CD Vendeli von Meteorite
Kiwnąłem głową ze zrozumieniem i ruszyłem powoli stępem. Klacz szła obok mnie, lekko kulejąc. Chwilę zatraciłem się w swoich myślach. Nie pamiętałem do końca gdzie mieszka Meggie. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Vendeli.
-O czym, tak rozmyślasz?- spytała.
Dopiero po chwili skapnąłem się, że nastała kompletna cisza w czasie kiedy się zamyśliłem.
-O tym gdzie mieszka Meggie- spojrzałem w jej kierunku.
-Nie znasz drogi?- zdziwiła się, a ja usłyszałem cichy chichot.
-Nie zbyt. Nigdy u niej nie byłem, rzadko kiedy chodzę do kogoś w sprawię leczenie. Chyba tylko raz byłem... tak i chyba właśnie u ciebie- uśmiechnąłem się szeroko- Ten ogier... jak mu tam... Javier. Nie wiem czy pamiętasz, ale miałem sporą ranę na brzuchu przez Sharee...
-Sharee?- zamyśliła się.
-Tak, Sharee... Ale nie będę opowiadać całej historii. A więc na czym skończyłem? Ach, tak... Javier mnie przyniósł do lekarza, a skoro jesteś jedyną medyczką w stadzie... to chyba do ciebie- posłałem jej pytające spojrzenie.
-Coś sobie przypominam... ale wtedy chyba miałeś jaśniejszą sierść- zmrużyła oczy, oglądając mnie os stóp(kopyt w moim przypadku) do głów.
-Pewnie przez zimę. Zawsze na ta porę roku ciemnieje mi sierść- zaśmiałem się pod nosem- Przynajmniej aż tak bardzo nie widać gdy się ubrudzę.
-U mnie nic niw widać, nawet jeśli jest lato- odparła Vendela.
-I odezwała się ta co ma karą maść- zrobiłem teatralnie oburzoną minę, za co dostałem kuksańca w bok.
Vendela?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz