czwartek, 29 stycznia 2015

Od Ixaci i Black Angel`a

Przyszliśmy na świat w małym ośrodku agroturystycznym, w Kraju Kwitnącej Wiśni. Spędziliśmy w nim szczęśliwie trzy pierwsze miesiące u boku obojga rodziców. Wtedy właśnie nasz ojciec zmarł na torze wyścigowym, a my zostaliśmy półsierotami. Klacz, która wydała nas na świat, po stracie partnera bardzo posmutniała, a dwa tygodnie później została gdzieś wywieziona. Od tej pory już jej nie widzieliśmy i musieliśmy nauczyć radzić sobie jedynie we dwoje. Kiedy oboje osiągnęliśmy rok, sprzedano nas mężczyźnie, który wypożyczał konie na zawody. Przez następny rok każdy dzień wypełniał nam treningami prawie do upadłego. Dopiero wtedy uznał, że może je ograniczyć i wystawić nas na pierwszą próbę, w której to mieliśmy startować w zawodach dla początkujących koni.
 ***Punkt widzenia Ixacy***
Ku niewyobrażalnemu szczęściu naszego właściciela od razu zajęłam drugie miejsce, dzięki czemu zyskałam tydzień wolnego. Wtedy też zostałam po raz pierwszy pokryta, bo mężczyzna ów pragnął przekazać moje wspaniałe geny mistrzyni dalej.
***Punkt widzenia Black Angel'a***
Wróciłem z nich bez nagrody, więc zostałem znowu zmuszony do wielogodzinnych treningów, których szczerze nie znosiłem. Wolałbym w tym czasie biegać wolny po nieskończonych zielonych łan traw.
Tak było przez kolejne dwa lata, kiedy to oboje przestaliśmy stawać na podium. Wtedy mężczyzna, jako, że nie daliśmy mu już spodziewanych pieniędzy, postanowił nas sprzedać pewnemu rolnikowi.
***Punkt widzenia Ixacy***
Przez cały czas byłam dla niego tylko maszynką do rozrodu, przez co czułam się wycieńczona.
***Punkt widzenia Black Angel'a***
Każdego dnia zaprzęgał mnie do pługa i zmuszał do niewolniczej pracy, a kiedy stawałem, by trochę odpocząć- bił batem. Wtedy zupełnie straciłem wiarę w gatunek ludzki.
Spędziliśmy u niego półtora roku. Kolejnym naszym właścicielem stał się stary dorożkarz, który codziennie zaprzęgał nas do swojego powozu i zmuszał do ciężkiej pracy. Na całe szczęście w weekend dawał nam spokój, ale wtedy przychodziły z kolei jego wnuki, które koniecznie chciały się z nami bawić.
***Punkt widzenia Ixacy***
Mimo ogromnego zmęczenia, przyjmowałam to z wielką radością, ponieważ dzięki temu mogłam znów poczuć się dla kogoś, oprócz Black Angel'a, ważna.
***Punkt widzenia Black Angel'a***
Zawsze trzymał się od nich z daleka, ponieważ mimo, iż były małe- należały do tego samego gatunku, co starzec.
Spędzili w ten sposób prawie dwa lata. Po tym okresie staliśmy się zbyt wyczerpani, aby dalej wykonywać swą pracę. Wtedy to dorożkarz postanowił wywieźć nas do rzeźni. Podróż do niej trwała prawie cały dzień.
***Punkt widzenia Ixacy***
Całkowicie zdałam się na swój los i przespałam całą podróż. Po jakimś czasie, który wydawał mi się chwilą, poczułam lekkie szturchnięcie. Niechętnie otworzyłam oczy i spostrzegłam swojego brata, który wskazywał mi otwarte drzwi. Zrozumiałam go bez słów i zaczęłam kierować się w ich stronę.
***Punkt widzenia Black Angel'a***
W czasie je trwania zastanawiałem się tylko jak uciec. W końcu wymyśliłem- kiedy tylko otworzyły się drzwi naszego więzienia, szturchnąłem Ixacę i wskazałem jej je. Na całe szczęście zrozumiała mnie bez słów.
Opuściliśmy wóz zgodnym galopem, zaś ludzie, którzy mieli nas przejąć, nawet nie próbowali za nim biec. Po paru dniach, prawie skrajnie wyczerpani, dotarliśmy do dziwnie szarego lasu pełnego bluszczu. Nie mając drogi odwrotu wkroczyliśmy do niego. Po przejściu paru metrów natrafiliśmy na ogiera o umaszczeniu taki samym jak wszystko dookoła.

< Spartan, kontynuuj, proszę.>

3 komentarze:

  1. Ciekawy styl pisania. Jeszcze takiego nie widziałam...

    OdpowiedzUsuń
  2. I dobrze, taki oryginal... :3
    Filjan... mogę ci chyba przekazać, że Javier już kończy twoje opowiadanie? ;D Mam nadzieje, że mnie za to nie zabije xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Miejmy nadzieję... A ja pisam kontynuację

    OdpowiedzUsuń