CD Rossy
Spojrzałem z zażenowaniem na klacz, tylko na mojej twarzy pojawił się lekki kpiący uśmieszek. Jednak zachowuje się jak wszystkie siebie warte klacze. Nie trzeba było na mnie wpadać i robić wielkiego szumu. Kurde myśli, że co? Że jak uda wredną i krnąbrną klacz to niby zyska coś w zamian? Dziecko i nic więcej.
-Powiedz mi jedno... Co ma do rzeczy co o mnie myślisz a o ciszy o której rozmawialiśmy, jeśli to się w ogóle nazywa rozmowa i co mnie obchodzi co o mnie myślisz? Mam to głęboko gdzieś, proszę bardzo, tylko potem nie miej do mnie pretensji, że odezwałem się jak odezwałem- powiedziałem to jak zwykle w stoickim spokoju.
Prychnęła tylko z pogardą, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło.
-Tylko sorry, ale jak widzisz... moje zdanie o tobie się bardzo szybko zmieniło- dodałem i odwróciłem się tyłem do niej, właśnie mając zamiar odejść w spokoju i ciszy, którą zagłuszyła.
-Nie lekceważ mnie- wkurzyła się.
-Chce iść, powinno ci to pasować- wzruszyłem ramionami z obojętnością.
-Możesz iść, ale mnie nie lekceważ!- krzyknęła.
-Daj mi święty spokój, czy to takie trudne? A zresztą po co warczysz jak i tak nie musiałaś nic mówić tylko sobie po prostu iść i nie byłoby niepotrzebnej spiny na koncie. Zresztą...- zatrzymałem się na chwile- Słyszałem od innych, że podobno zmienił ci się charakterek na.. milusiejszą klaczkę- zachichotałem i odszedłem.
Rossa, jak chcesz to dokończ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz