Mijały dni, mijały miesiące... A stado upadało na naszych oczach. Wyszedłem dzisiaj z jaskini wczesnym rankiem, chciałem sobie pochodzić po stadzie gdy nikogo nie będzie.
Moje plany zmieniły się, a czemu? Bo kogoś spotkałem, nie znam tego konia.
Patrzyłem i patrzyłem i za nic nie mogłem jej albo jego skojarzyć. Za jasno nie było, a że byłem w lesie w którym jest często ciemno to szczegół.
No i próbowałem skojarzyć tego konia, ale nie mogłem. Westchnąłem głośno, spojrzałem w siną dal, która rozciągała się za tym kimś.
Ciemność pochłaniała nie które tereny stada. W końcu spojrzałem na konia. Raczej spojrzałem na nic, bo koń zniknął.
Zdezorientowany obróciłem się kilka razy i szukałem tego kogoś który przede mną stał. W pewnym momencie ktoś się odezwał...
< Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz