CD. Heaven
Od jakiegoś czasu nienawidziłem wtrącać się w sprawy innych, ale wystarczył jeden rzut oka na leżącą pod kopytami nieznanej mi klaczy, Heaven, abym stwierdził, że tym razem nie mam innego wyjścia. Westchnąłem, więc ciężko, spojrzałem prosto we wściekłe oczy samicy i odparłem twardo:
-Jak dla mnie próba zabicia innej istoty, nie jest najlepszym sposobem na załatwianie takich spraw.
-W takim razie mamy na ten temat odmienne zdanie.- odparła tym samy tonem, nie luzując uścisku.
-Być może, ale teraz ją puść, bo inaczej będę musiał załatwić to w inny sposób.
-Tanc, pospiesz się!- stęknęła Heaven, ale ja postanowiłem mimo tego dalej pertraktować.
-A mogę wiedzieć z jakiego powodu mam spełniać zachcianki jakiegoś przybłędy?- syknęła nieznajoma.
Tego już było za wiele. Poczułem, że coś we mnie zaczyna wrzeć i ostrzegłem, próbując to coś powstrzymać:
-Odwołaj to, bo zarz dowiesz się jak to jest być po drugiej stronie.
-Nie mam takiego zamiaru.
-Trudno, sama tego chciałaś...- westchnąłem i zacząłem uparcie wpatrywać się w jej źrenice, które po chwili zrobiły się szkliste, a ja bylem w jej umyśle. - A teraz powtarzam po raz drugi: puść ją natychmiast!- rozkazałem, a ona wykonała machinalnie moje polecenie,- I zacznij kontynuować swoją wycieczkę.
Po tych słowach klacz się oddaliła, a dla mnie zaczęło kręcić się w głowie, jak zwykle po użyciu mocy hipnozy, więc podszedłem z trudem do Heaven i szepnąłem:
-Wszystko dobrze?
Ostatnim, co usłyszałem nim ... chyba zemdlałem, była jej cicha odpowiedź. Niestety jej nie zrozumiałem....
< Heaven, kontynuuj, proszę.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz