CD Filjan
Odprowadziłem klacz wzrokiem z poważną miną. Odwróciła głowę jeszcze raz, przyglądając się nam i uśmiechając złowrogo, potem zniknęła w cieniu drzew wtapiając się w ich krajobrazie, pomimo swojej kasztanowatej maści. Zamyśliłem się nad ostatnimi wydarzeniami, których było dość sporo. Z tego wyrwał mnie głos Filjan.
-Powinieneś iść do medyka- spojrzała na moje rany.
Odwróciłem głową w jej stronę, a mój wzrok spoczął na jej nodze. Klacz widząc, moje spojrzenie na jej kończynie, nie pozwoliła mi dojść do słowa. Co prawda nie lubiłem zbytnio gdy ktoś mi przerywa, ale chyba mogę uważać ją za jako taką dobra znajomą skoro razem przeżyliśmy spotkanie z demonem. Znałem ją już dość sporo czasu.
-Wiem, że też powinnam iść i wiem, że zaraz rzucisz mi kazanie jak odmówię- pokręciła oczami.
Kiwnąłem głową, nie odzywając się, sam uważając, że byłoby to bez sensu. Bok piekł jak cholera, a na śniegu było widać plamę krwi, lecz niezbyt się tym przejąłem. Podszedłem do klaczy.
-Pokaż to- poleciłem jej i obejrzałem nogę, po czym rozejrzałem się wokoło siebie w poszukiwaniu chociażby kałuży, lecz o tej porze roku raczej płynnej wody nie znajdę. Chyba, ze pójdę do morza oddalonego o kilka kilometrów stąd.
-Gdyby był tutaj jakaś woda mógłbym nas wyleczyć- odparłem patrząc w stronę klaczy.
-A śnieg?- zapytała.
-To nie to samo. Nie mam takiej mocy by uleczyć zamarzniętą wodą, musi być płynna, a morze jest położone daleko stąd- zrobiłem kwaśną minę.
-Czyli musimy się doczłapać do medyka- westchnęła.
-Na to wygląda- nie zostało mi nic innego do zrobienia niż przyznanie racji Filjan.
Filjan? Nic nie szkodzi ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz