wtorek, 30 września 2014

Od Szebry

Szłam... sama nie wiem gdzie, nie mogłam uwierzyć jakiego ja mam pecha... najpierw Kryształ a teraz Damaskus, normalnie nie do wytrzymania! Powoli podążałam w stronę pastwiska, jednak trzeba coś jeść, prawda? Niestety było dość zimno. Od niechcenia ruszyłam kłusem może jestem szybka ale teraz naprawdę nie mam nastroju, ale niestety jak to czasem bywa z końmi o tym żywiole okropnie zachciało mi się przyspieszyć po prostu po biec i zapomnieć o wszystkim, już coraz chętniej zaczęłam przyśpieszać aż osiągnęłam naprawdę niezwykłą prędkość. Nie sądziłam, że to pomoże ale jednak tak, byłam szczęśliwa pierwszy raz od kilku tygodni zaczęłam wariować, Tak bardzo mi tego brakowało... W pewnym momencie usłyszałam łomot i już po chwili...

Spartanie? co się wydarzyło?

Od Sahary

Szłam spokojnym spacerkiem po Rajskiej Plaży. Delikatny chłodny wietrzyk rozwiewał moja grzywę, zadrżałam, pewna myśl przeleciała mi szybko przez głowę "może nie powinnam wychodzić na spacer w tak pochmurna pogodę", ale już po chwili jej nie było, ponieważ długo nie opuszczałam jaskini na dłużej niż godzinę i akurat dziś tak jakoś mi się zachciało, więc czemu nie miała bym wyjść? Naprawdę było zimno więc postanowiłam przejść do żwawego kłusa by się rozgrzać ale to nie pomogło więc przyspieszyłam z kłusa do galopu a już po minucie do naprawdę szybkiego cwału, od razu lepiej, było mi ciepło choć lodowaty wiatr chłostał mnie po pysku niczym bat z lodu. Ja się tym nie przejmowałam chodziło tylko o to by się trochę rozruszać i rozgrzać. W oddali zauważyłam pewnego ogiera najpierw myślałam, że to ktoś nie znajomy ale potem spostrzegłam, że go znam. Przeszłam do kłusa by uspokoić choć trochę serce i pobiegłam do ogiera.

Mystic?

Od Pride

CD opowiadania Heaven

 Im bliżej byłyśmy klaczy, tym pewne ejsza byłam, ze to właśnie Mocca. I gula w gardle z każdym metrem rosła. Tak, bałam się, jai zareaguje widząc mnie. A może mnie obwiniała za odejście Vita? Jednak starałam się zachować uśmiech na pysku.
- Tak, to ona - odezwałam się pewnym głosem - na pewno...
Po czym przyspieszyłam jeszcze i zatrzymałam się dopiero przy klaczy.

 (Mocca? Heaven?)

Od Pride

CD opowiadania Arabelli

 Uśmiechnęłam się przyjaźnie
- Tak, racja. Zimno się robi... Chodź, zaprowadzę cię do Havany, z pewnością cię przyjmie...
- A Havana to...? - spytała klacz, grzebiąc kopytem w ziemi
Kompletnie zapomniałam, że przecież Arabella nie zna naszej alfy!
- Ah, wybacz. Widocznie zanadto przyzwyczaiłam się do tego, że wszyscy wiedzą o kogo chodzi, gdy mówię "Havana". Jest to alfa naszej stada...

 (Arabella?)

Od Sharee

CD

Zamknęłam mocno oczy, próbując oderwać się od przenikliwych wrzasków. Miałam wrażenie jakby z tysiąc osób mnie okrążyło i w tym samym momencie zaczęło się wydzierać. Bębenki mi pękały od hałasu. W końcu postanowiłam temu zapobiec i stanąć prosto w twarz.
-Dość!- krzyknęłam na całe gardło, tak, że na chwile w lesie nastała grobowa cisza.
Rzeczywiście krzyki ucichły, słyszałam tylko ciche mamrotania i szepty gdzieś tam w dali umysłu. Spojrzałam na Sangre. Uśmiechał się delikatnie, lecz coś się zmieniło w nim. Nie był już taki wychudzony jak przed chwilą.
-Weź się odwal i po wyżywaj na kimś innym- syknęłam do niego rozzłoszczona.
-Znów jesteś wściekła, a te głosy to twoja wina. Ja tym nie kieruje- odparł, udając niewinnego.
-Akurat, uważaj, bo ci uwierzę!- krzyknęłam wściekła- Przyznaj się i wreszcie powiedz... czego dokładnie ode mnie chcesz, co!?Mam dość już tych krzyków i wrzasków, które są w moim umyśle!- odwróciłam się tyłem.
Nastała głucha cisza, która, o dziwo bardzo mnie wkurzała. Czekałam z zapartym tchem na odpowiedź, którego nie usłyszałam.
-Może się przejdziemy?- zaproponował znienacka ogier.
Spojrzałam na niego jak na wariata. Szczerze mówiąc... nie spodziewałam się z jego strony takiego pytania. Sama nie wiedziałam co odpowiedzieć, ale jeśli miałam się cokolwiek ważnego dowiedzieć o tym wszystkim... pójdę.
Kiwnęłam głową, a ogier jakby zadowolony z siebie ruszył w stronę głębi lasu. Powoli ruszyłam za nim.

CDN

Od Havany

CD Alestrii von Meteorite

Niesamowite, że jest osoba, która mnie rozumie. Mogłaby wstąpić do jakiegoś rządy, bardzo mądrze i ciekawie mówi. Jednak to też zależy od przeszłości i historii jaką przeżyliśmy. Nie każdy jest gotów mówić takie rzeczy.
-Bardzo ciekawie mówisz, filozoficznie- zażartowałam sobie, cicho chichocząc- Doceniam to.
-Dzięki, uwielbiam rozmyślać nad wieloma rzeczami- odparła klacz.
-Szczególnie gdy jest cicho i spokojnie?- zapytałam, a raczej stwierdziłam.
-Szczególnie wtedy. Można zagłębić siew rozważaniach, poukładać myśli, spróbować zastanowić się nad sobą i postępowaniem i nad sensem całego świata- odpowiedziała.
-Nie zawsze da się cały świat poukładać, chociaż w głowie zawsze można stworzyć obraz idealny- odparłam z przyznaniem.
-Właśnie, chociaż masz racę... świat nigdy nie będzie idealny..
-Gdyby był byłoby nudno. Jednakże, czasem przydałoby się mniej problemów i ciężkich spraw- wtrąciłam.
-Jakie z nas filozofki- zachichotała Alestria.
-Właśnie zauważyłam... Ale skoro cię to ciekawi to ja chętnie podyskutuję- odwzajemniłam uśmiech.

Alestria?

Od Alestrii von Meteorite

CD Havany


- Na pewno, tak samo jak każdy z nas...Tylko, że cechy terenu są widoczne, a w naszych duszach ,,najważniejsze jest niewidoczne dla oczu". - stwierdziłam.
- Dzięki temu możemy zagłębić się w postrzeganie świata drugiej istoty, a czasami nawet ją pokochać.
- Szkoda tylko, że czasami nie jest ona tego warta i nas rani. .. - westchnęłam.
- Fakt, w dzisiejszym świecie zdarza się to coraz rzadziej, ponieważ niektórzy zapomnieli już jak kruche i łatwe do zranienia jest głębsze uczucie.
- Pozostaje nam mieć tylko nadzieję, że nie zagłuszą oni tych jednostek, które jeszcze o tym pamiętają i rozumieją potrzeby drugiego.
- Na pewno nigdy się tak nie zdarzy, bo inaczej wycieńczyliby samych siebie. - rzekła klacz.
- Albo żyliby w ciemnym, ogarniętym znieczulicą świecie, gdzie każdy poświęcałby myśli i czyny tylko sobie.

< Havana. kontynuuj, proszę.>

poniedziałek, 29 września 2014

Od Havany

CD Alestrii von Meteorite

Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Rozumiem to. Ok, nie będę ci mówiła nazwy... a więc ruszajmy- kiwnęłam głową aby zachęcić klacz i razem ruszyłyśmy wzdłuż tej ścieżki.
Krajobraz był niesamowity. Lubiłam zaciszne, pełne spokoju miejsca, szczególnie te, z których aż biło magią i tajemniczością. Bardzo lubiłam odkrywać nowe miejsca, nadawać światu innych kolorów... szkoda, że sama je utraciłam. Spojrzałam na Alestrię. była zachwycona roślinnością  i wszystkim co się wokół niej znajdywało. Razem przyglądałyśmy się z zaciekawieniem na każdy szczegół otoczenia.
-Pięknie tu...- szepnęłam.
-Tak, zgadzam się- przytaknęła klacz- Ciekawe gdzie jest koniec tej ścieżki?
-Nie wiem, ale na pewno ten teren ma dla nas dużo niespodzianek. Zazwyczaj jest tak. Wiem, bo to wynika z mojego doświadczenia. Ilekroć wchodzę w jakiś teren odkrywam to nową tajemnicę. Każdy teren skrywa w sobie ogromna zagadkę, nawet taki najspokojniejszy ma intrygującą zagadkę w sobie- uśmiechnęłam się na myśl.

Alestria? Brak weny ;(

Od Alestrii von Meteorite

CD Havany

- A tak właściwie dokąd zmierzamy ? - zaindagowałam i dorzuciłam. - Chyba nigdy jeszcze nie szłam tą ścieżką.
- W takim razie dzisiaj ją poznasz, a prowadzi ona...
- Nie mów, wolę mieć niespodziankę ! - przerwałam jej.
- Jesteś pewna, większość koni byłaby ciekawa i nie mogłaby wytrzymać, aby nie zapoznać się z nazwą tego miejsca za nim do niego dojdzie.
- Być może, ale ja nauczyłam się, że najciekawsze są okolice nam nieznane, ponieważ możemy je sobie wyobrazić, a potem porównać z rzeczywistością.
- Ale jak możesz zrobić to bez znajomości nazwy ? - dociekała.
- Na podstawie otaczającej nas fauny i flory, w końcu niektóre z roślin i zwierząt nie mogą występować na każdej przestrzeni geograficznej.
- No cóż masz rację...
- A w dodatku, kiedy już je ujrzę, mogę nadać mu własną nazwę, która będzie dla mnie jedyna w świecie.
- Ale przecież większość z nich już została nazwana. - zauważyła klacz.
- Owszem, ale czy to nie wspaniałe uczucie, móc zrobić to jeszcze raz ?

< Havana ?>

niedziela, 28 września 2014

Od Mystic`a

Obudziłem się w jakiejś ciemnej jaskini. Brzuch bolał mnie nie miłosiernie. Dopiero po kilku minutach uświadomiłem sobie, że żyję. Wszystko co pamiętałem to tylko złowieszczy uśmiech Sharee i pytające spojrzenie młodego ogiera, który najwyraźniej odszedł tuż po tym jak mnie tu przywlókł. Zobaczyłem w dali krzątającego się medyka. Spróbowałem wstać, lecz wszystko co zdołałem zrobić to wydać cichy pisk bólu. Bok piekł niemiłosiernie, a po chwili tuż obok mnie pojawił się medyk.
-Poleżysz tu kilka dni. Wypuszczę cię dopiero wtedy kiedy dasz radę sam chodzić i normalnie funkcjonować- odparł.
Co prawda ta wiadomość nie cieszyła mnie tak bardzo, lecz mus to mus. i tak się ruszyć nie mogłem, a mówiłem z trudnością. Musiałem znaleźć tego młodego ogiera i mu podziękować, lecz licho wiedziało gdzie on teraz może być. Mam nadzieję, że nie poszedł wytłumaczyć tego z Sharee. Inaczej to on może źle skończyć.

*kilka dni póxniej*
Czułem się już lepiej i wróciłem do swojej jaskini. Od razu co zrobiłem do poszedłem się wyszaleć na otwartej przestrzeni, mimo zakazu medyka. Nie mogłem nadwyrężać mięśni ani za bardzo szaleć, ale taki ogier jak ja musi się wybiegać. Niestety przypadkowo wpadłem na inną osobę, upadając na ziemię. Brzuch znowuż  zaczął boleć jak cholera, a ja nie miałem siły wstać. Po chwili odpoczynku wstałem i przypatrzyłem się młodemu ogierowi.

Blackmailer? Dokończysz?

Od Sharee

CD

Patrzyłam ogierowi prosto w oczy. Normalny koń już chyba by dawno zwiał w popłochu, lecz ja nie. Im dłużej mu się przyglądałam tym więcej miałam w sobie odwagi i pewności siebie. Bardzo dobrze wiedziałam, że mi nic nie zrobi, zresztą nie mógł mi nic zrobić i najlepsze było w tym wszystkim to, że on o tym bardzo dobrze wiedział.
-jak na demona, nieśmiertelną osobę jesteś dosyć słaby. Nawet boisz się podejść i zrobić mi najmniejszą rankę dla przestrogi. Wyzywam cię od największych debili, a ty stoisz i spokojnie to słuchasz- wyśmiałam go.
-Sharee... Nadal nie wiesz jaki to wszystko ma sens- odparł spokojnie.
-Mylisz się... Po raz kolejny się mylisz. Otóż wiem o co tu chodzi. Tu o nic nie chodzi. Chcesz mnie zwyczajnie wykończyć i tyle, tylko, że ty nie możesz- stanęłam dumnie.
-Gdyby o nic nie chodziło to czybym nie zabił cię już dawno? Nie na wiedział i nie śledził?- zadał retoryczne pytania.
W pewnym sęsie miał rację, lecz jak zwykle się mylił.
-Idź do diabła!- krzyknęłam zdenerwowana.
-Już u niego jestem- zaśmiał się z kpiną.
W tym momencie zmroziło mi krew w żyłach. Źrenice się natychmiastowo rozszerzyły. W głowie miałam mętlik i słyszałam szum. Zagryzałam zęby, a moje mięśnie spięły się sztywno. Moje zamglone oczy patrzyły na karego ogiera. Z jego boku zaczęła płynąć krew. A ja... znowuż w głowie słyszałam przeraźliwe krzyki i piski...

CDN

Od Havany

CD Alestrii von Meteorite

Kiwnęłam głową ze zrozumieniem. Wiedziałam jak to być samej i jak żyć w samotności, więc ją rozumiałam.
-Ostatnio wszyscy członkowie się pochowali. Spartana co prawda nigdy nie poznałam, Cloud`a widziałam raz po raz, a twoją córkę... też raczej nie. Trzeba by było się trochę  wysilić aby ich znaleźć- odparłam.
-Tak... To raczej będzie trudne, bo tereny stada są ogromne- odpowiedziała klacz.
-Taki już urok stada Mysterous Valley. Ale cóż.. Nie będziemy tu tak stać i myśleć gdzie mogliby być inni...
-Czemu nie? Przecież to takie... ,,ciekawe"- zaśmiała się.
Odwzajemniłam jej uśmiech.
-Rzeczywiście bardzo interesujące- odparłam lekko rozbawiona.

Alestria? Nic nie szkodzi :3 Sorki, że takie krótkie, ale totalnie nie mam siły na opowiadanie ;_;

Od Heaven

CD Pride

Ucieszyłam się, gdy zobaczyłam wesołą minę klacz. Była tak zmienna jak pogoda... Za to ją właśnie lubiłam. Nigdy nie można było stwierdzić jak się zachowa i jaki będzie miała humor. Gdy tylko zobaczyłam rozpromienioną warz, od razu podbiegłam do klaczy i razem zaczęłyśmy galopować w poszukiwaniu koleżanki Pride.

***
Biegałyśmy tak chyba całą godzinę, lecz klaczy nigdzie nie było widać.
-Nie ma jej...- usłyszałam w głosie rezygnację.
-O nie moja droga. Tak łatwo to my się nie poddamy- powiedziałam odważnie- Tereny stada są duże i maja wiele kryjówek. Musi gdzieś być...
Nagle zapadła cisza, a w dali zobaczyłyśmy gniadą sylwetkę klaczy.
-To ona?- spytałam, patrząc na Pride.
-Nie wiem... Chodźmy się przekonać- odparła i podbiegła do niej, a ja za nią.

Pride?

Ivy odchodzi...

winter sunset by dreamer1995

Powód: Decyzja właściciela

Od Arabelli

Wkroczyłam na tereny stada. Tak zdecydowanie. Czułam zapach znaczonych terenów, i obecność koni. Mnóstwa koni. Jednak nikogo poza mną nie było. Podniosłam głowę, wokół siebie ujrzałam mnóstwo jesiennego krajobrazu, liści, drzew pokrytych żółcią i czerwienią. Stąpałam ostrożnie, ponieważ wiedziałam, że ktoś mnie obserwuje. Czułam to. Nie mogłam mieć pewności, że ktoś mnie nie zaatakuje.
Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam przed siebie, ujrzałam w oddali jakąś czarną plamę, która przemknęła mi przed oczami. Z pewnością był to koń. Ogier. Wstrętny parszywy ogier. Kary, najprawdopodobniej 3-4 letni. Nienawidzę ich.
Od razu gdy poczułam obecność ogiera zawróciłam kroku, choć wiedziałam, że chcąc nie chcąc dołączając do stada będę musiała tolerować obecność mężczyzn. Niestety.
Po chwili zrobiło mi się strasznie zimno. Obejrzałam się za siebie, przed siebie i zauważyłam, że już się ciemni. Nie mogłam tu spać, nikt mnie nie zna, członkowie mogliby pomyśleć, że jestem jakimś wrogiem, szpiegiem itp. Chciałam tego uniknąć. Dlatego przyśpieszyłam kroku i ku mojemu zdziwieniu ukazał mi się koń. Taki jakiś brązowy. Odgarnęłam z czoła grzywę i ujrzałam klacz. Tak na pewno klacz.
-Eee? Cześć. - powiedziałam
-Witaj.
W sumie nie wiedziałam co powiedzieć, na szczęście klacz sama się odezwała:
-Skąd przybywasz?
-Ze stajni nijakiego wieśniaka.
-Eee? - koń nie krył zdziwienia
-No takiego ludzia-mendy. Takie dziadostwo stare, ale to już równie stara historia. - odpowiedziałam
-No dobrze. Mam na imię Pride, należę do stada Mysterious Valley.
Ha! Wiedziałam, że jest tu stado! No wiedziałam!
-Ja mam na imię Arabella i chyba, no wiesz.. chyba chciałabym dołączyć, bo nie mam domu. No bezdomna jestem. A zimno.

< Pride, raczy pani odpisać na moje zacne opowiadanie xd?>

Nowa klacz!- Arabella

Imię: Arabella ( Ara )
Płeć: klacz
Wiek: 6 lat
Cechy charakteru: Jest bardzo miłą i spokojną klaczą. Pomocną i ciepłą. Uwielbia towarzystwo. Jest oddana, czuła i wrażliwa. Mimo wszystko jest jednak waleczna, zostało coś w niej z dzikiego konia. Nie jest taką milutką klaczą gdy się zdenerwuje. Wtedy, aż strach się bać. Posiada ciekawe moce, jednak nikomu ich nie ujawnia.
Stanowisko: Szamanka
Żywioł: Natura
Moce: Posiada szeroki wybór różnych mocy, zaklęć, uroków. Jednak nikomu ich nie zdradzi.
Partner: Nie ma ufności do ogierów. Po tym co jej zrobili? Boi się ich.
Przynajmniej tak myśli. Choć w głębi serca, chciałaby mieć takiego, który zaopiekuje się nią, będzie mogła się przy nim czuć bezpieczna, po prostu takiego, z którym będzie mogła spędzić resztę swojego życia.
Rodzina: Nigdy jej nie miała i mieć nie będzie.
Historia: Nie urodziła się w prestiżowej stadninie, nie miała rodziców-championów, nie była też jakoś szczególnie doceniana, była wręcz gardzona. Urodziła się brzydką, krótkonogą klaczką. Zawsze byłą odrzucana, nikt jej nie kochał. Większość koni pastwiła się nad nią. Raz pewien ogier (Blue Ber) złamał jej nogę. Za co?! Dlatego, że zupa była przesolona? Nie. Za darmo.
Kiedy miała dwa lata doszły do niej pogłoski, że ma zostać sprzedana. W pierwszej chwili cieszyła się jak dziecko, ale dopiero potem zrozumiała, że przyjedzie po nią handlarz, a potem odbędzie swoją ostatnią podróż.
Klacz za wszelką cenę chciała przeżyć. Jednak wiedziała, że nie sprzeciwi się ludziom. Kiedy nadeszła ta chwila, kiedy musiała wejść na podest, kiedy miała wejść do tej ciężarówki, zdała sobie sprawę, że przecież jest silniejsza od ludzi! Przecież wystarczy jeden mocny kopniak i człowieczek leży, jak też wymyśliła tak zrobiła. Kilka mocnych ciosów i mogła spokojnie uciec. Potem wędrowała i wędrowała i wędrowała.
Właściciel: Tepig
 
Serdecznie witamy w stadzie :)

Od Alestrii von Meteorite

CD Havany

- Mam tylko nadziej, że tak dziewczynka, nie zraziła się przeze mnie do naszego gatunku... - westchnęłam.
- Jeżeli jest taka jak większość dzieci, to na pewno jej to szybko przejdzie, a w dodatku, gdybyś wtedy nie uciekła, nie mogłabyś się cieszyć bratem i córką, ponieważ ta ostatnia na pewno zostałaby już komuś sprzedana.
- W sumie racja, a ludzie są różni, więc lepiej jest tak jak teraz.
- No właśnie, nie warto roztrząsać przeszłości, bo ona już i tak nie wróci.
- Staram się o tym zawsze pamiętać, ale czasami, zwłaszcza teraz, gdy Vendela już dorosła, jest to niezwykle trudne.
- A nie próbowałaś znaleźć sobie jakiegoś przyjaciela, który w takich chwilach, mógłby Cię trochę podnieść na duchu ?
- Owszem, niedawno spacerowałam ze Spartanem, a w dodatku często zaglądam do Cloud'a, ale on ostatnio jest chyba zajęty czymś innym...

< Havana, przepraszam, że tak późno, ale ... szkoła. >

sobota, 27 września 2014

Kilka info...

Nie chce was zamęczać czytaniem, dlatego się sprężę i powiem po kolei wszystko...

1. Miałam kilka zgłoszeń na poczcie czy by czasem nasze stado nie zostało sojusznikiem innych stad. Za każdym razem odpowiadałam, że nie wiem(niczego innego nie mogłam wymyślić xd), dlatego zrobiłam kolejny punkt w zakładce ,,Informacje", który jest związany z innymi blogami. Podałam tam linki blogów, które warto obejrzeć i poczytać ciekawe historie. Jeśli chcecie by wasz blog też był dodany do tabeli to napiszcie do mnie na howrse.pl(izusia321). ;D

2. Jeśli ktoś chce odejść z bloga lub ma bardzo dużo spraw na głowie to proszę mnie o tym informować na poczcie howrse.pl. Uważam, że to nie jest zbyt przyjemna wiadomość i jak zapewne będą osoby, które się ze mną nie zgodzą. Oczywiście ja szanuję wasze zdanie... Pisze jak na razie tylko ja, batman32, pol9, Samotna i Bielik amerykański za co bardzo im dziękuję. Jeśli ktoś nie ma naprawdę czasu, bo szkoła lub sytuacja w domu lub gdziekolwiek to proszę mnie chociaż poinformować na howrse.pl, a jeśli nie chcecie abym wstawiała to na stronę bloga by nikt nie czytał to powiedzcie. Wiem, że teraz zaczyna się trudny okres... przede wszystkim kiedy to początek roku, pierwszy semestr, a jeśli ktoś zaczyna gimnazjum czy cokolwiek to chce jak najlepiej wyjść. Ja to rozumiem, ale chociaż mnie poinformujcie o tym... Na serio dostaję tylko jedną czy dwie wiadomości na tydzień... Ale to już inny temat.
 
-Alfa Havana(izusia321)

Od Pride

CD Heaven

Czy chciałam się z nią zobaczyć? Tak. Jednak czy ona chciała mnie widzieć? Tego właśnie nie byłam pewna
- Ostatni raz kiedy ją widziałam była w kiepskim stanie... Właśnie od niej dowiedziałam się,że Vito odszedł - szepnęłam spuszczają pysk
Zapadła cisza. Chciałam ją przerwać jednak nie miałam pojęcia jak.
- Chodźmy do niej - w końcu zerwałam się obeszłam żwawo Heaven i ruszyłam kłusem, potem galopem. Przy okazji nawet się zaśmiałam
- Idziesz? - zawołałam do klaczy

 ( Heavn?)

piątek, 26 września 2014

Od Sharee

CDN

Uśmiechnęłam się tajemniczo pod nosem. Przypatrzyłam się uważnie wychudzonej sylwetce, karej maści, czerwonym oczom i parze dymiącej z chrap. Sam widok mroził krew w żyłach, a świadomość, że patrzy się prosto w oczy demonowi jeszcze bardziej straszyło, szczególnie gdy ja tego demona znam bardzo dobrze, nawet aż za bardzo.
-Witaj. A już myślałam, że sobie poszedłeś i opuściłeś stado... Miałeś rozprawkę z sprawiedliwością i spotkanie z dobrem czy może nie?- zakpiłam.
Demon uśmiechnął się, odsłaniając szereg białych jak śnieg zębów. Spuścił wzrok na biegającego wokoło czarnego wilka.
-Zawsze miałaś cudowne poczucie humoru. Zawsze byłaś cudowna i jesteś- powoli skierował wzrok na mnie.
-O dziękuję. A cóż to? Na komplementy ci się zebrało czy co?- zaśmiałam się sarkastycznie- Mógłbyś siedzieć w tych podziemiach już do końca życia, to nie... ty wolisz sobie łazić po tej zakichanej ziemi- syknęłam.
-Widzisz, bardzo mi się tu podoba. Szkoda, że nie dałaś rady mnie pokonać i wtrącić do wiecznej otchłani cierpienia i ciemności. Przypominam, że to miedzy innymi przez ciebie jestem teraz taki jaki jestem- parsknął z niechęci.
-Tak, najlepiej zwal cała winę na mnie. Sam jesteś sobie winny zas*ańcu. Nie muszę ci chyba mówić, że nienawidzę cię cała sobą- odparłam z obrzydzeniem patrząc na ogiera.
-Nie musisz, ale chyba nie zapomniałaś, że obiecałem ci, że wrócę, że nie zostawię cię w spokoju- szepnął.
Spojrzałam na iego z powagą.
-A co ci to da?- spytałam retorycznie- Już kiedyś próbowałeś mnie pokonać, teraz też możesz spróbować, ale ci się nie uda- odparłam dumnie.
Nastała cisza. Byłam chyba bardziej pewniejsza siebie niż dotychczas. Gn**ek... Myśli, że co!? Że mnie zastraszy!? To się grubo myli. Niech wie, że nie jestem słaba... tak jak kiedyś.

CDN

środa, 24 września 2014

Od Sharee

Kolejny nudny i całkiem bezsensowny dzień. Przynajmniej tak można wywnioskować z dzisiejszego rana. Zimno jak w psiarni i do tego ten wkurzające wiatr. Pierwszy dzień jesieni już minął, a ona najwyraźniej nie czekała aż lato spokojnie minie. Zresztą zmiany były już dawno widoczne.
Wyszłam z ciepłej groty niechętnie, ale głód dawał się silnie we znaki. Ostatnio mało jadłam, a najdziwniejsze co było to nagłe zniknięcie Sangre. Czyżby demon, który od dawna siedzi na terenach tego stada nagle odszedł? Już od dawna nie słyszałam żadnych szeptów ani piasku. Cieszyłam się z tego powodu, ale i bardzo mnie to ciekawiło. Jednak myliłem się....
Jak zwykle poszłam w stronę Lasu Peeves. Gdy tylko weszłam od razu zrobiło się chłodno i nieprzyjemnie. Początkowo myślałam, że to poltergeisty robią znowuż figle, ale się myliłam. Obejrzałam się za siebie. Stała za mną czarna sylwetka z czerwonymi oczami i parą dymiącą z chrap.

Cdn

poniedziałek, 22 września 2014

Od Havany

CD Alestrii von Meteorite

Spojrzałam ze współczuciem na klacz, lecz widziałam, że ona tego wcale nie potrzebuje. To jest silna klacz, nie dała się losowi.
-Uważam, że bardzo dobrze zrobiłaś. Nie masz czego żałować. To moja osobiste zdanie- spróbowałam ja w pewnym sęsie pocieszyć, a może raczej podeprzeć na duchu i przekonaniu...?
-Dzięki- odparła- Ja mam nadal pewne wątpliwości...
-Nie musisz ich wcale mieć. Tutaj jest chyba lepiej niż tam. Ja też kiedyś byłam u ludzi, zresztą wychowałam się tam, ale miałam inną historię, przyjemniejszą jeśli można tak rzec. Ale co ja cię tu będę zanudzać- uśmiechnęłam się- Jak każdy pewnie tutaj nasze losy są bardzo podobne. Konie trafiają tu przeważnie z jakimiś tragicznymi przeżyciami lub ze złym dzieciństwem. Niektóre był mniej odporne, dlatego z czasem się zmieniły, np. taka Sharee, a inni są bardziej odporni i próbują żyć z tym w zgodzie. Co się stało to się nie odstanie- wzięłam głęboki wdech.
-Tak...- westchnęła cicho Alestria.

Alestria? Dokończysz?

Od Heaven

CD Pride

-Rzeczywiście musiała zasłużyć jeśli mówisz o niej tak ciepło- westchnęłam- Fajnie mieć kogoś jako przyjaciela, kogoś komu możesz się zwierzyć. A może ją poszukamy?- wpadłam na pomysł.
-Niby, że kogo?- zdziwiła się Pride.
-No Moccę... Jeśli nadal jest w stadzie to musi gdzieś być. No chyba, że odeszła. Nie fajnie spotkać się ze znajomą od tak dawna?- postarałam się o uśmiech.
-Fajnie, ale...
-Ale?- spojrzałam pytająco.
-Nie wiemy gdzie ona jest- odparła Pride, podchodząc bliżej.
-Dlatego ją poszukamy. A ty wiesz jak ona wygląda dlatego rozpoznasz ją z daleka. No może przesadziłam... Co ty na to?- spytałam, patrząc klaczy w oczy.

Pride?

Od Alestrii von Meteorite

CD Havany

- Długo już tutaj jesteś ? - zagadnęła Havana po kilku minutach ciszy, którą przerywał jedynie śpiew ptaków nad nami.
Zastanowiłam się chwilę, po czym odparłam:
- Trochę ponad dwa lata.
- Z tego, co wywnioskowałam z twojej wypowiedzi, nie masz partnera, prawda ?
- Owszem. - potwierdziłam.
- To kto jest w takim razie ojcem Vendeli ? - dociekała.
Szczerze powiedziawszy powinnam się spodziewać tego pytania i przygotować się na ból, który nieświadoma niczego klacz, mi nim przyniesie.
- No cóż ... ogier spoza tego stada, a dokładniej udomowiony samiec o imieniu Diamond de Rock.
- Chcesz powiedzieć, że zostałaś pokryta wbrew swojej woli ?
- Niestety, ale wtedy byłam jeszcze sama skrępowana więzami, które narzuciła mi ludzkość.
- A dlaczego od niej uciekłaś w takim stanie, kiedy powinnaś odpoczywać ?
- Ponieważ i tak byłam zmuszona do noszenia na grzbiecie ludzkiego dziecka. W czasie jednej z przejażdżek zwyczajnie poniosłam i wolałam już nie wracać. Teraz moje miejsce zajął już pewnie inny koń...

< Havana ?>

niedziela, 21 września 2014

Od Pride

CD opowiadania Heaven

Przez chwilę nie odpowiadałam, zastanawiając się nad odpowiedzią. W końcu jednak się odezwałam:
- Vito był moim byłym partnerem, ale i przyjacielem. Mocca była potem jego partnerką. Był tu jak dotarłaś do stada,ale nie udzielał się zbytnio. Potem odszedł... A Mocca nawet nie wiem gdzie teraz jest... Lubiłam ją, naprawdę dużo w życiu przeżyła, była silna. Zawsze ją podziwiałam...

 (Heaven?)

piątek, 19 września 2014

Od Havany

CD Alestrii von Meteorite

Uśmiechnęłam się odwracając głowę w stronę klaczy. Miła rodzinka w naszym stadzie...
-Jak to kochające się rodzeństwo. Nie dziwię się, że Cloud podkoloryzował twój opis, w końcu brat to brat- odparłam ciepło.
-Brat to brat...- powtórzyła- Pewnie znowuż gdzieś przebywa sam. Zresztą on tak prawie zawsze- odpowiedziała Alestria, chyba nie do końca wiedząc co powiedzieć.
-Szczerze mówiąc to i tak pewnie się nie połapię. Czyli masz córkę i brata w stadzie, tak?- chciałam się upewnić.
-Tak- kiwnęła głową.
-Fajnie, raczej z taką rodzinką to się nie nudzisz- uśmiechnęłam się- Może przejdziemy się na spacer?- zadałam dość pospolite pytanie.
Klacz spojrzała porozumiewawczo, po czym gestem odpowiedziała, że się zgadza. Ruszyłyśmy razem w stronę jakiejś polany. Od dawna nie bywałam na otwrtych przestrzeniach. Raczej teraz bardziej upodobałam sobie lasy czy jeziora. Jednak nie zaszkodzi raz na jakiś czas zobaczyć niebo i poczuć zapach jesiennej trawy.

Alestria? Wena w szkole się wyczerpała...

Od Alestrii von Meteorite

CD. Havany

- A mogę wiedzieć dlaczego ? - zaciekawiła się klacz.
- Oczywiście, otóż życie nauczyło mnie, że najbezpieczniej jest wtedy, gdy jest się samotnym i otaczanym jedynie przez własne myśli oraz marzenia. - wyjaśniłam i dorzuciłam. - A tak w ogóle, to jestem Alestria von Meteorite, w skrócie po prostu Alestria.
- Czyli jesteś siostrą Cloud'a von Meteorite ? - bardziej stwierdziła, niż zapytała.
- Zgadza się. - potwierdziłam. - I matką Vendeli von Meteorite.
- I przybyłaś do nas ... - przerwała zastanawiając się nad nazwą państwa mych narodzin.
- Holandii. - podpowiedziałam.
- A tak, właśnie, Holandii. Wiele o tobie słyszałam z opowieści twojego brata.
- Mam nadzieję, że dużo nie nazmyślał ...
- Przedstawiał Ciebie w jak najlepszych barwach. - zapewniła.
- Pewnie jak zawsze trochę mnie idealizował, kochany.

< Havana ? Trochę brak pomysłu....>

czwartek, 18 września 2014

Od Havany

Przechadzałam się terenami stada. Ostatnio to moje ulubione zajęcie. Chodzenie w smutku i podziwianie piękno przyrody. Nie mogłam zapomnieć tamtego czasu kiedy straciłam wszystko i wszystkich. Ale co ja będę po raz chyba tysięczny to wspominała. Tak, próbowałam to zapomnieć, ale bez skutku. Jedyne co mi zostało to tylko stado, jeśli się nie rozpadnie i syn Dęblina, Javier.
Przywędrowałam właśnie nad Jezioro Lorangi, gdy spotkałam karą klacz fryzyjską. Próbowałam się uśmiechnąć przyjaźnie, lecz mój wyraz twarzy przybrał raczej grymas niż szczery uśmiech. Klacz odwróciła się gdy tylko się do niej zbliżyłam.
-Hej. Nie chciałam cię przestraszyć- odparłam spokojnie, podchodząc bliżej.
-Nic się nie stało- odpowiedziała.
-Nazywam się Havana. Zobaczyłam, że stoisz tu sama. Nigdy cię jakoś nie widziałam żebyś tu była w stadzie. Pewnie od tego zmęczenia- popatrzyłam w wodę.
-Raczej wolę biegać z dala od jaskiń- uśmiechnęła się.

Alestria von Meteorite? Dokończysz?

Od Javier`a

CD Sharee

Klacz w pewnym sęsie miała racje. Nie wiem co się tu stało i czy ogier przeżyje. Jest ciężko ranny, ale ja już podjąłem decyzję.
-Wyraziłem się chyba już dosyć jasno- warknąłem- Zaprowadzę go do najbliższego lekarza, a ty... czemu ci tak bardzo zależy abym go tu zostawił, co?- spojrzałem ukradkiem na klacz.
Miała poważną minę, lecz nadal widziałem w jej oczach cień obojętności i tajemnicy. Miała talent do gry aktorskiej. Słyszałem, że to klacz o tysiąca twarzach.
-Przecież sam wiesz, że nie pozwoliłabym mu tu umrzeć, ale ja myślę racjonalnie i wiem, że on nie przeżyje- zrobiła minę niewiniątka.
-Akurat. Znam cię z opowieści i wiem, że zostawiłabyś tu nawet umierającego. Coś nie za bardzo ci wierzę- odburknąłem.
-Nie tym tonem mój drogi. To prawda... jestem jaka jestem i nic na to nie poradzisz- odparła, przewracając oczami- A jeśli ktoś myśli, że jestem głupią, wredną jędzą czy tam sz***ą to w pewnym sęsie ma rację, ale zazwyczaj źle kończy jeśli wpadło mu do głowy powiedzieć mi to. Cenię sobie szczerość, ale do pewnego stopnia.
-Do czego zmierzasz?- spytałem, nie rozumiejąc o co jej dokładnie chodzi.
-Domyśl się młody... A jeśli chcesz go uratować to lepiej idź już do tego medyka, bo umrze ci na plecach- odwróciła się.
Odprowadziłem ją wzrokiem. Imponująca klacz, ale zbyt tajemnicza. Odwróciłem się w swoja stronę i zaciągnąłem ogiera do medyka.

Sharee? Chcesz dokończyć to proszę... Nie miałem zbytnio pomysłu.

środa, 17 września 2014

Od Heaven

CD Pride

Nie odzywałam się przez chwilę. Nie miałam odwagi. Nigdy nie czułam jak to stracić kogoś bliskiego, chociaż może... może kiedyś... Spojrzałam na klacz.
-Przykro mi. Nie słyszałam o nim ani o twojej historii i nie wiem jak to jest. Trudno mi ciebie pocieszyć, mogę cię tylko zasmucić, wiec nie chcę nic mówić- odparłam cicho- Możemy iść z lasu, gdzie indziej.
-Nie... nie trzeba- odpowiedziała klacz.
-Ja jednak stawiam na swoim. Jeśli nie jest tu ci dobrze to chodźmy indziej- uśmiechnęłam się lekko.
Klacz kiwnęła głową. Ruszyłyśmy z powrotem, a ja nadal przypatrywałam się drzewom i całemu otoczeniu.
-Sorry, że zapytam, ale... ale kto to był ten Vito i Mocca i w ogóle?- spojrzałam pytająco na klacz.

Pride?

Od Pride

CD opowiadania Heaven

Zamyśliłam się na chwilę, nic nie mówiąc. Jednak w końcu ponownie się odezwałam
- Wiesz... to miejsce nie wiem dlaczego, ale przypomina mi Vita... On zawsze był taki tajemniczy... Dokładnie jak ten las. Głównie dlatego tu przychodzę, by go sobie przypomnieć, by zapamiętać jak wyglądał, każdy szczegół jego budowy, by zapamiętać jego charakter, wszystkie razem spędzone chwile. Ale czasami nie wiem, czy nie byłoby lepiej byśmy się nie poznali... pamiętam to doskonale - oczy zaszły mi mgłą - ..., ale wtedy on by tak nie cierpiał... Codziennie kiedy się budzę mam nadzieję, że go zobaczę przy sobie, a potem gdy okazuje się, że go nie ma, mam wyrzuty. Gdyby nie ja ułożyłby sobie życie z Moccą. - Schyliłam łeb do ziemi, czując, że łzy napływają mi do oczu - Tęsknie za nim...
Heaven przez chwilę nie odpowiadała.

 (Heaven?)

poniedziałek, 15 września 2014

Od Sharee

CD Javier`a

Po chwili spuściłam wzrok i odwróciłam się od ogiera z zadowolonym uśmieszkiem. Chyba trochę go nastraszyłam, mogąc wywnioskować z jego miny.
-Wiesz, nie chcę ci dawać złudnej nadziei, ale zanim dojdziesz do lekarza on będzie już martwy, więc lepiej go tu zostaw i zrób mu przysługę- grzebałam coś kopytem w ziemi- A jeśli chodzi o, jak ty to nazwałeś? A... o typy koni to ja nie jestem bezduszna klaczą, przecież to nie ja chciałam go zabić- spojrzałam szczerze mu w oczy.
Nastała cisza, przerywana tylko szumem wiatru, który i tak po chwili ucichł.
-Widzę, że mi nie wierzysz- odparłam, widząc jego zamyśloną minę- Przyzwyczaiłam się do tego.
-A nawet jeśli mówisz prawdę? To co? A jeśli kłamiesz?- zadał milion pytań do...
-Jeśli mówię prawdę to nie powinieneś mnie osądzać, a jeśli kłamie to twoje wnioski są prawidłowe- odparłam- A co z tego będziesz miał? Hmm... Nic, bo on i tak i tak umrze.
Ogier zastanowił się po czym ruszył przed siebie, dźwigając ogiera na plecach. Pokręciłam głową.

Javier? Brak weny...

niedziela, 14 września 2014

Od Javier`a

CD Sharee

Spojrzałem na klacz nieufnie, szczerze mówiąc, zawsze tak patrzyłem na inne konie. No oprócz Havany... Znów skierowałem wzrok na krwawiącego ogiera, sam nie wiedząc co robić ani co odpowiedzieć. Powinno się zawołać do lekarza.
-Kto to jest?- spytałem klacz, lecz ta tylko cicho prychnęła pod nosem niezadowolona.
-To nie ty jesteś tu od zadawania mi pytań. To mój znajomy...- mówiła cos dalej, lecz bardzo cicho, tak, że ledwo ja usłyszałem.
-Nie obchodzi mnie kto tu zadaje pytania, a kto na nie odpowiada- syknąłem, widząc, że jeśli nie zabiorę ogiera do medyka zginie.
Nie musiałem się jej pytać kto to zrobił. Doskonale wiedziałem, że to ona. Słyszałem o niej. I to nie jedno. Jednak wolałem raczej nie zawracać sobie głowy na jej temat. Wiedziałem tylko, że nazywa się Sharee i, że lepiej jej nie wnerwiać. Jednak teraz stałem przed nią, a obok leżał prawie martwy koń. Z widoczna niechęcią, lecz z przymusu zbliżyłem się do konia i pomogłem mu wstać, próbując go utrzymać na plecach  i zaprowadzić do lekarza.
-Co ty robisz?- burknęła klacz, patrząc na mnie i na niego.
-Zaprowadzam do lekarza- sam nie wiedziałem po co jej odpowiedziałem.
Klacz zaśmiała się głośno, że aż mnie to zdziwiło. Ogier zaczął mamrotać cos pod nosem. Miał wysoka gorączkę.
-Ty sobie chyba żartujesz?!- wykrzyknęła przez śmiech- Przecież widzisz, że on nie ma żadnych szans na przeżycie, choćby mu anioł zszedł z nieba i pomógł. Zresztą nie trzeba było do mnie zarywać to by tak nie skończył- próbowała ogarnąć rozśmieszenie.
-Nie wiadomo, ale ja nie należę do tego typu koni, które patrzą na umierające osoby. Nie jestem takim typem- wydusiłem z siebie.
-Taa... Na pewno- odparła.
Spojrzałem na nią z poważną miną, a ona wpatrzyła się we mnie, że czułem jak przeszywa moje całe ciało.

Sharee? Dokończysz?

piątek, 12 września 2014

Od Qerida

CD Rossy

Słyszałem o tej wieści. Już od dawna. To był mój przyjaciel i co prawda rzadko ostatnio się widywaliśmy to traktowałem go jak kolegę. Ale to się nie mogła liczyć z tym, że Rossa teraz nie miała nikogo z rodziny najbliższej. Współczułem jej i to bardzo. Do0brze, że ma Tyriona. Mam nadzieję, że zaopiekuje się nią.
-Naprawdę największe wyrazy współczucia. Bardzo mi przykro- spuściłem głowę i otarłem jej łzy, przytulając do siebie.
Klacz wtuliła się w moją sierść. Próbowałem ja uspokoić, sam próbując zatuszować ból. Po chwili Rossa przestała płakać tylko cicho łkała.
-Już spokojnie. To co się stało to się nie odstanie. Taki kolej rzeczy, zresztą... domyślam się, że Jack jest teraz szczęśliwy, może być u boku Tamizy- powtarzałem jej.
Uspokoiła się i odsunęła powoli, patrząc mi w oczy z podziękowaniem. Ja też jej dziękuję, że mnie nie zostawiła w tym trudnym czasie.
-Nie można się załamywać- odparłem do niej- Masz Tyriona, on cię kocha ty kochasz go... Zresztą on też stracił najbliższe osoby. Matkę i siostrę. Uważam, że dobrana z was para, nie zrozum mnie oczywiście źle. A teraz już spokojnie... Nie mogę cię zapewnić, że będzie wszystko dobrze, bo nie będzie, ale nie można zatracić się we własnych wspomnieniach- sam nie wierzyłem, że to mówię.

Rossa? Takie to wzruszające xd

Od Rossy

C.D Qerida

Spojrzałam na niego.
- A jak ma być? - odparłam pytaniem na pytanie.
On tylko westchnął. Poczułam że w kącikach moich oczu zbierają się łzy, nie radości, ale smutku. Ojciec zginął, pięknie nie jest. A jeszcze nie dawno było pięknie. Spuściłam głowę, w tym momencie ogier na mnie popatrzył.
- Co się stało? - zapytał.
- Nie nic tylko, no ciężko mi z tym że ojciec zginął. - odparłam.
Próbowałam powstrzymać łzy, nie chciałam aby ujrzało je światło dzienne, ale na marne moje próby. Kilka łez spłynęło po moich policzkach, od razu je wytarłam. Nie chciałam aby ogier je zobaczył. Cicho westchnęłam i popatrzyłam na niego.

< Qerido? Lece odrabiać lekcjeee ... Hahah żart >

Od Qerida

CD Rossy

Usłyszałem za sobą cichy szept. Odwróciłem się momentalnie, patrząc na postać. Na szczęście była to tylko Rossa. Odetchnąłem z ulgą. Coraz częściej miałem wrażenie, że ktoś mnie śledzi. We snach widziałem Nevadę i jakieś tajemnicze stworzenia.
-O... Rossa. Nie spodziewałem się tu ciebie- odparłem, starając się na uśmiech- Cześć.
-Qerido... Czy ty... Czy ty chcesz odejść?- mówiła jakby się bała tego, jakby to była najstraszniejsza rzecz na świecie.
Nie odpowiedziałem. Zamurowało mnie, lecz zrazem już ta myśl wirowała mi w głowie. Nie chciałem opuszczać stada, ale i nie mogłem cały czas nic nie robić. To nie w moi stylu. Klacz powtórzyła pytanie, przez co oderwała mnie ode stanu zamyślenia.
-Rossa...- zaciąłem się- Na razie nie- odparłem.
To ,,na razie" widocznie chyba ja lekko przestraszyło, lecz także odetchnęła z ulgą.
-Szukałam ciebie- powiedziała, stając obok mnie.
-Tak? Sorry, musiałem się przejść, zresztą dzisiaj w nocy nie mogłem zasnąć- odpowiedziałem, opuszczając wzrok.
-Koszmary?- spojrzała na mnie przenikliwie, jakby czytała w moich myślach.
Kiwnąłem delikatnie głową.
-A co tam u ciebie- spytałem, próbując zmienić temat.

Rossa?

Od Sharee

CD Mystic`a

Wyszłam z jaskini, w pełni wyluzowana i zadowolona, że więcej ten gagatek mi już nie zaszkodzi. Czułam, że ogier próbuje doczłapać się do wyjścia i zawołać pomoc, lecz raczej nic nie poradzi, ponieważ tu wokoło nikt się nie kręci. Zresztą i tak nie ma po co żyć. Partnerka go rzuciła dla innego, odeszła, a on podrywa obce klacze. Jednak w tej chwili poczułam jak ktoś zbliża się w kierunku mojej groty. Natychmiastowo się odwróciłam i spojrzałam w kierunku obcego. Był nim młody, silny i dorodny ogier. Ten cwaniaczek Mystic musiał chyba kogoś przywołać, a to, że był słaby mógł tylko kogoś w pobliżu. Na moje nieszczęście kasztan był właśnie tam gdzie nie powinna go być. Podbiegłam do wejścia jaskini, zarazem do młodego ogiera.
-Wiesz o tym, że tu się nie chodzi?- spojrzałam na niego, a ten gwałtownie się odwrócił, patrząc uważnie na mnie.
Przyjrzałam mu się uważnie. Chwila moment... Czy to nie czasem syn Dęblina, z jego kolejnego romansu? Ha! Wiedziałam, nie mogłam opuścić tak ważnego szczegółu.
-Kim jesteś?- spytał ponuro.
-Jestem właścicielką tej jaskini, to moje mieszkanie, a tutaj się raczej nikt nie kręci, więc czego tu szukasz?- burknęłam.
-Zdawało mi się, że ktoś woła pomocy- rozejrzał się.
-Zdawało ci się źrebaczku- zażartowałam z niego.
Ten posłał mi szydercze spojrzenie. Uśmiechnęłam się złośliwie, lecz w tej chwili Mystic krzyknął po raz kolejny ,,pomocy!" i pojawił się ledwo żywy w wejściu. Patrzył raz na mnie raz na niego zamglonym wzrokiem, po czym upadł na ziemię. Przesunęłam wzrok w kierunku młodego ogiera, który dość spokojnie patrzył na cała sytuację, po czym i on spoglądał po chwili na mnie już bardziej nieufnie.
-Co tak się gapisz?- syknęłam w jego stronę, lecz ten nie odpowiedział.
Nadal utrzymywał tą swoją zrównoważoną powagę.

Javier? Mystic? Sorry za błędy, pisane na innej klawiaturze...

Od Heaven

CD Pride

Bardzo dobrze rozumiałam klacz. Może i nie miałam podobnej sytuacji, żeby się tak czuła, ale mimo tego rozumiałam. Niektóre miejsca odwiedza się tylko po to by przypomnieć sobie piękne chwile lub te, które strasznie bolą. Nie chciałam ja tu ciągnąć. Nie wiedziałam, że przywoła w niej wspomnienia.
-Rozumiem- powiedziała, spuszczając oczy, lecz po chwili żwawo ruszyłam za nią- Sorry, że cię tu zaciągnęłam, no... wiesz
Klacz popatrzyła się na mnie niezrozumiale, próbując odkryć o co mi chodzi. Po chwili pokiwała głową spokojnie.
-Nic nie szkodzi- odpowiedziała cicho- Lubię to miejsce, co prawda przywołuje wspomnienia, ale od czasu do czasu przejdę się kawałek ścieżkami- odparła.

Pride? Nie mam weny.. ;C

Od Rossy

CD Qerida

Cicho westchnęłam. Odkąd Nevada odeszła, widać było że odeszła także część Qerida. No nie dziwie mu się.
- Ja muszę już iść, może jeszcze kiedyś porozmawiamy chyba... - powiedziałam.
Odsunęłam się od ogiera, poszłam w stronę jaskini...
**
Przez kilka dni w ogóle nie widziałam się z przyjacielem. Nie wiem co on robi. Westchnęłam. Szłam przez całe stado. Nikogo tu nie było, no w sumie kto by chciał chodzić po stadzie, gdy tak pada. Momentalnie na kogoś wpadłam. Okazało się że był to Qerido, ale co on tu robi? Przy granicy stada, chce odejść?
- Qerido.. - wyszeptałam.

< Qerido?>

Od Pride

CD opowiadania Heaven

 Przez chwilę nie odpowiadałam, wpatrując się w drzewa, las. W końcu jednak podniosłam pysk w górę i odpowiedziałam
- Poltergeisty
Powiedziawszy to, ruszyłam żwawym krokiem pomiędzy drzewa. Znałam dosyć dobrze tą część lasu Peeves, jednak i tak mogłam się zgubić
- Czyli tak się nazywają? - podbiegając, Heaven się spytała.
Kiwnęłam pyskiem twierdząco, nie odzywając się
- Co ty taka małomówna się stałaś?
Zwolniłam nieco kroku, by zrównać się z klaczą. Przez jakiś czas zastanawiałam się nad odpowiedzią. Czując, że Heaven się niecierpliwi, odparłam w końcu:
- Jestem dosyć zmienna, a poza tym myślę, że ten las budzi we mnie uczucia i wspomnienia o których chętnie bym nie pamiętała, schowała gdzieś głęboko w mojej głowie...

 (Heaven)

środa, 10 września 2014

Od Mystic`a

CD Sharee

Pocałowałem ja namiętnie, przegniatając do ściany. Poczułem jak klacz poddaje się wszelkim pieszczotą. A, więc to była ta jej wielka niespodzianka. Poderwanie mnie? Czy może to tylko świetnie ustawiona gra aktorska? Nie wiem, ale na pewno moja świadomość mi mówiła, że chyba poderwałem największą wredotę, która żadnemu by się nie oparła. Klacz ruszyła powoli w kierunku małego ,,pokoiku", uśmiechając się tajemniczo i skupiając na moich oczach. Spokojnie za nią szedłem. Szczerze mówiąc to byłem przez nią ciągnięty. Wiedziałem, że to raczej zły pomysł, lecz ona była zbytnio pociągająca. Położyłem się obok niej, lecz w tej chwili poczułem nagły dreszcz przeszywający mnie całego. Przełknąłem ślinę i otworzyłem oczy. Klacz uśmiechała się szyderczo, patrząc mi w oczy. Chciałem coś z siebie wydusić, ale usłyszałem tylko cichy pisk, wydobywający się z mojego gardła. Klacz odepchnęła mnie na bok i wstała. Poczułem dreszcze i miałem mroczki przed oczami.
-Czyste srebro, bez żadnych innych metali. Uczyłam się takiego czegoś gdy byłam nastolatką. Musiałam się tego uczyć. To było niezależne ode mnie- powiedziała z obojętnością w głosie, a ja zrozumiałem, że mam w brzuchu wbity nóż, a raczej sztylet.
Kaszlnąłem, czując na języku krew. Także pode mną płynęła strużka krwi. Spojrzałem zamglonymi oczami na klacz. Ta podeszła do mnie jakby nigdy nic, jakby nic się nie stało.
-Teraz wiesz, dlaczego się ze mną nie zadziera. Ostrzegałam i mówiłam, że żaden ogier, choćby sam alfa mnie podrywał skończyłby tak samo jak ty teraz skończysz. Pożegnaj się ze światem, tutaj nikt nie przychodzi, a nawet jeśli to szanse na przeżycie masz marne... A tak w ogóle... Pytałeś o moje imię. Teraz mogę ci powiedzieć- odpowiedziała, szepcząc mi do ucha- Powiedz tam w górze gdy już będziesz, że nazywam się Sharee. No chyba, że będziesz nie w górze tylko w dole, a tam mnie dobrze znają- uśmiechnęła się i wyszła z jaskini.
W grocie znów zapadła ciemność, która pochłonęła mnie, ledwo żyjącego i czekającego chyba już tylko na śmierć.

Sharee?

Od Sharee

CD Mystic`a

Za nim weszłam do ciemnej otchłani jaskini, uśmiechnęłam się przekonująco w stronę ogiera i znikłam, ,,połknięta" przez ciemności. Wyczułam, że chwilę się wahał wejść do groty, lecz potem odzyskawszy pewność siebie, dumnie wkroczył. Zapaliło się światło. Ogier spokojnie się rozejrzał, co chwila kierując swój wzrok na mnie.
-Nawet nie znamy swoich imion- odparł, tym razem patrząc w skupieniu na mnie.
-Nie lubię się ujawniać- odpowiedziałam, wchodząc do ,,pokoiku".
-Za to ja lubię wiedzieć z kim rozmawiam- uśmiechnął się podrywczo.
-Obawiam się, że niestety nie dowiesz się jak mam na imię.
-Czyżby? Jestem Mystic- odparł i podszedł do mnie.
Spojrzałam na niego, przypatrując się Mystic`owi od stóp do głów, po czym zbliżyłam się.
-No... A gdzie ta niespodzianka?- uśmiechnął się szarmancko ogier.
-Poczekaj chwilę- zbliżyłam swoje usta do jego.
Ogier nie czekając na dalszy ciąg wydarzeń, pocałował mnie namiętnie. Uśmiechnęłam się szyderczo.

Mystic?

poniedziałek, 8 września 2014

Od Heaven

CD Pride

Wiedziałam, że klacz chce mnie podpuścić bym tylko poszła za nią. Wręcz pomyślałabym, że to ona się boi. Postanowiłam pójść za nią ze względu ciekawości. Powoli weszłam do lasu, patrząc w górę na kołyszące się czubki drzew. Poczułam jak adrenalina podskakuje mi w żyłach, gdy tylko usłyszałam głosy tych duszków, o których tak mocno było słychać.
-Jak one się nazywają?- spytałam Pride, wiedząc, że ona na pewno będzie wiedziała.
-Ale, że co? -zdziwiła się.
-No te duszki, które figle robią czy co tam było. Słychać je wszędzie, ale nie widać- odpowiedziałam i rozejrzałam się dookoła.
-Aaa... te takie małe?- zaśmiała się.
Posłałam je karcące spojrzenie, sama się szeroko uśmiechając. Czekałam na odpowiedź, patrząc na drzewa, które jakby pod wpływem jakiejś tajemniczej mocy kiwały się to w prawo to w lewo...

Pride? Brak weny niestety ;C

Od Mystic`a

CD Sharee

Uśmiechnąłem się tajemniczo pod nosem, patrząc jak klacz spokojnym krokiem idzie w kierunku wyjścia z lasu. Po chwili ruszyłem za nią i szliśmy obok siebie. Byłem pewny, że mi się uda. Nigdy nie ustępuję, trzeba było tylko poczekać i jak z bata świsnął. Szliśmy początkowo w ciszy, słyszałem tylko głęboki oddech klaczy i swoją ciekawość. Aż we mnie buzowało.
-A co to za niespodzianka?- postanowiłem zacząć rozmowy.
-Nie umiesz utrzymać tej wspaniałej ciszy?- zapytała opanowanie.
-Z natury jestem raczej zbytnio niecierpliwy...- powiedziałem szybko.
-Zauważyłam...
-A więc...?- spojrzałem na nią.
-Więc co?- spytała, idąc i nawet na mnie nie patrząc.
-Wiesz... Chodzi o niespodziankę- zagrodziłem jej drogę, tak, że nasze głowy wręcz się stykały.
-Niespodzianka to niespodzianka, gdybym ci ja teraz powiedziała, wszystko by poszło na marne, a teraz idź i nie gadaj mi tu nad uchem- obeszła mnie.
Stałem chwilę miejscu, odprowadzając ja wzrokiem, a potem dogoniłem ja kłusem, posłusznie zamykając gębę na kłódkę.

Po chwili zobaczyłem grotę, a w niej bardzo wąskie przejście. Poczułem na sobie ciarki... Nie było tu nikogo ani niczego. Całkiem opustoszałe miejsce.

Sharee?

Od Pride

CD opowiadania Heaven

 Rozejrzałam się wokół siebie i stwierdziłam, że trafiłyśmy do Lasu Peeves.
- Patrz gdzie zaszłyśmy - zauważyłam, uśmiechając się - Strasznie dawno mnie tutaj nie było. Jestem ciekawa co się zmieniło... Idziemy dalej?
Już miałam zbaczać z wąskiej dróżki i wejść między wysokie drzewa, gdy głos Heaven mnie zatrzymała.
- Gdzie ty idziesz? Chcesz się zgubić?
Odpowiedziałam jej zdziwionym i zarazem rozbawionym spojrzeniem.
- Dawno nie czułam adrenaliny. Mam ochotę na przygodę, a poza tym muszę coś sprawdzić. Przy okazji ci coś pokaże. Uwierz mi, nie będziesz żałować jeśli pójdziesz... No, chyba że się boisz? - dodałam, wiedząc, że to zadziała jak wiadro lodowatej wody.

 ( Heaven?)

niedziela, 7 września 2014

Od Sharee

CD Mystic`a

Przewróciłam oczami, robiąc niezadowoloną minę. Gdy tylko go ujrzałam miałam ochotę w niego czymś rzucić i roztrzaskać na strzępy, szkoda tylko, że prawo obowiązuje nie zabijać żadnego konia. Zresztą jeśli nadal tak pójdzie to rzeczywiście chyba wolę zostać wyrzutkiem niż znosić tą jego upierdliwość. Ogier podszedł z nonszalanckim uśmieszkiem. Wzrok miał skupiony na mnie, był za bardzo pewny siebie. Na mojej twarzy pojawił się delikatnie tajemniczy uśmieszek, który chyba zdradzał, że mam już jakiś plan. Moja oczy przybrały spokojny wyraz, wręcz uwodzicielski. Ogier zaczął mnie okrążać, a ja spokojnie, gdy był tylko przede mną kierowałam z nim swój wzrok. Widocznie go to zaskoczyło, ponieważ przybrał taką postawę jakby nie mógł uwierzyć, że nadal go nie zabiłam i spokojnie, jakby nigdy w świecie stoję i krążę wzrokiem.
-Co ty się nagle taka spokojna stała?- zdziwił się.
-Wiesz... W sumie jeśli i tak się ciebie nie pozbędę...
-Raczej nie- przytaknął zdecydowanie, przerywając mi.
-Nie przerywaj- skarciłam go- No więc... nie pozbędę się ciebie, więc postanowiłam spokojnie z tobą porozmawiać- uśmiechnęłam się tajemniczo, a ogier nic nie podejrzewając podszedł bliżej, tak, że teraz stał przede mną tylko metr- Tylko może w mojej jaskini, co?- zrobiłam błagające czy i zbliżyłam swoja twarz do jego, szepcząc- Mam nadzieję, że ci się ta niespodzianka spodoba- zachichotałam i ruszyłam w kierunku swojej jaskini.

Mystic?

Od Qerida

CD Rossy

Tym razem mój wzrok skierował się w stronę horyzontu. O tej porze dnia, nawet jezioro wyglądało niesamowicie. Słońce wyglądało tak jakby zatapiało się powoli, od niechcenia w głębiny wody i tylko promienie wesoło tańcowały na tafli. Przypomniało mi się jak kiedyś uwielbiałem patrzeć na zachodzące słońce i kolory nieba wieczorem. Uwielbiałem gdy wiał wiatr i gdy bezlitośnie zwierzmiał mi włosy, plątając w nie wszystko co napotkał i co mógł unieść. Dzisiaj natomiast był bezwietrzny dzień. Pamiętam jak mówiłem sobie żeby nie zatracać się w wspomnieniach ani przeszłości, widzieć i czuć co się dzieje teraz, tutaj. Jednak teraz wydawało mi się to jeszcze bardziej trudniejsze niż dotychczas. Spojrzałem na Rossę, która uważnie wpatrywała się we mnie, ze spokojem, który rzadko u niej widziałem. Zmieniła się i to bardzo. Nie zostawiłem tego bez uwagi i zadałem pytanie.
-Zmieniłaś się. Nie tylko z zewnątrz, ale i w wewnątrz- stwierdziłem ze smutną miną- A i gratuluje partnera. Mówiłem ci, że znajdziesz swoja miłość- dodałem i postarałem się o uśmiech.
Klacz uśmiechnęła się i aż zarumieniła słysząc gratulacje z mojej strony.
-Tak... Dużo przez ten czas się stało- powiedziała.
-Dobrze, że się ustatkowałaś, jeśli mogę to tak nazwać- odparłem.
-Ustatkować to zbyt poważne słowo- odpowiedziała- Inaczej bym to nazwała.
Pokiwałem głową i znów wróciłem do patrzenia w horyzont.

Rossa? A u mnie wręcz jej dużo jest...

Od Rossy

C.D Qerida.

Spojrzałam na Qerida.
- Tak mam partnera. - odparłam.
Uśmiechnęłam się na samą myśl o swoim partnerze. Ogier na mnie popatrzył, dosłownie przez chwilę. Potem odwrócił wzrok i dalej wpatrywał się w wodę.
- Ej no, nie zasmucaj się. Rozumiem, że była dla Ciebie ważna. No ale odeszła, nic nie zrobimy. Dasz radę, może kiedyś wróci nie wiesz tego, ani ty ani ja. Chociaż teraz nikogo nie mam z rodziny, brat został tam, ojciec zginął, matka zginęła. Więc nie mam nikogo oprócz partnera, ty masz chociaż mnie, przyjaciółkę. - powiedziałam.
Ogier westchnął, pokręcił głową. Chciałabym mu jakoś pomóc, ale Nevady nie odnajdę. Nie lubię jak jest smutny, on mi pomagał, teraz pora na mnie.

Qerido? Weny mi brak.

sobota, 6 września 2014

Od Qerida

CD Rossy

Wpatrywałem się w swoje odbicie. Próbowałem znaleźć w tym jakąś ulgę, coś co mi może teraz pomóc, lecz jak na razie nic nie przychodziło. Nic się nie działo. Woda była spokojna niczym morze przed burzą. Obok mnie, w tafli wody odbijała się sylwetka Rossy. Dawno jej nie widziałem i pewnie dużo od tamtego momentu się zmieniło. A przeczuwałem to bardzo dobrze, że się zmieniło.
Kiwnąłem tylko głową, mówiąc cicho tak. Nie umiałem nic dalej powiedzieć. Kochałem Nevadę, ponad życie, a teraz? Czyżby po raz kolejny nic nie miało sensu?
-Aż tak bardzo to widać?- westchnąłem w zamyśleniu.
-Szczerze mówiąc... Trochę, bardzo- odpowiedziała z rezygnacją.
Po raz któryś chyba tracę bliska mi osobę. Straciłem już wszystkich, oprócz Rossy, która teraz była przy mnie. Nie zapomniała. Ile może być tych nieszczęść? Najpierw Tamiza, potem złamane serce Rossy, później odejście Dęblina, Jack`a, a teraz jeszcze Nevada. Miałem szczerze już dość wszystkiego i siebie samego. Chciałem jakoś do siebie dość, wiec postanowiłem spytać Rossy co tam u niej.
-A co u cb? Słyszałem, że masz partnera?- spojrzałem na nią zamglonym wzrokiem.

Rossa? Mi też...

Od Javier`a

CD Heaven

O Boże drogi... Kiedy ona sobie pójdzie i wreszcie da mi święty spokój... Parzyłem na nią z zażenowaniem jakie to ona teraz stroi fochy i udaje urażoną. Rzeczywiście... widziałem, że zabolały ją moje słowa, lecz czy to tak trudno zrozumieć, że nie ma się ochoty z kimś gadać??? Nie trzeba było być aż takim natrętnym.
-Nie wiem czego chcesz, ale ja tu dłużej nie będę ci zawadzał... Na razie- burknąłem i zacząłem iść w głąb lasu.
Klacz jednak nie miała dość, ponieważ krzyknęła tylko za mną.
-Tak, oczywiście. Odwróć się plecami i odejdź. Jesteś taki sam jak wszyscy!- poczułem jak wyrzuca te słowa z wyrzutem.
To się jednak zdziwi. Nikt nie jest taki sam. Zresztą jej słowa w ogóle na mnie nie podziałały. Za dużo przeszedłem by teraz mieć jakiekolwiek wątpliwości do moich czynów. Myśli chyba, że tylko ona ma ciężko  w życiu, a jednak jest tak strasznie upierdliwa. Ruszyłem spokojnym krokiem. by tylko uciec od klaczy. By mieć święty spokój...

Heaven? Jak chcesz to dokończ...

Od Heaven

CD Pride

Roześmiałam się  z towarzyszki. no co ona odpowiedziała złośliwym spojrzeniem, lecz zarazem pytająco zastrzygła uszami.
-I z czego się tak chichrasz?- spytała- Z tego, że sobie normalnie w świecie galopuje?- zdziwiła się.
-Nie...- znów zaczęłam chichotać- Z tego co ty wyprawiasz. Galopujesz z zamkniętymi oczami, rzucasz się jak ryba w sieci. Normalne wariactwo- odpowiedziałam i dobiegłam do klaczy.
-I to aż tak cię bawi? Takie to dziwne?- spojrzała po raz kolejny pytająco.
-Bardzo, nawet nie wiesz jak...- uśmiechnęłam się- A może lepiej powiedz mi gdzie zamierzasz teraz iść, co? Bo ja nie orientuje się raczej w sprawach terenowych -rozejrzałam się dookoła.
-A czy to takie ważne- powiedziała pewna siebie.
-Tak, dla niektórych to sprawa życia i śmierci- zażartowałam i dołączyłam do niej.
-Czyli dla ciebie?- skierowała wzrok na mnie.
-Noo... Być może. To wiesz gdzie czy idziemy sobie od tak?- spytałam, wiedząc jaka uzyskam odpowiedź.
-Idziemy na razie przed siebie- odparła nadal dumnie krocząc.
-A potem- uśmiechnęłam się tajemniczo.
-A potem... to... A co ja jestem!? Atlas geograficzny czy co?- zachichotała.
-Jesteś dłużej w stadzie , dlatego ciebie się pytam- szłyśmy dalej przed siebie, nawet nie orientując się, że trafiłyśmy do Lasu Peeves.

Pride? Nic nie szkodzi. Teraz ty musiałaś na mnie czekać... ;D

Od Mystic`a

CD Sharee

Kwiczałem z bólu, lecz nie okazywałem tego z zewnątrz. Klacz myślała, że jestem słaby, lecz ja też potrafię dużo. Tylko potrzebuję chwilę czasu. Co prawda moja twarz przybrała kwaśny wyraz, wyraz bólu, jednak po chwili wstałem cały obolały, patrząc w kierunku gdzie klacz ostatni raz była. Powonieniem iść do lekarza, brzuch palił mnie od środka, nawet nie wiedziałem czy to z powodu mocnego uderzenia i zaskoczenia czy od moich wewnętrznych mocy. Po kilku minutach, za sprawą ognia wyleczyłem się częściowo, lecz nie do końca. Klacz była potężna, temperamentna, charakterna i do tego okropnie piękna. Postanowiłem jej poszukać, jednakże zanim to zrobię muszę iść do swojej jaskini by to zdarzenie jak przed chwilą się już nie powtórzyło.

***
Pogalopowałem w stronę miejsca gdzie ruda klacz mnie pokonała. Widziałem gdzie poszła, ale nie do końca gdzie teraz się znajdowała. Moja teleportacja była do niczego w takiej sytuacji. Musiałem użyć innego sposobu. Zwyczajnie poszukać. Wiedziałem, że gdy tylko klacz mnie zobaczy, wścieknie się, dlatego przygotowałem się do takiej sytuacji. Szukałem chyba z pół godziny, lecz w kocu ujrzałem ją w Lesie Peeves. Podszedłem delikatnie, wręcz skradając się na kopytach, ostrożnie by jej za mocno nie wykurzyć. Z łobuzerskim uśmieszkiem powoli zbliżałem się do niej, lecz ona była uważniejsza niż dotąd myślałem i natychmiast odwróciła się i rzuciła we mnie coś w rodzaju kuli roślin.
-Nie tak ostro siostro, bo się zmęczysz. Nie jestem wrogiem- posłałem w jej stronę oczko i buziaczek.

Sharee? Sorry, że tak długo...

Od Rossy

Minęło kilka dni jak jestem z Tyrionem. W sumie długo nie widziałam się z Qeridem, jego partnerka odeszła, mam nadzieję że żadnej głupoty nie popełni. Ech... Wyszłam z jaskini, postanowiłam przyjaciela odnaleźć. Lecz moje próby były na marne. Nigdzie nie mogłam go znaleźć. W końcu udało mi się, znalazłam go. Stał nad wodą na plaży. Podeszłam bliżej do Qerida.
- Hej. - powiedziałam.
Ogier na mnie spojrzał.
- Cześć.. - odparł cicho.
Powrócił wzrokiem do wody. Westchnęłam.
- Jesteś załamany? - spytałam.

< Qerido? Takie cuś na nudę. C: >

wtorek, 2 września 2014

Odchodzi :C

Jak już zapewne wiecie, odchodzi nasz Beta Jack. Żegnamy...
 
 
Jack
powód- decyzja właściciela

Odchodzą :C

Nevada
http://fc04.deviantart.net/fs70/f/2011/245/a/6/a6ae75798c3b03a17acc54231df09e7e-d48nbea.png
Damaskus
http://data.whicdn.com/images/25538449/tumblr_lzbe9wipWH1qg4j5bo1_500_large.gif

Żegnamy...
powód- decyzja właściciela

Od Pride

CD opowiadania Heaven
(z góry przepraszam że tak długo musiałaś czekać. Matko Boska wzięłam się za opowiadanie xd)

Zerwałam się do szaleńczego biegu. Czując na pysku mroźny już wiatr nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Tak, zdecydowanie właśnie tego było mi potrzeba, właśnie tego mi brakowało i właśnie to mogło uleczyć moje zranione serce i prawie,zniszczoną do reszty już psychikę. Czując wiatr w grzywie czułam smak wolności,wtedy przenosiłam się do świata nierealnego, nierzeczywistego. Tak, już wiem do czego zostałam stworzona, wiem już jaki mam cel w życiu, wiem po co żyć!
Zarżałam radośnie, unosząc pysk w górę. Przy okazji napotkałam zdziwione i jednocześnie rozbawione spojrzenie towarzyszki, która nieco zwolniła biegu
-No co? - obruszyłam się
- A nic, nic - parsknęła

 (Heaven?)

poniedziałek, 1 września 2014

Od Heaven

CD Javier`a

Przypatrywałam się uważnie ogierowi, który prychnął tylko niezadowolony i z powrotem opuścił głowę by spokojnie się najeść. Byłam wściekła. I na niego i z pewnego powodu. To prawda. Muszę się przyznać. Szukałam kogoś do rozmowy, ale nie miałam jego na myśli. Był taki sam jak wszyscy inni, chociaż nie... Był całkiem inny.
-Nie chciałam cię urazić, wasza wysokość- zaczęłam obojętnym tonem.
Ogier znów podniósł głowę i spojrzał się na mnie jak na natręta, obojętnym wzrokiem.
-O co ci znowuż chodzi?- wkurzył się i podszedł bliżej.
-Przecież nic nie robię. Powiedziałam tylko przepraszam. To też cię nie zadowala?- odwróciłam się tyłem.
-Ta, rzeczywiście nic...- burknął.
Spojrzałam na niego. To zabolało...
-To było przykre- odparłam złośliwie.
-Mam to gdzieś. Odwal się ode mnie. I co? Teraz będziemy sobie pili z dzióbków- zaśmiał się ironicznie.
Prychnęłam cicho, skubiąc kawałek trawy.

Javier?

Od Havany

CD Jack`a

Biegłam sparaliżowana nagłym zdarzeniem. Przeskoczyłam najwyżej jak mogłam płot i stanęłam zaraz za nim. Próbowałam wyszukać Jack`a wzrokiem, lecz nic z tego. Głucho i cicho. Słyszałam tylko wycie wilków. Zawołałam ogiera kilkakrotnie, lecz nikt nie odpowiadał. Bardzo się zdenerwowałam. Robiłam to co mi kazał, a powinnam tam zostać i walczyć. Najszybciej jak umiałam pocwałowałam w miejsce gdzie zostawiłam przyjaciela. Gdy tylko minęłam stare drzewa, ujrzałam okropny widok. Na ziemi leżał nie kto inny niż Jack. Rozszarpane ciało, bezwładnie opierało się o niewielki kamień. Połamane kości widniały przez strzępki skóry. Krew była wszędzie. Poczułam jak do oczu napływają łzy.
-Jack...- szepnęłam tylko, lecz potem nic innego z moich ust nie wydobyło się.
Czułam nadal obecność wilków czekających na inna ofiarę, lecz groźbę śmierci miałam już gdzieś. Jakby wszystko stało mi się obojętne. Obwiniałam siebie za to, że zostawiłam ogiera na pastwę losu. Mogłam walczyć z nim i umrzeć w świadomości, że walczyłam, lecz zamiast tego uciekłam. Nie wiem co o tym myśleć...

W czasie gdy patrzyłam na dramatyczna scenę, pochowałam Jack`a i stałam, wpatrując się w horyzont. Nadal miałam przed oczami scenki i krzyk ,,Uciekaj! Zatrzymam ich!". Nic więcej już nie mogłam zrobić. Miałam nadzieję, że teraz szczęśliwie może w końcu żyć gdzie indziej...

Nie będę cię przecież namawiała na zmianę decyzji. Szanuję to i życzę ci powodzenia w nowym roku szkolnym. Oczywiście to nie znaczy, że nie będę prosiła cię o pomoc w blogu ;) Tak łatwo ci nie odpuszczę :>

Odchodzę

Miejcie wyrozumiałość, ja już dłużej nie dam rady. Wiem, że nie wykorzystałam szansy, jaką było nie usuwanie mojej postaci po długiej nieobecności. Przepraszam. Ja jednak nie mam już siły i psychicznie wysiadam. Trzecia klasa gimnazjum juz samym swoim istnieniem mnie stresuje, a co dopiero tym, że muszę żyć ze świadomością, że jestem trzecioklasistką i w kwietniu czeka mnie test. Wiem, że to bezsensowne tłumaczenie się, ale ja tylko mówię prawdę. Widocznie jestem słaba, trudno. Nie chcę, żebyście potem gadali, że nawet nie wytłumaczyłam dlaczego. Żegnajcie.
Tobie zaś izusiu radzę znaleźć sobie jeszcze jedną adminką. Jeśli chcesz, to nie musisz mnie usuwać z Autorów bloga. W każdej chwili mogę pomóc w sprawach wyglądu, układu czy innych technicznych.

Od Jack'a

CD Havany

Oddychałem szybko i głęboko, uśmiechając się nieznacznie. Nie uciekłem. Nie udało mi się. Przymknąłem oczy i pokręciłem łbem, próbując w ten sposób wyrzucić z głowy niechciane myśli.
- Co robisz? - spytała zdumiona klacz, w przerwie pomiędzy oddechami.
To także nie pomogło, więc przerwałem bezsensowne rzucanie łbem na wszystkie strony i uśmiechnąłem się sztucznie.
- Odpędzam natręty - odparłem, co nie mijało się z prawdą.
Klacz miała już coś odparować, gdy powietrze przeszyło dzikie wycie. Słońce chyliło się już ku horyzontowi,  a niepokojące dźwięki dochodziły z pobliskiego lasu. Postawiłem uszy, niepewnie nasłuchując.
- To wilki - wydukałem - Zbliżają się....
Byliśmy w patowej sytuacji. Poza terenami stada, zdani na łaskę dzikiej watahy wilków. Pogrzebałem kopytem w ziemi, rozglądając się dookoła.
- Co robimy? - spytałem, spoglądając na klacz.
- Uciekamy - zawyrokowała poważnie.
Puściliśmy się biegiem przed siebie, nierozważnie oddalając się od granic stada. Obejrzałem się za siebie, by ujrzeć rozjuszone pyski i czerwone oczy.
- To bez sensu - wydyszałem, ciężko oddychając i zatrzymałem się gwałtownie.
Tym samym wzbiłem tuman kurzu, a Havana zatrzymała się zaraz po mnie.
- Uciekaj! - krzyknąłem w jej stronę - Zatrzymam ich! - wydarłem się i zerwałem w stronę watahy.
Nim się spostrzegłem byłem już w śród kłów, pazurów i przekrwionych ślepi. Na nic się zdało moje kopanie i kłapanie szczękami. Ale tak na prawdę dopiero teraz czułem się lepiej. Widać dla mnie okres wojny nigdy się nie skończył, a w sercu zasiał to gorszące ziarno rozpaczy i chęci walki. Przez to straciłem ukochaną i tak naprawdę siebie.
Teraz to jednak straciło znaczenie, bo mnie ogarnęła błogość i ciemność, które ogarnęły każdą część mojego ciała. Nie wiem, czy wilki nadal pastwiły się nade mną, ale czułem ciepło i było mi dobrze. Przed oczyma przemykało mi całe życie, które mimo, że pechowe, nie było pozbawione radości. Przyjaciele, najbliżsi, Czekolada i Tamiza. To je skrzywdziłem najbardziej. Nie zasługuję na dalsze życie. Wilki widocznie też to wiedziały i postanowiły zabawić się w Boga, by ktoś tak potworny jak ja, nie mógł czynić więcej zła i łamać kolejnych serc.

Havano musisz mi wybaczyć. Przepraszam, tak bardzo przepraszam! Ale tu się rok szkolny zaczyna i ja nie mam już siły. Muszę skupić sie na nauce, bo trzecia gimnazjum to nie przelewki. Stres mnie zżera, a wolne minuty staram się poświęcić na edukację, choć cierpię przez to niezmiernie. Nic na to nie poradzę, więc odchodzę, zawodząc Cię tym samym, wybacz, ale ja już nie mogę. 

Od Jack'a

CD Rossy

Uśmiechnąłem sie delikatnie, wodząc wzrokiem za partnerem córki.
- Wygląda na porządnego - przyznałem wkrótce i mrugnąłem do niej.
- Przecież dobrze wiem - zaśmiała się Rossa, a w jej oczach zatańczyły radosne ogniki.
Ona na prawdę go kochała. I to całym sercem, było to widać jak na dłoni. Tak bardzo zależało mi na jej szczęściu, więc i ja nie potrafiłem się smucić. Westchnąłem ciężko i prychnąłem radośnie.
- No pędź do niego - powiedziałem - Przecież wiem, że nie usiedzisz w miejscu - dodałem, widząc jak podekscytowana drepcze w miejscu.
Na to posłała mi szeroki uśmiech i wierzgnęła tylnymi nogami. Skoro na sam widok ogiera tak szalała, to musiał być on jej godny. Ten fakt uspokajał mnie i wzruszał.
- Tylko nie zapomnij czasem odwiedzić starego ojca - powiedziałem na do widzenia i ucałowałem ją w czoło.
- Nie takiego starego - mrugnęła do mnie i pogalopowała za ogierem.