środa, 30 kwietnia 2014

Od Qerida

CD historii Rossy

Spojrzałem na nią totalnie zszokowany.
-I co? Tak po prostu odejdziesz?- prawie to wykrzyczałem.
Zaczął padać deszcz. No po prostu idealnie!
-Tak... nie pasuję tu- odparła
-I mnie zostawisz... Wyobrażasz sobie, że tracę wszystko! Przyjaciół... rodzinę dawno straciłem. I co? Co mam zrobić? Tak po prostu zapomnieć o wszystkim?- spojrzałem i odwróciłem się- To twoja decyzja...
Pokłusowałem ze spuszczoną głową dalej, przed siebie. Czując jak mokre krople deszczu przenikają przez sierść i docierają do skóry. Nic nie wiedziałem, byłem zamglony. Zresztą to wszystko jest do d***.

<Rossa? Jak chcesz to dokończ>

Od Qerida

CD historii Nevady

-A co powiesz jeśli jestem pewien swoich uczuć. Jeśli cię kocham?- spojrzałem szczerze w jej oczy.
Natychmiastowo je odwróciła. Czułem jak mi jest ciężka. Po raz drugi miałem świadomość, że tracę najbliższą mi osobę. Jednak to jej decyzja, nie będę ją zatrzymywał. Chciałem tylko powiedzieć, że naprawdę ją kocham.
-Qerido... Naprawdę, proszę cię tylko o mały szczegół- powiedziała, nie patrząc na mnie.
-Dla mnie to nie szczegół...- odparłem, śledząc jej ruch.
Spojrzała przez chwilę, lecz potem odwróciła znowuż wzrok. Nie wiem czemu ten nagły zwrot akcji, ale nie chciałem tracić kolejnej osoby. To bolało...

<Nevada?>

Od Rossy

C.D Qerida.

Spojrzałam na niego. Westchnęłam. Spojrzał w moje oczy.
- Mam nadzieję ,że nie popełnię kolejnego kroku w złą stronę... - powiedziałam.
Ogier tylko posłał mi uśmiech. Westchnęłam i patrząc na niego.
- Myślę nad jedną rzeczą... - powiedziałam niemal szeptem.
- Jaką? - spytał.
- Nad odejściem. - odparłam smutno.
- Ale ... Ale czemu?! - niemal się wydarł.
Widziałam w jego oczach zdenerwowanie i niepokój.
- Nie powinnam należeć do żadnego stada... Bo to nie wolność to tortury. Kocham Souffle,Jack'a,Tamizę i Ciebie... - powiedziałam. - Ale nie umiem żyć normalnie. Prawdziwa wolność jest tam. - wskazałam głową na granicę stada. - To jest przygoda. Nie stado.. Nigdy to nie będzie to samo. Jesteś moim przyjacielem i powinieneś mnie zrozumieć.
Po tych słowach go pocałowałam i odwróciłam się. Ruszyłam w stronę granicy stada. Biegłam ile miałam sił w swych kończynach. Kiedy już miałam przejść i nie wrócić Qerido jakimś cudem stał przede mną...

<Qerido?>

Od Nevady

CD Qerida

Przez chwilę milczałam, z uporem maniaka wpatrując mu się w oczy. Lituje się nade mną, to widać... Niby powiedział, że mnie kocha, ale mimo wszystko było to wyznanie mocno wymuszone. Nie tego oczekiwałam...
-Ty naprawdę jesteś skłonny uwierzyć w to, że może być jak dawniej??-spytałam ze sztucznym rozbawieniem.
Milczał. Wyraźnie wahał się nad odpowiedzią, a kiedy już miał otwierać usta, celowo nie dałam mu dojść do słowa.
-Nie może być.-odpowiedziałam za niego. -Zrozum to... Są dwie opcje. Możemy być teraz razem, albo stać się dla siebie zupełnie obcymi osobami. Nie wiem jak ty, ale ja już wybrałam.-spojrzałam na niego twardo. -Skoro nie jesteś pewien swoich uczuć, to z tego nic nie będzie. Daj mi więc odejść i udawaj, że nigdy się nie poznaliśmy. Tylko o to proszę.

Qerido?

Od Miriam

CD historii Dęblina

Spojrzałam na niego, po czym westchnęłam.
-Bardzo cię przepraszam, po prostu... bardzo się przestraszyłam. Wybacz...- powiedziałam, po czym podeszłam i cmoknęłam go w policzek, przytulając się do niego.
Spojrzał wymownie w moje oczy. Uśmiechnęłam się szerzej i pocałowałam tak, że aż mi tchu zabrakło w płucach.
-Pasuje panu?- spytałam, uśmiechając się do niego i patrząc głęboko w oczy.
-Hmm... Może być- odpowiedział i roześmiał się.
Oczywiście nie obyło się bez mocnego kuksańca w bok i szerokiego uśmiechu na twarzach. Wyszliśmy z jaskini, śmiejąc się z naszych min i w ogóle. Napiłam się zimnej wody, która dodała mi sił i w miarę uspokoiła. Spoglądałam na niego co chwila.

<Dęblin?>

Od Mocci

CD Vito de Rain

-Gdybyś tylko wiedział, jak to jest...-westchnęłam-Wracaj. Pobędę trochę sama. Może zacznę trzeźwiej myśleć.
-Jak chcesz-prychnął i ruszył w drogę powrotną-Może po prostu zacznij myśleć pozytywnie.
Przez całą godzinę stałam w tym samym miejscu patrząc się w kierunku, gdzie odszedł. Przez głowę przelatywały mi tysiące myśli. 'Po prostu zacznij myśleć pozytywnie', tak, bo to takie łatwe. Z niezadowoleniem zauważyłam, ze deszcz powoli maleje. Postanowiłam wrócić do groty. Teraz na zewnątrz nie było już tej aury... Kiedy doszłam do jaskini z nieba spadały już tylko małe krople. Otrzepałam się i weszłam do groty. Cała ubłocona, z grzywą w nieładzie i mokrusieńka...
-No cześć-przywitałam się z partnerem, który siedział naburmuszony. Nie odpowiedział. Właściwie przez parę następnych godzin milczał. Do spania też poszliśmy bez pożegnania.
Kiedy rano się zbudziłam nie padało, a ja znów nie mogłam chodzić...

Vito? Wena uciekła wraz z Aragornem xd

Od Qerida

CD historii Rossy

Uśmiechnąłem się lekko, wręcz prawie nie widocznie.
-Mam nadzieję, że się nie gniewasz... Musisz mi uwierzyć, że nie zostawię cię w potrzebie, ani nikogo- spojrzałem na nią.
Odwróciła się, chyba nie wiedziała co powiedzieć i co myśleć. Sam byłem lekko roztargniony i czymś zdenerwowany.
-Ale obie...
-Tak, obiecuję- powiedziałem.
Westchnęła lekko, a jej wyraz twarzy zmienił się na bardziej spokojny.

<Rossa?>

Od Qerida

CD historii Nevady

Spojrzałem za nią oddalającą się. Poczułem coś dziwnego i pobiegłem za nią.
-Nevada! Zaczekaj!- krzyknąłem za nią.
Obrzuciła mnie nienawistnym spojrzeniem. Teraz zdawało mi się, że patrzę w oczy całkiem innej klaczy.
-Nev... zależy mi na tobie i chciałem powiedzieć... Bardzo cię przepraszam. Nie wiem czy pójdziesz i nie będziesz mnie chciała znać, ale chociaż przyjmij moje przeprosiny. Zachowałem się jak kompletny idiota i debil. I jeśli mam powiedzieć ci prawdę i cierpieć to zdecyduję się. Kocham cię, zawsze byłaś dla mnie ważna, lecz... potem te wydarzenia, nie chciałem ci się wtrącać w życie, przykro mi z tego powodu. Jeszcze raz bardzo przepraszam za moja zachowanie. Przyjmujesz?- spojrzałem na nią, nie kryjąc smutku jaki mnie teraz przelewał.
Czekałem na stosowną odpowiedź. Bałem się, że klacz nie będzie mnie chciała znać, lecz po tym co zrobiłem nie dziwę się jej. Chciałem by tylko przyjęła moje przeprosiny, a reszta zależy tylko i wyłącznie od niej. Naprawdę była wspaniała i kocham ją... nie moja wina, że nie umiem wyrażać uczuć.

<Nevada?>

Nowa para!

Pragnę ogłosić, iż mamy w stadzie nową parę, a jest nią Scolle i Slayer! ^ ^

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6Rvh692zyQgBMWkUdrW4zH_Yrk0bDY-ELkSOLvy2Syr-M4ietsmWVRCctu-3tfzviGzGGbIy_xYrYY9mYP-2jR7aRSVS7MSBF_wWmwt2f4oF6Rwqr9JldmKdMyoJsvdx1l3CFc7D6U1c/s1600/like_a_velvet_by_vikarus-d3ajqlh.jpg
http://olszany-araby.pl/nowa/galeria/Viki6.jpg

Oznacza to również, że wreszcie mamy Klacz Gamma! :D
~Soldier

Od Scolle

CD Slayer'a

-Osz ty niecierpliwy - zaśmiałam się, a oczy mi błyszczały. A on dalej czekał na moją odpowiedź. Chwilę się zastanawiałam aż odpowiedziałam:
-No przecież, to oczywiste, że... - zrobiłam tu pauzę, a Slayer spojrzał na mnie - ...tak. Zostanę twoją partnerką, Slayerku.
Zaśmiał się głośno, trącając mnie pyskiem. Miło było poczuć jego zapach tuż obok siebie.
-A teraz wyścig! - zawołałam żywiołowo, chcąc ruszyć szybkim galopem.
-Och, Scolle... - westchnął ciężko - Może teraz czas na coś romantycznego? - spytał
-No to wyścig do romantycznego miejsca, lepiej? - uściśliłam. Chciało mi się biegać jak nie wiem.

Slayer?

Od Vito de Rain

CD Mocci

-Ach, no tak, jesteś chora... Cóż to za okropna nieodpowiedzialność!-rzuciłem, mocno już zirytowany. -Denerwuje mnie już to twoje gadanie i użalanie się nad wszystkim, nad czym tylko można... Nie idzie cię przegadać na żaden temat. Nie potrafisz odpuścić i choćbym miał mówić szczerą prawdę i powtarzać ją po 10 razy, to ty i tak wiesz lepiej co czuję... Denerwujesz mnie tym.-wyrzuciłem z siebie, czując jak podnosi mi się ciśnienie.
Gdyby ona miała w sobie chociaż odrobinę optymizmu... Ale po co? Przecież łatwiej jest na wszystko narzekać!

Mocca?

Od Vito de Rain

CD Laurel

-Uroczo żenujące.-skomentowałem, patrząc na źrebaka w nieco oschły sposób.
Niby to tylko dziecko, ale stworzenia te, czy może raczej potwory, irytowały mnie najbardziej. No może za wyjątkiem mojego Castiela i Coelsho, ale to tylko drobne wyjątki od reguły. Pozostałe źrebaki to irytujące potwory i tyle.
Klaczka popatrzyła na mnie spode łba, bardzo urażonym wzrokiem. Nie wywarło to na mnie większego wrażenia, toteż bezceremonialnie chciałem ją po prostu wyminąć i pójść dalej w swoją stronę, ale ,jak można się było tego spodziewać, zagrodziła mi drogę.
-Czego ty ode mnie chcesz?!-rzuciłem, mocno już poddenerwowany.

Laurel?

Od Laurel

Pewnego dnia, który był słoneczno-pochmurny. Chodziłam po łące królików i rozmyślałam, jak smakuje i wygląda ketchup...
Potem zaczęłam wracać do domu Fajum, ale natknęłam się na pewnego "młodzieńca".
- Czeeeeeeeeeeeeeeeeeeść...- powiedziałam unosząc głowę "bardzo" wysoko.
- Witaj.
- HOW OLD ARE YOU?- przeliterowałam z pamięci bardzo trudny zwrot.
- 9 lat.- odpowiedział bez entuzjazmu, co uraziło moją dumę.
- WHAT YOUR NAME?- znowu literowałam.
- Vito de Rain, młoda damo.- chyba zaczynał ze mnie drwić, co mi się bardzo bardzo nie podobało.
- Acha.- westchnęłam oburzona.
~Jak tak można! Do Laurel!~ myślałam.
Postanowiłam jednak przed nim "zabłysnąć".
- A czy ty wiesz, że powietrze składa się z tlenu, azotu, dwutlenku węgla i... KETCHUPU!- powiedziałam dumnie unosząc głowę i czekając na jego reakcję.

(Vito de Rain?)

Od Pride


CD opowiadania Heaven
- Tak, rozumiem... - odparłam - A co do twojego poprzedniego pytania, to wcale tak nie uważam.
Podniosła uszy, słysząc moją odpowiedź i uśmiechnęła się lekko, a ja odwzajemniłam uśmiech.
- Ładnie wyglądasz, gdy się uśmiechasz - zaśmiałam się, grzebiąc kopytem w ziemi
- Nie żartuj - zarumieniła się, spuszczając wzrok
- Mówię prawdę. Naprawdę ładnie wyglądasz, i ogólnie jesteś piękną klaczą - rozpromieniła się, słysząc te słowa - Przebiegniemy się trochę?
(Heaven?)

wtorek, 29 kwietnia 2014

Od Rossy

C.D Qerida.

Spojrzałam na niego.
- Qerido wszystko co mówisz jest dla mnie ważne... Jedyna bliska mi osoba to ty... Nie Jack nie Tamiza ani Souffle. To w SBK Ciebie poznałam i zrozumiałam jedno... Że nikomu nawet ojcu tak bardzo nie ufałam. To ty ze mną ciągle jesteś... - chciałam coś mu powiedzieć ale zamknęłam buzię.
Odwróciłam się.
- A zresztą Ciebie to nie interesuje... Może lepiej jak odejdę? - powiedziałam cicho.
Qerido podszedł do mnie. Zaczął mnie gilgotać lecz po chwili odsunęłam sie od niego.
- Tak bardzo Cię lubię... Głupie uczucie...

Qerido? Brak weny :«

Od Mocci


CD Vito de Rain

Gwałtownie zahamowałam rozbryzgując błoto.
-Nie rozumiem-powiedziałam uporczywie patrząc w ziemię-Nie mogłam chodzić, nie ruszałam się sama z miejsca przez bardzo długi czas nie mówiąc nawet o tak długich spacerach. Galop w ogóle nie wchodził w grę. A teraz, kiedy wreszcie mogę znów zacząć samodzielnie się poruszać ty mi zabraniasz!-popatrzyłam się na niego z wyrzutem i złością-Chcesz mnie uczynić kaleką, jaką byłam przez ostatni czas! Ja nie chcę tak żyć-zaczęłam pociągać nosem-Nie chcę być ciężarem dla innych...
-Mocca-westchnął i podszedł do mnie. Poczułam jego ciepłe, aczkolwiek mokre ciało-Nie wiem, co sobie ubzdurałaś, ale nie jesteś dla nikogo ciężarem.
-Nie prawda-pokręciłam lekko głową-Wszyscy musieliście mnie niańczyć, dalej musicie. Zachowuję się nieodpowiedzialnie i obarczam was moimi problemami. Jestem dla was udręką. Kiedy mnie nie będzie wtedy odetchniecie pełną piersią. Wreszcie pozbędziecie się problemu...

Vito?

Od Laurel


Kilka dni po tym, jak dołączyłam do Mysterious Valley, uznałam, że trzeba by pozwiedzać okolicę. Postanowiłam, że pójdę tam, gdzie źrebakowi chodzić nie wolno. Podeszłam do Fajum (czyli Filjan, ja ją tak nazywam) i spytałam:
- Gdzie nie można chodzić źrebakom?
- Na przykład do Woskowego Lasu.
- Acha... A mogę tam iść?
- NIE!
- A na łąkę?- spytałam zrezygnowana.
- Tak, tam możesz.
- To idę, pa...
Wyszłam z "domu", ale poszłam w zupełnie inną stronę- do Woskowego Lasu. Kiedy tam dotarłam otulił mnie ciepły powiew wiatru. Troszkę się przestraszyłam, ale szłam odważnie dalej wgłąb lasu. Nagle poczułam, że moje kopyta trochę się zapadają w tym podłożu, najprawdopodobniej "zrobionym" z wosku lub czegoś podobnego.
- Przecież to Woskowy Las, mogłam się tego spodziewać....- powiedziałam sama do siebie.
Wtem usłyszałam jakiś głos. Był przerażający. Po chwili usłyszałam jeszcze wybuch, coś ala eksplozję... To wszystko dobiegało z niezbyt daleka. Pobiegłam kawałek w tamtą stronę. Zobaczyłam jedno obalone i płonące drzewo. Obok niego jeszcze dwa się paliły, ledwo stojąc. Po chwili zza tych dwóch wyszła dorosła klacz. Utykała na prawą przednią nogę.
- Pomóc?- spytałam.
- Jakbyś mogła...
- Mogę to pomogę. Najpierw trzeba Cię stąd wyprowadzić. Spróbuj nie wdychać dymu. Idź za mną!- powiedziałam i zaczęłam iść.
-IJO...IJO...IJO...- byłam karetką.
"Dojechałyśmy" do domu Filjan.
- Mamo! Przyprowadziłam chorego! Uratuj ją!
- Mamo?- nie mogła uwierzyć w to co mówię ja, a ona słyszy.
- Tak. Ratuj ją!
- Gdzie ona była?
- W Woskowym Lesie, a co?
- Przecież mówiłam, że nie wolno Ci tam chodzić!
- Ale poszłam i byłam karetką!- podkreśliłam ostatnie słowo i zrobiłam minę obrażonego dziecka.
- No dobrze, już dobrze...
- Powinnaś być dumna, że masz takie dziecko.
- Dziecko?
- Tak, dziecko. A co? Przecież nie dorosły. A tak w ogóle to: Mamo! Zrób coś z tą klaczą! Pomóż jej! - w ogóle nie zwróciłam uwagi na pytania Fajum typu: "Mamo?" lub "Dziecko?".
- Dobrze. Jak się nazywasz?
- Laurel.- odpowiedziałam.
- Zwracam się z tym pytaniem do tej klaczy, a nie do Ciebie.
- Acha...
- Jestem Unical.- powiedziała klacz.
- Ja jestem z zawodu szpiegiem, więc nie wiele mogę pomóc, ale możemy pójść do jakiegoś medyka i...- nie dokończyła, bo tamta klacz jej się wtrąciła.
- Ja jestem medykiem, ale sama sobie nogi nie wyleczę, więc chodźmy do kogoś innego.
- To może pójdziemy do... do Arhuka?
- Może być...- powiedziała bez większego entuzjazmu.
- Idę z wami.- powiedziałam bez większego zawahania.
( Filjan?)

Od Oranii

CD Arhuka

-Nie, wszystko dobrze. Naprawdę.-zapewniłam, uśmiechając się przy tym w dość charakterystyczny sposób.
Po owym uśmieszku ogier musiał zauważyć co się święci, widziałam to w jego spojrzeniu, niemniej jednak nie zdążył zareagować.
-Berek!-krzyknęłam, delikatnie chłostając Arhuka ogonem.
Wyglądał na nieco zdziwionego, ale najwyraźniej nie zamierzał długo pozostawać mi dłużnym.
-Cały czas udawałaś!-krzyknął, biegnąc za mną.
Zaśmiałam się.
-No... prawie.-przyznałam.
W pewnym momencie zauważyłam przed sobą potężny stosik różnokolorowych liści. Bez chwili namysłu rzuciłam się w nie jak źrebak, rżąc przy tym dziko.

Arhuko? Moje jest mocno przeciętne, powiedziałabym nawet, że szablonowe xd

Od Nevady

CD Qerida

Zmrużyłam oczy i bez słowa zaczęłam się przyglądać ogierowi.
-Jednak nie rozumiesz...-syknęłam cicho.
W zasadzie nie wiedziałam co w tym momencie targało mną bardziej. Złość, czy też może rozczarowanie i niewymowny smutek?... Tak się łudziłam... Widać ktoś nieprzypadkowo wymyślił sobie powiedzenie "Nadzieja matką głupich". Wbiłam puste spojrzenie w Qerida. Tak jak jeszcze przed chwilą wydawał mi się bliski, tak teraz widziałam w nim jedynie kogoś zupełnie obcego. Kogoś, kogo nigdy nie poznałam i nie chcę poznać.
-Chyba nie mamy sobie już nic do powiedzenia, liczyłam, że zrozumiesz.-powiedziałam cicho, zmieniając ton głosu. Mimo wszystko nie oczekiwałam już zupełnie niczego... -Przeliczyłam się. No więc... Chyba wypada powiedzieć "żegnaj", nie sądzisz?-raz jeszcze obrzuciłam go niezbyt przychylnym spojrzeniem i ruszyłam w swoją stronę. Byleby jak najdalej od niego...

Qerido? Jak chcesz, to dokończ.

Nowa klacz- Unical!

 http://img2.wikia.nocookie.net/__cb20130118102137/konie-i-kucyki/pl/images/5/5e/Ko%C5%84_acha%C5%82teki%C5%84ski_13.jpg.jpeg.JPG
Imię: Unical
Płeć: klacz
Wiek: 5 lat
Cechy charakteru: Unical nie jest miłą, ani przyjemną klaczą. Uparta jak osioł, zawsze broni swego. Nie lubi być od kogoś zależna i jest typem samotnika. Wielbi chodzić własnymi ścieżkami i ma skłonności do dominacji nad innymi. Czułe nozdrza nigdy jej nie zawodzą, wie kiedy ma się odpowiednio zachować. Towarzystwo nie jest jej potrzebne do życia, a samotność nigdy nie doskwierała. Ma wiele różnych cech, o których nie wie ten świat. Jest urodzoną optymistką. Zawsze widzi światełko w tunelu, ale to nie zmienia jej stosunku do innych. W towarzystwie innych koni czuje się jak ktoś obcy, a dopiero wśród ziół i leków odzyskuje dawną przejrzystość.
Stanowisko: Medyczka
Żywioł: Medycyna
Moce: Jeszcze nie odkryte.
Partner: Samotność jest zbyt cudowna, aby ją zmieniać.
Rodzina: Od dawna nie żyje.
Historia: Urodziła się w prestiżowej hodowli koni sportowych. Z początku je życie to była czysta sielanka, jednak wszystko się zmieniło za sprawą okropnego wypadku. Gdy wracała ze swoją panią z zawodów przyczepa odłączyła się od samochodu. Jeszcze toczyła się przez chwilę, tylko po to, aby za chwilę runąć w dół. Po jakimś czasie udało się jej wydostać i odnaleźć miłą osobę, chętną ją przyjąć.
Właściciel: Hell'o'Kitty

Od Qerida

CD historii Rossy

Spojrzałem na nią niezrozumiale. Wszyscy jakoś zaczęli się mnie czepiać. Co ja im takiego zrobiłem!?
-Nie wiem czy mi wierzysz czy nie... I czy chcesz uwierzyć, ale dawno temu coś ci obiecałem i słowa zamierzam dotrzymać, nawet jeśli tego nie będziesz chciała. Mówisz mi, że się boisz, że się od ciebie odwrócę, ale sama na mnie krzyczysz i jesteś zdenerwowana. Ja też mam swoja cierpliwość. Jeśli chcesz chwili spokoju to mi powiedz. To takie trudne chyba nie jest... Po prostu też mam uczucia i staram ci się powiedzieć, że w ramach jakichkolwiek kłopotów, zawsze jestem obok ciebie i innych moich przyjaciół- odwróciłem się- A... jeśli... zresztą nie ważne- przerwałem i poczułem jak mi się robi ciężko na sercu.

<Rossa?>

Od Qerida

CD historii Nevady

Patrzyłem zdezorientowany na klacz, która oddalała się coraz bardziej. Pobiegłem za nią i zatrzymałem, ryjąc w ziemi. Spojrzała na mnie ostro.
-Czy ty masz teraz do mnie pretensje??? Jeśli uważasz, że jestem z Rossą, to się grubo mylisz. Jest moja przyjaciółką tak jak ty. Nie musisz przecież rujnować życia tylko dla mnie. A to, że nagle wykrzyczałaś mi w twarz to co myślisz i uciekłaś to co to miało oznaczać? Nie musisz rujnować tego wszystkiego jeśli kochasz Mystic`a to proszę. Wyraziłem tyko co czuję do ciebie, to ty mnie raczej nie rozumiesz. Co mam zrobić jeśli obydwie strujecie mną? Obrażacie o byle co, może... może wcale nie chcecie bym tu był. Lepiej gdybym w ogóle nie pokazywał wam się na oczy, odszedł...- spojrzałem szczerze w jej oczy, nie ukrywając zdenerwowania.
Nastała cisza, która przerywana była tylko ćwierkotem ptaków i szumem wiatru.

<Nevada? Trochę adrenalinki w ,,trudnych sprawach" ? xd>

Od Dęblina

CD Miriam

Kompletnie zdezorientowany, przyglądałem się klaczy w milczeniu. Co ją u licha ugryzło?? Rozumiem, gdybym to ja się spóźnił, ale to przecież ona zaspała... Przez myśl mi nawet przeszło, że nigdy, choćbym nie wiem jak się starał, nie zrozumiem klaczy...
Niepewnie skinąłem głową i przepuściłem ją w wyjściu. Zatrzymałem się jednak i odchrząknąłem znacząco. Odwróciła się z ociąganiem, a może i lekką irytacją
-Nie dostanę nawet buziaka na powitanie?-spytałem z uśmiechem.

Miriam?

Od Vito de Rain

CD Mocci

-Hej, Mocca!-krzyknąłem ruszając za nią i z niepokojem patrząc na ciemniejące i raz po raz rozdzierane błyskawicami niebo.
Nie zatrzymała się, ani tym bardziej nie odwróciła. Przeciwnie, przyspieszyła. Z rezygnacją pokręciłem głową i również zacząłem żwawiej przebierać nogami. Dogonienie jej nie było trudnym zadaniem, toteż już po chwili galopowaliśmy jedno przy drugim.
-Czego ty chcesz?!-warknęła, nawet na mnie nie patrząc.
Westchnąłem ciężko, spodziewając się kolejnej ciężkiej wymiany zdań.
-Przecież doskonale wiesz, że nie chcę zrobić ci na złość!-wrzasnąłem, starając się przekrzyczeć zacięcie  bębniący o ziemię deszcz, huk grzmotów i szum wiatru, co wcale nie było łatwym zadaniem. -Ja się po prostu o ciebie martwię, proszę, zrozum!

Mocca?

Od Slayer'a




CD Scolle

Nadal nie mogłem uwierzyć swojemu szczęściu. Bo znaleźć miłość swojego życia w przyjaciółce to chyba prawdziwe szczęście, warte więcej niż góry złota... Bezcenne. Żadna cena nie wyceni ceny miłości....Żadna. Nawet cena życia...
-Scolluś.... Nawet nie wiesz jak ja się cieszę... Tak o to spełniło mi się jedno marzenie - szepnąłem do niej, przytulając się do niej mocniej.
-Uważaj, nie uduś mnie tylko z tej miłości - zaśmiała się, odwzajemniając uśmiech. Po chwili jej pysk musnął mój. Uśmiechnąłem się do niej promiennie.
-Spokojnie, nic takiego się nie stanie - zapewniłem ją - Scolluś....
-Scolluś. Też coś. Wymyśl jakieś ładniejsze przezwisko - udała 'obrażoną'
Zapadła cisza. Zacząłem się zastanawiać, jednak nie wiedziałem do końca.
-Na razie będziesz musiała się chyba przyzwyczaić do bycia Scollusią. - powiedziałem po chwili, patrząc w jej kierunku.
Znowu cisza.
-A teraz takie pytanie potrzebne...do .... Scolle, chcesz zostać moja partnerką?


Scolle? Wałkujemy ten temat i wałkujemy, kiedy zostaniemy parą? xD

Od Scolle

CD Slayer'a

Prawdę mówiąc, oddalając się od ukochanego sama czyniłam sobie wielki ból. Jednak gdy usłyszałam, że za mną woła.... Co mówi. Uwierzyłam. We wszystko uwierzyłam. Wróciło do mnie życie. Pustkę wypełnił Slayer.
Odwróciłam się do niego. Zauważyłam w jego oczach łzy. Płakał. Sprawiłam mu ból, że tak zaczęłam biec. Co ze mnie za podła istota!
-Slayer - wyszeptałam
Ruszyłam ku niemu i przytuliłam się do niego.
-Przepraszam... nie wiem sama co we mnie wstąpiło.... Kocham Cię. I jesteś mnie godny a ja...chyba godna Ciebie - powiedziałam, uśmiechając się
Pocałował mnie. Wróciła do mnie szczęście i radość. Już wiedziałam gdzie chcę iść przez życie... Chcę iść u boku Slayer'a. Nic mi się bardziej nie marzy w świecie.


Slayer? No i wena poszła do lasu... Przykro mi xd

Od Arhuka

CD Oranii

Przystanąłem. Usłyszałem za sobą ciężki oddychające stworzenie w tym przypadku Oranię która coraz ciężej uderza kopytami o ziemie. Czekałem na nią. Gdy dobiegła do mnie zdyszana powiedziałem, przyglądając się jej zaniepokojony.
-Wszystko dobrze?
Kiwnęła głową bez przekonania. Tak pusto, obojętnie, bez pewności. A mnie to tylko zaniepokoiło.
-Na pewno? Chyba trochę przesadziłem.... - znalazłem w tym swoją winę i poczułem się z tym źle - Za szybko biegłem....
-Nie obwiniaj się - siliła się na uśmiech
-To moja wina! - krzyknąłem
-Ale nic się przecież nie stało - rzekła, rozbawiona. Chyba zaczęły jej wracać siły.
-Na pewno? - spytałem jeszcze

Orania? Niestety i moja wena uciekła ode mnie. Moje opowiadanie jest tragiczne ;_;

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Od Miriam

CD historii Dęblina

Uśmiechnęłam się lekko, a ogier wyszedł z jaskini, posyłając szeroki uśmiech i pokłusował w dal. Chwilę jeszcze stałam i wpatrywałam się w niego oddalającego, po czym zawróciłam w swoja stronę i położyłam się na posłaniu. Jakoś było mi brak jego ciepła, pocałunków, jednak w głowie ciągle miałam tą jego Havanę. Czy ją kocha? Zorientowałam się, że mi nie powiedział, że jakoś specjalnie mu zależy. Mimo tego liczył się dla mnie bardzo, ale czy to ukrywanie... czy to ma sens? Ile jeszcze będziemy się ukrywać? Odwróciłam się na bok i zasnęłam.

*Rano*
Obudził mnie cichy głos nad moim uchem. Gwałtownie podniosłam głowę, byłam cała spocona i rozgrzana. Obok mnie stał Dęblin. Patrzyłam na niego pustym wzrokiem. Zorientowałam się, że nie przyszłam na czas w umówione miejsce. Zaspałam... Wstałam, drżąc cała.
-Co się stało?- spytał lekko zdezorientowany i przestraszony ogier.
-Nic, miałam sen... muszę się iść napić i obmyć- odparłam dosyć poważnie.

<Dęblin?>

Od Slayer`a

CD historii Scolle

-Scolle! - krzyknąłem za nią rozpaczliwie.
Nie namyślając się długo ruszyłem za nią, za moją ukochaną. Nie dam jej tak odejść! Czy ona nie rozumie, jak ja bardzo ją kocham? Rzuciłem się za nią w pogoń. W końcu ją dogoniłem. Podszedłem do niej.
-Zostaw mnie! - pisnęła
Próbowałem złowić jej wzrok, jednak bezskutecznie. Unikała go, jak ogień. Zarżałem rozdzierająco.
-SCOLLE! - wrzasnąłem
Spojrzała na mnie pustym wzrokiem.
-Czy ty nie widzisz, nie rozumiesz że ja Cię kocham??? Mogę zrobić dla Ciebie wszystko. Przeskoczyć kanion, rzucić się w ogień, popełnić jakieś morderstwo. Scolle! Dlaczego ty tego nie widzisz? Dlaczego patrzysz się na mnie z taką pustką! Scolle! - krzyczałem, a łzy leciały po moim pysku strumieniami.
W tej chwili Scolle znieruchomiała. Nie spodziewała się chyba takiego obrotu akcji.
-Kocham Cię - szepnąłem jeszcze - I nic tego nie zmieni.. Pamiętaj.... - dodałem jeszcze ciszej

Scolle? Mhm xd

Od Rossy

C.D Qerida.

Spojrzałam na niego.
- Nie... Nie! - krzyknęłam.
On na mnie patrzył jak na idiotkę.
- Co "nie"? - spytał.
- Nigdy nie zaufam nikomu! - krzyknęłam.
Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Słone łzy opadły na ziemię.
- Rossa... Dlaczego?
- I tak mnie zostawisz. Nie ważne czy przyjaciółka czy nie. Zostawisz... Mówisz takie rzeczy które i tak kiedysz powiesz że to tylko obiecanki cacanki... - powiedziałam.
Qerido mnie przytulił. Nie oderwałam się od niego. Jego dotyk... Jedyna bliska mi i ulubiona rzecz.
- Wiem że kiedyś znajdziesz swoją połówke a teraz mówisz że będziesz przy mnie. Jakoś Ci wierzyć nie mogę. Wybacz...
- Rossa to twój pogląd na świat. - odparł.
Ja tylko westchnęłam.
- Bardzo sie boję że Cię stracę. - powiedziałam.

Qerido?Tak to jest gdy jestem zraniona :«

Od Oranii

CD Arhuka

-No proszę, proszę, a podobno to klacze są zmienne...-uśmiechnęłam się ironicznie, choć nie byłam pewna, czy ogier usłyszał cokolwiek z mojej wypowiedzi. Był za daleko.
Siłą woli przywołałam do siebie ostatnie, znikome resztki energii i ruszyłam cwałem w pogoń za Arhukiem. Zmęczenie szybko zaczęło jednak dawać o sobie znać. Moje kopyta coraz ciężej opadały na ziemię z głuchym łoskotem, a oddech stawał się cięższy i szybszy. Mimo wszystko nie dawałam za wygraną... O, co to to nie, żywcem się nie dam! Gdybym komukolwiek odpuściła bez walki, to nie nazywałabym się w tej chwili Orania...

Arhuko? Jakieś kiepskie i naciągane mi to wyszło... xd

Od Dęblina

CD Miriam

Zacząłem ją delikatnie całować, po czym spojrzałem w jej piękne, orzechowe oczy i uśmiechnąłem się. Po chwili moja radość zmalała jednak niemalże do zera...
-Muszę już iść.-stwierdziłem, zerkając na ciemniejące niebo na zewnątrz jaskini. Prawdę mówiąc nie chciałem opuszczać Miriam, ale nie miałem innego wyjścia, jeżeli prawda nie miałaby wyjść na jaw... Z ociąganiem przeniosłem wzrok na klacz i westchnąłem ciężko.
-Do Havany, tak?-spytała sucho, nawet na mnie nie patrząc. -Naprawdę musisz?
Smutno pokiwałem głową i z bólem dźwignąłem się na nogi. Miriam również wstała.
-Jutro?-spojrzała na mnie wyczekująco.
-W tym samym miejscu o tej samej porze.-przytaknąłem i ponownie teatralnie westchnąłem. -Nie wytrzymam tyle bez ciebie... Chodź tu do mnie.-zbliżyłem się do niej i raz jeszcze złożyłem na jej ustach namiętny pocałunek na pożegnanie.

Miriam?

Nowa klacz- Fallen!

http://i2.pinger.pl/pgr382/42be0bbb000ac94247b55d9c/Ko%C5%84+acha%C5%82teki%C5%84ski+(2).jpg
Imię: Fallen
Płeć: Klacz
Wiek: 3 lata 7 miesięcy
Cechy charakteru: Sympatyczna, miła, nieśmiała, tajemnicza, skryta, inteligentna, błyskotliwa, czarująca, poważna, odpowiedzialna.
Stanowisko: Szamanka
Żywioł: Siła umysłu.
Moce: czytanie w myślach, hipnoza, wytwarzanie pola siłowego, lewitacja
Partner: -
Rodzina: Matka Soraya, ojciec Oran, zamieszkują odległe lasy, czasami odwiedzani przez Fallen.
Historia: Fallen jest owocem miłości dwóch koni - Sorayi oraz Orana.Przez 3 lata mieszkała razem z rodzicami w dębowym borze. Jej rodzice są zwykłymi końmi, jednakoż ona posiada nadprzyrodzone moce. Jednym ruchem może sprawić, aby drzewa runęły na ziemię poprzez podmuch, który wytworzyła za pomocą siły umysłu., potrafi również czytać w myślach. Stało się to za sprawą przypadkowego spotkania ze "zwykłym" koniem nad strumieniem nieopodal gór. Fallen schowana pośród drzew przyglądała się rytuałowi, który odprawiał.Ów przybysz ubrany był w czarną pelerynę, miał przy sobie torbę z flakonami, różnymi składnikami i jakimiś runami. Wyjął z torby księgę za pomocą czarów, ona po prostu lewitowała! Tym samym sposobem wyjął runy. Wyglądały jak zwykłe kamienie, lecz miały wyryte symbole, które zaczęły świecić na niebiesko. Wytworzył silny podmuch, który wjął w objęcia Fallen i sprawił, że została obdarowana niesamowitą mocą, czyniąc ją niepokonaną.Niewiele później, gdy opanowała moc, postanowiła zostać szamanką. Wyprowadziła się do groty, niedaleko gór, gdzie doskonaliła swoje czary w samotności.
Właściciel: will42

Od Nevady

CD Qerida

Wyszarpnęłam się z jego uścisku i spojrzałam mu prosto w oczy, nie kryjąc wściekłości.
-Ty nic nie rozumiesz!-wrzasnęłam na niego, cofając się w kierunku wyjścia.
Po jego spojrzeniu i minie łatwo było wywnioskować, że jest w niemałym szoku, co tylko dodatkowo podniosło mi ciśnienie. Czy on naprawdę jest aż tak ślepy?!
-Czego mam nie rozumieć?-spytał w końcu.
Potrząsnęłam grzywą, uśmiechając się sztucznie.
-A jak myślisz?-wbiłam w niego zimne spojrzenie. -Ty naprawdę do cholery nie widzisz, że zaprzepaszczam dla ciebie swoje poukładane życie? Że rezygnuję ze związku, w którym w zasadzie jest mi całkiem dobrze? Nie widzisz, że to wszystko tylko i wyłącznie dla ciebie? Że cię tak bardzo kocham?!-wykrzyczałam mu prosto w twarz. -Ach tak, zapomniałam...-prychnęłam po chwili z pogardą. -Ty masz Rossę... Wybacz, że w ogóle śmiałam się mieszać w twoje idealnie poukładane życie. Zapewniam, że więcej mnie w nim nie zobaczysz. Przepraszam za wszystko.-syknęłam i odwróciłam się gwałtownie, wybiegając z jaskini.

Qerido? Trudne sprawy muszą być xd

Od Mocci

CD Vito de Rain

-Sama nie wiem, jak to się stało-uśmiechnęłam się szeroko-Obudziłam się, usłyszałam deszcz i zechciałam wyjść na pole. Nie chciałam cię budzić, a pomyślałam, że mała próba nie zaszkodzi no i... Stało się. Zaczęłam chodzić, zresztą sam widzisz-mówiłam podekscytowana-Zresztą już dzisiaj przegalopowałam niemały odcinek i...
-Co zrobiłaś?!-wrzasnął nagle.
-No, galopowałam. Byłam gdzieś daleko od jaskini-powiedziałam trochę już mniej radośnie.Widać był zszokowany tymi wszystkimi informacjami. Zamrugał gwałtownie patrząc się na mnie nieodgadnionym wzrokiem.
-Ty chodzisz-wydusił w końcu.
-Tak, ale to nie wszystko-uśmiechnęłam się wracając do wcześniejszego tonu, może teraz tylko byłam troszkę mniej podekscytowana-Popatrz się tylko na nasze drzewo. Wróciło do dawnego stanu, przestało wydzielać żywicę, a najpiękniejsze jest to, że wypuściło liście. Patrz, jak tu teraz zielono!-z zachwytem uniosłam łeb do góry. Liście szumiały pod dotykiem kropel tworząc nad naszymi głowami nie do końca szczelny parasol. Głęboko wdychałam leśny zapach. Było tak cudownie...
-Chodź-pociągnęłam partnera, ale on się zaparł.
-Co ty właściwie chcesz zrobić?
-Jak to co?-przewróciłam oczami nie mogąc powstrzymać radości-Wyciągam cię na spacer.
-Ale przecież deszcz w ogóle nie zelżał, a wręcz przeciwnie. Leje jeszcze mocniej. Może tak być cały dzień-skrzywił się.
-I o to chodzi. Tak jest pięknie, niepowtarzalnie. Chodź, bo być może już nigdy więcej nie odbędziemy takiego spaceru-znów go pociągnęłam, ale moje starania ponownie spełzły na niczym.
-Nie-pokręcił stanowczo łbem-To jest dla ciebie niebezpieczne. W każdej chwili może ci się coś stać...
-Więc lepiej, żebym siedziała cały czas w tej grocie tak jak przez ostatni okres w moim życiu, tak?!-wybuchnęłam. Byłam cała mokra, więc w sumie nie widać było, że łzy powoli spływają mi po policzkach. Myślałam, że się ucieszy na wspólnie spędzony czas, a on co?
-Zresztą to w sumie rób co chcesz-machnęłam na niego-Ja idę. Nie przeszkadza mi deszcz, wiesz? Kocham burze.
Obróciłam się tyłem do niego. Niebo przede mną nagle rozdarła złota błyskawica. To tylko dodało mi otuchy. Pędem ruszyłam przed siebie.

Vito?

Nowa członkini- Laurel!

 http://tapety.tja.pl/obrazki/tja_normalne/107194.jpg
Imię: Laurel
Płeć: klacz
Wiek: 4 miesiące
Cechy charakteru: Typowe zwariowane dziecko. Uwielbia zabawę, świeże powietrze i...koniczyny (oczywiście do jedzenia :). Jest bezpośrednia i NIGDY nie owija w bawełnę. Kocha marzyć. Jest bardzo energiczna, aczkolwiek czasem lubi posiedzieć w jednym miejscu. Towarzyska i otwarta w stosunku do ludzi, przyjacielska. Czasem brak jej tzw. piątej klepki. Jest jednak bardzo inteligentna. Czasami idzie na łatwiznę i nie chce się przemęczać. Ma wybujałą fantazję, nawet za bardzo...
Stanowisko: za młoda
Żywioł: umysł
Moce: odkrywa
Partner: jej to jeszcze nie w głowie
Rodzina: chyba nie muszę pisać co się z nią stało, jeżeli jej tu nie ma...
Historia: Było gorąco i świeciło słońce pomijając szczegół, że była zima. (Jednak chyba mam tu prawo ubarwiać swoją historię :) Byłam na łące, albo raczej jej braku z rodzicami, aż zaczęłam... gonić motyla.
Biegłam, a raczej próbowałam (co chwila się potykając) by go dogonić. Nie udało się. Jednak, gdy się odwróciłam nie było już przy mnie rodziców... Och, to takie straszne.... Potem zasnęłam w stercie liści... yyy... pomyłka, zaspie śniegu. Następnego dnia, kiedy tylko otworzyłam oczy, zobaczyłam wielki ketchup....STOP, to nie był ketchup, tylko koń. Mianowicie klacz. Podeszła do mnie. (Och, ten ketchup....Pomijam wątek, że ona nigdy ketchupu na oczy nie widziała.) Zabrała mnie (zgłaszam porwanie!) do jakiegoś stada. Okazało się Mysterious Valley, a ketchup to Fajum (czyt. Filjan). I oto jestem! (Tak, wiem...wszyscy skaczecie z radości...)
Właściciel: Erato2013

Od Qerida

CD historii Rossy

Spojrzałem na nią wymownie. Trochę przykro mi było, że nie chciała rozmawiać o tym ze mną, jeśli jestem jej przyjacielem. Poczułem ukłucie w sercu.
-Rossa... Prawdziwa przyjaźń, szczera przetrwa na wieki, nawet burzę. Zawsze starałem się przy tobie być, kiedy miałaś kłopoty i problemy, dlatego teraz też nie zostawię. Nie bój się, nie stracisz mnie- zbliżyłem się i przytuliłem ją.
-Ale obiecujesz, że jak będę miała problem to mnie nie zostawisz?- spytała.
-Taki mój obowiązek- odparłem, uśmiechając się lekko.

<Rossa?>

Od Qerida

CD historii Nevady

Spojrzałem na nią uważnie. Całą ta sytuacja mnie zszokowała. Szczerze... to nie wiedziałem co myśleć. Jedna tylko myśl przychodziła mi do głowy...
-Wiesz, że musisz mu to powiedzieć. On będzie żył bez wiedzy, będzie cię szukał... Co prawda to też jego połowiczna wina, powinniście sobie wszystko wytłumaczyć- sam się zdziwiłem z mojej wypowiedzi, nigdy nie byłem tak poważny jak teraz.
-Wiem- odpowiedziała cicho i spuściła wzrok.
Podniosłem ją delikatnie tak, że jej oczy teraz wpatrywały się w moje. Tak dawno nie zobaczyłem jej spojrzenia...
-A to co było... Ten pocałunek... Dawno powinienem ci powiedzieć. Nie był przypadkowy- co chwila się jąkałem, szukając sensownej wypowiedzi.
Czułem, że moje uczucia i to najważniejsze uczucie nie wygasły, lecz musiałem się pogodzić z tym, że mnie nie kocha, a teraz...? Teraz zakochałem się w niej jeszcze mocniej. Spojrzałem jej głębiej w oczy, po czym znowuż przytuliłem.

<Nevada?>

Od Miriam

CD historii Dęblina

Spojrzałam na ogiera, który miał dosyć niewyraźną minę. Widać było, że nad czymś myśli, ale niby na mnie uważnie patrzy. Uśmiechnęłam się lekko, lecz w głębi czułam, że jestem strasznie ciekawa nad czym tak rozmyśla.
-Nad czym tak rozmyślasz- musnęłam go pyskiem.
-Nad niczym- uśmiechnął się lekko i mrugnął oczami.
-Przez ten czas zdołałam cię poznać, dlatego widzę, że coś jest- odparłam.
-Wydaje ci się- pocałował mnie.
Dałam pieścić delikatnie swoje usta. Co prawda nadal myślałam nad czym tak myślał Dęblin, ale nie warto było się w to wgłębiać. Uśmiechnęłam się delikatnie i przygryzłam wargi, gdy tylko przeszedł na moją szyję.

<Dęblin?>

Od Rossy

C.D Qerida.

Spojrzałam na niego.
- Skoro chcesz wiedzieć. - powiedziałam niepewnie.
- No powiedz...
- Wiesz o tym że sie w tobie zakochałam teraz wiem że to uczucie jest prawdziwe ale nie chce z nikim być. Tak wiem nie długo zmienie zdanie... Nie ważne. Boję się że jakaś inna klacz odbierze mi Ciebie mojego przyjaciela. Nigdy w życiu tak sie nie martwiłam... - powiedziałam.
Po czym spuściłam głowe. Qerido podszedł i podniósł mój pysk. Spojrzał w moje oczy.
- Qerido ja naprawdę się boje. Jedyne osoby które mi zostały to ty i Souffle. Jack się zajmuje czym innym i Tamiza też... Jesteś jedyną mi bliską osobą. - powiedziałam.

Qerido?

Od Vito de Rain

CD Mocci

Kiedy tylko otworzyłem oczy, natychmiast wyczułem, że coś mi tu nie gra. W pierwszym momencie, będąc jeszcze nie do końca przytomnym, nie potrafiłem jednoznacznie stwierdzić, co jest nie tak. Po chwili jednak dotarło to do mnie z ogromną siłą. Mocca zniknęła! Po krótkim rozejrzeniu się po jaskini i stwierdzeniu, że tu z pewnością jej nie ma, pędem wypuściłem się na zwenątrz.
Tam doznałem szoku. Kompletnie zdezorientowany przyglądałem się mojej, jak gdyby nigdy nic cieszącej się życiem partnerce, ważąc w myślach to, czy najpierw powinienem jej pogratulować i cieszyć się razem z nią, czy może raczej w pierwszej kolejności solidnie ochrzanić... W rezultacie po prostu stałem jak słup soli i gapiłem się w nią bezmyślnie.
-Nic nie powiesz?-spytała, podbiegając do mnie.
-Mocca...-zdołałem tylko z siebie wykrztusić. -Jak ty... Przecież nie możesz, nie powinnaś...

Mocca?

Filjan zmienia wygląd!

Filjan zmienia wygląd i od teraz będzie wyglądać tak ;) 

 http://www.tapeciarnia.pl/tapety/normalne/176721_kon_rasy_arabskiej_bieg_ogrodzenie.jpg

Od Tamizy

CD Souffle

-Och, Souffle...-raz jeszcze go przytuliłam, nie kryjąc wzruszenia.
W zasadzie nigdy bym nie pomyślała, że ogierek będzie traktował mnie i Jack'a jak rodziców, a już tym bardziej, że przywiąże się do nas. Niemniej jednak bardzo mnie to cieszyło...
-Zawsze możesz na nas liczyć.-palnęłam tekst oklepany jak świat.
Mimo to Souffle uśmiechnął się z wdzięcznością.
-Wy na mnie też. Co by się nie działo, możecie do mnie przyjść. Rodzina musi sobie pomagać, nie?-odparł, życzliwym głosem.
Rodzina... Więc jednak jesteśmy dla niego jakąś rodziną, a nie tylko on dla nas. Nie potrafiłam ukryć swojej radości.
-Przejdziemy się?-spytałam z uśmiechem.
Przytaknął i ruszyliśmy przed siebie, właściwie nie ustalając nawet celu.
-Powiedz mi...-zagadnęłam z wymownym uśmiechem. -Masz już może na oku jakąś klacz?

Souffle? Wczułam się w rolę mamuśki... xd

Od Arhuka

 CD Oranii

-Jednak będziesz musiała jeszcze trochę poczekać. Tak z parę lat.... - uśmiechnąłem się do niej
Zrobiła zaskoczoną minę, jednak w oczach widziałem iskierkę zadziorności. Lubiłem właśnie takie konie, z którymi można było się podroczyć i się nie obrażały.
-Tyle lat? Ty, ja jeszcze osiwieję! - krzyknęła
Spojrzałem na jej karą sierść. Nie sądzę, aby to tak szybko nastąpiło. Bez przesady.
-Spokojnie, tobie to raczej nie grozi - zaśmiałem się
Zapadła na chwilę cisza, gdy wędrowaliśmy po Jesiennej Ścieżce. Jednak i cisza w tak dobrym towarzystwie nie była niczym złym. Była wręcz przeciwnie, czymś przyjemnym.
-Wiesz co, stał się chyba cud - poczułem jak nagle za dotknięciem magicznej różdżki dostałem kopa energii.
-Jaki tym razem? - spytała, śmiejąc się
-Nie będziesz musiała czekać tych paru lat... Berek! - krzyknąłem trącając ją pyskiem i ruszyłem przed siebie cwałem.

Orania? xd

Od Scolle

 CD Slayer'a

Przystanęłam, nadal nie wierząc temu, co się właśnie dzieje. Czy to jakiś sen, marzenie, wizja, czy to prawda najprawdziwsza? Nie mam pewności. Spoglądam mu w oczy i odpowiadam:
-Ty jesteś godny mnie, jednak ja nie jestem godna Ciebie.
Slayer patrzy mi w oczy i mówi:
-To nie nasz problem, całe stanowiska itd. Ważna jest nasza miłość, Scolle. - powiedział, patrząc z powagą na mnie
-Wiem... Chcę abyśmy byli szczęśliwi..... - westchnęłam
Slayer lustrował mnie wzrokiem, nic nie rozumiejąc. W tej chwili nawet ja nie rozumiałam siebie. Wypełniała mnie dziwna pustka. Nie było niczego we mnie. Wypełnił mnie brak pewności siebie.
-Slayerku.... - zdobyłam się na dosyć poważny ton głosu - Mi się zdaje, że jesteśmy siebie godni... Ale nie wiem, możesz sądzić inaczej. Jak coś, pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć... - dodałam szeptem i dotąd nie wiem, dlaczego odeszłam w swoją stronę.
-Scolle! - rzucił za mną
Nie odwróciłam się.

Slayer? Niee, dramaty są lepsze xd

Od Filjan

C.D opowiadania Castiela
- Taaa... Jasne - wymruczałam po czym posłałam mu uśmiech. Nawet się nie obejrzałam a już byliśmy na miejscu.
- I co? Było tak strasznie? - spytał Castiel
- Uwierz, że tak. No to co? Do jutra? -spytałam
- Okej - powiedział ogier - dobranoc. Widzimy się na Rajskiej Plaży - dorzucił i już go nie było.
Westchnęłam głęboko, i poszłam spać. Nazajutrz rano jasne promienie słońca wdarły się do mojej jaskini. Wstałam ociężale i zabrałam się do śniadania. Następnie wyszłam na umówione spotkanie z Castielem. Po około kwadransie byłam na miejscu. Ogier stał wpatrzony w wodę i nawet mnie nie zauważył. Podeszłam do niego.
- Hej...

(Castiel? Męczy mnie nadal brak weny...)

niedziela, 27 kwietnia 2014

Od Nevady

CD Qerida

Kurczowo zacisnęłam powieki. Z jednej strony byłam szczęśliwa, bo teraz miałam już stu procentową pewność, że to Qerido jest "tym jedynym", tym, którego szukam już od tak dawna, a który zawsze był tak blisko... Z drugiej jednak strony od wewnątrz rozszarpywał mnie wstyd i wyrzuty sumienia. Niszczę życie tylu osobom naraz... Sobie, Mystic'owi, Rossie i Qeridowi... Co mam zrobić?
Nawet nie zauważyłam kiedy dotarliśmy na miejsce. Qerido przepuścił mnie w wejściu i po chwili oboje znajdowaliśmy się wewnątrz groty. Panowała tu ciemność. Może to nawet i lepiej, nie będę musiała przejmować się wyrazem jego pyska...
-Przepraszam...-powtórzyłam raz jeszcze. - Gniewasz się? Qerido... Wiem, dużo czasu mi to zajęło, ale zrozumiałam, że...-zaczerpnęłam głęboki wdech. -Że nie kocham Mystic'a, tylko ciebie. I to ciebie będę zawsze kochać.

Qerido?

Od Dęblina

CD Miriam

-I co teraz?-spytała klacz, uwodzicielskim głosem.
Podszedłem do niej i ponownie obsypałem lawiną pocałunków, choć podejrzewałem, że na tym się nie skończy... I owszem, nie skończyło się, zaszliśmy dalej, może nawet i za daleko... Chociaż w sumie... A pal licho konsekwencje, niech się dzieje, co się ma dziać!
-I jak?-odezwała się Miriam, kiedy było już po wszystkim.
Nie odpowiedziałem, tylko po raz nie wiem nawet który dzisiaj, pocałowałem ją. Byłem pewien, że zaraz zaczną mnie zasypywać wyrzuty sumienia, jednak jak do tej pory udawało mi się je skutecznie zagłuszać...

Miriam?

Od Qerida

CD historii Nevady

Byłem cały zszokowany. Klacz zbliżyła się pocałowała mnie. Początkowo chciałem się oderwać i spytać o co chodzi, lecz dałem się ponieść. Zdziwiony w pocałunku miałem otwarte oczy, lecz potem je zamknąłem. Po chwili przerwaliśmy pocałunek, a po policzkach klaczy zaczęła spływać łzy. Przytuliłem ją, czując, że jako przyjaciel muszę to zrobić. To mój obowiązek...
-Już dobrze... Spokojnie. Nic się nie stało- próbowałem ją pocieszyć.
Poczułem jak jej słone łzy docierają do mojej skóry. Położyłem głowę na jej szyi. Teraz wydawała się stosunkowo malutka w porównaniu ze mną. Zawsze zdawało mi się, że jesteśmy tego samego wzrostu. Teraz nie miało to znaczenia. Do głowy przyszedł mi Mystic. Trzeba by było z nim porozmawiać.
-Chodźmy do mojej jaskini, dobrze?- spojrzałem w jej duże oczy.
Pokiwała lekko głową.

<Nevada?>

Od Slayer'a

 CD Scolle

Zdziwiony, jednak miło zdziwiony zbliżyłem chrapy do jej pyska. Musnąłem je delikatnie. Scolle zerknęła na mnie zaskoczona.
-Scolle - zacząłem uroczyście - To takie dziwne....
Trochę zmieszana odpowiedziała:
-Ale co jest dziwne?
Odgarnąłem kosmyk grzywy, który spadał mi na oko. Chciałem znowu jej spojrzeć w oczy. Tym razem jakby unikała mojego spojrzenia.
-Że spotykają się na świecie dwa konie... Najpierw pałają do siebie przyjaźnią a potem... zaczyna się miłość. To chyba jakaś magia - dodałem z uśmiechem
-Slayer? - zdziwiła się Scolle - Co to ma znac.....
Nie dokończyła, bo zamknąłem jej usta pełnym namiętności pocałunkiem.
-Może to dziwne, ale ja też Ciebie kocham moja ty Scollusiu.... Nie wiem jakim cudem, ale znalazłem dzięki Tobie moje szczęście. Czy jestem godny bycia w związku z tak cudowną klaczą jak Ty? - spytałem uroczyście

Scolle? Tak! Na całego! Sorry, że pisane na szybko...

Od Mocci

CD Vito de Rain

Rano obudziłam się jako pierwsza. Jak zwykle. Wciąż do mnie nie docierało, że znów będziemy razem zasypiać i... Budzić się będę raczej pierwsza, ale to i tak nie ważne. Znowu jesteśmy razem. Usłyszałam krople obijające pień drzewa, które było naszym schronieniem. Liście zaszumiały przyjemnie. Och, ile bym dała, żeby jeszcze kiedyś pobrykać w deszczu! Krople wydawały się szeptać do mnie, zapraszając w swoje zimne objęcia. Jaka szkoda, że nie mogłam im odpowiedzieć... A właściwie, czemu by nie spróbować chociaż wystawić łeb na zewnątrz? To i tak byłby wielki sukces. Zaczęłam się niepewnie podnosić. Poczułam, że dzieje się ze mną coś bardzo dziwnego...
Wstałam bez problemu.
Potrząsnęłam jedną z nóg. Była identyczna. O co chodzi? Zaczęłam stawiać małe kroki.
Mogłam chodzić!
Wyszłam na zewnątrz i od razu się roześmiałam. Spojrzałam w niebo na czarne chmury. Stałam tak chwilę nawet nie myśląc o tym, żeby usiąść, a co dopiero się położyć. Przecież wtedy mogłam już nie wstać. Zaczęłam przebierać powoli nogami chodząc od kałuży do kałuży i patrząc w swoje odbicie. Już całkowicie zmokłam. Ale nie obchodziło mnie to w najmniejszym stopniu. Cieszyłam się, że chodzę. A gdyby tak...?
Nie, Mocca. To zbyt ryzykowne, pomyślałam.
Oj, jedna krótka rundka. Nie zaszkodzi mi to, a może to moja jedyna szansa?
Niepewnie przyspieszyłam do kłusa. Kopyta zostawiały lekkie wgniecenia w zmokniętej ziemi. Odrzuciłam radośnie głowę, a mój śmiech przetoczył się między drzewami. Wiatr splątał moją grzywę i ogon. Popatrzyłam się teraz w dół, na kopyta. Już nie kłusowałam. Teraz galopowałam prosto przed siebie. Bryknęłam strzelając w powietrze tylnymi nogami. Nie obchodziły mnie teraz już wszystkie myśli i czerwone światełka ostrzegające o możliwych konsekwencjach. Cieszyłam się chwilą. Galopowałam coraz dalej delektując się szybkością. Deszcz przybierał na sile. W oddali dostrzegałam błyski, jednak przesłonięte wszechobecną mgłom były bardzo blade. Grzmoty wydawały się rozsadzać ziemię, a ja galopowałam... Chciałam wykrzyczeć całemu światu, jaka jestem szczęśliwa.
Błoto po chwili biegu oblepiło moje całe nogi. Byłam obrzydliwie brudna, ale za to cholernie rozradowana. Zahamowałam gwałtownie wypuszczając białą parę z pyska. Oddychałam głęboko patrząc na drżące ze zmęczenia nogi. Ze zmęczenia... Otrząsnęłam się z wody i zagrzebałam kopytem w ziemi. Schyliłam łeb smakując trawę. Jak dawno sama się nie pasłam... Wdychałam ziemski zapach. Moje chrapy ruszały się tak jak pyszczek królika. Po chwili drzewa znów zaszumiały i usłyszałam łamiące się gałęzie. Burza rozkręciła się na dobre. Rozejrzałam się dookoła i stwierdziłam, że najlepiej będzie wrócić. Ale nie zamierzałam galopować. Przynajmniej nie całą drogę...
Powrót zajął mi o wiele dłużej niż dobiegnięcie do tamtego miejsca. Galop był cudowny, kłus też, ale najlepsze było to, że mogłam w ogóle chodzić.
Przed jaskinią zaczekałam, aż Vito przebudzi się i wyjdzie. W międzyczasie zaczęłam wesoło brykać rozchlapując wodę dookoła siebie. Po chwili znieruchomiałam. Zamrugałam parę razy, ale to nie zniknęło. Drzewo, które jeszcze wczoraj miało szansę się zawalić, które było moim domem od dłuższego czasu teraz stało nienaruszone, niczym młode drzewko. Było znowu silne, nie skrzypiało i wypuściło mnóstwo zielonych liści. Czy to drzewo było ze mną połączone jakimiś więzami życia...?

Vito? Ale się rozpisałam XD

Od Miriam

CD historii Dęblina

Uśmiechnęłam się tajemniczo do niego i ruszyłam w stronę swojej jaskini. Ogier po chwili ruszył za mną. Czułam się wyśmienicie i mój humor się automatycznie zmienił. Zatrzymałam się by zaczekać na ogiera. Gdy zrównał się ze mną ruszyłam dalej. Co prawda nikt się nie odzywał, lecz ta cisza była tak rozkoszująca i wspaniała, że nawet nie śmiałam jej zakłócać, chociaż chwilami chęć na odezwanie się bardzo dawała się we znaki. Czułam spojrzenie ogiera, co jeszcze bardziej mnie podekscytowało. Nawet nie myślałam, że kiedyś będę się całować z jakimkolwiek ogierem. A teraz? Teraz mam wrażenie jakby świat kręcił się tylko i wyłącznie wokół nas. Po chwili byliśmy w jaskini. Ciemność oblała nasze sylwetki. Gdyby nie to, że słońce prawie zaszło zapaliłabym światło. Odwróciłam się w stronę Dęblina.

<Dęblin?>

Od Nevady

CD Qerida

Zwiesiłam łeb i zmieszałam się lekko. "Sama", no właśnie, jak to ciężko brzmi...
-Wiesz... Mystic jakoś zaczął chodzić z głową w chmurach, niewiele rozmawiamy.-wyznałam mu, choć ciężko mi to było przepchnąć przez gardło. -Zaczęłam nawet nabierać podejrzeń, że on... No wiesz, że dla niego byłam tylko chwilową miłością, taką na 5 minut...
Ogier zmarszczył brwi.
-Hej, skąd ten pomysł??-zawołał, patrząc na mnie przyjaźnie. -Miałabyś mu się znudzić?
Smutno pokiwałam głową.
-Coś w ten deseń. Nie mam szczęścia w miłości...-podniosłam wzrok na ogiera i na chwilę znieruchomiałam.
Jakoś nigdy nie poświęcałam temu tematowi specjalnie dużo przemyśleń, ale w tym momencie jakby gdzieś z daleka zaczęło do mnie docierać, że szukam miłości wszędzie, gdzie tylko się da, a tymczasem... Tymczasem może ona wcale nie wymaga aż tak dalekich poszukiwań? Może jest blisko i zawsze była, choć nie wychylała się, więc tak łatwo było ją przeoczyć?...
Spojrzałam w oczy ogiera. Oczy, które widziałam już tak wiele razy, a jednak dopiero teraz po raz pierwszy zobaczyłam prawdziwie. Dostrzegłam w nich coś, czego nie mogłam dostrzec w żadnych innych. Poczułam, jak łzy zbierają mi się w oczach i powoli, powoli zaczynają zalewać policzki.
-Co się dzieje?-spytał nieco zdezorientowany ogier.
-Qerido... Tak strasznie cię przepraszam...-szepnęłam tylko i pocałowałam go, nie dbając już o nic.
Tak długo czekałam na tę chwilę, choć tak naprawdę wcale jej nie planowałam. Ja i on. W tej chwili nic już nie było ważne, niech się dzieje, co chce...

Qerido?

Od Qerida

CD historii Rossy

Szliśmy bez słowa, nikt z nas nie odezwał się przez jakiś czas. To było męczące, nie lubię siedzieć cicho.
-Co się stało?- spytałem chyba najpoważniej w świecie.
Klacz nie odpowiedziała tylko spuściła wzrok.
-Powiedz...- nalegałem.
-Nic takiego. Po prostu... mam ciężki dzień- odpowiedziała cicho.
-Najlepiej powiedzieć ciężki dzień i siedzieć cicho- odparłem, przewracając oczami.
-Qerido... zmęczona jestem- skwasiła minę.
-Powiesz mi czy nie?- spojrzałem na nią łagodnie.

<Rossa?>

Od Qerida

CD historii Nevady

Spojrzałem na klacz, uśmiechając się lekko.
-Rzeczywiście... długo nie rozmawialiśmy. Co tam u ciebie? Masz...- zatrzymałem w połowie zdania- Masz podobno partnera.
Nevada uśmiechnęła się delikatnie, kiwając głową.
-Tak, nazywa się Mystic- odpowiedziała, lekko nieśmiało- Znasz go?
-Z widzenia- spuściłem wzrok- Układa ci się?
-Tak, jest bardzo fajny i...- przerwała gdy zobaczyła moją minę- A u ciebie co tam?
-U mnie?- spojrzałem w górę, zadając sam sobie pytanie.
Nie było zbyt ciekawie. Kiedyś może tak, ale teraz... Wszystko się skomplikowało. Nevada była moją przyjaciółką, jej mogłem powiedzieć, lecz tego jeszcze nikomu nie mówiłem. Tak wstyd mi było się wyżalać komuś o moich sprawach.
-Wszystko dobrze... Jakoś leci, w stadzie też spokój. Tak z ciekawości... Co tu robisz sama?- spojrzałem na nią pytająco.

<Nevada?>

Od Oranii

CD Arhuka

-No proszę, cóż za groźby!-uśmiechnęłam się, triumfalnie unosząc pysk do góry.
Większość koni narzekało na swoją kondycję po zimie, ja jednak jakoś nie miałam do czego się przyczepić. Całą zimę w zasadzie nie próżnowałam, a to bawiąc się w śniegu, a to spacerując... No i zimno, a co za tym idzie, większe spalanie kalorii, i brak dobrego pożywienia też przyczyniło się do zachowania mojej w miarę dobrej sylwetki.
-Jeszcze nie będzie ci do śmiechu.-zapewnił, choć sam się przy tym uśmiechał.
-Już nie mogę się doczekać.-posłałam mu "całusa" w powietrzu.

Arhuko? ;D

Od Arhuka

CD Oranii

Pokręciłem głową i westchnąłem słowami w stylu ''Ach te klacze'' po czym ruszyłem pędem za nią. A była szybka, wreszcie trafiłem na godnego przeciwnika w biegach. Starałem się jak mogłem by ją dogonić. Raz była bliżej i byłem blisko dotknięcia jej a drugi raz była tak daleko, że zacząłem się zastanawiać czy nie ma mocy prędkości światła albo latania. Bo biegła tak szybko, jakby leciała przed siebie, przed życie.
W końcu zmęczony, dogoniłem ją, trącając pyskiem w szyję. Zatrzymałem się gwałtownie, dysząc. Orania spojrzała na mnie, bliska śmiechu.
-I co? Nie jestem energiczna?
Pokręciłem głową, dalej dysząc.
-Nie jestem? - zmarszczyła brwi
W końcu złapałem oddech i odpowiedziałem, teraz już spokojnym i pewnym siebie tonem:
-Jesteś. Tym razem wygrałaś. Jesteś rzeczywiście szybka
-A co, wątpiłeś w to? - spytała, drocząc się ze mną
-Przez chwilę - przyznałem - Ale teraz nie wątpię. Ale poczekaj, niech tylko znajdę siły. I wygram następnym razem! - 'zagroziłem' jej przez śmiech

Orania? xd

Od Rossy

Qerido wyszedł z jaskini. Ja poczułam coś dziwnego... Nagle wybiegłam z jaskini w poszukiwaniu przyjaciela. Znalazłam go na moście donikąd... Obok niego stała jakaś klacz... Rozmawiał z nią. Poczułam ukłucie w sercu. A nawet nienawiść. Odwróciłam się i odeszłam gdzieś... Nie chciałam nic już robić poszłam mianowicie do tej jaskini w której przeniosłam sie do nich. Do źrebaków. Od razu gdy tylko się pojawiłam stado maluchów na mnie napadło. Nie które już dorosły. Nagle jedna klacz która była niegdyś maluszkiem... Jej imię brzmiało Pola...
- Hej Ross gdzie twój przyjaciel? -spytała.
- Hej Pola... Qerido jest z pewną klaczą i rozmawiają. - rzekłam.
Nagle odwróciłam sie i ujrzałam Qerida...
- Pola chodźmy gdzieś.
- No dobra.
Ruszyłyśmy przed siebie...
*2 godziny później*
Ja i Pola wróciłyśmy tam gdzie się spotkałyśmy. Qerido stał i patrzył.
- Rossa... - zaczął Qerido.
- Hm? - spytałam.
-Chodźmy do stada...
- No dobra.
Pożlgnałam Polę i resztę po czym wyszłam z ogierem do stada.
- Nic już nie robisz? - spytał.
- Nie muszę. - odparłam.
Spojrzeliśmy na siebie. Pocałowałam go w policzek.
- Chciałam coś zrobić ale wolę nie. - powiedziałam.
- A no ok...
- Chodźmy na spacer proszę... - powiedziałam błagalnie do niego.

(Qerido?)

Od Souffle


 CD Tamizy

-U mnie? - zdziwiłem się trochę pytaniem - Po staremu, nic się nie zmienia ale.... - tu jednak przerwałem.
Jak u mnie? Prawdę mówiąc ciężko. Ciężko jest mi się przyzwyczaić, że już nie mieszkam z Tamizą i Jack'em i do tego, że niestety dorosłem. Dorastałem w takich pięknych warunkach, pod okiem takich kochających przybranych rodziców a tu nagle w moje życie wkracza dorosłość i muszę stać się samodzielny.
-Ale? - Tamizę najwyraźniej zaintrygowała moja nagła przerwa w mówieniu.
-Tęsknie za wami - zdecydowałem się to powiedzieć - Daliście mi najpiękniejszy kawałek dzieciństwa, że aż teraz, gdy jestem dorosły żałuję, że to się skończyło. - dodałem, pełen wdzięczności im za to, co dla mnie zrobili.
'Mama' zmieszała się trochę ale w końcu, typowo matczynym głosem odpowiedziała:
-Zawsze możesz nas przecież odwiedzać
-Wiem... Ale to nie to samo - powiedziałem pusto

Tamiza? Ja również dawno nie pisałam, ale jak ja za tym tęskniłam! xd

Od Oranii

CD Arhuka

-Nie masz za co przepraszać.-zapewniłam, uśmiechając się.
Sama również podeszłam, wetknęłam pysk w najbliższą zaspę i podrzuciłam do góry tuman liści.
-Rzeczywiście, bardzo jesteś "energiczna".-uśmiechnął się ironicznie ogier.
-Ej!-obruszyłam się. -Nie wywołuj wilka z lasu...
Typowo nonszalanckim ruchem, Arhuko oparł się o drzewo i zmierzył mnie nieco złośliwym spojrzeniem.
-Wątpisz w to?-uniosłam jedną brew.
-Przecież nic takiego nie powiedziałem...-teatralnie wzniósł wzrok ku koronom drzew i zagapił się w nie, jakby nagle zobaczył coś niezmiernie interesującego.
Pokręciłam głową z uśmiechem.
-No to jeszcze zobaczymy...-mruknęłam pod nosem, na tyle cicho, żeby ogier nie mógł tego dosłyszeć.
Z impetem ruszyłam w jego stronę, w ostatniej chwili skręcając i wyhamowując tuż koło niego, w taki sposób, że liście poderwały się i jedną wielką falą spadły na niego. Dodatkowo lekko trzepnęłam ogiera ogonem i pospiesznie wyrwałam galopem przed siebie.
-Złap mnie, jeśli potrafisz!-rzuciłam ze śmiechem, uciekając od niego jak najdalej.

Arhuko? xd

Od Slayer'a

 CD Coelsho

-Rozumiem - kiwnąłem głową. Wcale w sumie nie miałem zamiaru nic takiego mówić. Każdy ma swoją opinię na dany temat. Zresztą nie znałem za dobrze jej ojca, aby się wypowiadać w tym temacie. Znałem go z widzenia, tyle.
Zapadła błoga cisza, którą przerywało od czasu do czasu hukanie sowy. Stawało się już dosyć późno a słońce chowało się za chmurami.
-Ale i tak uważam, że jesteś szczęściarą, że właśnie tutaj się urodziłaś - powiedziałem w końcu, do końca nie wiedząc co mam powiedzieć. Jednak coś trzeba było rzec.
Uniosła dumniej głowę, rzuciła mi szybkie spojrzenie i rzekła:
-Szczęściarą to za dużo powiedziane.
Spojrzałem w ciemne niebo, szukając odpowiedzi. W końcu odpowiedziałem jej:
-Czy ja wiem? Ja się urodziłem u ludzi i u nich dane było mi dorastać. Więc o pojęciu życia na wolności wiem niewiele, tyle co teraz tu jestem - uśmiechnąłem się delikatnie do niej, chcąc, aby zrobiła to samo, odwzajemniła uśmiech.

Coelsho?

Od Scolle


CD Slayer'a
 
-Czyżby Niezmordowany Slayer powrócił ? - spytałam, śmiejąc się jednocześnie.
-No a jakże? - dumnie wypiął pierś, śmiejąc się tak jak ja - To jak, dasz się namówić na bieg, czy mam kogoś innego szukać?
O nie. Nie chciałam aby on stąd poszedł i mnie zostawił. To głupie, ale czułam, że gdy pójdzie zostanę sama i nie dam rady żyć bez niego. Tak głupio się zakochałam, pewnie jeszcze jest to nieodwzajemnione. Przecież ja jestem zwykłą klaczą, a on niezwykłym ogierem.
-Jasne - rzuciłam - Możemy biec.
Nie chciało mi się zupełnie biegać, ale skoro on chciał, ja pójdę za nim nawet w ogień.
Ruszył galopem, ja tuż za nim. Nie miałam chęci na bieganie, to też zdziwiłam się, że dawał mi fory. Pozwolił mi wygrać. Po wyścigu trzepnęłam go po pysku ogonem i szepnęłam:
-Następnym razem, bardziej fair biegniemy!
Spojrzał na mnie urażony.
-Ja Ci dawałem fory, a ty jeszcze śmiesz narzekać... No wiesz... - rzucił tonem pełnym urazy
Ale oczywiście żartował.
-Slayer... - nagle zaczęłam. Chciałam mu to powiedzieć, wykrzyczeć wszystkie moje uczucia. Ale strach przed tym że będą może wyśmiane albo chociaż nieodwzajemnione paraliżował mnie.
-Tak Scolle? - spytał, patrząc się na mnie z powagą. Gdzieś wyparował jego łobuzerski uśmieszek i w oczach pojawiła się powaga...
-Ja wiem... Że w życiu jest różnie... - powiedziałam - Ale chcę abyś wiedział jedno... Jakbyś miał jakiś problem, mów mi zawsze. Jestem w stanie rzucić się za tobą nawet w ogień. A to dlatego, że Cię - tu się lekko zawahałam - Kocham.

Slayer? A teraz czas na część romantyczną xD

Od Arhuka


CD Oranii
 
-No proszę, znalazł się ktoś kto ze mną wytrzyma - zaśmiałem się szczerze - Mimo, że ja jestem z jesieni, muszę skromnie przyznać, że zawsze jestem pełen energii. Ktoś mi kiedyś powiedział, że wyglądam jakbym miał ADHD. Ale dobra, nie będę się już mądrzył, bo nie mam po co - dodałem ze śmiechem
-No proszę, chyba w jakiś szybki sposób dowlekliśmy się na Jesienną Ścieżkę. Podskoczyłem z podekscytowania. Chociaż bywałem tu często, parę razy jednego dnia nadal to miejsce wydawało mi się nieodkryte. Minąłem Oranię, zapominając o bożym świecie widząc mrowie pięknych, różnokolorowych liści i usypaną nimi ścieżkę. Nie namyślając się dłużej ruszyłem w niej, rżąc i tarzając się w nich jak młody, pełny życia źrebak. Z boku musiało to wyglądać komicznie, gdyż usłyszałem nawet śmiech Oranii która przyglądała się moim wyczynom. Ja jednak nadal nie wróciłem na ziemie. Galopowałem w liście z zapałem, jakbym miał za to dostawać nagrody. Potem stanąłem dęba, zarżałem ku niebu i wreszcie się uspokoiłem. Zrobiło mi się trochę wstyd, że tak się zachowałem, jeszcze przy klaczy.
-Przepraszam - zawołałem, łapiąc oddech - Ale dostaję po prostu świra na widok tego miejsca.

Orania? ;p

Od Slayer'a

CD Scolle

Spojrzałem w jej oczy. Nie mogłem się powstrzymać od ciągłego zerkania w jej piękne, ciemne oczy. Błyszczała w nich taka radość do życia i coś jeszcze... Slayer, stop. Wyhamuj. Jeszcze jak się tak gapisz pomyśli, że się zakochałeś...W sumie, niech tak myśli. To szczera prawda, nie zamierzam tego ukrywać. Mimo, że zauroczenia i zakochania do tej chwili omijały mnie szerokim łukiem, teraz gdy poznałem Scolle coś zaczęło się ze mną dziać.
-Fiks? - przerwałem milczenie, odrywając od niej wzrok - Jesteś siostrą Fiksa?
Kiwnęła głową i dodała:
-Znałeś go może?
-Nie za bardzo, ale znam klacz która była jego partnerką. Jest moją dobrą koleżanką. - powiedziałem uroczyście
Znowu cisza.
-Oboje nie mieliśmy złej historii - stwierdziła klacz
Zgodziłem się, kiwnięciem głowy.
-Może tak znowu wyścig? - zapytałem ochoczo

Scolle? xd

Od Kyi


CD Nowela

Zdziwiło mnie jego zachowanie. Co mu odwaliło? Czyżby coś zaczęło się z nim dziać po tym upadku? To całkiem możliwe, ale też absolutnie wykluczone... Dziwne...
-Wszystko jest z tobą ok?-zapytałam trochę przestraszona.
-Tak-odpowiedział trochę za szybko, żebym mu uwierzyła.
-I nie masz mi nic do powiedzenia?-dodałam nieprzyjemnym tonem, aby pokazać mu, jaka jestem zła, że nie mówi mi prawdy.
-Absolutnie nic, piękna-szepnął, po czym po chwili się otrząsnął-znaczy, przepraszam, Kyi. Nie chciałem tego powiedzieć. Ten sen i to wszystko...-ugryzł się w język. Widać powiedział mi za dużo. No tak, piękna... I jaki do cholery sen?
-Co za sen?-zapytałam.
-Żaden-zacisnął mocno szczęki.
-Jako twoja medyczka muszę wiedzieć o wszystkim. To mogą być jakieś zaburzenia psychiczne-odparłam poważnie.
-Kyi, ja...
-Mów-rozkazałam tonem nieznoszącym sprzeciwu. Skulił się i westchnął.
-Byliśmy razem nad Wodospadem Dusz i później się pokłóciliśmy, a później pogodziliśmy i mnie pocałowałaś-wydusił na jednym oddechu. Zamurowało mnie.
-I co, nie chciałbyś, żeby ten sen się spełnił?-zapytałam uwodzicielsko pochylając się nad nim...

Nowel?



Od Dęblina

CD Miriam

Nie zamierzałem odrywać od niej swoich ust, dawało mi to zbyt wiele rozkoszy... Zacząłem ją całować jeszcze namiętniej, niż dotychczas, przenosząc pocałunki również na jej szyję. Najgorsze było to, że nie potrafiłem się pohamować i nie pomagały nawet myśli na temat Havany i tego, że właśnie być może niszczę nasz związek... Wątły głosik rozsądku skutecznie zagłuszał teraz głos pożądania. Nie potrafiłem oprzeć się Miriam, a i ona zdawała się nie móc oprzeć mnie.
-Chodźmy do mnie...-szepnęła mi do ucha.
Skinąłem głową i raz jeszcze pocałowałem.

Miriam?

Od Nevady

CD Qerida

Zmierzałam właśnie w stronę Mostu Donikąd, a kiedy znalazłam się na miejscu, ku mojemu zdziwieniu zastałam tam znajomą sylwetkę. Choć koń stał do mnie tyłem, bez trudu go rozpoznałam.
-Cześć, Qerido!-zawołałam z uśmiechem.
Ogier lekko drgnął i odwrócił się natychmiast. Jego wyraz twarzy sugerował, że jest on jakiś zmartwiony...
-Och, cześć.-uśmiechnął się słabo.
Podeszłam do niego bliżej. Tak dawno nie rozmawialiśmy...
-Wszystko w porządku?-spytałam, marszcząc czoło.

Qerido?

Od Miriam

CD historii Dęblina

Ogier pocałował mnie namiętnie. Czułam jak jego wargi stykają się z moimi. Nawet nie myślałam by oderwać się od niego. Moje myśli odeszły gdzieś daleko, w głąb głowy. Czułam się teraz najważniejsza na świecie, a raczej jakbym była tutaj tylko ja i on. Razem... nikogo innego. Teraz czułam, że zakochałam się w nim. Tylko nie chciałam tego dopuścić, ale... no właśnie, zawsze te ale. On ma partnerkę. Po chwili oderwałam się od niego, patrząc prosto w oczy. Czułam jakbym miała stado motyli w brzuchu. Patrzył w moje oczy tak cudownie, nie wiedziałam co powiedzieć. Jedyne na co było mnie stać to ciche jęknięcie. Bez chwili najmniejszego zastanowienia, pocałowałam go.

<Dęblin?>

Od Qerida

CD historii Rossy

Skrzywiłem się, robiąc kwaśną minę. Spoglądałem co chwila na klacz, która stała się dziwnie poważna. Nie wiedziałem co powiedzieć ani co zrobić. Będąc miły, spytałem:
-Może ci w czymś pomóc jednak?
-Nie, dam radę- odpowiedziała i zaczęła znowuż grzebać w eliksirach.
-Szamanką nie jesteś, nie musisz tego robić- skwitowałem.
Nie odpowiedziała tylko posłała karcące spojrzenie. Spuściłem oczy, robiąc znudzona minę i odwróciłem się.
-To ja pójdę, nie będę ci przeszkadzał- oznajmiłem i wyszedłem z jaskini.
Klacz tylko spojrzała i zajęła się swoimi sprawami, nawet się nie odzywając. Co ją ugryzło? Nie wiem, idę. Ruszyłem w stronę Mostu Donikąd. Na miejscu stanąłem  na jego odcinku i spojrzałem w dal. Wtem obok mnie ktoś stanął. Odwróciłem wzrok, patrząc na postać.

<Rossa? Albo ktoś inny? Znajdzie się? ;)>

Od Coelsho

Przechadzałam się właśnie po terenach. Zmierzałam do ulubionego miejsca, jakim była Zdradliwa Przystań. Ilekroć chciałam pójść na spacer szłam właśnie w jej kierunku. Wdychałam głęboko powietrze. Było wilgotne, ponieważ nie tak dawno padał deszcz. Przedziwna ta pogoda, jest wiosna, a tutaj ciągłe ulewy... Znudziło mi się samotne wędrowanie, więc zawołałam jakieś zwierzę do towarzystwa. Ku mojemu rozradowaniu po chwili pojawił się zając, którego ostatnio bardzo polubiłam. Ruszał wesoło pyszczkiem, jakby przed chwilą coś zajadał.
-Witam przyjacielu-uśmiechnęłam się szeroko-Zechciałbyś mi potowarzyszyć? Idę w stronę Zdradliwej Przystani.
Zając w odpowiedzi doskoczył do mnie w paru susach i wyprzedził. Zachichotałam. Zawsze śmieszyły mnie jego długie uszy. Nie minęło pięć minut, kiedy w oddali dostrzegłam smukłą sylwetkę. Przypatrzyłam się dokładnie. Super. Ktoś ze stada. Dokłusowałam do konia, aby przypadkiem mi nie uciekł. Ale chyba nie miał takiego zamiaru. Dostrzegł mnie i spokojnie poczekał.
-Cześć, jestem Souffle-przedstawił się.
-Młody Beta?-popatrzyłam nań z niedowierzaniem. Pokiwał łbem.
-A tobie jak na imię?-zapytał.
-Jestem Coelsho. Córka Mocci.
-A...?-zaczął, ale mu ucięłam.
-Nie. Tylko Mocci.

Souffle?

Od Damaskusa

CD Szebry

W tym momencie całym ciężarem ciała naparłem na klacz, zwalając ją z nóg. Na moje nieszczęście nie tylko ona, lecz oboje zaliczyliśmy "glebę". Zacząłem zanosić się śmiechem, jednak Szebra wyglądała, jakby zaraz miała się na mnie rzucić i wypruć mi wnętrzności. Musiała porządnie zaryć pyskiem o ziemię, bo błoto wyraźnie odcinało się na tle jej jasnej sierści. Spowodowało to u mnie jeszcze większy napad głupawki.
-Damaskus... Zabiję cię!-krzyknęła, a z jej oczu wręcz biła zimna furia.
-Próbuj!-zawołałem, zrywając się z ziemi i biorąc nogi za pas.
Oczywiście nadal niemalże dławiłem się ze śmiechu.

Szebra?

Od Oranii

CD Arhuka

-Czemu nie?-odparłam ochoczo. -W tak miłym towarzystwie mogę iść i w nieznane.
Zaśmiał się.
-I vice versa.
Ogier odwrócił się i ruszył początkowo stępem, później kłusem. Poruszał się ze swoistą gracją, ale i w pewnym sensie temperamentem... Pobiegłam za nim.
-Więc urodziłeś się jesienią?-zagadnęłam, nawiązując do jego wcześniejszej wypowiedzi.
Powoli skinął głową.
-Owszem. I uważam, że to wyjątkowa pora roku.-uśmiechnął się pod nosem. -A ty? Kiedy ty się urodziłaś?
-Wiosną.-odparłam z dumą. -W sumie może waśnie dlatego ciężko ze mną wytrzymać... No wiesz, na ogół jestem raczej energiczna i nie usiedzę na jednym miejscu, a to typowa cecha wiosny. Wszystko się ożywia, nabiera nowej energii i kolorów...-z uśmiechem zerknęłam na niego z ukosa.

Arhuko?

Od Tamizy

CD Souffle

Podniosłam głowę i zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu wołającej mnie osoby. Mój wzrok niemal natychmiast natrafił na rosłego, wyższego ode mnie ogiera. Zmierzał do mnie, uśmiechając się przyjaźnie.
-Och, cześć Souffle!-odkrzyknęłam, również się do niego zbliżając.
Na powitanie, jak to miałam w zwyczaju, uścisnęłam go w sposób niemalże matczyny. Co tu dużo mówić, właściwie był on moim synem... Więzy krwi w tym przypadku nie stanowiły o niczym.
Souffle delikatnie wyswobodził się z mojego uścisku i uśmiechnął ciepło.
-Co u ciebie słychać?-spytałam.
Mimo upływu czasu jakoś nie potrafiłam przywyknąć do tego, że ten wielki ogier nie jest już moim malutkim źrebaczkiem i nie mieszka z nami. Bez niego wszystko nagle stało się tak przerażająco puste...

Souffle? Tak dawno mnie tu nie było... ;D

Od Slayer'a

CD Fety

Odsunąłem się od niej delikatnie. Znowu zaczęła się przybliżać. Coś czułem, że to tak będzie. Nie chciałem jej zranić. Ale jednocześnie nie będę z nią. Kocham Scolle i może to z nią kiedyś będę. Ale na pewno nie z Fetą.
-Feta... - szepnąłem - Nie będziemy razem.
Cofnęła się, patrząc na mnie zdziwiona.
-Ja kocham kogoś innego - dodałem jeszcze
Spojrzała na mnie z wyrzutem, bliska płaczu.
-Przepraszam.... - rzuciłem jeszcze - Rozumiem, że.... ale może to tylko twoje nietrwałe zauroczenie. Zresztą kocham kogoś innego - zaciąłem się i w kółko powtarzałem tylko jeden refren.
-Wiem, Slayer - powiedziała niechętnym głosem - No cóż, miło było cię poznać - dodała i odwróciła się.
-Nie zrozum mnie źle - zawołałem za nią - Ja po prostu...wiesz jak to jest... Znalazłem już swoje szczęście. Ty też sobie kogoś znajdziesz. Na pewno - chciałem ją pocieszyć, ale rzuciła mi tylko puste spojrzenie i ruszyła przed siebie.

Feta?

Od Scolle


CD Slayer'a

-Ja? - spytałam, ale znałam dobrze odpowiedzieć. Bez dwóch zdań chodziło mu o mnie. Trudno, raz kozie śmierć. Zresztą i moja historia nie jest jakaś ponura.
- A więc - zaczęłam, rozglądając się na boki by sprawdzić, czy nikt tego prócz nas nie usłyszy
-Jesteśmy tu sami - zapewnił Slayer
-...Więc...Wychowywałam się podobnie jak ty u ludzi, lecz ja w małym stadzie na farmie. Rodzice bardzo mnie kochali, lecz ja zawsze wolałam przebywać w otoczeniu rodzeństwa. Bowiem miałam dwóch braci - Zibbalt i Fiksa i siostrę Simmanę. Jednak kiedy miałam rok, Fiks uciekł z naszej farmy. Gdy skończyłam dwa lata, ruszyłam jego śladem. Doprowadziło mnie to do Stada Błękitnego Księżyca. Dowiedziałam się, że on tam jest, ma partnerkę i dobrze mu się wiedzie. Lecz nim tam dołączyłam, stado się rozpadło. Wędrowałam długo aż znalazłam się tutaj. Nie mogłam uwierzyć swojemu szczęściu, gdy spotkałam tutaj Fiksa. Jednak długo tu nie był, poszedł dalej. Jednak ja już wolałam się stąd nie ruszać, zupełnie oczarowały mnie tereny tego stada. - dokończyłam z uśmiechem. Tęskniłam strasznie za moim bratem, jednak co poradzę, że i stąd poszedł. Ja tu zostanę.
Rzuciłam spojrzenie Slayer'owi. I wtedy jedno zrozumiałam... Zakochałam się w nim po uszy. To nie było lekkie zauroczenie, jakie czasem przeżywałam. To była mocna więź uczucia jakim do niego pałałam.

Slayer? xd

Od Arhuka

CD Oranii

-Orania? - zdziwiłem się pięknem tego imienia. Było niezwykłe i bardzo ładnie brzmiało.
-Zawsze możesz mówić do mnie ''ej ty'' - zaśmiała się zadziornie
Spojrzałem na karą klacz. Powiem szczerze, była ładna i imię do niej całkowicie pasowało.
-Nie widzę takiej potrzeby - odezwałem się - Piękne imię, tysiąc razy lepsze od mojego...
-O nie, nie wmówisz mi tego - odpowiedziała ze śmiechem
Skubnąłem gałązkę rosnącej obok brzozy. Lubiłem smak małych, zielonych listków.
-Nie przesadzajmy już. Żebyśmy się zaraz nie pobili tutaj... Uznajmy, że oba imiona są ładne i tyle. - powiedziałem w końcu, nie chcąc się z nią nawet droczyć.
Ona również skubnęła listek brzozy. Jak widać, jej też smakowały. W sumie się nie dziwię.
Chwilę rozmyślałem, co jeszcze powiedzieć aż w końcu powiedziałem:
-A da się pani Orania namówić na przechadzkę po Jesiennej Ścieżce? Uwielbiam to miejsce, bardzo przypomina mi czasy w któryś się urodziłem.

Orania? :D

Od Fety


CD Slayer'a

Mi się podobasz ty - chciałam to wykrzyczeć. Postanowiłam trochę poczekać.
-Tak - przyznałam
Nie pytał się kto, szkoda. Podsunęłam się bliżej niego.
-O co chodzi? - spytał
Nim zdążył spytać się ponownie zamknęłam mu pysk pocałunkiem.
-Feta, ja nie... - chciał uciec
-Slayer, wysłuchaj się mnie - moje oczy spojrzały na niego
Przystanął w pół kroku.
-Tak?
-Wiesz Slayer... Niewiele jest ogierów które zawróciło mi w głowie. Jest taki jeden. Ty nim jesteś! Slayer, nie widzisz jak ja Ciebie kocham! Proszę, pozwól mi być obok Ciebie. Kocham Ciebie!! - zawołałam przytulając się do niego. Znieruchomiał. Po chwili powiedział:

Slayer? proszę zgudź się!!! <3 :3 :*

Od Oranii

CD Arhuka

Uśmiechnęłam się.
-Nie, nie, ale tajemnicą nie jest też i to, że go nie znoszę.-szczerze przyznałam. -Nazwali mnie nim ludzie i tak już zostało...-skrzywiłam się lekko.
-Ładne, czy nie, ale w każdym bądź razie lepiej by było, gdybym je znał. No chyba, że mam ci mówić "ej ty".-również się uśmiechnął.
Zaśmiałam się, kręcąc głową.
-No cóż, w takim razie chyba je zdradzę. Chociaż... W porównaniu z nim "ej ty" wcale nie brzmi tak głupio.-mrugnęłam do niego z rozbawieniem. -Mam na imię Orania.

Arhuko? :)

Od Dęblina

CD Miriam

Dęblin odwróć wzrok, nie daj się uwieść, Dęblin nie patrz tak na nią... Jak mam do diabła nie patrzeć, kiedy ona jest tak cholernie piękna i wręcz pociągająca?!... Nerwowo przygryzłem wargi, chcąc się opanować, jednak i to nie pomogło. Zdrowy rozsądek jakby powoli zaczął mnie opuszczać... Magia tego miejsca? Nie sądzę... Jeżeli coś tu było magiczne, to tylko klacz, stojąca właśnie przede mną. Miałem wrażenie, że jej bystry wzrok świdruje mnie na wylot i jest w stanie poznać każdą myśl, błąkającą mi się teraz po umyśle, a ja nie mogłem nic z tym zrobić. Ale czy w ogóle chciałem coś z tym zrobić?...
Nie potrafiłem oderwać wzroku od jej pięknych oczu, przeszło mi nawet przez myśl, że w ten sposób klacz może mnie hipnotyzować... Nie, to absurd, ona po prostu ma w sobie "to coś".
Nie zastanawiając się nad wagą konsekwencji, zbliżyłem swoje usta do jej i namiętnie pocałowałem.

Miriam?

Od Nowela


CD Kyi

Obudziłem się gwałtownie. Kyi siedziała obok mnie ze znudzoną miną.
-No, no-przewróciła oczami-Śpiąca królewna wreszcie wstała.
-Co to do cholery było?-wysapałem. Mój oddech był strasznie nierówny, a oczy nienaturalnie rozszerzone.
To wszystko był sen... Kyi nigdy mnie nie pocałowała, to była fikcja... Ale czy moja podświadomość nie próbowała mi czegoś w ten sposób powiedzieć?
-Nie byliśmy nad Wodospadem Dusz?-zapytałem dla pewności.
-Nie, a czemu pytasz?
-A tak sobie-uśmiechnąłem się sztucznie. Nigdy nie zdradziłem Arim... Pozostałem jej wierny...

Kyi?

Od Coelsho

CD Slayer'a

-Mówiłam ci, że nic-uśmiechnęłam się słabo-Widać zapominalski jesteś.
-Nie-pokręcił przecząco głową-Rozumiem, nie chcesz to nie mów...
-Co masz na myśli?-poczułam, że moja przestrzeń osobista za chwilę zostanie zburzona.
-No... Chodzi mi o to, że...-zaczął z ociąganiem. Widać jemu samemu to pytanie nie pasowało-Co z twoją mamą?
-Nie zamierzam ci o tym nic mówić-burknęłam-Nie znam cię na tyle dobrze, nie rozpowiadam tego wszystkim na prawo i lewo.
-To może chociaż opowiesz mi swoją historię?-zaproponował.
-Jestem naprawdę aż tak ciekawa?-uśmiechnęłam się patrząc na niego.
-Próbuję cię poznać-odparł.
-Urodziłam się tutaj. Moja matka podobno przed narodzinami została pobita przez konie, z którymi toczyliśmy wojnę. Ale to nie ważne. Mam brata bliźniaka-Castiela. Ale on jest zupełnie do mnie nie podobny. Pewnej nocy mama przyznała się, że ma jeszcze jednego syna. Nazywa się Pagasto. Wcześniej wiedzieli o nim tylko moi wujkowie. Mój ojciec się wściekł. Zerwał związek z mamą. Ona uciekła do ważnego dla niej miejsca. Zresztą teraz też tam mieszka. Znienawidziłam go za to i prowadziłam liczne batalie. Stałam się wcześnie samodzielna. Kiedy tylko dorosłam mama przyszła po mnie. Rozmawiała z ojcem, ale nigdy nie powiedziała co się właściwie stało. A później... Coś się stało. Przez przypadek spotkałam ojca i dowiedział się o tym. I wiesz co? Znowu zostali parą-skrzywiłam się z niesmakiem-On to zrobił, bo było mu głupio. Nie chce z nią w ogóle być. Lituje się nad nią, a ona tak łatwo daje się omotać...-pokręciłam głową z dezaprobatą.
-Dlaczego się lituje?
-To zachowam dla siebie-uniosłam dumnie łeb.
-A co do twojego ojca...
-Nie, nie zaczynaj-popatrzyłam na niego błagalnie. Nie miałam ochoty słuchać wywodów o tym, że jednak nie jest taki zły...

Slayer? Nic nie szkodzi C:

Od Rossy

C.D Qerida.

Odwróciłam się na chwilę ku niemu.
- Qerido życie nie jest oparte na zabawie... - powiedziałam.
- No to czo?
- Dobra ja coś chcę zrobić ale ty mi nie pozwalasz. - rzekłam.
Odwóciłam się od niego.
- Rossa nie bądź taka...
Westchnęłam. Zaczęłam się bawić jakimiś miksturami. Po czym wyszłam z jaskini.
- Nie robisz już nic? - spytał.
- Będę robić dzisiaj w nocy jeśli oczywiście mnie nigdzie nie wyciągniesz...

<Qerido?To się nazywa brak weny. ;___; >

Od Souffle

Z dnia na dzień rosłem jak na drożdżach pod czujnym okiem Tamizy i Jack'a. Pokochałem ich jak prawdziwych rodziców, których w gruncie rzeczy prawie nie miałem. Uwielbiałem zabawy z przybraną siostrą, Rossą. Wydawała się być takim jak ja, wiecznym źrebięciem pełnym energii.
Jednak w końcu wyrosłem nie do poznania. Wprawdzie sierść nadal mieniła się miedzią w słońcu, jednak byłem wysoki i już nie taki chudy, jaki tu dotarłem. Urosłem zdrowo, na dosyć poważnego konia, ale pełnego energii w gruncie rzeczy.
Przechadzałem się w poszukiwaniu kogoś z kim mógłbym spędzić swój wolny czas. Gdy ujrzałem znaną mi sylwetkę klaczy, aż podskoczyłem z radości. Wprawdzie nie była to Rossa, której szukałem lecz Tamiza. Dotąd nie za bardzo wiem jak się do niej zwracać. Mamo? Tak mi jakoś dziwnie. Zawsze zwracam się do niej Tamizo.
-Cześć Tamizo! - zawołałem tonem pełnym radości.

Tamiza? Nie mam za bardzo pomysłu na opowiadanie, ale chciałam do Ciebie napisać ;)

Souffle dorasta!

 https://scontent-b-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-prn2/t1.0-9/p480x480/1901643_824509564229891_1899603277_n.jpg
Imię: Souffle
Płeć: Ogier
Wiek: 2 lata
Cechy charakteru: Z wiekiem stał się trochę bardziej poważny i spokojniejszy. W głębi duszy nadal jest pełnym życia źrebakiem, któremu tylko figle i psoty w głowie. Nabrał jednak zdecydowania w tym co robi i pewności, że jest bezpieczny. Cechuje go niemała odwaga, która w razie niebezpieczeństw często się objawia. Umie dotrzymać tajemnicy i obietnicy. Zawsze walczy do końca, do upadłego. Nigdy się nie poddaje. Jest honorowy, gdy ktoś wyrządzi krzywdę drogiej mu osobie, on będzie się na tym kimś mścił do końca życia. Nigdy nie daje za wygraną i jest uparty.
Stanowisko: Młody Ogier Beta
Żywioł: Psychika
Moce: Umie wkradać się innym w psychikę, podrzucać różne myśli, czytać w myślach. Stwarza również różne wizje. Opanował do perfekcji bieganie z dużą szybkością i niewidzialność. Panuje nad częścią magii, ale czasem wymyka mu się to spod kontroli.
Partner: sam do końca nie wie... Tyle jest ładnych klaczy, ale która ma to 'coś' w sobie i jednocześnie której jest godny?
Rodzina: Prawdziwa mama nie żyje, a ojciec i siostra gdzieś sobie żyją. Przybrani rodzice: Tamiza i Jack, przybrana siostra: Rossa.
Historia: Szczęśliwy z życia Souffle nie zawsze był taki radosny a życie usłane różami. Raczej nigdy tak nie było. Jego matka zmarła przy porodzie, nie zdążył jej nawet poznać. Pamięta ją jako zakrwawioną, siwą klacz. Zdążyła mu tylko powiedzieć następujące słowa ''Nigdy nie odwracaj się w tył, idź przed siebie kimkolwiek byś był''. Początkowo malec nie rozumiał magii tych słów, jednak później stały się jego mottem życiowym. Co z resztą rodziny? Starsza siostra, spora i silna gniada klacz po prostu go nie znosiła. Wyśmiewała się z niego, mówiła, że to przez niego ich mama nie żyje. Aż w końcu go po prostu zostawiła i wraz z ojcem uciekli gdzieś daleko. Ogierek został sam sobie, na pastwę ślepego losu. Jednak nigdy nie starał się roztrząsać przeszłości. Po co? Było to już, a jak mama mówiła, trzeba iść do przodu kimkolwiek by się nie było. Tak też robił. Pewna ścieżka doprowadziła go do terenów Mysterious Valley. Gdy poznał parę alfa, postanowił tu zostać. Tu spotkał również parę beta, Tamizę i Jack'a którzy postanowili się nim zająć. Dzięki nim zdrowo urósł i nadal się rozwija.
Właściciel: Haine

Od Arhuka

CD Oranii
Odwróciłem się, widząc teraz stojącą tuż przede mną karą, zgrabną klacz.
-Nic się nie stało - uśmiechnąłem się, mówiąc to. Właśnie czekałem aż ktoś przyjdzie i porozmawia. Trochę się zamyśliłem, ale niektórzy już wiedzą, że dla mnie to typowe.
-Jeszcze Ciebie tutaj nie widziałam - zauważyła klacz, odwzajemniając uśmiech. Szczerze mówiąc, ja również jej jeszcze nie widziałem. Ale co do mnie, tak często nie szukam osób do rozmów albo nie przechadzam się po terenach stada. Niektórzy mnie mijają, inni zaś nie, tak to jest.
-Ja też nie. Jestem tu od całkiem niedawna, może to dlatego - odpowiedziałem przyjaźnie - Tak w ogóle nazywam się Arhuko. - dodałem, kłaniając się przed nią lekko
Klacz to chyba rozbawiło. Nie wiem co bardziej - moje niespotykane imię czy ukłon.
-Arhuko? - zdziwiła się nieco - Dosyć niespotykane imię.
-Wiem... - powiedziałem - A ty jak się zwiesz? O ile mogę się o to zapytać, jeśli nie jest to żadna tajemnica...

Orania? ;)

Od Slayer'a

CD Fety
-Ja? Kogoś na oku? - zdziwiło mnie jej pytanie. W końcu gdy się kogoś ledwo zna nie zadaje się takich pytań. Początkowo nie wiedziałem co odpowiedzieć. Powiedzieć prawdę? Na oku mam jedną klacz, zakochałem się w niej i to tyle. Ale czy to uczucie jest odwzajemnione? Kocham Scolle, mógłbym oddać za nią życie, tak mocna jest miłość od pierwszego wejrzenia ale czy ona to odwzajemnia?
-Ehm... Sam nie wiem - odpowiedziałem w końcu
Klacz wydała się trochę rozczarowana.
-A ty? - zapytałem się, nie wiedząc co powiedzieć. Czekałem na odpowiedź. Klacz długo się zastanawiała aż powiedziała:

Feta? Przepraszam, że takie krótkie ale nie miałam pomysłu co napisać.

Od Slayer'a

CD Scolle
Trochę nad tym myślałem. Ufałem Scolle bardzo, tak więc co za problem aby jej o sobie coś opowiedzieć? Zresztą, moja historia nie jest jakaś okropna, więc... żadnych problemów.
-Opowiem Ci - powiedziałem ze zdecydowaniem - Nie jest ona taka zła. Raczej dosyć krótka i nudna. Ale prawda jest prawdą - dodałem jeszcze
Scolle popatrzyła się na mnie wyczekująco.
- A więc tak... Urodziłem się na wolności w kochającej rodzinie. Miałem nawet brata, w dodatku bliźniaka. Szczęście na wolności nie trwało długo. Gdy skończyłem rok, pałętający się wokoło ludzie złapali mnie i zabrali do siebie. Byłem sobie tam przez pewien długi czas. Próbowali mnie ujeździć. Bez skutku. Nie chciałem, aby na mnie jeździli. I tak walczyliśmy - oni ze mną ja z nimi. W końcu miałem dosyć walki i udało mi się uciec. Od tamtej pory błąkałem się aż w końcu znalazłem się tutaj - skończyłem opowiadać moją historię
Klacz pokiwała pyskiem.
-Rzeczywiście, nie miałeś złego życia.
Potwierdziłem to skinięciem głowy.
-A ty? Jak to z Tobą było?

Scolle? Krówka? Bardzo chętnie, rzuć mi ją na odległość xd

sobota, 26 kwietnia 2014

Od Heaven

CD historii Pride

Spojrzałam na nią szczerze zdziwiona.
-Uważasz mnie za swoja przyjaciółkę?- spytałam, patrząc na nią z niedowierzaniem- Tak, myślę, że to plotki. To, że pokazałam niektórym jaka jestem, a raczej jakie jest moja drugie oblicze to nie znaczy, że jestem taka zawsze, wszędzie i dla każdego. Ty też mnie uważasz za nic nieznaczącą idiotkę?- spojrzałam szczerze w oczy.
Zmarszczyła brwi z powodu mojej odpowiedzi.
-Przepraszam- powiedziałam, odwracając wzrok- Po prostu... to przykre. Rozumiesz mnie?

<Pride? Ktoś mi ją zabrał ;_;>

Od Sharee

CD historii Lilii

Tak naprawdę to się nie pochyliłam, a co najważniejsze nigdy bym się nie ukłoniła człowiekowi. Istocie, która potrafi być tak okrutna. Śmieszyła mnie bojaźń matki i zachowanie chłopca. Zobaczyłam, że kobieta dotyka delikatnie głowy Lilii i ją głaszcze, po czym podchodzi do mnie. Znowuż położyłam uszy po sobie, odpychając głowę. Jednak widocznie kobieta nie zamierzała się zostawić mnie w spokoju. W pewnej chwili poczułam jak coś przewierca mi się od środka. Ogromny ból wywarł na mnie grymas twarzy.
-Lilia... czuję, że cos za chwilę się wydarzy- powiedziałam niespokojnie, odganiając natrętną kobietę.
-Nic się nie stanie. Ona nie chce ci nic zrobić- odparła klacz.
-Nie o to chodzi... Chodźmy- powiedziałam, lecz w tym momencie dłoń matki przejechała mi po szyi.
Poczułam jakby coś mnie rozrywało od środka. Potrząsnęłam głową niespokojnie. Moje oczy przyciemniały i zaćmiły się. Wkrótce zobaczyłam jak skóra kobiety czarnieje, jej oczy również straciły blask. Upadła na ziemię i po chwili zaczęła krzyczeć. Jej ciało wręcz płonęło. Stałam wpatrzona w ból człowieka, jakbym nie była sobą. Nie słyszałam nawet pytań Lilii. Po chwili kobieta jakby zmarła, przestała się trząść i dyszeć. Zamknęła powoli powieki. Mrugnęłam oczami i spojrzałam na martwe ciało kobiety. Przełknęłam głęboko ślinę, oddalając się od niej. Lilia patrzyła na mnie przerażona. Wycofałam się i pogalopowałam przed siebie. Zatrzymałam się dopiero na terenach stada. Wpatrywałam się w jedno miejsce. Ktoś do mnie podszedł. Odwróciłam się, lecz nikogo nie zobaczyłam. Usłyszałam tylko szept...
Zabić... umrzeć... śmierć... z niej się nie uratujesz!- krzyczało.
To wróciło. To co było tyle miesięcy temu, powróciło.
-Zostaw mnie!- krzyknęłam, lecz bezskutecznie.
Wtem zobaczyłam karą, rozmytą sylwetkę. Demon... ten sam co spotkałam w lesie. Jego krwiste oczy lśniły w ciemności. Dookoła biegały wilki i innego tego typu stwory. Zniknął gdy przede mną znalazła się zdyszana Lilia. Patrzyła tak jakby mnie nie poznawała. Odwróciłam głowę w drugą stronę.

<Lilia?>

Od Miriam

CD historii Dęblina

Spojrzałam na ogiera, po czym odwróciłam wzrok, oglądając tereny. Czułam na sobie przenikliwe spojrzenie Dęblina, co nie powiem, było bardzo miłe. Uśmiechałam się lekko, a moja grzywą bawił się spokojnie wiatr.
-To już niedaleko- usłyszałam głos ogiera.
Automatycznie odwróciłam się w jego stronę i rozejrzałam dookoła. Mój wzrok przemierzał nawet małe drzewko.
-Jak wygląda to miejsce?- spytałam po chwili.
-Zobaczysz- odparł, posyłając mi oczko i uśmiechając się szarmancko.
Pokręciłam głową i postanowiłam poczekać aż Dęblin pokaże mi to miejsce. Po chwili byliśmy na miejsce. Otworzyłam szeroko oczy, Mimo tego różu i w ogóle było tu pięknie. Zobaczyłam, że Dęblin pochyla głowę i zrywa kwiat.
-Ładny, nie?- spojrzał na niego.
-Tak- odpowiedziałam
Wręczył mi go. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Mój odruch był następujący... Przytuliłam go.
*Miriam! Pobudka! On ma partnerkę! I oprócz tego jest mega sexy... MIRIAM!!!*- krzyczałam w myśli, lecz mój rozum wyłączył się i nie słuchałam go już.
Tylko wpatrywałam się delikatnie w oczy Dęblina.

<Dęblin?>