piątek, 31 października 2014

Od Havany

Idzie listopad. To w tym miesiącu świat staje się szary i smętny. Nie ma się ochoty na nic, no chyba że jest się źrebakiem, który cieszy się z każdej pory roku. Nie miałam pomysłu co robić, czym się zająć ani jak uratować obumierające stado. Porażką jest patrzenie na znudzonych członków stada, którzy powoli i po kolei odchodzą aby szukać ciekawszych stron. Ja jednak nie mogłabym opuścić tego miejsca. To stado było moim życiem, wkładałam w niego największy trud i mimo wielu sprzecznych i ciężkich wydarzeń w jego życiu jak i moim nie pozostawiłam go na pastwę losu. Jednak teraz sama straciłam siły i można było powiedzieć, że chęci. Miałam wątpliwości, lecz z drugiej strony pełnię sił.
Dotarłam do Lasu Peeves i ułożyłam się wygodnie pod cieniem drzew, słysząc jak poltrgeisty buszują w krzakach, lecz żadne z nich nie podeszło. Spoglądały tylko ukradkiem z daleka. Wiedziały skubance, że jestem alfą i, że jak zrobią głupi żart mogą pożegnać się z lasem. Zamknęłam oczy i  wsłuchałam się szumiące liście drzew, w pochylające się gałęzie ku ziemi i skrzypienie pni. Chciałabym chociaż na chwilę stać się takim drzewem i mieć święty spokój. Moim myślą przerwał czyiś głos:
-Hej, nie przeszkadzam?- usłyszałam obok siebie.
Otworzyłam natychmiast oczy i spojrzałam na nieznajomą sylwetkę konia.
-Oczywiście, że nie. W czymś ci pomóc?- spytałam z grzeczności.
-Właściwie to w niczym. Zauważyłam, że jesteś sama to postanowiłam podejść- odpowiedziała klacz.

Arabella lub Sahara? Lub kto inny? Dokończy ktoś?

Od Javier`a

CD Filjan

Spojrzałem na klacz smętnym, błądzącym w myślach wzrokiem. Niewiedziała ani jak zacząć rozmowę ani jak ją rozbudować, ale o dziwo nie wkurzało ją moje podejście.
-Wiem, byłaś partnerką Castiela, tak?- spytałem.
-Tak, ale... skąd wiesz?- zdziwiła się w pierwszym wrażeniu.
-Ponieważ znałem go przez pewien krótki czas, ale nie będę się zagłębiał w to i w jaki sposób go poznałem- burknąłem- Po prostu znałem go i już.
Odwróciłem głowę w stronę wiejącego wiatru, który uspokajał myśli, które krążyły w mojej głowie. Miałem ich wiele, lecz na żadną odpowiedzi. Jedynym problemem w tym wszystkim było to, że ich nie szukałem i nie miałem zamiaru znajdywać.
-Jestem Javier- odparłem- Jeśli już zaczęłaś taki temat to masz odpowiedź- powiedziałem pod nosem, ledwo co słyszalnie.
Klacz początkowo nie była zadowolona z mojej odpowiedzi, a raczej burknięcia, ale potem jej mina spowrotem stała się łagodna.

Filjan?

środa, 29 października 2014

Od Filjan

CD opowiadania Javier'a

Posłałam mu kolejne ostrożne spojrzenie, po czym zdobyłam się na odpowiedź:
- Taa - rzuciłam przeciągle - Nie uważasz, że bezsensowną i głupią rzeczą jest obwiniać za wszystko Havannę? - Zapytałam, a on spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem... Wydawał się lekko zdziwiony... Ale czym? A zresztą, nie będę mu się wtrącać. Później on tylko kiwnął lekko głową. Następnie między nami zaczęła trwać głucha cisza. Szczerze mówiąc teraz rozumiem Tyriona, gdy zaczął gadać o Pogodzie...
- A tak w ogóle to jestem Filjan. - rzuciłam, ale nie brzmiało to jak przyjacielskie słowa, tylko mało przyjemne zbycie ciszy.

(Javier? Wena siadła, tak jak moje zdrowie...)

Od Pride

CD opowiadania Rossy

- W sumie to samo... - stwierdziłam po namyśle
Zapadła dosyć krępująca i niezręczna cisza. Nie miałam pojęcia jak ją przerwać więc zadałam dosyć pospolite ( że się tak wyrażę) pytanie:
- Przejdziemy się po terenach? Ostatnio w stadzie trochę cicho więc może kogoś rozruszamy... - zaśmiałam się

(Rossa? Wybacz że tak długo)

piątek, 24 października 2014

Od Javier`a

CD Rossy

Spojrzałem z zażenowaniem na klacz, tylko na mojej twarzy pojawił się lekki kpiący uśmieszek. Jednak zachowuje się jak wszystkie siebie warte klacze. Nie trzeba było na mnie wpadać i robić wielkiego szumu. Kurde myśli, że co? Że jak uda wredną i krnąbrną klacz to niby zyska coś w zamian? Dziecko i nic więcej.
-Powiedz mi jedno... Co ma do rzeczy co o mnie myślisz a o ciszy o której rozmawialiśmy, jeśli to się w ogóle nazywa rozmowa i co mnie obchodzi co o mnie myślisz? Mam to głęboko gdzieś, proszę bardzo, tylko potem nie miej do mnie pretensji, że odezwałem się jak odezwałem- powiedziałem to jak zwykle w stoickim spokoju.
Prychnęła tylko z pogardą, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło.
-Tylko sorry, ale jak widzisz... moje zdanie o tobie się bardzo szybko zmieniło- dodałem i odwróciłem się tyłem do niej, właśnie mając zamiar odejść w spokoju i ciszy, którą zagłuszyła.
-Nie lekceważ mnie- wkurzyła się.
-Chce iść, powinno ci to pasować- wzruszyłem ramionami z obojętnością.
-Możesz iść, ale mnie nie lekceważ!- krzyknęła.
-Daj mi święty spokój, czy to takie trudne? A zresztą po co warczysz jak i tak nie musiałaś nic mówić tylko sobie po prostu iść i nie byłoby niepotrzebnej spiny na koncie. Zresztą...- zatrzymałem się na chwile- Słyszałem od innych, że podobno zmienił ci się charakterek na.. milusiejszą klaczkę- zachichotałem i odszedłem.

Rossa, jak chcesz to dokończ

Od Rossy

C.D Javier'a

 Spojrzałam na ogiera. Zwykły prosty ogierek. Tak ogierek, a nie ogier. Czemu? Bo zachowuje się jak rozpieszczony bachor. Nic prostszego nie da się o nim pomyśleć. Nie urodziłam się tutaj, urodziłam się w innym stadzie. Wiem jak to wszystko jest. Życie kolorowe, radosne, ten czas minął. Bo źrebakiem nie jestem. A on to może jeszcze dorosłe dziecko? Nie obchodzi mnie co on sobie o mnie myśli. Może nie mam o nim dobrego zdania, ale po pierwsze po co? No właśnie oceniam go z góry, chociaż jak się zachowuje to już o nim mówi.
Więc mam prawo mieć o nim takie zdanie.
- Jak myślisz, że mnie to obchodzi to się mylisz. - powiedział.
Spojrzałam na niego z kpiną, a przy okazji z żalem.
- A mnie nie obchodzi to kim jesteś. - odparłam.
Ogier na mnie spojrzał. Był nieco zdenerwowany tak jak się zachowałam. Mógłby wybuchnąć, to by było przepiękne. Wywróciłam oczami.

< Javier? Taka obojętność>

Od Javier`a

CD Filjan

Zagarnąłem grzywę na bok i spojrzałem chłodnym wzrokiem na klacz. Usłyszałem tylko cichy, nieśmiały szept, który wydobył się z jej ust.
-Co takiego, bo nie słychać cię w ogóle- chciałem podkreślić, że jej nie słyszę.
Chyba się co nieco wystraszyła moją postawą, bo nie odpowiedziała. Parsknąłem, czując jak mój czas leci.
-Przeprasza, że na ciebie wpadłam. Zawsze tak mam- powiedziała, odsuwając się stopniowo.
Rzuciłam na nią tylko ukradkiem spojrzenie i znów rozejrzałem się dookoła.
-Nudzisz się czy co?- jeśli już na mnie wpadła to chociaż niech coś zagada.
-A jak się tu nie nudzić?- spytała retorycznie.
Kiwnąłem głową, lecz nie d końca rozumiałem o co jej chodzi. Mówiła cicho i nieśmiało, jakby myślała, że ja połknę ze złości. Fakt faktem, nie lubiłem zawierać nowych znajomości, samotność bardziej mi leżała do gustu, ale porozmawiać nie zaszkodzi... szkoda tylko, że nie lubię zbytnio rozmawiać o głupotach.
-Cicho ostatnio w stadzie...
-Ostatnio to tematami innych koni stała się pogoda, ,,co u cb?" i temat jak to w stadzie zrobiło się cicho. Nie uważasz, że to wina nas wszystkich?- trochę chyba się nie pohamowałem, ale musiałem to wydusić z siebie.

Filjan?

Od Javier`a

CD Rossy

Spojrzałem na klacz, przyznając w myślach racje, lecz stado mało mnie obchodziło, co najwyżej kilka osób z niego. To wina reszty, że stado obumiera, nie Hawany ani nikogo innego. Uważam, że każdy jest temu winny. Nie bałem wyrazić się swojego zdania, dlatego powiedziałem klaczy co o tym myślę.
-Uważam, że każdy jest temu winien, gdyby wszyscy nie mieli tego w d*pie to by się tak nie stało. Nie obchodzi mnie ono, tylko parę osób z niego. I wybacz, że na ciebie wpadłem, ty tez byś mogła uważać, no chyba, że też się zamyśliłaś...- prychnąłem, odwracając głowę  i zarzucając grzywą.
-Patrzcie państwo... Szanuję swoje wyrażanie zdania, ale to, że na MNIE TY wpadłeś to nie moja wina już i nie musisz się tak wyżywać- odparła, podnosząc ton głosu.
Czułem, że coś ją gryzie i jest nie w humorze, ale takie typu gadki mnie rozwalały. Jednak z drugiej strony nie była taka jak inne klacze, które rumienią się widok jakiegoś ogiera i nie udają twardych jeśli widzą jaki ma charakter. Szacun dla niej.
Przekręciłem oczami.
-Nudzisz się tak samo jak ja...- bardziej stwierdziłem niż zapytałem.
-Tak- odpowiedziała.
-Nie dziwię ci się, ale mi jakoś nie przeszkadza cisza- parsknąłem.
-Tak? No widzisz mi bardzo przeszkadza- podkreśliła każde słowo.

Rossa?

Filjan zmienia wygląd

Od teraz Filjan jest piękną, siwą klaczą arabską :3

Inne zdjęcia: 1 2

Od Filjan

CD opowiadania Javier'a

Spacerowałam w ciszy. Tereny stada, już nie były tymi samymi do których kiedyś należałam. Miałam wrażenie, jakbym właśnie znalazła się na terenach stada błękitnego księżyca tuż przed upadkiem, bo chociaż jeszcze ktoś tam był, to miejsce już było smutne, ponure, bez cienia miłości. Teraz już niczego z tych rzeczy to nie ma. Posępne drzewa wyglądają na jeszcze bardziej przerażające, a widok jak każdy jest zajęty własnymi sprawami powoduje kłucie w sercu. Wtedy jakby znikąd w moich uszach zadźwięczał głos wspomnień "Mysterious Valley - miejsce gdzie można być szczęśliwym.". To było wtedy, gdy staliśmy się parą z Castielem. Potem, o tym zapomniałam, bo przecież myślałam, że cały świat jest szary i zły chociaż... Ja nadal tak uważam. I zawsze będę tak uważała, bo przybycie tu, do Mysterious Valley było najlepszą rzeczą którą zrobiłam. Każde stado przechodzi trudne chwile, myślę, i idę dalej z głową w chmurach, gdy nagle... A, nie, w sumie niemalże na każdego poznanego konia muszę wpaść, więc to normalka. To, że czasem spotykam konie od których chce się rzygać tęczą, bo ciągle opowiadają "jakie to szczęście Cię poznać", to też oznacza, że z niektórymi trzeba się trochę pokłócić, by osiągnąć cel. I ten właśnie tak wygląda. Kasztanowata sylwetka, ciemne oczy i jasna grzywa. Przyjrzałam mu się przelotnie
- Wybacz, to moja wina. - zaczęłam ostrożnie

(Javier? Wiem, że słabe, ale chciałam Ci odpisać...)

Od Rossy

CD Javier`a

Szłam przez stado. Pustki były wszędzie. Może i dobrze? Nie raczej nie. Mój partner... Nawet się nie odzywa, ciągle ma obowiązki, to i to... Miałam spuszczoną głowę i po chwili, ktoś na mnie wpadł.
Podniosłam głowę do góry. Spojrzałam na konia, który na mnie wpadł.
- Patrz jak idziesz. - powiedziałam znudzonym głosem.
- Zamyśliłem się. - odparł.
Spojrzałam na ogiera.
- Ahh... Stado umiera, brak żywej duszy, tak mi się zdaje. - powiedziałam.

< Javier?>

czwartek, 23 października 2014

Od Javier'a

Rozglądałem się po okolicy, wodząc wzrokiem od drzewa do drzewa. Byłem już chyba wszędzie... w każdym zakątku stada, lecz albo ktoś był zajęty swoimi sprawami albo nie było nikogo. Nawet Havany nigdzie nie mogłem znaleźć. Szczerze mówiąc nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Miałem wrażenie, że wszyscy wszystkich mają w dupie, nie przejmują się niczym. Trzeba było niestety przyznać, że stado zaczęło się rozwalać.
Idąc całkiem znudzony, nie zauważyłem, że na kogoś wpadłem.

Dokończy ktoś? Czy znowuż nikt?

niedziela, 19 października 2014

Od Rossy

C.d Pride

 Spojrzałam na klacz.
- Cześć. - powiedziałam.
Nie znałam jej, no z widzenia jedynie. Tak aby z nią rozmawiać to nigdy mi sie nie zdarzyło.
- Jestem Rossa. - przedstawiłam sie.
- A ja Pride. - odparła.
Popatrzyłam na nią.
- Co tu robisz? - spytała.
- A chodzę i rozmyślam. A ty?

(Pride?)

Od Harry`ego

CD Scolle

Spojrzałem na klacz.
- Tak jestem Harry. - powiedziałem.
Posłałem jej uśmiech. Tak przyglądając się jej, skojarzyłem że to Scolle. Jak dobrze pamiętam, jest to dobra koleżanka mojej partnerki...
- Co tu robisz? - zapytała ni stąd ni stamtąd.
- Chciałem się przejść, pomyśleć nad sensem wszystkiego... - odparłem. - Ale to nie ważne. A ty co tutaj robisz?
Scolle na mnie popatrzyła.
- Ja po prostu się przechadzam... - odparła.
Posłałem jej uśmiech.

< Scolle?>

Od Pride

CD opowiadania Rossy

Łaziłam sobie po terenach przygnębiona. Stado upadało, powoli stawało się smutne, puste, ciche... Nie potrafiłam tego znieść. Chciałam jakoś ożywić wszystkich, jednak nie wiedziałam jak. Po prostu nie miałam pojęcia. Zatopiona w swoich myślach, poczułam silne uderzenie. Troszkę cofnęłam się do tyłu zamroczona. Gdy się równowagę spojrzałam na klacz, z którą się zderzyłam. Ona również wyglądała troche zaskoczona tym wypadkiem. Była to Rossa. Znałam ją z widzenia, jednak nigdy z nią nie rozmawiałam
- Hej - uśmiechnęłam się.

(Rossa?)

sobota, 18 października 2014

Od Scolle

- CD Harry'ego

Korzystając z wszechogarniającej mnie nudy, która stawała się powoli moją codziennością wyszłam na spacer, przewietrzyć się i odetchnąć świeżym, nieskazitelnym powietrzem.  Tak się złożyło, że na kogoś wpadłam i ku mojej uciesze nie był to żaden gburowaty ogier, gotowy zabić kogoś za nieuwagę.
-Witaj - szepnęłam, uśmiechając się nerwowo - Przepraszam, że na Ciebie wpadłam.
Był to niezwykle urodziwy koń, pełen spokoju i przyjaznego uśmiechu. Dopiero później skojarzyłam z nim imię. Harry. Partner Anastazji, mojej dobrej koleżanki.
-O, cześć - przywitał się - Ty jesteś Scolle, dawna Gam....
-Tak i nie. Przepraszam, to stare czasy były, nie chcę wspominać - ucięłam gwałtownie, aż ogier się przestraszył.
Zapadła cisza.
-Przepraszam, że na Ciebie naskoczyłam.... Po prostu... To co było należy do przyszłości i nie chcę do tego wracać. A Ty jesteś Harry, prawda?

Harry, dokończysz?


PS. Udało mi się znaleźć czas, poza tym jakimś magicznym cudem dzisiaj mam laptopa ^.^ i mi działa. Jak długo tak będzie? Mam nadzieję, że jak najdłużej, bo tęsknię za pisaniem <3
~Levelu

piątek, 17 października 2014

Od Harry`ego

Mijały dni, mijały miesiące... A stado upadało na naszych oczach. Wyszedłem dzisiaj z jaskini wczesnym rankiem, chciałem sobie pochodzić po stadzie gdy nikogo nie będzie.
Moje plany zmieniły się, a czemu? Bo kogoś spotkałem, nie znam tego konia.
Patrzyłem i patrzyłem i za nic nie mogłem jej albo jego skojarzyć. Za jasno nie było, a że byłem w lesie w którym jest często ciemno to szczegół.
No i próbowałem skojarzyć tego konia, ale nie mogłem. Westchnąłem głośno, spojrzałem w siną dal, która rozciągała się za tym kimś.
Ciemność pochłaniała nie które tereny stada. W końcu spojrzałem na konia. Raczej spojrzałem na nic, bo koń zniknął.
Zdezorientowany obróciłem się kilka razy i szukałem tego kogoś który przede mną stał. W pewnym momencie ktoś się odezwał...

< Ktoś?>

Od Rossy

Czas leciał nie miłosiernie. Coś się zaczęło, coś się skończyło. Nie wiem czy jeszcze coś mnie z Tyrionem łączy. Praktycznie nic między nami już nie ma. Nie rozmawiamy ze sobą, nie spędzamy ze sobą czas to wychodzi gdzieś, to jest zmęczony, to nie ma czasu. No kuźwa ile można?! Może ten związek nie ma przyszłości? Może mu już na mnie nie zależy?
W tym dniu, czyli dzisiejszym dniu. Postanowiłam, że pójdę na spacer. Szłam rozmyślając nad przyszłością z Tyrion'em. Nie wiedziałam czy to będzie miało jakiś sens, może nie warto było zgadzać się na to? Niestety na to pytanie, nie ma odpowiedzi.
Szłam ze spuszczoną głową, patrzyłam na trawę. Wszędzie były liście, no tak jesień jest. Nawet zapomniałam, że już jest jesień, niedawno było lato. Jak ten czas leci...
W pewnym momencie na kogoś wpadłam...

< Ktoś?>

sobota, 11 października 2014

Od Mystic`a

CD Sahary

Spojrzałem na klacz, kryjąc zarazem swój ból i bok.
-Tak, na pewno wszystko dobrze, nie musisz się o mnie martwić- odparłem pewny siebie.
-Przecież widzę, nie oszukuj mnie- odpowiedziała stając i patrząc na mnie jakby chciała wyczytać z moich myśli o co chodzi.
-Mam tylko lekką kolkę, nic takiego- odparłem pewny siebie- Rozluźnij się, jesteś coraz bardziej spięta.
-Ja jestem spięta? Przecież widzę, że kulejesz i co chwila twoja twarz przybiera kwaśny wyraz. Co jest?- tym razem zapytała mniej ostro niż poprzednio tylko z większą troską.
-No dobrze... Widzę, że nie dasz za wygraną- odpowiedziałem- Ostatnio zostałem... ciężko zraniony, życie przeleciało mi przed oczami, ale wyleczyli mnie. Lekarz kazał mi nie wariować ani biegać i wtedy kiedy upadłem wszystko zaczęło mnie boleć.
-Czemu mi nie powiedziałeś i kto to zrobił lub co?- spytała lekko zdezorientowana.
-Wiesz... sam nie wiem do końca. Znasz Sharee? Taka kasztanka... raczej każdy ją zna. To ona...- odparłem pewnie- I właśnie chyba przed nami stoi- spojrzałem w kierunku lasu, a tam w pobliżu strumyka pasł się ruda klacz. Na szczęście lub nieszczęście jeszcze mnie nie zauważyła...

Sahara? Spoko, ja nie mam też zbytnio czasu, ale jak sobota xd

piątek, 10 października 2014

Od Sahary

CD Mystic`a
Widziałam, że coś jest nie tak, mogłam zaglądnąć w jego umysł ale go szanuje więc tego nie zrobiłam. Postanowiłam mieć na niego oko, widać, że coś było nie tak
- ehhh.... pogoda coraz gorsza, za nie długo spadnie śnieg - przerwał moje rozmyślania Mystic trochę z radością ale również z nutą smutku w głosie
- Tak rzeczywiście, miejmy nadzieję, że nie będzie zbyt mroźna - przyznałam i odetchnęłam świeżym powietrzem i znowu spojrzałam na ogiera, który szedł z coraz zgorzałą miną i coraz szybciej oddychał aż wreszcie bardzo spocony przystaną ja przestraszona zapytałam
- Mystic na pewno nic ci nie jest?

Mystic? sorry, że tak długo ale postanowiłam więcej czasu spędzać na świeżym powietrzu a po za tym ni mam weny (jak widać)

poniedziałek, 6 października 2014

Od Sharee

CD

Szłam powoli obok ogiera, może delikatnie za nim by w razie czego wycofać się w bezpieczną odległość lub mieć możliwość obrony. Wyglądał na bardzo spokojnego i opanowanego, nie tak jak na początku. Kipiała z niego złość i agresja, a teraz...? Teraz kompletnie inna osobowość, jakby... jakby nie był już demonem tylko normalnym koniem żyjącym na ziemi, ale co sprawiło tą zmianę?
-To... po co i gdzie mnie prowadzisz w sam środek lasu?- spytałam, rozglądając się dookoła.
-Chciałem z tobą porozmawiać- odparł, nadal nie zatrzymując się, nawet na mnie nie spojrząc.
-No to słucham. Co chcesz takiego ważnego mi powiedzieć, hm?- zapytałam, z odrobiną kpiny i niecierpliwości w głosie.
-Chociaż raz mogłabyś być dla kogoś ciupkę milsza- uśmiechnął się delikatnie pod nosem, że aż mnie zaskoczyło.
-Rozumiem, że to było złośliwe posunięcie? Powiesz mi wreszcie czy nie?- niecierpliwiłam się jeszcze bardziej.
-Zobaczysz...- odparł i skręcił w mała dróżkę.
Przez całą drogę przypatrywałam mu się uważnie, próbując odgadnąć o co mu może chodzić. Nie dawała mi spokoju myśl czemu nagle z wrednego demona stał się opanowany ogier, nawet te jego krwiste oczy przestały świecić czerwonym światłem, a jego boki nie były tak zapadłe i chude jak przedtem.
Czułam, że powietrzu wisi deszcz, a nawet coś większego. Byłam przyzwyczajona, że gdy tylko on się zjawia to pogoda brzydła, ale teraz chyba to kolejna niespodzianka od matki natury.
-Za chwile będzie padać- usłyszałam głęboki głos Sangre.
-No co ty- prychnęłam.
-Będzie trzeba się schować, no chyba, że lubisz chodzić po deszczu- spojrzał a mnie pierwszy raz od kilku minut.
-Sorry, ale z cukru nie jestem, no chyba, że ty od wody z chmur się roztapiasz- uśmiechnęłam się złośliwie i minęłam stojącego ogiera.

CDN

Od Qerida

CD Arabelli

Spojrzałem na klacz jak na wariatkę. Chyba nie chciała zostawić lub opiekować się tą zdziczałą bestią!? Oczywiście rozumiem głód, która na pewno doskwierał zwierzęciu, ale ja nie zamierzałem kłaść odpowiedzialności za to zwierzę. To była trudna decyzja, ale wiecznie w nieświadomości nie może być trzymana, lada chwila mogła się obudzić. Mieliśmy mało czasu.
-To jak? Cos wymyśliłaś?- spojrzałem pytająco na klacz.
-Nie... nadal nic. Pustka kompletna w głowie- odparła znudzona.
-A może... Możesz dzięki swoim mocą umysłu przenieść pumę gdzieś daleko stąd? Jeśli trzeba to... w bezpieczne miejsce, ale z dala od ludzi i naszego stada?- spytałem jej.
-Nie wiem- odpowiedziała nie wiedząc co począć- Może mi się uda, ale nigdy tego nie próbowałam, nawet nie wiem czy tak potrafię.
Spojrzałem jeszcze raz na śpiące zwierzę. Totalnie nie wiedziałem co robić i trzeba było przyznać, że... że pomysł Arabelli z przyniesieniem do jaskini ogromnej, mięsożernej pumy nie był zbytnio dobrym pomysłem.

Arabella? Weny brak xd

Od Arabelli

CD Qerida

Spojrzałam na cielsko pumy (czy kij wie co to było), a potem na Qerida. Widziałam, że ogier strasznie wysila się, aby zatrzymać pumę. Potem wydałam rozkaz:
-Puść.
-Zwariowałaś? Przecież nas zabije!
-Puść.
-Nie!
-Zaufaj mi. Puść.
Gdy przekonywałam ogiera intensywnie wpatrywałam się w oczy kota. Była już w mojej garści. W końcu, kiedy Qerido tracił powoli swoje siły uległ mym prośbom i wyswobodził kota z garści wiatru. Miał już na mnie się rzucić, kiedy zahipnotyzowałam go. Wpatrywałam się w jego głębokie, okrutne oczy. Zaczęłam krążyć wraz z kotem. Kiedy nagle przymknęłam szybko oczy, a kot padł na ziemię z ogromnym hukiem.
-Jak ty to zrobiłaś?!- wykrzyknął zdumiony Qerido.
-Ma się moce.
Potem chwyciłam wciąż żywe, choć mocno oszołomione ciało kota w zęby, normalnie nie dałabym rady, ale użyłam mojej szczególnej mocy- siły. Podniosłam je i podeszłam do ogiera. Jednym zwinnym ruchem zarzuciłam pumę na grzbiet ogiera. Ten ugiął się w pół.
-O Jezus!!!
-Gdzie tu Jezusa widzisz? Wio.
-Czy ciebie do reszty pogięło? Mogłaś mnie złamać!
-Nie histeryzuj. Wio.
Przewodnik posłał mi czarne, tajemnicze i przesączone grozą spojrzenie. Ruszył w stronę swej jaskini. Nie było do niej daleko. Kiedy byliśmy na miejscu Qerido wierzgnął i puma znów huknęła o ziemię.
-Masz rację, połam jej żebra.
-To to żyje!?
-Tak, ale nie jest niczego świadoma.
-To co teraz mamy z nią zrobić? Przecież nie zaadoptujemy tego milusińskiego kotka. -odpowiedział z lekkim powiewem sarkazmu.
-Właśnie też miałam o to pytać. Nie możemy jej zakopać żywcem, chyba. Zostawić w środku lasu też odpada, wyczuje naszą krew, właściwie moją i podąży za nami. A zabić nie mam odwagi - chyba.


< Qerido? Co robimy z Pumą?>

niedziela, 5 października 2014

Od Mystic`a

CD Sahary

Ruszyłem wraz z klaczą obok siebie do jeziora, które znajdowało się całkiem niedaleko stąd, oczywiście jeśli moja orientacja w terenie się nie myliła. Po tym upadku cholernie zaczął mnie brzuch boleć po ostatnim incydencie z Sharee. Nigdy tego nie zapomnę, ale nie zapomnę także jej pięknych oczu. Zabójcza klacz... Czułem jakby rana na nowo pękała. Lekarz kazał mi nie wariować, ale to moja wina, że akurat tam gdzie biegłem leżała przeklęta gałąź!? Sahara chyba zobaczyła moja kwaśną minę, bo przyglądała mi się uważnie.
-Coś nie tak? -spytała.
-Nie, nic... Noga mnie tylko boli od tego upadku, a ciebie nie?- spróbowałem ogarnąć ból i wyjść na porządnego ogiera.
-Nie, mnie nic, ale ty nie oszukuj. Widzę przecież, że to nie noga...- zrobiła przewidującą minę.
-Ja? Przecież cię nie oszukuję. Na serio nic mi nie jest- odparłem pewno.
-Mystic...
-Sahara...- przerwałem jej z uśmiechem na ustach- Nie przesadzaj, dobrze- posłałem jej ciepły uśmiech. Dobrze, że rana znajdowała się z drugiej strony brzucha, tak klacz by zobaczyła...

Sahara?

Od Qerida

CD Arabelli

Spojrzałem na wielkie zwierzę, które rzuciło się w stronę Arabelli. Musiała być nieźle wystraszona, aż zemdlała. Sam byłem zszokowany, no, ale co ja tu tak stoję jak słup soli... Rusz się Qerido! Podbiegłem do zwierzęcia, które dostało silnego kopniaka w brzuch i walnęło gromko w drzewo.
-Arabella!? Nic ci nie jest?- spytałem pochylając się  nad klaczą.
Otworzyła delikatnie oczy, lecz tylko popatrzyła tylko przez chwilę i znów je zamknęła, tym czasem zwierzę postanowiło zaatakować jeszcze raz. Spojrzałem poważnym wzrokiem i rozkazałem wiatrowi zatrzymać go. Po chwili mocno zawiało, a zwierzę zaczęło szamotać się jakby ugrzęzło w niewidzialnych ruchomych piaskach.
Klacz otworzyła oczy i pierwsze co to wstała na równe nogi wystraszona.
-Spokojnie... to tylko ja, Qerido. Trzeba uciekać. Dłużej raczej go nie utrzymam- odparłem, patrząc jak zwierzę ryje pazurami w powietrzu.
-To na co my czekamy!?- Arabella chciała już się zerwać do galopu, lecz ja ją zatrzymałem.
-Jeśli będziemy uciekać to nas dogoni z całą pewnością. Musimy wymyślić cos innego, ale nie wiem co. Byleby tylko szybko- cofnąłem się o parę kroków wraz z klaczą obok.

Arabella? Dokończ, bo mi wena zwiała... ;C

Od Arabelli

CD Qerida

CD dla Qerida
W sumie to dziwna jestem. Potraktowałam tak ogiera, którego nawet nie znałam. A i nawet mu nie wytłumaczyłam ,dlaczego tak się zachowałam.
-Sorry- walnęłam. - Mam pewien odruch gdy zobaczę ogiera, bo w byłym stadzie, właśnie wy, faceci znęcaliście się nade mną. To bardzo złe wspomnienie. Przepraszam, że się tak zachowałam.
-Nie ma sprawy, choć nie ukrywajmy - było to z lekka dziwne.
-No wiem no wiem- odpowiedziałam i przysunęłam się bliżej Qerida.
Szliśmy w stronę... ee? No właśnie nie wiem.
-Gdzie idziemy? -spytałam się, ale od razu się zerwałam. Odsunęłam się poniosłam lewą nogę i nastawiłam uszu. Coś uporczywie szeleściło w krzakach. Bałam się tego ponieważ wydawało z siebie dziwne dźwięki.
-Qerido, uciekajmy!
-Nie panikuj! Chodź.
Ogier dumnie ruszył w stronę tajemniczych chaszczy, nic sobie z tego nie robiąc. Szedł nie zważając na mój strach dotyczące tego, co tam było.
-Chodź już, Arabello!
Zerwałam się, nie wiedziałam w tej sekundzie co robić więc krzyknęłam:
-Qerido! UWAŻAJ!
Na ogiera napadło ogromne cielsko. Ale ku mojemu zdziwieniu, to nie on był jego celem. Wtedy ruszył na mnie. Rzucił się na moje ciało z ogromną siłą, już nie zdążyłam uciec. Straciłam przytomność, a Qerido ......

< Qerido? Co było dalej?>

Od Sahary

CD Mystic`a

Byłam tuż za ogierem kiedy się wywalił na trawę, ja zaskoczona zaczęłam ostro hamować, niestety trawa była mokra więc nie zdążyłam się zatrzymać i jak długa spadłam na niego, powoli wstaliśmy uważając na obolałe miejsca. Spojrzeliśmy po swoich futrach na których były ślady błota i trawy, zaczęliśmy się śmiać a ja znowu się poślizgnęłam zaliczając następny upadek co spowodowało jeszcze większy napad śmiechu, powoli wstałam, nadal nie mogąc się opanować podeszłam do pobliskiego drzewa i oparłam się o nie uspakajając się nie co, bo brzuch mnie bolał od śmiechu Mystic podszedł do mnie nadal głośno chichocząc
- Nieźle wyszło - uznałam bardzo rozbawiona
- Tak.. hahahaha... ale to wyglądało... hahahahha - odpowiedział próbując powstrzymać śmiech - chyba musimy iść się umyć... hahaha
- Prawda, ale może przejdźmy się tu chwilę, już obierając kurs na jakiś zbiornik wody - zaproponowałam i rozejrzałam się po okolicy
- Masz rację - przyznał ogier, który właśnie przestał się śmiać ale nadal wyglądał na bardzo rozbawionego

Mystic? xd

piątek, 3 października 2014

Od Mystic`a

CD Sahary

Mglista Polana... boże jak ja dawno tam nie byłem, chociaż jakby się  tak dokładniej zastanowić... No nic. Nie chciałem dalej męczyć tym nieustannym staniem klaczy, więc ruszyłem kłusem w stronę łąki, co jakiś czas posyłając Saharze lekki, szarmancki uśmiech.
-Tak w ogóle to... rzadko cię widywałem ostatnio. Zaszyłaś się w cień czy co?- spytałem, zwalniając do stępu.
-Tak jakoś... wolałam tamte chwile przebyć sama- odparła.
-Ahm, ok, nie będę cię przecież zamęczał pytaniami na en temat- na mojej twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.
W dali było widać już Mglista Polanę. Nawet tutaj czuć było dużą wilgoć, a gdzieniegdzie miedzy drzewami przewijały się pasma mgły. Wziąłem w płuca dużo powietrza. Dobrze było poczuć ten dawny smak zielonej trawy.
-Kto ostatni na polanie to słabeusz!- krzyknąłem i ruszyłem galopem w stronę niskiego drzewo, niemal rzucając się w trawę.
Klacz zdezorientowana ruszyła z szerokim uśmiechem za mną. Po chwili, jak to ja, wylądowałem w trawie cały mokry od osadzającej się mgły na trawie.

Sahara?

Od Rossy

CD Qerida

Spojrzałam na niego, westchnęłam. Nie wierzyłam w to co on mówi. Było to takie, no jakby to ująć w słowach... Nie wiem.
- Dobra co było to było, nie chce do tego wracać. Było minęło, nie cofniemy czasu, ani nic. - powiedziałam.
Qerido na mnie spojrzał.
- Ech... Nie będę Ci przeszkadzać. - rzekłam.
Westchnęłam i się odwróciłam. Ruszyłam w stronę swojej i Tyrion'a jaskini. Gdy tam weszłam, zastałam go, stał odwrócony. Wzdychał co chwile. Podeszłam do niego.
- Co jest? - zapytałam.

< Tyrion?>

czwartek, 2 października 2014

Od Sahary

CD Mystic`a

- Fajnie, że mnie pamiętasz - powiedziałam z szerokim uśmiechem na pysku ogier odwzajemnił go
- Czemu miał bym cię zapomnieć? - zapytał żartobliwie - Hmmm?
Roześmiałam się
- No nie wiem, przecież dawno się nie widzieliśmy - odpowiedziałam po czym odetchnęłam głęboko napajając się pięknym jesiennym zapachem.
- Może się przejdziemy? - zaproponowałam z zapałem
Ogier zamyślił się
- A gdzie?
- Może na..... mglistą polanę - wykrzyknęłam, byłam tam chyba tylko jeden raz
- Niezły pomysł - przyznał z uśmiechem ale również zamyśleniem
Już po chwili biegliśmy żwawym kłusem na równi

Mystic? Sorry, że takie tandetne ale moja wena wczoraj poszła na spacer i nie wróciła

Od Qerida

CD Arabelli

Nie miałem pojęcia o co może chodzić klaczy, ale nie zamierzałem wnikać w to. Sam miałem swoje problemy i chociaż próbowałem to ukryć przed innymi swoim nonszalanckim zachowaniem, raczej nie uciekło to uwagi osób, które mnie bardziej znały. Dobrze, że ich za dużo to nie jest.
-Chcesz zobaczyć najpierw bardziej spokojniejsze miejsca, bardziej odwiedzane czy mroczniejsze?- spytałem się jej.
-Obojętne, chociaż... zaczęłabym z chęcią od najbliższych- prychnęła.
-Mówisz to tak jakbyś w ogóle nie miała ochoty zwiedzić- odpowiedziałem, kręcąc głową.
-W twojej obecności ta ochota zmalała- odparła obojętnie.
-Nie musiałaś się przecież zgadzać- naciągałem.
-To już moja sprawa czemu się zgodziłam- odparła, obróciwszy głowę.
-Jak sobie chcesz...- próbowałem utrzymać ciepły ton głosu.

Po chwili byliśmy obok Jeziora Lorangi. Wziąłem głęboki wdech, biorąc w płuca wilgotne powietrze.
-To jezioro to Jezioro Lorangi inaczej nazywane także Smoczym Okiem. Jego historia jest całkiem ciekawa i z tego co wiem dużo koni lubi nad nim przebywać- zacząłem rozglądać się po okolicy.

Arabella?

Od Arabelli

Od Arabelli CD Pride

Podążyłam za klaczą. Wkrótce zapadła czarna noc. Kiedy byliśmy na miejscu ujrzałam klacz. To była chyba ta Havana. Przywitałam się z nią.
-Witaj, mam na imię Arabella. Ty zapewne jesteś Havana.
-Tak, zgadza się. Jestem przywódczynią naszego stada.
-Piękne macie to stado. Naprawdę tyle wesołych koni, cudowne tereny, choć zdążyłam zwiedzić tylko kilka.
-A chciałabyś poznać resztę walorów stada?- spytała klacz.
-To znaczy?
-Wiesz, tereny, konie, ciekawe miejsca.
-Jasne!- wykrzyknęłam.
-W takim razie jutro zaprowadzę cię do twojego przewodnika.
-Ok.

Nie miałam na razie swojego domu. Musiałam spać pod gołym niebem. Ułożyłam się niezbyt wygodnie pod drzewem w dolinie rozmów. Śnił mi się koszmar. Nie mogłam spać. M.ój mózg wyobrażał sobie Bóg wie co. Tym razem z inwazją wściekłych fretek mutantów wyjechał. No normalnie aż strach się bać. Ciekawe co wymyśli następnej nocy. Plagę szczurów? A może wściekłych niedźwiedzi?
Nastał ciepły gorący ranek. Dawno takiego nie widziałam! Wstałam i rozprostowałam się. Rozciągnęłam wszystkie mięśnie i ziewnęłam. Otworzyłam moje wciąż zaspane oczy i ujrzałam Havanę.
-Chodź Arabello, zaprowadzę cię do przewodnika.
Ruszyłam za klaczą.
-To tutaj. Tu miał na nas czekać! Osz jak ja mu pokażę!
-Już jestem! - wykrzyknęło coś wyskakujące zza skały.
-AAAAAAA!!!! Ogier!!!!! Idź! No WIO!!!!!
Udałam się dzikim pędem przed siebie. Zaskoczone moją reakcją konie udały się za mną. Pędziłam niczym piorun, byle jak najdalej od tego... tego.
Jednak nie mogłam dłużej, wychodziłam z sił. Musiałam się zatrzymać. Konie podeszły do mnie spokojnym teraz krokiem.
-Arabella! Uspokój się! To tylko Qerido! On ci nic nie zrobi.
-Taaa! W moim byłym stadzie też tak mówili!
-Ogarnij się!
-Dobra. -Odpowiedziałam bez przekonania- Ale dalej nie podchodź. Ani mi się wasz!
-Spoko.
-No to ja was zostawiam samych, tylko nie zabij Qerida bo to bardzo spokojny , no może nie tak bardzo, ale jeszcze się na coś przyda, także nie atakuj go, Ok?
-Dobra.

Klacz udała się w stronę jeziora. Ja zostałam sama z tym całym Oeridem. Musiałam jakoś to przeboleć.
-Cześć. - odezwałam się niepewnie, ale jednak stanowczo.
-Witaj. Mam na imię Qerido, mam za zadanie oprowadzić cię po terenach.
-Wiem.
-A więc?
-A więc chodźmy. Tylko wara ode mnie na dwa metry!
Ogier zaśmiał się pod nosem.
-Spoko.

< Querido? xd

środa, 1 października 2014

Od Mystic'a

CD Sahary

Pasłem się spokojnie na łące, zresztą i tak nie miałem nic innego do roboty, a nawet jeśli to i tak by mi się nie chciało. Cieszyłem się tylko spokojem i ciepłym o dziwo wiatrem. Nagle usłyszałem jak ktoś podbiega do mnie. Spojrzałem uważnie na postać. Alurat do mnie biegła siwa, ładna klacz. Skądś już ją znałem, ale nie wiwm dokładnie skąd. Może z widzenia tylko?
-Siemka- uśmiechnąłem się szarmancko.
-Cześć- odpowiedziała radośnie- Wiedziałam, że to ty.
Spojrzałem zdziwiony na zadowoloną klacz.
-Nie pamiętasz mnie?- spytała zgaszona.
-Skądś kojarzę, ale nie wiem skąd- przymrużyłem oczy, próbując przypomnieć, chociaż jej imie- Sahara?
Klacz uśmiechnęła się wesoło.

Sahara?