C.D Qerida
Usnęłam dość szybko. Tylko kiedy się położyłam zamknęłam oczy i już słodko spałam...
*
Gdy się następnego dnia obudziłam, znaczy ktoś mnie obudził. Czyli ludzie. Jakiś facet chodził przez całą stajnie i zaczął coś krzyczeć i walić w każde drzwi. Leniwie się podniosłam i spojrzałam na niego. Przymrużyłam oczy i skuliłam uszy. Jednak po chwili przybrałam zwykłą postawę. Facet zaczął wypuszczać z każdego boksu konia. Kiedy nadeszła na mnie pora nie otworzył drzwiczek tylko dał jedzenie.
- Potem przyjdzie pora na was. - powiedział.
Qerido już nie spał, ale stał w boksie. Zostaliśmy sami w całej tej stajni. Rozejrzałam się dookoła. Zaczęłam jeść jakże to pyszne jedzenie, które mi nie zasmakowało. Jednak zjadłam...
*
Kiedy wszystkie konie zostały wprowadzone do swoich boksów wypuścili mnie i Qerida. Wbiegłam na pastwisko. Rozejrzałam się i zaczęłam brykać jak mały źrebak. W pewnym momencie położyłam się na ziemi i zaczęłam tarzać. Przyjaciel podszedł do mnie.
- Wstawaj. - powiedział.
- Nieee... To jest takie.. fajne. - powiedziałam z uśmiechem i dalej to robiłam.
Qerido przewrócił oczami. Schylił łeb i zaczął mnie lekko pchać.
- Wstawaj. Trzeba to zrobić albo teraz albo nigdy. - powiedział.
Wstałam i się otrzepałam. Znowu zaczęłam biegać od prawej do lewej. Na początku zatrzymałam się przy dziurze i w nią uderzyłam. Jednak od razu zaczęłam biec gdzie indziej. Kiedy udało się trochę to poszerzyć, to był dla mnie cud. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Teraz tylko problem z prętem. - powiedziałam.
Qerido? I co dalej? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz