czwartek, 2 października 2014

Od Arabelli

Od Arabelli CD Pride

Podążyłam za klaczą. Wkrótce zapadła czarna noc. Kiedy byliśmy na miejscu ujrzałam klacz. To była chyba ta Havana. Przywitałam się z nią.
-Witaj, mam na imię Arabella. Ty zapewne jesteś Havana.
-Tak, zgadza się. Jestem przywódczynią naszego stada.
-Piękne macie to stado. Naprawdę tyle wesołych koni, cudowne tereny, choć zdążyłam zwiedzić tylko kilka.
-A chciałabyś poznać resztę walorów stada?- spytała klacz.
-To znaczy?
-Wiesz, tereny, konie, ciekawe miejsca.
-Jasne!- wykrzyknęłam.
-W takim razie jutro zaprowadzę cię do twojego przewodnika.
-Ok.

Nie miałam na razie swojego domu. Musiałam spać pod gołym niebem. Ułożyłam się niezbyt wygodnie pod drzewem w dolinie rozmów. Śnił mi się koszmar. Nie mogłam spać. M.ój mózg wyobrażał sobie Bóg wie co. Tym razem z inwazją wściekłych fretek mutantów wyjechał. No normalnie aż strach się bać. Ciekawe co wymyśli następnej nocy. Plagę szczurów? A może wściekłych niedźwiedzi?
Nastał ciepły gorący ranek. Dawno takiego nie widziałam! Wstałam i rozprostowałam się. Rozciągnęłam wszystkie mięśnie i ziewnęłam. Otworzyłam moje wciąż zaspane oczy i ujrzałam Havanę.
-Chodź Arabello, zaprowadzę cię do przewodnika.
Ruszyłam za klaczą.
-To tutaj. Tu miał na nas czekać! Osz jak ja mu pokażę!
-Już jestem! - wykrzyknęło coś wyskakujące zza skały.
-AAAAAAA!!!! Ogier!!!!! Idź! No WIO!!!!!
Udałam się dzikim pędem przed siebie. Zaskoczone moją reakcją konie udały się za mną. Pędziłam niczym piorun, byle jak najdalej od tego... tego.
Jednak nie mogłam dłużej, wychodziłam z sił. Musiałam się zatrzymać. Konie podeszły do mnie spokojnym teraz krokiem.
-Arabella! Uspokój się! To tylko Qerido! On ci nic nie zrobi.
-Taaa! W moim byłym stadzie też tak mówili!
-Ogarnij się!
-Dobra. -Odpowiedziałam bez przekonania- Ale dalej nie podchodź. Ani mi się wasz!
-Spoko.
-No to ja was zostawiam samych, tylko nie zabij Qerida bo to bardzo spokojny , no może nie tak bardzo, ale jeszcze się na coś przyda, także nie atakuj go, Ok?
-Dobra.

Klacz udała się w stronę jeziora. Ja zostałam sama z tym całym Oeridem. Musiałam jakoś to przeboleć.
-Cześć. - odezwałam się niepewnie, ale jednak stanowczo.
-Witaj. Mam na imię Qerido, mam za zadanie oprowadzić cię po terenach.
-Wiem.
-A więc?
-A więc chodźmy. Tylko wara ode mnie na dwa metry!
Ogier zaśmiał się pod nosem.
-Spoko.

< Querido? xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz