środa, 28 stycznia 2015

Od Filjan

CD Javiera

Ruszyliśmy starając się iść jak najszybciej, jednak z każdym kolejnym krokiem wyraźnie opadaliśmy z sił. Po kilku chwilach wędrówki dotarliśmy do jaskini medyków. Jednak w niej zastaliśmy jedynie podmuch chłodnego wiatru. Przez nasze twarze przebiegł cień zawodu.
- Jej, ja słyszałam że medyków nam ostatnio ubyło, ale żeby aż tylu? Było ich z ośmiu najmniej. - spojrzałam na Javiera, który stał tylko z grobową miną. Nie wiedziałam co mam robić... Ktoś powinien opatrzyć bok Javierowi, a ja tego nie potrafię zrobić. Chyba że... Zrobi to Meg. Takie rzeczy dla niej to nie wyczyn, choć jest tylko szamanką. Poza tym, Meggie mieszka niedaleko, niespełna pięć minut drogi.
- Posłuchaj, znam kogoś kto mógłby Ci pomóc. Chodź, to nie daleko.
Ogier z wielką niechęcią ruszył za mną. Widać jak ociężale stawiał bolesne dla niego kroki. W końcu stanęliśmy przed jamą Meg.
- Halo? Mamo, jesteś? - zawołałam, a już po momencie wyłoniła się z mroku śnieżnobiała sylwetka Meggie.
- Och, witaj Filjaaaa... - urwała, gdy zbliżyła się na tyle blisko, by dojrzeć nasze rany. - O matko, Filjan, gdzie ty się szlajasz? - wyglądała na bardziej zdziwioną niż przerażoną, co mnie wielce zdziwiło. - No już,- nagle jej ton głosu się zmienił - chcecie mi się wykrwawić? Chodźcie tu, obejrzę te wasze rany.

(Javier? Również brakus Wenus, poza tym sorry ze błędy ale na telefonie pisane...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz