sobota, 31 maja 2014

Od Vito de Rain

CD Mocci

Niewiele potrafiłem zrozumieć ze szlochów ogiera, jednak Mocca najwyraźniej połapała się o co chodzi, bo miała taką minę, jakby zobaczyła co najmniej ducha. A to nie wróżyło niczego dobrego. Sorrel wtulił się w nią i rozkleił na dobre, więc w obecnym stanie raczej wątpliwe, żeby dało się z niego wyciągnąć cokolwiek sensownego.
Po chwili zrozumiałem o co chodzi. Przeszył mnie zimny dreszcz, a kiedy się odwróciłem... za mną stała Tajga. W zasadzie może nie tyle Tajga, co raczej jej aura. Poczułem paraliżujące zimno, kiedy widmo przeszło obok mnie i zbliżyło się do niczego nieświadomego rodzeństwa.
-Sorrel...-odezwałem się łagodnym głosem. -Sorrel, ona tu jest... Tajga stoi koło ciebie. Prosi cię, żebyś był silny. Chce, żebyś był twardy dla waszych źrebaków. Błaga cię o to...

Mocca?

Od Mocci


CD Vito de Rain

-Jakież to romantyczne-przewróciłam oczami-A teraz już chooodź-pociągnęłam go ostro się niecierpliwiąc.
Galop w deszczy z ukochanym? Czyżby marzenie z dzieciństwa właśnie się spełniało? Och, szczęśliwe lata beztroski... Bez wszystkich zmartwień, bez obawy o jutro... Kiedy obchodziła mnie tylko zabawa...
-Chciałabym cofnąć czas-wyznałam w którymś momencie.
-Niby dlaczego?-zdziwił się.
-Bo tęsknię za życiem bez zmartwień.
-Oj, kochanie-stanął przede mną obejmując czule-Na razie twoim jedynym zmartwieniem jest ta klątwa czy coś takiego, a...
Jakby na całkowite zaprzeczenie tych słów usłyszeliśmy płacz. Płacz...
-Sorrel?-krzyknęłam zdziwiona widząc brata w opłakanym stanie. Wyglądał tak jak po śmierci Nowela.
-Co się stało?-zapytał Vito u którego najwyraźniej ostatnio pojawiły się instynkty macierzyńskie...
-Cho... Cho... Chodzi... o... o... o...-próbował coś wymówić ,ale cały czas szlochał-Ta... Ta... Tajga... n... n... n... Nie ży... żyje-teraz rozryczał się już na dobre, ale zrozumiałam, co właśnie nam powiedział.
Tajga nie żyje.
Zmarła jedyna miłość jego życia. Ostatnio jedyna osoba do jakiej mógł się zwrócić...

Rain?

Od Szebry

CD Damaskus

Zawstydzona spuściłam głowę a na policzkach pojawiły się rumieńce
- Dzięki śliczny, bardzo mi się podoba. - powiedziałam i podniosłam głowę nadal zakłopotana, po czym dodałam - Nie powinieneś wychodzić na dwór w taką ulewę.
Ogier nadal się uśmiechał.
- A co do pocałunku... więc.. emmm... - znowu mnie zatkało nie miałam pojęcia co powiedzieć. - Dzięki.. było miło... No naprawdę dzięki. - wycedziłam po czym skarciłam się w dychu za tak głupie słowa, postanowiłam się zebrać w garść, wtedy powiedziałam:
- Naprawdę bardzo cię lubię Damaskus. Bardzo... ale to bardzo lubię, najbardziej ze wszystkich ogierów. - wyznałam, choć nie wiedziałam czy dobrze zrodziłam. Czekałam na reakcję i odpowiedź ogiera...

Damaskus? to co Szebra ma do powiedziała to moje słowa nie miałam jak to powiedzieć aaaaa... :D

Feta umiera!

Nie no, to już są chyba jakieś jaja... 6 koni w godzinę. Moje gratulacje, pobiliście wszelkie rekordy...
Feta popełniła samobójstwo, skacząc z Wdowiego Wzgórza.
http://niespodzianka.pl/presents/dd55d17225178d637b5019d0a8d182a7.jpg

Od Fety

Ostatnio się uspokoiłam. To przestało być zabawne. To całe życie nie ma sensu.
Doszła dzisiaj do mnie wiadomość, że moja babcia nie żyje. Babcia, którą kochałam ponad wszystko. Była jedyną osobą, którą szanowałam. Tą wiadomość przyniosła mi rodzina czarnych kruków, którą również szanowałam.
I ja i Tina głęboko się załamałyśmy. Ja szczególnie, bo właściwie rozumiała mnie tylko babcia.
Była jedyną osobą która kochałam w swoim życiu!
A teraz odeszła.
Skoro ona odeszła, ja również. W moim sercu czuję pustkę. Aby ona zniknęła potrzebuję tylko jednego.
Śmierci.
Poszłam na Wdowie Wzgórze. Wiedziałam, że tam znajdę ukojenie.
Podbiegłam do krawędzi. Wdech. Wydech. Jeden krok. On odmieni wszystko. On zakończy życie.
Pomyślałam o Tinie. Pewnie ją to zaboli. Przecież ona nadal mnie szanuje, mimo, że dawałam jej w kość.
-Tina, przepraszam Cię za wszystko! Proszę, wybacz mi. Teraz to nic nie ma sensu! - krzyknęłam na cały głos, mając nadzieję, że ona to usłyszy.
W tym samym momencie zrobiłam krok. I runęłam w przepaść. Chwilę widziałam wszystko wirujące. I słyszałam jak spadam.
A potem... Odeszłam

Souffle odchodzi!

Niech najlepiej od razu odejdzie całe stado, będzie mniej postów o odejściach do dodawania... Kolejnym koniem, który odchodzi decyzją właściciela jest Souffle.
https://scontent-b-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-prn2/t1.0-9/p480x480/1901643_824509564229891_1899603277_n.jpg

Od Souffle

Pustka. Ogarnia mnie, całe moje życie. Teraz już nic nie jest ważne. Nikt i nic. To dla mnie koniec. Koniec życia. Albo przynajmniej koniec tutaj. Odejdę dalej, nie wiem gdzie. Muszę zostawić za sobą wszystko co kocham. Przykre?
Wychodzę wczesnym rankiem. Wpadam jeszcze do jaskini przybranych rodziców. Zastaję tam Tamizę, śpiąca głębokim snem. Pochylam się nad nią i szepczę jej w ucho
-Muszę odejść. Mamo, pamiętaj, że zawsze będziesz dla mnie mamą. Dałaś mi szansę na życie. Nigdy tego nie zapomnę.
Łzy zaczynają się piętrzyć w oku. Staram się nie płakać, bo mała łza, która kapnie na nią, może ją obudzić. Zostawiam jej też list. Napisane jest w nim to samo, co powiedziałem.
Potem usilnie staram się znaleźć Coelsho. To chyba jej będzie mi najbardziej brakowało. Niby zwykła klacz, moja koleżanka, przyjaciółka. Ale ja... ja ją kocham. Mało się znamy, prawie tyle co nic, ale zaczarowała mnie. A teraz muszę zostawić to wszystko za sobą. I iść dalej. Dalej w to życie.
Nie znajduję jej. A w świat zaczyna wchodzić już słońce. Zostawiam więc gdziekolwiek list do niej. Kiedyś go znajdzie. Jest w nim napisane wszystko co czuję do niej. I to, że odchodzę.
Teraz już rzucam się przed siebie. Pozwalam, aby z oczu płynęły mi łzy.
Jeszcze nie powiedziałem.
Dlaczego odchodzę?
To przez ten durny piorun. Dowiedziałem się, że w najbliższych dniach umrę. Tak więc, aby inni nie cierpieli... Odejdę.
Rzucam się przed siebie, nie bacząc już na nic...



Orania odchodzi!

No cóż, oto potwierdzenie mojej teorii, że stado się sypie... Decyzją właściciela odchodzi również Orania.

http://fc02.deviantart.net/fs71/f/2012/033/6/7/67412c53a6d2e5af6d2e7b6411d94ede-d4oex46.jpg

Od Oranii

Przestępowałam z nogi na nogę, starając się tłumić łzy, choć zupełnie nieudolnie. I tak jedna po drugiej płynęły stróżkami po moich policzkach.
Wszystko się sypie, wszystko rozpływa się w oczach... Tak bardzo tęskniłam za Fiksem, tak bardzo chciałam go zobaczyć, przytulić... Żadnej decyzji nie żałowałam tak bardzo jak tego, że od niego odeszłam. A potem on odszedł ze stada. Teraz wszystko na powrót zaczynało się układać, pojawił się Arhuko... Sama nie byłam pewna swoich uczuć, ale wiedziałam jedno: był mi drogi, droższy niż ktokolwiek inny... Czyżbym się zakochała? Możliwe, ale co z tego? Teraz nie ma już ani jego, ani Fiksa, a więc nie ma i mnie.
Kołysałam się w przód i w tył, rozważając, czy postawić jeden, tylko jeden krok... Jeden, a tak bardzo istotny. Tylko mały ruch i już będę po drugiej stronie granicy... I nie będzie odwrotu. Wzięłam głęboki wdech, zacisnęłam powieki i z impetem zbiegłam z łagodnego wzgórza, zostawiając za sobą wszystko. Łzy lały się ze mnie strumieniami, ale nie miałam innego wyjścia. Teraz wszystko zacznę od początku...

Odchodzą...

Co tu ukrywać, stado zaczyna nam się sypać... Zarówno pod względem postów, jak i członków. Odchodzą:
 
Scolle
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6Rvh692zyQgBMWkUdrW4zH_Yrk0bDY-ELkSOLvy2Syr-M4ietsmWVRCctu-3tfzviGzGGbIy_xYrYY9mYP-2jR7aRSVS7MSBF_wWmwt2f4oF6Rwqr9JldmKdMyoJsvdx1l3CFc7D6U1c/s1600/like_a_velvet_by_vikarus-d3ajqlh.jpg

Midway
http://foto-vik.ru/gallery2011/2011_wintermix/100.jpg

Arhuko
http://fc04.deviantart.net/fs51/f/2009/275/a/6/a6cb25dae1fe83853974ac93fb1d615b.jpg

Powodem jest decyzja właściciela.

Od Damaskusa

CD Szebry

Czy byłem zakłopotany? Ani trochę. Szebra ciągle się uśmiechała, a to dobry znak. Mnie zresztą też nie opuszczał łobuzerski uśmieszek. Dostrzegłem, że klacz jest wyraźnie zaskoczona, a może i nawet zawstydzona. Było po niej widać, że kompletnie nie wie co odpowiedzieć. No cóż, ja za to doskonale wiedziałem co zrobić powinienem. Zbliżyłem się do niej i raz jeszcze pocałowałem. A co tam! Skoro na mnie nie nawrzeszczała wtedy, to i teraz nie powinna... No i co najważniejsze, nie protestowała. Spojrzałem jej w oczy i uśmiechnąłem się.
-Zaczekaj tu na mnie...-szepnąłem jej do ucha tajemniczym tonem i wybiegłem z jaskini wprost na zacinający wściekle deszcz.
-Damaskus!-krzyknęła za mną klacz.
Jej głos ginął jednak w odgłosach burzy. Woda zalewała mi oczy, jednak udało mi się wypatrzeć krzak, a na nim dokładnie jedną czerwoną, dziką różę. Trochę się naszarpałem, żeby ją wyrwać, a przy okazji nie zrobić sobie krzywdy kolcami, jednak dla Szebry było warto. Dzierżąc w pysku swoje trofeum, z uśmiechem wróciłem do jaskini.
-Gdzieś ty był?-usłyszałem na wstępie roztrzęsiony głos Szebry.
Uśmiechnąłem się i wsadziłem w jej grzywę łodyżkę róży.
-To dla ciebie, najpiękniejszej klaczy jaką znam.-oświadczyłem dumnie.

Szebra? ;D

Od Jennifer

C.D Damaskusa.

Mój wzrok padł Bóg wie gdzie... Ruszyłam przed siebie.
- Nie mam bladego pojęcia gdzie możemy iść. - powiedziałam.
Poczułam przelotny wzrok na swoim ciele. Odwróciłam głowę ku Damaskusowi.
- Dobra najpierw możemy iść na Rajską Plażę. - rzekłam z pełnym przekonaniem.
Damaskus się zatrzymał.
- Hm... - zaczął.
- No ,nie myśl tylko chodź. - powiedziałam.

<Damaskus?>

Od Rossy

C.D Qerida.

Spiorunowałam go spojrzeniem.
- Teraz tak tylko mówisz. - burknęłam.
Ruszyłam przed siebie. W galopie przeżywałam wszystko... Wszystko przemijało... Smutek i radość wszystko każde uczucie przeszywało moje serce. Zwolniłam. Zabrakło mi oddechu. Zakręciło mi się w głowie. Momentalnie upadłam.
-Rossa! - usłyszałam krzyk Qerida.
Chciałam krzyknąć ale nie mogłam...
- Na zawsze przyjaciele. - wyszeptałam.
Wtem straciłam przytomność... Gdy się obudziłam leżałam u medyka...

<Qerido?Opowiedz co zrobiłeś gdy zemdlałam. >

Od Szebry

CD Damaskus

Nie wiedziałam co powiedzieć.. choć na razie nie mogłam, ale musiałam przyznać... lubiłam Damaskusa był moim bliskim przyjacielem, pocałunek był długi i miły, wreszcie się od siebie odczepiliśmy popatrzyłam na ogiera a on na mnie był uśmiechnięty na moim pysku też gościł lekki uśmiech, staliśmy tak przez dłuższą chwile nie mieliśmy pojęcia co powiedzieć Damaskus stał przede mną i patrzył mi wo oczy ja mu też
- Więc... - próbowałam coś powiedzieć ale kompletnie nie wiedziałam co - emmmmm...
znowu spróbowałam i znowu się nie powiodło ogier nadal mi się przyglądał z uśmiechem teraz z jeszcze szerszym, co było dziwne ja też się nadal uśmiechałam

Damaskus? myślałam nad tym pół godziny w ogóle nie wiedziałam co napisać XD

Od Pride

CD opowiadania Sharee
Zamrugałam oczami, zaskoczona. Zwróciłam wzrok na klacz, przyglądając sie jej uważnie i... nieufnie?
- Skąd ty to wiesz? - spytałam, mrużąc oczy - Mówiłam to tylko jednej osobie...
- Ma się pewne znajomości - parsknęła - Odpowiesz mi?
Podniosłam wyżej pysk, patrząc na Sharee. Nagle poczułam ogromną złość. Skąd ona to wie?! Przecież Vito jej tego nie powiedział, to nie w jego stylu, a poza tym to moje prywatne życie.
- Tak, zamierzam odejść - syknęłam, czując, że za chwilę wybuchnę
(Sharee?)

Od Pride

CD opowiadania Vito de Rain
Przełknęłam ślinę
- Tak, wiem... ale... to moja przyjaciółka... od zawsze, od urodzenia. Przeszła pół świata, żeby mnie odnaleźć, a potem ja tak zostawiłam. Samą... nie mówiąc jej nawet, że nie ma gdzie pójść, bo... stadnina się spaliła, nie mówiąc gdzie JA idę. Po prostu... muszę, muszę ją odnaleźć, a kiedy to zrobię... wrócimy tu razem. Tak, wrócimy tu i będzie wszystko jak dawniej... Obiecałam to sobie... i jej. Wrócę tu, muszę... - szepnęłam - Obiecuję...
(Vito? i wena zwiała xd)

Od Nevady

CD Qerida

Nachyliłam się i pocałowałam go. A potem raz jeszcze...
-Przestań.-uśmiechnął się w końcu mój partner.
Spojrzał mi w oczy i trącił pyskiem, po czym sam posłał mi całusa.
-Nie podoba ci się?-spytałam, sztucznie zasmucona.
Zamknął oczy i westchnął ciężko, choć nadal z uśmiechem.
-I tak ci nie dam spokoju, radzę się przyzwyczaić.-szepnęłam mu do ucha, przygryzając je lekko.

Qerido? Wybacz, że dopiero teraz i że taka tandeta, ale najpierw musiałam się uczyć, a teraz nie mam weny...

Od Sharee

CD historii Pride

Spojrzałam na nią bezuczuciowo, myśląc co bym mogła odpowiedzieć. W pewnym momencie chciałam się jej spytać co rzeczywiście mogłam jej odpowiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam.
-Pytasz co ja lubię...?- zrobiłam krok ku niewielkiemu drzewu- Ja natomiast lubię jesień i wiosnę, ale tylko ze względu, że jest co jeść. W jesień wszystko zasypia i obumiera. Nie ma zielonej trawy, co jest chyba jedynym minusem. Nie latają żadne robale, nie ma pająków, ptaki odlatują, żaden mi nie przeszkadza w spaniu, spacerze i tym podobne. Niektóre zwierzęta idą spać, co też mnie zadowala. Jednymi słowy... nie ma nic i jestem sama. A... i nie lubię upału- uśmiechnęłam się złośliwie w stronę klaczy.
Widać, że była trochę zniesmaczona moją wypowiedzią, no ale musi przyjąć moje zdanie. Jak nie to trudno. Ja jej przyjęłam. Odeszłam parę kroków znowuż. Do głowy przyszło mi pytanie, na które byłam bardzo ciekawa.
-Słyszałam, że chcesz odejść?- zaczęłam bawić się gałązką.

<Pride?>

Od Havany

CD historii Dęblina

Kiwnęłam lekko głową, zaciskając delikatnie zęby i nawet nie czując, uśmiechnęłam się niewidocznie. Od razu zdałam sobie z tego sprawę i odwróciłam głowę. Ogier wkrótce zniknął za drzewami. Weszłam do jaskini, myśląc nad jedną rzeczą. Nad bardzo normalną rzeczą, która niecodziennie mnie brała.
~Co by tu zrobić?~ w głowie krzątało mi się to pytanie.
Ogier wyglądał na zadowolonego, wręcz radosnego. Co mu się stało? Nagłe olśnienie czy co? Cóż... Dęblin czasem tak ma, nic poradzić. Za każdym razem gdy przychodziła do mojej głowy myśl, uśmiechałam się lekko. Jednak nadal czułam... ból i niezdecydowanie.
~No, Havana... Pora podjąć decyzję, która zależy od ciebie, a ma wpływ na twoje życie...~

<Dęblin? Sorry, weny zabrakło... ;C>

Od Vito de Rain

CD Pride

Zerwałem się na równe nogi i spojrzałem na klacz kompletnie oszołomiony. Że co? Czy ja się przypadkiem nie przesłyszałem?!
-Pride!-zawołałem za nią.
Odwróciła się z ociąganiem i spojrzała na mnie, teraz już kompletnie rozklejona.
-Nie zostawiaj mnie...-szepnąłem, przytulając ją, no bo co innego niby miałem zrobić?-Przecież ja też jestem twoim przyjacielem... Jaką mogę mieć pewność, że wrócisz? Nie dam ci odejść, zapomnij...

Pride?

Od Qerida

CD historii Rossy

Spojrzałem na nią lekko zdezorientowany. Niby o czym teraz mówiła?
-Nie podnoszę na ciebie głosu, dla wiadomości. Po drugie na jakiej podstawie tak uważasz? Gdybym nie miał się tobą przejmować to bym w ogóle nie zwracał na tobie uwagi. Nie polubiłbym cię, nie pomagał, nie rozmawiał z tobą teraz. Więc czemu tak uważasz...- wpatrywałem się lekko oburzenie- Tak, kocham Nevadę, ale to nie oznacza, że to twój koniec świata, że od razu JA mam wszystko i wszystkich gdzieś. Nie możesz tak stwierdzić.
Odwróciłem głowę i spojrzałem na w dali pasące się konie. Każdemu przyjrzałem się dokładnie.
-Nie miej do mnie pretensji teraz...- prawie szepnąłem to.

<Rossa?>

Od Pride

CD opowiadania Vito de Rain
- Wybacz, że tak późno, albo bym powiedziała wcześnie... - szepnęłam - Ale muszę porozmawiać. To... bardzo pilne...
Vito zdążył się już nieco obudzić, więc odparł, prawie niesłyszalnie
- Wyjdźmy przed jaskinie...
- Pada - odpowiedziałam - To będą tylko dwa słowa. Proszę, wysłuchaj...
Zamrugał oczami, słysząc jakim tonem to mówię. W milczeniu kiwnął pyskiem, a ja otwarłam pysk, aby powiedzieć co mnie męczy. Serce zaczęło mi szybciej bić, poczułam wzbierające łzy w oczach
- Vito... ja... ja... - szeptałam jak najciszej - Ja... odchodzę... Muszę, chciałam ci tylko powiedzieć... nie wiem zresztą dlaczego. Po prostu... muszę odszukać przyjaciółkę... - łzy mimowolnie zaczęły mi spływać po pysku i spadając na ziemię rozchlapywały się. Mocca zaczęła się budzić - Nie będę ci więcej przeszkadzała... Twoja partnerka się budzi... - dodałam jeszcze i już zaczęłam się zbierać do wyjścia, gdy Vito mnie zatrzymał, mówiąc:
(Vito? to tagie piękne xd)

Od Vito de Rain

CD Pride

Nie do końca przytomny, starałem się zorientować kto i co do mnie mówi. Pierwszą rzecz, jaką zobaczyłem po otworzeniu oczu by pysk Pride tuż przede mną.
-Vito! Wstań...-szeptała wyjątkowo głośno.
-Ciii...-syknąłem, żeby ją uciszyć i zerknąłem na śpiącą tuż koło mnie Moccę. Moja partnerka mruknęła tylko coś nieartykułowanego, przewróciła się na drugi bok i znów zasnęła.
-O co chodzi?-spytałem szeptem, wciąż walcząc z sennością.

Pride?

Od Damaskusa

CD Jennifer

Spojrzałem w niebo i uśmiechnąłem się do klaczy.
-No cóż, dzień zapowiada się ładny, więc czemuż by nie?-odparłem. -Ale prosiłbym o szczególne uwzględnienie terenów z wodą, bo słońce trochę przygrzewa...
Klacz uśmiechnęła się i skinęła głową.
-Niech ci będzie... Więc co idzie na pierwszy ogień?
Zrobiłem minę niewiniątka.
-Nie wiem, zawsze ja muszę wybierać cele naszych spacerów, więc raz jedyny to ty mogłabyś się pofatygować.-puściłem jej oczko.

Jennifer?

Od Damaskusa

CD Szebry

Klacz krzyknęła i w panice rzuciła się do tyłu, przez przypadek wpadając na mnie. Sądząc po jej minie, zrobiło jej się strasznie głupio.
-Przepraszam...-mruknęła, odsuwając się ode mnie.
Uśmiechnąłem się łobuzersko i na powrót przysunąłem się do niej. Podniosła wzrok, wyraźnie zaskoczona.
-Co ty robisz?-spytała, nie kryjąc zdumienia.
-Nic takiego.-odparłem, nadal z uśmiechem patrząc jej w oczy.
Już chciała coś odpowiedzieć, jednak nie pozwoliłem jej na to, uciszając długim pocałunkiem. Nie wiem, czy postąpiłem dobrze, ale to się już niebawem okaże...

Szebra? xd

Od Jennifer

C.D Damaskusa.

Szliśmy tak z 5 minut i w końcu znaleźliśmy się przy celu. Podeszłam powoli do wody ,schyliłam łeb i zaczęłam brać duże łyki wody. Oh, jaka ta woda jest orzeźwiająca! Odwróciłam się do Damaskusa.
- Nie chcesz się napić? - zapytałam.
Ogier na mnie spojrzał.
- No w sumie mam sucho w gardle więc skorzystam z okazji. - odparł.
Podszedł do wody , nachylił głowę i zaczął brać duże łyki wody. Po chwili odsunęłam się od wody. Damaskus podniósł głowę i na mnie spojrzał.
- Gdzie teraz chcesz iść? - zapytał.
- Nie wiem. Może pochodzimy po wszystkich terenach? - zaproponowałam.

<Damaskus?Wena powraca>

piątek, 30 maja 2014

Od Pride

CD opowiadania Sharee
Nie odpowiedziała na moje pytanie. Nie powtórzyłam go jednak, zastanawiając się, jak podkręcić nieco rozmowę. Musimy znaleźć jakiś wspólny temat, żeby się porozumieć.
- Jaka jest twoja ulubiona pora roku? - spytałam w końcu
Podniosła na mnie wzrok zdziwiona moim pytaniem. Uśmiechnęłam się
- Nie patrz się tak na mnie. Spytać się już nie można? - parsknęłam
- Można, można. - odparła niechętnie - ale powiedz mi dlaczego mam ci to mówić?
Zastanowiłam się chwilę na odpowiedzią.
- Ja uwielbiam wiosnę... - stwierdziłam w końcu, nie odpowiadając na jej pytanie - Wtedy wszystko budzi się do życia, jest mnóstwo małych zwierząt, a poza tym jest pięknie, ciepło, zielono. Zimę też uwielbiam... Wspaniałe uczucie, biegać po śniegu... Ale za to nie przepadam za jesienią i latem... Nawet nie wiem dlaczego...
(Sharee? sory, że tak długo)

Od Pride

CD opowiadania Souffle
W oczach pojawiła mi się wesoła iskierka, podniosłam uszy, uśmiechając się szeroko. Tupnęłam kopytem, czując wzbierającą energię.
- Nie denerwuj się tak, ja przecież nic nie powiedziałam złego. Dziwię się tylko, bo mało koni lubi biegać po ciemku. Sama uwielbiam to robić. Biegi to moje życie - zamknęłam oczy, wyobrażając sobie to, jak biegnę, czując powiew wiatru na pysku, słyszę śpiew ptaku, rozbryzgujące się błoto pod kopytami, mijane lasy, konie... - Gdybym nie biegała, już dawno by mnie tu nie było... A co do propozycji, to bardzo chętnie - zbierałam się już by ruszyć pełnym galopem, obok ogiera, gdy ten jeszcze mnie zatrzymał
- A gdzie dokładniej chcesz biec? - spytał, już się uśmiechając
- Ty zaproponowałeś bieg, a to, że pierwszy to zrobiłeś... Ja bym się o to i tak niedługo spytała... - zaśmiałam się - Najlepiej biec przed siebie! - zawołałam do niego, już galopując tam, gdzie kopyta mnie niosły, śmiejąc się wesoło
(Souffle?)

Od Pride

Siedziałam w jaskini, oparta o wilgotną ścianę. Przyglądałam się kroplom, które spadały z nieba, rozbijały się o ziemię, a na ich miejsce nadchodziły kolejne. Śledziłam wzrokiem również wszystkie błyskawice, rozświetlające raz po raz niebo, a potem nasłuchiwałam grzmotu, ogromnego huku, tuż nade mną. Czarne chmury już od południa zasłaniały błękitne niebo, spowijając stado w ciemnościach. Była noc, jednak żadnego księżyca nie było widać. Tylko pioruny. Od zawsze burza mnie intrygowała, wprawiała w zachwyt. Ale rzadko się zdarzało, żeby była ona taka gwałtowna, taka... bliska i niebezpieczna. Westchnęłam, zamykając oczy. Od dwóch godzin nie spałam, zastanawiając się nad jedną sprawą. I to tylko z powodu jakiegoś snu. Snu, który powinien mnie zmotywować do działania..., a nie zmotywował... Wstałam z trudem i, nie wiele myśląc, wyszłam przed jaskinię. Już po paru sekundach byłam cała mokra, woda spływała po mnie. Skierowałam się do jaskini Vita, mojego przyjaciela. Wiedziałam, że mogę i sobie i mu tymi odwiedzinami narobić kłopotów, ale potrzebowałam z nim rozmawiać. Było późno, wszyscy spali, pewnie on też. W końcu doszłam do celu
- Vito, śpisz? Potrzebuję porozmawiać - szepnęłam ledwo słyszalnie, jednak nieco... zestresowana i zdenerwowana.
(Vito? w końcu napisałam ^^)

czwartek, 29 maja 2014

Od Szebry

CD Damaskusa

- Nie wiem może chodźmy nad Wodopój Lorangi, szybko! - krzyknęłam i zaczęłam cwałować co sił w kopytach, a w ten czas burza się zupełnie "rozkręciła". Lało jak z cebra, czułam tylko na sierści uderzenia wielkich jak truskawki kropel deszczu, które były okropnie zimne i niemiłe. Co chwilę moje ciało przechodził straszliwy dreszcz, na dodatek matka natura trzaskała piorunami gdzie popadnie, tuż obok nas właśnie trafił w drzewo co mnie bardzo przestraszyło i zaczęłam biec szybciej jeśli to możliwe, Damaskus był tuż za mną.
Zbliżaliśmy się. Byliśmy niedaleko, ledwo co widziałam przez ten deszcz, ale jakoś udało mi się zobaczyć zamazane kontury mojej jaskini.
- Już niedaleko! - krzyknęłam, ale wyszło to trochę stłumiono przez ten deszcz i trzaski piorunów.
Ucieszona, że już nie muszę się martwić o moje zdrowie i zdrowie Damaskusa lekko się uśmiechnęłam a gdy "dopadłam" jaskini wręcz bryknęłam.
- Jesteśmy bezpieczni. - zauważyłam lecz się myliłam, tuz po moich słowach zabrzmiała mocny trzask.

Damaskus? podkręcamy atmosferę? xD

Od Damaskusa

CD Jennifer

Niezrażony dość kapryśnym humorem klaczy, ruszyłem za nią.
-Gdzie dokładnie?-spytałem, kiedy już udało mi się z nią zrównać.
Początkowo nie odpowiedziała, zadzierając tylko głowę. Po chwili ciszy "łaskawie" się
jednak odezwała.
-Nad Smocze oko, jeżeli tak cię to interesuje...

Jennifer? Ja też ; - ;

Od Damaskusa

CD Szebry

Całkiem fajnie było pluskać się w wodzie, zwłaszcza w tak doborowym towarzystwie, jednak już po kilkunastu minutach mimowolnie zaczęły mi się trząść nogi.
-Trochę zimno.-stwierdziłem, przestępując z kopyta na kopyto.
Szebra skinęła głową i popatrzyła w niebo. Powędrowałem za jej wzrokiem, a moim oczom ukazały się ciemne chmury. Ewidentnie zbierało się na deszcz, a do tego zaczął wiać dość porywisty wiatr. Zarejestrowałem to dopiero wówczas, kiedy jedna ze wzburzonych fal oblała mi grzbiet, a biorąc pod uwagę fakt, że zaczynało się robić zimno, nie było to całkiem przyjemne.
-Idziemy!-zawołałem, wyskakując z wody jak oparzony i nie czekając nawet na reakcję Szebry.
Ledwo moje kopyta dotknęły piasku, kiedy zaczęło delikatnie kropić.
-Idzie burza!-krzyknęła za mną Szebra.
"I to nie byle jaka..."- dodałem w myślach.
Odwróciłem się, żeby raz jeszcze zerknąć na horyzont tuż nad linią morza. Niebo było niepokojąco ciemne, co zapowiadało porządną nawałnicę...
-Chodu!-wrzasnąłem, kiedy z nieba zaczął wściekle zacinać deszcz.
-Gdzie?!-zawołała za mną klacz, starając się przekrzyczeć wściekłe wycie wiatru.
-Do mojej, albo twojej jaskini! Która jest bliżej?

Szebra?

Od Dęblina

CD Havany

A więc jest jeszcze nadzieja... Chociaż na zewnątrz starałem się nie pokazywać po sobie zbędnych emocji, to jednak od środka rozpierało mnie szczęście.
Więc jeszcze nie wszystko stracone!
Nie chciałem jednak naciskać na Havanę. To i tak był ogromny sukces, że w ogóle chce ze mną rozmawiać... Większość klaczy na jej miejscu zapewne rzuciłoby we mnie najrozmaitszymi obelgami i kazało się wynosić, a ona wszystko przyjmowała ze spokojem... Byłem wobec niej pełen podziwu.
-W takim razie chyba już pójdę, nie będę cię męczył...-odezwałem się po krótkiej chwili ciszy.

Havana?

wtorek, 27 maja 2014

Od Rossy

C.D Qerida.

Spojrzałam na niego.
- Nic nie rozumiesz! Kompletnie nic! - wydarłam się.
Odwróciłam się od niego. Ruszyłam cwałem przed siebie. Oczy były "zapchane" łzami. Zaczęły spływać po moich policzkach. Nawet nie wiedząc co się ze mną dzieje. Dotarłam gdzieś nawet sama nie wiem... Byłam gdzieś na naszych terenach. Qerido stanął tuż obok mnie.
- Rossa nigdy od kłopotów nie uciekniesz. - powiedział.
Popatrzyłam na niego.
- Nic nie rozumiesz! - wydarłam się jeszcze głośniej.
- Nie podnoś na mnie głosu. - powiedział wkurzony.
- To sam tonu nie podnoś! - warknęłam.
Odwróciłam się. Podszedł do mnie.
- Akceptuję to ,że kochasz Nevadę ale gdzie tu miejsca dla mnie? Tu nigdy miejsca dla mnie nie było i nie będzie...

<Qerido?>

Od Souffle

Był piękny, wiosenny dzień.
Postanowiłem się przejść na Wdowie Wzgórze. Uwielbiałem to miejsce. Była w nim jakaś tajemnica, a niebezpieczeństwo upadku w przepaść dodawało mu jakiejś magii... niebezpieczeństwa? Właśnie to, co lubię. Jaki byłem głupi. Dlaczego tam poszedłem?
Może zamyślony? Jak zwykle rozmyślałem o sensie życia i o pięknej klaczy, która zawładnęła moim sercem. Nic o tym nie wiedziała. Rozmawialiśmy czasami, ale to tak zwyczajnie. Nie miałem odwagi jej tego wyznać.
Nagle zabłysnęło się niebo. Przecięła je gwałtowna błyskawica i piorun, który uderzył gdzieś w pobliskie drzewo. O rety! Burza! A ja jestem ta daleko od jaskini. Jak ja dam radę?
Nie chowaj się pod drzewem - przypomniały mi się czyjeś słowa - Wtedy to koniec.
Ale co mam zrobić??
Dłużej nie mogłem myśleć. Właśnie stało się coś, o czym nie myślałem, że się stanie.
Kolejna błyskawica pojawiła się na niebie. Tyle, że piorun teraz uderzył prosto we mnie. Zatrząsłem się na nogach i upadłem głucho na ziemie. Czułem jak serce słabnie. Leżałem niczym martwy. Lunął deszcz. Powoli, z minuty na minutę moje serce wracało do normy. Wstałem. Albo bardziej spróbowałem wstać. Bez skutku. Chwilę stałem na nogach po czym się po prostu złożyły. I leżałem jak martwy. Oddychałem ciężko, serce biło z równym ciężarem. Nie mogłem krzyknąć. Nie mogłem prosić o pomoc. Nie mogłem wydobyć z siebie głosu. Z chwili na chwilę przestawałem cokolwiek widzieć. Miałem otwarte oczy ale dostrzegałem jedynie ostrą biel. Czyli właściwie nic.

Ktoś dokończy? ;)

Od Miriam

CD historii Havany

Głośno wypuściłam powietrze z płuc, nie mogąc oderwać wzroku od zachodzącego słońca. tak, w oczach stanęły mi łzy, jednak jestem na tyle silna by nawet płacz powstrzymać.
-Czyli ci nic nie powiedział?- zadałam pytanie retoryczne.
-Jak widać... Powiedz, bo nie chce mi się czekać- odparła widocznie zniesmaczona rozmową ze mną.
-Tak więc, jeśli mam być wobec ciebie szczera to powiem krótko. Jestem w ciąży z Dęblinem- odwróciłam głowę w jej kierunku i spojrzałam wymownie- Myślałam, że ci to powiedział, ale...
-Że co?- przerwała mi z lekkim niedowierzaniem.
Nie wiedziałam czy kryje wielkie zdumienie w sobie czy rzeczywiście mało ją to obchodzi. Mnie już nie obchodziło czy rujnuję mu życie, ale wiedziałam, że Havana musiała poznać prawdę, bo z tego co było widać raczej on nie zamierzał jej o tym powiedzieć.
-Jestem w ciąży z Dęblinem- powtórzyłam wyraźnie- Dowiedziałam się niedawno.
Klacz najwyraźniej nie zamierzała odpowiadać. Odwróciła tylko wzrok i teraz to ona patrzyła na daleki punkt w horyzont.

<Havana?>

poniedziałek, 26 maja 2014

Od Jaspera

CD Viery

-A to ciekawe...-mruknąłem, choć moja mina zapewne bynajmniej nie wyrażała zaciekawienia.
-Niby co?-spytała klacz, tonem jakby od niechcenia.
I o co tu chodzi? Na początku Viera wyraźnie cieszyła się na mój widok, jestem tego pewien. Co tu ukrywać, ja też. A teraz? Teraz oboje zgrywamy obojętnych i rozmawiamy ze sobą niby robiąc wielką łaskę. Pytanie tylko dlaczego właściwie to robimy? Mimo wszystko nie zamierzałem jednak nic zmieniać, może Viera chce, żebyśmy właśnie tak się zachowywali? No ale po co?!
-Niby co jest ciekawe?-powtórzyła z irytacją, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia.
Lekko potrząsnąłem głową i spojrzałem w niebo.
-Twierdzisz, że w Stadzie Koni znad Morza nie przebywali tam optymiści, a tu jest wręcz odwrotnie. Wszyscy kochają to miejsce, diabli wiedzą dlaczego.-odparłem.

Viera? U mnie też z nią kiepsko ; - ;

Od Qerida

CD historii Rossy

-Wiesz co tu jest największym terrorem?- podszedłem do niej bliżej, czując jak we mnie się wzbiera energia.- To, że masz do mnie pretensje za to, że w końcu układam sobie życie i za to, że nie jeste3m z tobą, że nie odwzajemniam twojego uczucia. Mówisz, że to wszystko moja wina, może nie bezpośrednio, ale jednak tak. I co? To jest w porządku? Ciągle mi walisz jakieś kazania lub mówisz ,,jakie to ty masz ciężkie życie". Nie tylko ty takie masz. Myślisz, że ja nie miałem tak. A gdy wszystko zaczyna mi się układać, nagle wszyscy obracają się przeciwko mnie. Czemu? Nie wiem. Ja również miałem trudne życie i jakoś nie użalałem się nad sobą ciągle. Rossa... zrozum, że to nic nie da. Myśl co chcesz, ale ja przyjaciół nie zostawiam i jak będziesz miała jakiś problem to zawsze możesz przyjść. Ale nie praw mi kazań, bo dobrze wiem co jest i o co chodzi. Mam być z tobą szczery? Musisz przyjąć, że kocham Nevadę i nic nie zmieni tego...- spuściłem lekko głowę.

<Rossa?>

Od Rossy

C.D Qerida.

Popatrzyłam na niego. Zmarszczyłam brwi.
- Nie masz na nic wpływu. - mruknęłam.
Odwróciłam się od niego.
- Już nic nie będzie takie samo. Nic kompletnie nic... Zostawisz mnie bo będziesz chciał założyć rodzinę. A gdy założysz będziesz miał mnie gdzieś. I nie mów że tak nie będzie bo właśnie będzie. - powiedziałam.
Spojrzałam przed siebie.
- Największy horror to widzenie kogoś kto jest szczęśliwy a ty nie... - powiedziałam szeptem.
Odwróciłam się do niego.
- Rossa musisz się pogodzić z moin wyborem. - rzekł.
- Z twoim wyborem? Ha śmieszne. Wybrałeś ją i co z tego? To twoje życie a nie moje. Mam to już gdzieś jesteś jaki jesteś i nikt tego nie zmieni. - odparłam.

(Qerido?Zaczynają się kazania...)

Od Cloud'a von Meteorite


c.d. opowiadania Szebry

- Czyli można powiedzieć, że to miejsce jest unikalne. - stwierdziła moja siostra.
- Owszem. - odparłem.
- Chciałabyś pewnie dołączyć? Zaprowadzić cię do alf? - zaproponowała z kolei Szebra.
- Tak bardzo bym prosiła. - odrzekła, jak zawsze rozentuzjazmowana Alestria.
- W takim razie chodź za mną. - powiedziała i ruszyła na południowy-wschód, a spokrewniona ze mną klacz za nią. Po chwili zdecydowałem się do nich dołączyć.
Przez dłuższą chwilę szliśmy w milczeniu, które w końcu przerwałem.
- Mogę wiedzieć co cię tutaj sprowadza?
- Jasne. - odparła, spuszczając wzrok. - Poniosłam i postanowiłam już nie wracać do rodziny, do której mnie sprzedano.
- Aha, ale nie mogę zrozumieć dlaczego.
- Na prawdę?
- Owszem.
- Ponieważ zostałabym surowo ukarana za zrzucenie ich dziecka. Mogłoby mi się przy tym coś stać, a ja....muszę chronić własne. - wytłumaczyła.
- Chcesz przez to powiedzieć, że jesteś w ciąży?
- Oczywiście. - odrzekła. - A ty zostaniesz niedługo wujkiem.
- Wiesz już kiedy dokładnie nadejdzie rozwiązanie? - wtrąciła się Szebra.
- To moja pierwsza ciążą, więc się nie orientuję.
- W takim razie po wizycie w jaskini Alf, zaprowadzę cię do Unical. - oznajmiła klacz.
- Mogę wiedzieć kto to jest? - dociekała Alestria.
- Jedna z naszych medyczek. Ona powie ci kiedy to nastąpi.
Tak rozmawiając dotarliśmy do wydrążonej w sale, wielkiej jaskini.
- Jesteśmy an miejscu.- rzekła Szebra.
- Dzięki za doprowadzenie.



Od Alestrii von Meteorite

cd. Szebry

- W takim razie chodź za mną. - powiedziała moja nowa znajoma i ruszyła na południowy-wschód, a ja za nią. Po chwili dołączył do nas także Cloud.
Przez dłuższą chwilę szliśmy w milczeniu, które w końcu przerwał mój brat:
- Mogę wiedzieć co cię tutaj sprowadza?
- Jasne. - odparłam, spuszczając wzrok. - Poniosłam i postanowiłam już nie wracać do rodziny, do której mnie sprzedano.
- Aha, ale nie mogę zrozumieć dlaczego.
- Na prawdę?
- Owszem.
- Ponieważ zostałabym surowo ukarana za zrzucenie ich dziecka. Mogłoby mi się przy tym coś stać, a ja....muszę chronić własne.
- Chcesz przez to powiedzieć, że jesteś w ciąży?
- Oczywiście. - odrzekłam. - A ty zostaniesz niedługo wujkiem.
- Wiesz już kiedy dokładnie nadejdzie rozwiązanie? - wtrąciła się Szebra.
- To moja pierwsza ciążą, więc się nie orientuję.
- W takim razie po wizycie w jaskini Alf, zaprowadzę cię do Unical. - oznajmiła klacz.
- Mogę wiedzieć kto to jest? - dociekałam.
- Jedna z naszych medyczek. Ona powie ci kiedy to nastąpi.
Tak rozmawiając dotarliśmy do wydrążonej w sale, wielkiej jaskini.
- Jesteśmy an miejscu.- rzekła Szebra.
- Dzięki za doprowadzenie. - powiedziałam i weszłam do środka.

< Havana, a może Dęblin?>

niedziela, 25 maja 2014

Od Havany

CD historii Miriam

Spojrzałam na nią pytająco, lecz potem wręcz nie widocznie zmarszczyłam brwi. Kompletnie nie wiedziałam o co chodzi klaczy, a wszystko co widziałam to wiem doskonale.
-O co ci chodzi? Jeśli chodzi o tamto...
-Nie chodzi o tamto- przerwała mi.
-To o co?- spytałam lekko zniecierpliwiona i zniesmaczona tą rozmową.
Na prawdę nie byłam gotowa na rozmowy, a już szczególnie z nią. Klacz odwróciła wzrok, a jej oczy zaszkliły się. Czyżby płakała? Nie odpowiedziała na moje pytanie, ani nie dokończyła to co zaczęła mówić. Patrzyła tylko w dal, na horyzont. Kusiło mnie by przeczytać jej myśli, lecz to by było nie fair, nawet w jej obliczu. Sama musiała mi powiedzieć o co chodzi.

<Miriam?>

Od Havany

CD historii Dęblina

To pytanie kompletnie mnie zaskoczyło. Nie umiałam na nie odpowiedzieć, a tak bardzo chciałabym. Marzyłam żeby przytaknąć, już mnie korciło, jednak nadal coś mnie trzymało. Co chwila otwierałam usta, lecz potem je zamykałam spowrotem. W głowie miałam już całą przemowę, lecz z tego i tak nic nie było znając życie.
-Nie wiem- szepnęłam- Jeśli obydwoje będziemy gotowi i znowuż sobie zaufamy na poziomie wysokim to... to tak. Myślę, że mamy jeszcze szansę, że jeszcze nie koniec...- nie mogłam się wysłowić.
Nic dodać, nic ująć. Zapadła cisza, której żaden z nas nie chciało się odezwać, przerwać jej. Tak bardzo tego chciałam, lecz nie wiedziałąm jak ani co powiedzieć. Wpatrywaliśmy się tylko chwilę w siebie, potem on podszedł bliżej.
-Nie wiesz jak bardzo mi zależy nad tym byśmy byli razem, jak bardzo tęsknie za tobą, za wszystkim.
Spuściłam głowę i odeszłam kilka kroków, szeptając:
-Mi również...

<Dęblin?>

Od Qerida

CD historii Rossy

-Na pewno nie byłoby lepiej- odparłem poważnie.
-Taaa... oczywiście- odpowiedziała z sarkazmem.
Zmarszczyłem brwi. Powoli odechciewało mi się tego wszystkiego. Rozumiem, Rossa jest pesymistką, ale o co jej teraz chodzi? I jeszcze wydziera się na mnie jakby to WSZYSTKO była moja wina.
-Po pierwsze, uspokój się i na mnie nie krzycz. Rozumiem twoje zbulwersowanie, ale no sorry. Nie lubię jak ktoś podnosi na mnie głos. Po drugie, nie myśl co by było, bo tego nie było i nic nie poradzisz. Po trzecie, nie możesz się teraz tak zwyczajnie odwracać i zamykać w sobie...
-Nie zamykać!? Ja!? Niby na jakiej podstawie?- znowuż krzyknęła.
-Rossa...- przekręciłem lekko głowę- Tak, nie zamykać. I nie myśl, że ci na to pozwolę.

<Rossa?>

Od Szebry

CD Damaskus

Roześmiałam się ucieszona myślą, że zaraz do mojego futra dojdzie miło chłodna woda, nadal się promiennie uśmiechając odpowiedziałam:
- Oczywiście - po czym szybko zaczęłam cwałować w stronę cudnej cieczy a Damaskus zaskoczony starał się mnie dogonić
Wodę dopadła szybciej niż mi się zdawało już siedziałam w niej po szyje a ogier właśnie do mnie dołączył
- miło i przyjemnie - powiedział rozluźniony
- prawda - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem od ucha do ucha
Zanurkowała by błoto również z mojego pyska znikła w głębinie wody

Damaskus? przepraszam, że takie byle jakie ale po tej wycieczce chyba coś mi się stało, cały czas głowa mnie boli i jestem zmęczona to pewnie przez to słońce

Od Szebry

CD Alestrii von Meteorite

Klacz po pewnym czasie zapytała
- Jak mniemam jesteś koleżanką Clouda?
- Tak, dobrze myślisz - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem miło było poznać jego rodzinę jak mniemam nie widzieli się od dłuższego czasu, ogier był cały rozpromieniony i klacz również miło było na to popatrzeć, długo trwającą ciszę przerwała siostra Clouda
- Jeśli jesteście tu oboje to pewnie znajduje się tu stado - zapytała cała rozentuzjowana - prawda?
- Oczywiście mieści się tu stado Myterious Valley - odpowiedziałam jej po czym dodałam - a ten teren nazywa się Woskowy Las, wszystko zrobione jest z wosku dosłownie, chciała byś pewnie dołączyć? Zaprowadzić cię do alf?
- Tak bardzo bym prosiła

Alestriia von Meteorite ?

Od Szebry

CD Cloud'a von Meteorite

Klacz uśmiechnęła się i powiedziała
- Mi również jak mniemam jesteś koleżanką Clouda?
- Tak, dobrze myślisz - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem miło było poznać jego rodzinę jak mniemam nie widzieli się od dłuższego czasu, ogier był cały rozpromieniony i klacz również miło było na to popatrzeć, długo trwającą ciszę przerwała siostra Clouda
- Jeśli wy tu jesteś cie to pewnie jest tu pewnie jakieś stado? - zapytała rozentuzjowana
pokiwała głową i powiedziałam
- To prawda mieści się tu stado Myterious Valley - odpowiedziałam jej po czym dodałam - a ten teren nazywa się Woskowy Las, wszystko zrobione jest z wosku dosłownie


Cloud? przepraszam, że takie byle jakie ale po tej wycieczce chyba coś mi się stało, cały czas głowa mnie boli i jestem zmęczona to pewnie przez to słońce

sobota, 24 maja 2014

Od Dęblina

CD Havany

Dlaczego do cholery zawsze jest tak, że musimy coś stracić, żeby dopiero to docenić?! Wyrzuty sumienia i potworny wstyd wzbierały we mnie, ilekroć tylko spojrzałem na Havanę. Dlaczego ja byłem taki głupi, co mnie w ogóle podkusiło, żeby zbliżyć się do Miriam?! Jedno jest pewne, już nigdy nawet nie spojrzę na inną klacz, byleby tylko Havana mi wybaczyła...
-Mogę cię o coś zapytać?-rzuciłem w stronę powoli oddalającej się klaczy.
Zatrzymała się i po dłuższej chwili skinęła głową.
-Widzisz jakieś szanse na to, żeby jeszcze udało nam się wszystko odbudować?

Havana?

Alestria von Meteorite się oźrebiła!

 http://www.konie-fryzyjskie.com/sites/default/files/styles/portfolio_2_cols/public/IMG_0613.JPG
Imię: Vendela von Meteorite (w skrócie Vendela)
Płeć: klacz
Wiek: kilka godzin
Cechy charakteru: bardzo odważna, waleczna, wytrwała, uparta, niezależna, optymistka, z poczuciem humoru, dobra strategiczka, czasami wybuchowa i heroiczna, żywiołowa, spostrzegawcza, opiekuńcza, wyrozumiała, troskliwa, tajemnicza, melancholijna, marzycielska
Rodzina: matka/Alestria, wujek/Cloud oraz ojciec/Diamond, dziadkowie/Morgan i Lysander, babcie/Elinor i Darling (poza stadem)
Historia: Jej serce zaczęło bić tutaj.
Właściciel: Wilki

Od Harry'ego

CD Meggie

Spojrzałem na nią.
- Długo tu należysz? - spytałem.
Popatrzyła na mnie.
- Nie a ty?
- Też nie za długo. - odparłem.
Uśmiechnąłem się do niej delikatnie.
- A co u Ciebie?

<Meggie? Nie mam weny?>



Od Rossy

C.D Qerida.

Spojrzałam na niego.
- Lubiłam Cię i lubię... - powiedziałam.
Popatrzył na mnie.
- I będę siebie surowo oceniać nie masz na nic wpływu...- zaczęłam.
- Mam wpływ...
- Nie , nie masz i nigdy nie miałeś. - burknęłam.
Spojrzałam na niego.
- Może lepiej jak bym nigdy nie dołączała do MV i nigdy nie urodziła się w SBK?! Jakby to było,gdyby mnie nie było,jakby to było gdyby się nie wydarzyło,co by się zmieniło,co by się skończyło,bo jak to by było,gdyby mnie nie było?! - zapytałam.

<Qerido?Nie ma to jak branie tekstu z tapety z mojego telefonu. >

piątek, 23 maja 2014

Od Miriam

Stałam w jaskini. Od dawna nie było tu porządnego sprzątania, a jaskinia wyglądała jak totalnie śmietnisko. Musiałam zająć się czymś innym, a nie tylko użalaniem się nad sobą i rozmyślanie nad przeszłością. Jedna rzecz tylko zostawała: Co będzie dalej? Podobno klacz jest szczęśliwa gdy usłyszy, że będzie miała dziecko. Oczywiście gdy je chce.
Nie, muszę przestać o tym myśleć. Wyszłam z jaskini, postanawiając przejść się na spacer. Poszłam w kierunku Mglistej Polany. Wtem wpadłam na jakąś klacz. Skuliłam uszy. Spostrzegłam, że ta osoba jest mi dziwnie znajoma. Ona również się odwróciła.
-Ty jesteś...
-Havana- odparła dość chłodno, kojarząc mnie.
-Aha- odpowiedziałam jej również zacięcie.
Co ja robię? Przecież nie mogę być na nią zła...
-Jestem Miriam- powiedziałam, skubiąc trochę trawy.
-Tego nie wiedziałam- usłyszałam w jej głosie trochę spokoju.
Podniosłam do góry głowę. Havana, nie wyglądała zbytnio dobrze. Widać byłą, że nie spała dużo nocy, tak jak ja.
-A co tam... no wiesz- nie chciałam zaczynać tematu, lecz musiałam wiedzieć.
-Nic- odwróciła głowę natychmiastowo.
Widać było, że nie chce zaczynać tematu.
-Spokojnie, jak nie chcesz to nie mów. Chce tylko spytać czy już ci powiedział o tym. Pomyślałam, że powinnaś wiedzieć- spojrzałam na jej twarz, dość poważnie.
Odwróciła powoli głowę i patrzyła na mnie pytająco.

<Havana?>

Od Qerida

CD historii Rossy

Załamywało mnie to, że ona nie chce zrozumieć tego, że źle siebie ocenia.
-Czemu tak surowo siebie oceniasz? To, że nie odwzajemniam twojego uczucia to nie znaczy, że nikt więcej ciebie nie pokocha, no chyba, że sobie tak to wpoiłaś, że rzeczywiście nikt cię nie polubi, no to sorry, ale tak będzie- musiałem jej to powiedzieć trochę ostrzej.
Nie mogłem się nad nią ciągle litować, zresztą tego nie robiłem, a miałem wrażenie jakby ona to tak odbierała.
-Teraz ty mi powiedz szczerze... Czy lubisz, może lubiłaś mnie tylko za to, że się we mnie kochasz, kochałaś?- spojrzałem dość poważnie na nią i wytarłem jej łzy- Po raz kolejny ci mówię, że tak nie jest. Nie wmawiaj sobie tego na siłę. Po co to wszystko? Nie rób na siłę z siebie kogoś innego. I skąd wiesz, że nie znajdziesz?

<Rossa?>

Od Qerida

CD historii Nevady

Uśmiechnąłem się lekko, spuszczając wzrok. Za tym jednym zdaniem przyszły wszystkie wspomnienia. Jedno pytanie, tyle przeróżnych rzeczy.
-Mam być z tobą szczery?- spojrzałem na nią.
-Tak- odpowiedziała poważnie.
-Nie. Co prawda traktuję ją jak przyjaciółkę, ale to dawna miłość. Wiesz jak jest z pierwszą miłością... Po czasie gdy zdałem sobie sprawę, że ona woli innego, nadal czułem do niej wilki żar, kłujący w sercu. Czułem jak moja połówka mnie pali się czystym ogniem, a druga spokojna woda, która to wszystko gasi. Szczerze mówię, kocham tylko ciebie, chociaż każdy ci to może powiedzieć i nie masz pełnej gwarancji na to co mówię, ale musisz mi uwierzyć- tkwiłem swój wzrok w jej oczy- I nadal nie mogę uwierzyć, że jesteśmy...
-Tak?
-Jesteśmy tylko my, razem, tu...- na mojej twarzy zaczął się malować lekki zadowalający uśmiech.

<Nevada?>

Od Havany

CD historii Dęblina

Spuściłam wzrok, nie umiałam na niego patrzeć, chociaż to on powinien raczej nie patrzeć na mnie. Właśnie był jeden problem. Dęblin mnie zna, aż za dobrze.
-Ja nie chcę cię unikać, ale po prostu nie mogę... nie mogę patrzeć na ciebie- powiedziałam to jak najbardziej spokojny sposób- Nie odwracam się do ciebie, ale ty... nie odwracaj się ode mnie. Gdybyś tylko wiedział co czuję...- westchnęłam.
Nie odpowiedział, pewnie myślał nad odpowiedzią. Widziałam, że chciał coś oznajmić, lecz nie mógł. Ja również nie umiałam. Zauważyłam jego skrępowanie. O coś chodziło tylko nie wiem o co.
-O co chodzi?- spytałam dosyć cicho.
-Nie, nic... tylko tak- odpowiedział
Pokiwałam lekko głową i ominęłam go, stając na polanie.

<Dęblin?>

Od Viery

CD Jaspera

Mglista Polana!
Wiatr przywiał mi wspomnienia z tamtej pięknej, aczkolwiek osnutej tajemnicą łączki. To tam najczęściej spędzałam swój czas, ganiając się z własnym cieniem, albo gadając z zaprzyjaźnioną klaczą Nirvaną. Nirvana... Ciekawe co u niej. Jak się trzyma. I czy tamto stado nadal istnieje... A co jeśli nie podnieśli się z upadku?
I dobrze im tak - odezwał się we mnie mój głos - Przecież ich nie żałujesz. Nie pamiętasz już tamtej kłótni??? Nie pamiętasz?!?!
Oczywiście, że pamiętałam. Po tej kłótni postanowiłam odejść z tamtego stada i znaleźć się tutaj. I to była jedna z najlepszych rzeczy w moim życiu. Porzuciłam moją tamtejszą dobroć a stałam się bardziej niemiła. I dobrze. Inaczej nigdy bym nie poznała Jaspera...
Viera, przestań!
Z zamyśleń wyrwał mnie głos, albo bardziej chrząknięcie Jaspera. Chyba stoję tu jakieś parę minut i gapię się w niebo.
-Mglista Polana, powiadasz.... To był mój ulubiony teren w tamtym stadzie. Zawsze lubiłam tam spędzać czas. Było tam tajemniczo i nigdy nie błąkały się konie z natury będące optymistami. - odezwałam się w końcu
Bo do optymistek nie należałam.

Jasper? Coś mi zabrakło weny ;-;

Od Meggie

Cd Harry'ego
Przyjrzałam się dobrze ogierowi.
- Jestem Meggie... - rzuciłam dość niepewnie. Choć w sumie to... niepewność mieszała się z podejrzliwością... Od jakiegoś czasu nie byłam dobra w zawieraniu przyjaźni.
- Przejdziemy się? - spytał. Ten tekst był oklepany jak świat (bez urazy).
- Co mi szkodzi? - rzekłam dosyć obojętnie. Nie chciałam go urazić moim zachowaniem, ale po prostu taka jestem... Ruszyliśmy powoli stępem. Po chwili Harry powiedział:

(Harry? Wena uciekła...)

Od Harry'ego

Dzisiaj wstałem wcześnie rano. Wyszedłem i poszedłem nad wodopój. Spotkałem Dęblina. Mój wzrok mordercy padł na niego. Gdybym mógł zabijać wzrokiem chociaż tak umiem to pewnie wszyscy dookoła mnie już dawno by nie żyli... Wziąłem kilka łyków zimnej wody. Poszedłem dalej. Spotkałem Oranię... Porozmawiałem z nią chwilę i ruszyłem dalej. Zagapiłem się i nagle wpadła na mnie jakaś klacz.
- Przepraszam. - powiedziała.
- Nie to ja przepraszam zagapiłem się. - odparłem.
Uśmiechnęła się delikatnie.
- Jestem Harry. - przedstawiłem się.

<Jakaś klacz?>

Od Jennifer

C.D Damaskusa.

Spojrzałam na niego.
- Haha... - zaśmiałam się sarkastycznie. - Żartuj sobie tak dalej...
Ogier na mnie spojrzał. Westchnął.
- Nic na Ciebie nie działa. - rzekł.
- No bo to ja mnie nie ogarniesz. - odparłam.
Odwróciłam się od niego.
- Co ty robisz?
- Ciepło mi i idę się napić...

<Damaskus?Nie mam weny. >



Od Fallen

CD Faint

Widziałam, że moja sytuacja sprawia jej niezmiernie wielką satysfakcję. Nie dam się tak łatwo...wyprostowałam się i zmierzyłam klacz chłodnym spojrzeniem.
-Domyślam się, że jesteś z tamtego stada...- odparłam nieco oschle, nie spuszczając z niech wzroku.
-Być może. - Odwróciła się, udając...obrażoną?Podeszłam do niej bliżej, słysząc to, lekko skierowała łeb w lewą stronę, nasłuchując moich kroków. Mogłam w dowolnym momencie zajrzeć wgłąb jej umysłu, jednakoż szanowałam prywatność innych.
-Chciałaś mnie wystraszyć? Czy może mi się przyjrzeć? - odparłam z lekkim uśmiechem. Zazwyczaj jestem miła, jednak są rzeczy, których mi się nie robi.
-Można powiedzieć, że oba. - odwróciła się w moją stronę. Postanowiłam się zrewanżować za psikusa. Chciałam się z nią trochę pobawić. Za pomocą iluzji zmieniłam kolor oczu z błękitnego na całkowicie czarny. Potem migający kontur ciała i na koniec niewidzialność. Chyba była zdziwiona, ale jej twarz nie wyrażała uczuć. To wszystko było iluzją, zrobiłam tak, że myślała, iż to wszystko jest prawdą, gdyż ja stałam w miejscu nie zmieniając w sobie nic. Utworzyłam w jej głowie taki obraz, żeby myślała, że się zmieniłam. Po chwili znów się pojawiłam.
-No to teraz masz okazję. - wymruczałam, odwracając się lekko. Uderzyłam kopytem w ziemię, sprawiając, że klacz uniosła się do góry. Wywijała kopytami, chcąc złapać równowagę. Wiedziałam co myśli.
-Faint. Strażniczka, kontrolujesz ziemię. Blokuję twoje moce, czytam ci myślach. - odpowiedziałam wpatrując się w nieruchomą, lewitującą klacz. Milczała. Nie chciałam jej zrobić krzywdy, ani tym bardziej jej rozzłościć.
Opuściłam ją lekko na trawę, po czym umożliwiłam jej władanie mocą.
Poznałam, że była trochę zszokowana, ale jednak widać było na jej twarzy lekki gniew.Nie wiedziałam tak naprawdę co myśli. Ciężko było to rozpoznać. Odkąd zdjęłam barierę z jej czarów, mogła już dawno użyć ich przeciwko mnie. Nie zrobiła tego. Czekała. Stała i czekała.
-Nie strasz mnie więcej, nie śledź ani nie obserwuj. Chcesz coś to powiedź to od razu. - ostatnie spojrzenie.Nie chcąc się narażać, oddaliłam się od niej. Kierowałam się na zachód, wyczułam, że tam znajduje się Mglista Polana. Aktualnie byłam w miejscu, gdzie było parę drzew, ciemnozielona trawa i dużo krzewów, to chyba nie był teren nazwany....a może nawet nieznany lub taki, na który nikt nie przychodzi. Postanowiłam się tam teleportować. Minęła sekunda, byłam na polanie. Rozejrzałam się wokół. Dookoła było ślicznie, zielono. Trawa była miękka jak puch, pochyliłam się i nozdrzami szturchnęłam parę źdźbeł. Ta woń świeżej trawy...wyrwałam pojedyncze kępy i rozkoszując się nieziemskim smakiem soczystego przysmaku, przysłuchiwałam się śpiewu ptaków. Lekki wiaterek, rozkoszne szeleszczenie liści, dookoła mnóstwo pięknych, iglastych drzew. Można było ujrzeć też drzewka liściaste i krzewy. Było tu pięknie. Położyłam się pod jednym z nich, będącym w centrum polany. Nie widziałam tu nikogo, głównie dlatego, że była tu mgła. Nie było tu strasznie, wręcz przeciwnie. Niesamowita rozkosz biła z tego miejsca, a mgła nadawała mu uroku. Ułożyłam się wygodnie. Wyczułam, że nie ma tu nikogo, oprócz paru źrebaków hasających daleko ode mnie. Cisza i spokój. Cudowne uczucie. Oparłam głowę o zieloniutką trawę.Zamknęłam oczy i nie zasypiając myślałam o tym, jakie życie jest piękne. Myślałam też, że nieco przesadziłam w stosunku co do Faint. Nie chciałam wyjść przy niej na wystraszoną klacz. Na jakiegoś słabeusza. Chciałam jej się postawić, żeby już mi tak nie robiła, ponad to nic jej złego nie wyrządziłam. Nie chciałam. Nie naraziła mi się, więc nie zasłużyła na nic nieprzyjemnego. Ja tylko miałam zamiar pokazać jej, że nie jestem taką miernotą za jaką mnie uważa. Nie psując sobie chwili nadal rozmyślałam o przeróżnych, wyimaginowanych rzeczach, czując ciepły wiaterek, woń kwiatów i intensywnie pachnącej trawy oraz nasłuchując śpiewu ptaków.

<Faint?>
<Faint?>

Od Nevady

CD Qerida

Zaczęłam przyglądać się powoli płynącym po niebie chmurom. Po prostu nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście i w to, że w końcu znalazłam swoją wielką miłość.
Ale ile osób musiało najpierw przez nią ucierpieć...
Najpierw Qerido zamknął się w sobie po odrzuceniu przez Tamizę, później Rossa nie mogła się pogodzić z tym, że mój partner jej nie chciał, a na koniec to ja rzuciłam Mystic'a właśnie dla Qerida.
Poruszyłam się niespokojnie, starając się o tym nie myśleć, co mój ukochany najwyraźniej zauważył.
-Co się dzieje?-spytał troskliwie.
Uśmiechnęłam się uspokajająco.
-Nic, tylko...
-Tylko co?
Westchnęłam i spojrzałam mu w oczy. Miałam wrażenie, że zdołał wszystko z nich wyczytać.
-Znowu się zadręczasz...-bardziej stwierdził, niż zapytał.
-Chciałabym móc zaprzeczyć.-mruknęłam kwaśno.
Teraz to on westchnął i opadł ciężko na trawę.
-Nie myśl już o tym, mój ty kręgosłupie moralny...
-Ale nie mogę!-niemalże krzyknęłam, wściekła na samą siebie.
Że też komuś zachciało się obdarzyć mnie asertywnością...
-Po prostu mam straszne wyrzuty sumienia w związku z Mystic'iem i Rossą...-wyznałam mu, siląc się na spokojny ton głosu.
-Może jest szansa, że stworzą udaną parę.-uśmiechnął się złośliwie.
-Qerido, to nie jest śmieszne!-skarciłam go z wyrzutem.
Parsknął z wyraźnym zniecierpliwieniem.
-To co, może mam ci tu teraz paść i płakać nad ich nieszczęściem?-spytał z irytacją.
-Och, no dobrze, nie bulwersuj się tak...-uśmiechnęłam się lekko i pocałowałam go. Zaraz jednak przerwałam pocałunek, przypomniawszy sobie o jeszcze jednej sprawie, która gryzła mnie nieznośnie.
-Qerido...-odezwałam się poważnym tonem.
-Hm?-mruknął, nawet nie otwierając oczu.
-Powiedz mi jedną rzecz...-poprosiłam. -Tylko pamiętaj, że wolę najgorszą prawdę od kłamstwa, dobrze?
Z ociąganiem przytaknął.
-Nadal kochasz Tamizę?-spytałam rzeczowo.

Qerido?

Miriam jest w ciąży!

Przepraszam, że ogłaszam dopiero teraz, ale kompletnie wyleciało mi to z głowy ;)

Data zajścia: 20.05.14.
Ojciec: Dęblin
Data porodu: 25.05.14.

Od Dęblina

CD Havany

-Zaczekaj!-zagrodziłem jej drogę własnym ciałem i spojrzałem na nią z nieukrywaną desperacją. -Nie mówię, że masz mi wybaczać tu i teraz, ale proszę, nie unikaj mnie. Jak chcesz to wszystko naprawić, skoro ciągle od tego uciekasz?
Popatrzyła na mnie spode łba.
-Kto powiedział, że chcę cokolwiek naprawiać?-mruknęła posępnie.
Uśmiechnąłem się delikatnie.
-Znam cię, Hav. Wiem, że chcesz tego równie bardzo jak ja, ale nie możesz się przełamać i w pełni to rozumiem. Nie musimy już dzisiaj do siebie wracać i udawać, że nic się nie stało, ale nie unikaj mnie, proszę.

Havana?

Od Damaskusa

CD Jennifer

-I dobrze, wreszcie chwila spokoju.-uśmiechnąłem się wrednie.
Klacz zarzuciła głową, odgarniając grzywkę i spojrzała na mnie z wyrzutem.
-Jesteś wredny...-stwierdziła, nie ukrywając oburzenia.
Ukłoniłem się lekko.
-Miło mi, potraktuję to jako komplement.
Klacz parsknęła ze zniecierpliwieniem i podniosła się z ziemi.
-Oj nie złość się już tak...-podszedłem do niej i trąciłem pyskiem w szyję. -Złość piękności szkodzi.

Jennifer?

Od Arhuka

CD Arhuka

-Ty miałeś dużo gorzej...-stwierdziłam ze szczerym współczuciem.
Ciężko mi było sobie wyobrazić jak to jest, kiedy rodzeństwo jest faworyzowane przez rodziców, z racji tego, iż nigdy nie miałam ani jednego, ani drugiego. Niemniej jednak domyślałam się, że do przyjemnych rzeczy z pewnością to nie należy.
-Nie uskarżam się.-uśmiechnął się promiennie.
Pokręciłam głową, odwzajemniając uśmiech.
-Nie mam pojęcia skąd ty bierzesz tyle optymizmu...

Arhuko? Nic się nie stało :)

Od Jaspera

CD Viery

-Aktualnie mój ulubiony.-odparłem, uśmiechając się lekko widocznie.
Klacz delikatnie się skrzywiła i zarzuciła łbem.
-Wiesz, za wiele mi to nie mówi.-stwierdziła zgryźliwie.
A więc krótka chwila radości już jej minęła, zaśmiałem się w duchu.
-Widzę, że charakterek cię nie opuścił, stara Viera nadal grasuje i straszy, hm?-rzuciłem z ironicznym uśmieszkiem. -No więc przyłączyliśmy do naszych terenów Mglistą Polanę, nie wiem, czy jeszcze ją kojarzysz.

Viera?

czwartek, 22 maja 2014

Od Viery

CD Jaspera

Udało mi się w miarę hamować radość, ale też pozwalałam sobie na uśmiech, ale tylko czasami i to tak niewidoczny, aby nikt tego nie dostrzegł. Co u mnie? Odeszłam w czasie wojny. Razem z bratem. Wracam po wojnie. Bez brata. Ścisnęło mnie coś w sercu na jego myśl. Ale trzeba żyć dalej...
-U mnie? - rzuciłam tonem jakbym mówiła wszystko od totalnego niechcenia - Raczej po staremu. - stwierdziłam dosyć krótko. Nie wiedziałam co więcej powiedzieć. Zapewne gdybym znała go dłużej mogłabym o tamtym powiedzieć.. Skąd ogółem kolejna taka myśl? Prawdziwa Viera nie jest wygadaną klaczą. Tą bardziej zaciętą aczkolwiek małomówną Vierę polubił i zaakceptował Jasper. Drugiej wersji mógłby nie akceptować. Bo po raz pierwszy zależy mi na czyimś szacunku. Ale tylko na jego.
-Dlaczego odeszłaś ze stada? - zapytał się. Widziałam, że nie wytrzymał, że chciał się wcześniej tego dowiedzieć. Nie dziwię się w sumie. Ale wahałam się co odpowiedzieć.
-W sumie sama nie wiem - powiedziałam i gwałtownie zmieniłam temat - A więc wygraliśmy. Jaki teren zyskaliśmy dzięki wojnie? - zapytałam z nieukrytą ciekawością. Tutejsze i tamtejsze tereny znałam niemalże na pamięć, więc się zorientuję o co chodzi.

Jasper? ;}

Od Jaspera

CD Viery

Nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu, więc tylko zamaskowałem go na tyle, na ile się dało. Słysząc pozornie niezbyt zainteresowany głos klaczy, doszedłem do wniosku, że stara dobra Viera wróciła. Mam tylko nadzieję, że tym razem już na zawsze.
-Mnie?-powtórzyłem po niej, dość rezolutnym głosem. -Bez zmian.
Nastąpiła chwila głuchej ciszy. Tak bardzo chciałem jej o wszystkim opowiedzieć, wypytać, pożartować, ale ostatecznie się pohamowałem. Viera zaakceptowała niezbyt wygadanego Jaspera, więc nie ma powodów, żeby poznawała mnie od innych stron. Stron, które mogą jej nie przypaść do gustu.
-Odeszłaś przed zakończeniem wojny-zagadnąłem, żeby jednak nie siedzieć w ciszy absolutnej. -więc nie wiem, czy...
-Wiem.-przerwała mi stanowczo. -Wiem, że wygraliście.
-Wygraliśmy.-poprawiłem ją.-Też jesteś członkiem tego stada. Nawiasem mówiąc, nudno tu było bez ciebie...
Zdawało mi się, że uśmiechnęła się przelotnie, ale zaraz przybrała swoją zwykłą minę. Pozornie obojętną.
-A jak tam u ciebie?-spytałem, siląc się na mało wyrażający ton głosu.

Viera?

Od Rossy

C.D Qerida.

Spojrzałam na niego. Łzy powoli spływały po moich policzkach otarłam je. Odwróciłam głowę w drugą stronę.
- Jest tyle ogierów powiadasz?! - spytałam poirytowana.
Podniósł głowę i na mnie popatrzył.
- Nie ma tego jedynego! Zrozum to wreszcie! Kocham Cię! - wydarłam się. - Ale dla mnie miłość nie istnieje już. Ona nigdy nie istniała i nigdy nie zaistnieje tu. - wskazałam na serce. - Tu nie ma miejsca na miłość bo ona nigdy tam nawet na chwilę nie zaistniała. Zaistniała na kilka sekund kiedy to poczułam coś do Ciebie ale zrozumiałam ,że miłość to nic fajnego dla mnie. Ona sensu nie ma dla mnie bo po co mam mieć partnera? Nigdy nie pokocham innego ani nigdy mnie nikt nie pokocha...

<Qerido?>

Od Viery

 CD Jaspera

Stałam jak wmurowana. Co u licha się właśnie stało? Nie dość, że nadal byłam zaskoczona widokiem Jaspera, a jednocześnie nim uradowana to jeszcze... Podbiegł do mnie i mnie przytulił. Gdyby to był jakiś obcy ogier, albo choćby z gatunku ''miły i przyjazny'' po prostu bym wycelowała w jakieś czułe miejsce, nakrzyczała i poszła. Jednak to jest Jasper. Nie jest mi obcy. Ani trochę.
-Nic się nie stało - odezwałam się po chwili, tłumiąc w sobie szczęście i zaskoczenie. Jednak nie za bardzo się dało. Karciłam się w duchu, za to, że nie potrafię się przestać cieszyć na jego widok. Od kiedy mi na kimś zależy?
Odkąd znam Jaspera.
Mogłabyś chociaż to jakoś tłumić, a nie, wyjdziesz tutaj na totalną idiotkę. Jak zawsze, Viera! Ogarnij się.
Biłam się tak z myślami i pewnym momencie poczułam na sobie wzrok Jaspera. Spojrzałam mu prosto w oczy. Dlaczego tak zrobiłam? Nie wiem. Po chwili speszyłam się jednak i odwróciłam wzrok. W tej chwili spytałam się w końcu:
-A jak Ci się powodzi? - starałam się aby głos brzmiał tak od niechcenia

Jasper?

Od Jaspera

CD Faint

W sumie nie wiedziałem co mam robić. Cieszyć się, że w końcu wyszło na moje, czy płakać nad faktem, że nigdy nie pojmę logiki klaczy. Ostatecznie postanowiłem przemilczeć, żeby przypadkiem nie chlapnąć o dwa słowa za dużo.
-To zależy od tego, czy w dalszym ciągu będziesz na mnie tak cięta.-odparłem, już nawet nie próbując być sztucznie oschły.
A teraz pozostało tylko czekać na rychły finał i zrealizowanie się jednej z opcji. Opcja pierwsza: klacz odpuści i być może nie będzie aż tak źle, opcja druga: pogoni mnie z krzykiem i na tym się nasza znajomość zakończy.

Faint? Ja się dzisiaj już zupełnie wypompowałam xd

Od Jaspera

CD Viery

Szok, niedowierzanie. W wielkim ogóle właśnie tak można było streścić i opisać towarzyszące mi w tym momencie uczucia.
Czy to możliwe? Viera tutaj? Tu, przede mną?!
Jakaś niewidzialna łapa ścisnęła mi krtań, a serce rozpaczliwie zaczęło kołatać się w piersi, jakby zaraz miało zamiar wyskoczyć. To nie może być ona...
A jednak.
-Viera?-również szepnąłem, nie mogąc uwierzyć w to co widzę.
To naprawdę Viera!
Niewiele myśląc, podbiegłem i przytuliłem ją, zatapiając pysk w jej grzywie. Nie minęła jednak chwila, a odskoczyłem jak oparzony. Jasper, idioto! Pogięło cię do reszty?!
Zapatrzyłem się w swoje kopyta i odchrząknąłem.
-To znaczy... Przepraszam, to było odruchowe... Wybacz.-speszyłem się, karcąc w duchu za to, jak mogłem już na starcie zrobić z siebie takiego kretyna.

Viera?

Od Faint

 CD Jaspera

-Ty zaproponowałeś mi zwiedzanie terenów? - wybałuszyłam oczy, podobnie jak on przed chwilą. Siliłam się na obojętny ton, bo co się tu cieszyć i dziwić. Zwykły ogier proponuję mi zwiedzanie terenów. Nic niezwykłego. Jednak to mnie jakoś zaskoczyło...
-Powiedzmy... - prychnął obojętnie, odwracając głowę w przeciwną niż padał mój wzrok
Zaczęłam się zastanawiać. Może by tak odbiec od mojej zasady i... się zgodzić?
Faint, znowu. Miękniesz i to dlaczego?
Bez powodu.
-Co do ignorowania, nie chciałam aby tak to wyglądało... - zaczęłam się tłumaczyć
-Tylko winni się tłumaczą - stwierdził dumnie Jasper, starając się być obojętnym.
-A nazwij to jak tam chcesz- syknęłam, jednak już nie tak obojętnie - To co... propozycja nadal aktualna?

Jasper? Nie mam weny, sorry xd

Od Viery

Ile mnie nie było? Parę miesięcy, czy może lat? Nie wiem, ale tęskniłam. Za tym stadem niczym brat.
Szłam sobie, mijając kolejno tereny stada. Jak ja za nimi tęskniłam! I po co odeszłam stąd? By odkryć nowy ląd? Ale nigdzie nie było lepiej. Jeszcze brata po drodze zgubiłam. Wracam więc tutaj, z nadzieją, że nie będę tu sama.
Przyjęto mnie ciepło. Chyba mnie nadal pamiętali. Może się zdziwili, że wracam? Sama nie wiem.
Przypatrywałam się kolejnym terenom z lekką nadzieją szukając Jaspera. Odkąd opuściłam stado bardzo mi go brakowało. A co jeśli... Czułam, że zaschło mi w gardle. Jeśli on też się stąd wyniósł? To by było okropne, gdybym przeszła tyle kilometrów na darmo. Ale to niemożliwe.. Ja nie mogę..tęsknić? Ja tak umiem? Nikt nigdy nie wzbudzał we mnie tęsknoty albo choćby szacunku. A przynajmniej żaden ogier.
Oprócz Jaspera.
Co Cię on obchodzi, Viera? Przecież nie znaliście się długo! Na pewno Cię nie pamięta.
A jeśli pamięta?
Szarpana lekkim niepokojem błądziłam po terenach stada. Wiedziałam co gdzie jest, ale... jakoś nie umiałam trafić. Zdesperowana weszłam do Mglistego Bluszczolasu. Nigdzie go nie było. A może jest w swojej jaskini?
Nagle szelest. Spojrzałam z nadzieją w tym kierunku. Mignęła mi kasztanowata sylwetka. I biała odmiana na pysku. A jeśli to nie Jasper? Masz pewnie zwidy, Viera. Przecież to nie może być prawda.
-Jasper? - wyszeptałam, nim zdążyłam się powstrzymać. W tym momencie kasztanowaty ogier spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

Jasper? ;)

Od Qerida

CD historii Rossy

Spojrzałem na nią lekko bezradnie. No i co ty masz zrobić Qerido!? Czemu ty w życiu masz tak trudno???
-To ty tak sądzisz, że nie znajdziesz nikogo. Możesz mnie nienawidzić czy co tam chcesz, ale w życiu nie tylko ty masz ciężko. Myślisz, że gdy pierwszy raz się nie przekonałem jak to być zakochanym, a ten ktoś nagle jest z kimś innym to nie było mi ciężko? Ty zasługujesz na kogoś więcej niż ja. Możesz się ze mną kłócić, proszę bardzo, ale ja sądzę co sądzę i nie zmienisz mojego zdania poglądowego- spojrzałem jej głęboko w oczy.
-Ja... ja nie wiem co robić- powiedziała, odwróciwszy głowę.
-Rossa, ja nie powiedziałem koniec naszej przyjaźni- pokręciłem głową.
-Ale jesteś z Nevadą!
-I co z tego!?- puściły mi emocje- Jako przyjaciel muszę być z tobą szczery, więc powiem tak: Kocham ją.
-A ja ciebie- odparła.
-Jest tyle wspaniałych ogierów. Musisz mnie zrozumieć...- prawie, że szepnąłem i opuściłem delikatnie głowę.

<Rossa?>

Viera powraca! :D

http://fc09.deviantart.net/fs70/f/2012/031/1/d/1dcea16fa1b0bad8b2962f7edfa653c2-d4o8npu.jpg
Imię: Viera
Płeć: Klacz
Wiek: 4 lata
Cechy charakteru: Jest waleczną i upartą duszą, nie da sobą pomiatać i rządzić. Potrafi się odgryźć i to dość mocno. Zwykle jest dość niemiła i nieprzyjazna. Ale to zależy. Potrafi pokazać się też z milszej strony. Nie to, że nie lubi towarzystwa. Ona po prostu nie chce się zadawać z pierwszym lepszym koniem.
Stanowisko: wojowniczka
Żywioł: Woda
Moce: potrafi robić z wodą co zechce, zamienia się w wodnego konia. Po prostu posiada moce związane z żywiołem.
Partner: To się jeszcze okaże...
Rodzina: Rodziców nie pamięta. Ma brata, Aleksa.
Historia: Wczesnej historii nie pamięta. Wie tylko, że później długo się błąkała. Potem znalazła się w Stadzie Koni znad Morza. Jednak tam... Jakoś jej nie pasowało. Dodatkowo, podczas wojny pokłóciła się z alfami. Nie została wygnana. Sama dobrowolnie odeszła. A właściwie przeszła. Z tamtego stada do Mysterious Valley. Nie pobyła tu za długo. Odeszła z bliżej nieokreślonych powodów wraz ze swoim bratem. Teraz znów wróciła, jednak sama.
Właściciel: Akcent

Od Jaspera

CD Faint

Odwróciłem się kompletnie zdezorientowany. Czy ona właśnie mnie zatrzymała? I czy jej głos brzmiał tak... tak rozpaczliwie? Nie, na pewno nie... Moja wybujała wyobraźnia się uaktywniła i tyle.
Zorientowałem się, że muszę wyglądać jak idiota, wywalając gały i stercząc jak słup soli. Zarzuciłem więc grzywą, co mnie trochę otrzeźwiło, a pysk nabrał swojego normalnego, obojętnego wyrazu.
-I co? Mam zostać, żebyś miała kogoś do ignorowania? Proponowałem ci zwiedzanie terenów, nie chciałaś, więc nie miej do mnie o nic pretensji. Jesteś strasznie kapryśna...-stwierdziłem, siląc się na suchy ton, choć w duchu cieszyłem się, że jednak nie jestem jej aż tak obojętny, jak wskazywałyby na to pozory.

Faint? :)

Od Qerida

CD historii Nevady

Wiedziałem, że Nevada ma rację. I tak samo jak ona tłumaczyła Mystic`owi, tak ja musiałem wszystko powiedzieć Rossie. Przeniosłem wzrok na poruszana wiatrem trawę.
-Wiem- powiedziałem- Muszę jej wszystko wytłumaczyć.
Klacz uśmiechnęła się delikatnie i cmoknęła mnie w policzek.
-Będę z tobą, tak samo jak ty ze mną- szepnęła.
Skierowałem wzrok na nią i również uśmiechnąłem się lekko.
-To także wiem.
Położyłem głowę w kwiatach i zamknąłem oczy, nasłuchując spokojnego powiewu wiatru. To była rzecz, która zawsze mnie uspakajała. poczułem uważne przyglądanie Nevady w moja twarz. Poruszyłem kącikami ust i przygarnąłem ją do siebie, czując jak jej głowa swobodnie opada na moją klatkę piersiową.

<Nevada?>

Od Havany

CD historii Dęblina

W pewnej chwili chciałam wpaść w jego objęcia, jednak cos nadal mnie powstrzymywało. Coś mocno ukuło w serce, w pierś. Czułam jakbym się zapadała od środka. Chciałam mu wybaczyć, lecz nie mogłam. Czemu?
-Tamtej też tak mówiłeś? I wszystkim poprzednim? Dęblin... chciałabym ci wybaczyć, lecz nadal nie mogę. Coś jakby mi kazało trzymać dystans. Wiesz jak mi brakowało twojego ciepła? Jednak jest między nami jakaś bariera, cos czego nie możemy obydwoje przebrnąć- spuściłam lekko głowę, mówiąc już spokojniej- Zresztą... gdy wracałeś do jaskini o godzinie nocnej, też mi tak mówiłeś.
-Musisz mi uwierzyć. Kocham tylko i wyłącznie ciebie- odparł, lekko wzdychając.
Zacisnęłam usta, nie wiedząc co mu odpowiedzieć.
-Pamiętasz jak kiedyś mówiłeś, że będziesz wobec mnie szczery i nigdy nie skrywał prawdy?- spytałam i powoli przeniosłam wzrok z podłogi w jego oczy.
-Tak- odpowiedział szeptem.
-To było zaufanie, Dęblin...- zatrzymałam w środku zdania.
Spojrzał mi głębiej w oczy. Pokiwałam lekko głową.
-Przepraszam, muszę wyjść- powiedziałam i minęłam ogiera zwinnym ruchem.

<Dęblin?>

Od Miriam

CD historii Dęblina

Spojrzałam na niego na chwilę i utkwiłam wzrok w myślącej sylwetce ogiera. Po chwili jednak spuściłam wzrok, nie wiedząc co robić.
-Chyba musisz już iść- rzuciłam cicho, przygryzając wargi.
Nie odpowiedział. Widocznie wyrwałam go z zamyślenia. Nie zamierzałam czekać aż odpowie lub cokolwiek powie. Wstałam i poszłam w stronę swojej jaskini.
-Chyba nie możesz wyjść- usłyszałam niepewne słowa ogiera.
-Nie będę tu siedziała i rozmyślała nad przyszłością, a tym bardziej nad przeszłością, której już nie ma. I akurat ci uwierzę, że się o mnie martwisz. Nie potrzebuję twojej litości- powiedziałam, stajać przy wyjściu i nie odwracając nawet wzroku.
Znowuż zapadła cisza. Tym razem nie czas na wysłuchiwanie kazania ani tłumaczeń.
Ruszyłam w kierunku swojej groty.

<Dęblin? Jeśli nie chcesz to nie kończ>

Od Faint

 CD Jaspera

W tym momencie od mojego serca, twardego niczym kamieniem coś się odlepiło. A była to spora część. Odsłoniła się stara rana. Ale to nie było ważne. Coś zaczęło we mnie pękać.
Faint, to nie jest tak, że go nienawidzisz. Ty nie chcesz towarzystwa słodkich i miłych koni. Takich nienawidzisz. Zależy Ci na towarzystwie Jaspera!
Jednak nie odzywałam się. Stałam sobie w miejscu, jak jakiś słup w polu. I patrzyłam na niego. Nie mogłam nic wyczytać z jego spojrzenia. Było tam rozczarowanie. Ale czego się spodziewał? Odezwała się we mnie ciekawość. Co robić, co robić?
Masz nie dopuścić do tego by poszedł. Nie możesz - postanowiłam, szepcząc te słowa niesłyszalnie i tylko do siebie.
-Poczekaj, zostań! - zawołałam za nim dość rozpaczliwie. Zatrzymał się, obracając się w moją stronę. Spojrzał się na mnie. Dosyć zdziwiony? Bo to może być dziwne. Klacz, która wydaje się nie chcieć towarzystwa nagle do niego lgnie.

Jasper?

Od Jaspera

CD Faint

Jej obojętność, a chwilami kąśliwość zaczynały mnie już powoli doprowadzać do szału. Rozumiem, jeżeli nie che towarzystwa, ale niech w takim razie ma na tyle cywilnej odwagi, żeby mi o tym otwarcie powiedzieć...
Stałem więc, czekając na jakikolwiek rozwój wydarzeń, podczas gdy klacz tak po prostu się pasła i nie zwracała na mnie najmniejszej uwagi. Może i nie jestem nie wiadomo jak ważną osobistością, ale mogłaby chociaż wykazać te minimum zainteresowania. Albo odprawić mnie z kwitkiem.
W końcu parsknąłem ze zniecierpliwieniem.
-Więc zamierzasz ciągle mnie ignorować?-spytałem sucho.
Klacz podniosła głowę i wlepiła we mnie szczerze zdumione spojrzenie.
-A czegoś się spodziewał?
Dobre pytanie... No bo czego ja się właściwie spodziewałem?
-Wiesz... W zasadzie niczego.-mruknąłem posępnie i odwróciłem się, zamierzając wrócić do jaskini.
A ty się idioto łudziłeś, że jeszcze spotkasz kogoś takiego jak Viera...

Faint?

Od Arhuka

CD Oranii

-Nie miałaś złego życia - stwierdziłem wesoło - A dlaczego rozsta....
W tym miejscu Orania mi przerwała, uśmiechając się do mnie nerwowo.
-Nie, nieważne... - zmieszała się trochę. Widać, że nie chciała drążyć tego tematu. Dobra, nic na siłę.
-A więc chcesz teraz usłyszeć coś o mnie, co? - spytałem ponurym głosem. Ton głosu zdziwił Oranię i spojrzała na mnie zdziwiona. Jednak nim coś powiedziała zacząłem mówić:
-A wiec tak... Urodziłem się daleko stąd. W mojej kochanej Hiszpanii. Jestem więc zżyty z tym miejscem. Co do rodziny, miałem ją. Pełną rodzinę. I mamę i tatę i nawet siostrę. Ale to i tak nic nie znaczyło. Dla rodziców nic nie znaczyłem. Zawsze zwracali uwagę na moją siostrę. Bo była młodsza, miała gwałtowniejszy charakter i tak dalej... Mimo obecności rodziców dorastałem sam. Stawałem się samodzielny i wytrzymały, bez względu na okoliczności. Jednak zachowałem w sobie optymizm. Jednak w pewnym momencie miałem dość samotności. Każdemu należy się coś innego, niż rodzime miejsce, prawda? A więc wymknąłem się z domu. Pewnie i tak nie zauważyli. Wędrowałem długo, długi czas. Zatrzymywałem się w różnych stadach. Jednak żadne mi nie pasowało. Aż dotarłem tutaj... I to miejsce mnie zaczarowało. No a dalej, to już sama wiesz - zaśmiałem się przyjaźnie. Może nie miałem cudownej historii ale miałem coś innego. Optymizm, który dawał mi siłę do życia.

Orania? Przepraszam, że tak długo czekałaś na opowiadanie :D

Od Faint

CD Jaspera

W momencie gdy usłyszałam głos Jaspera, dobiegający jakby zza światów odwróciłam wzrok od nieba i tym samym wróciłam z krainy marzeń. Jednak nie zamierzałam jeszcze spojrzeć. Moją uwagę przykuła kępka trawy wyglądająca niesamowicie smakowicie... Dodatkowo, była tuż pod moimi nogami. Nie myśląc o odpowiadaniu ogierowi, schyliłam łeb i zaczęłam się paść. O realnym świecie i pytaniu przypomniało mi się dopiero wtedy, kiedy ogier znacząco chrząknął. Podniosłam wtedy łeb i odezwałam się:
-Jeśli o mnie idzie.... - zaczęłam, starając się jak najbardziej przedłużać to wszystko
-Oczywiście, że o Ciebie - syknął zniecierpliwiony nieźle Jasper.
-Mógłbyś chociaż nie przerywać, co? - prychnęłam, wracając do mojego pogardliwego tonu - A więc nie do końca. Ale nie potrzebuję pomocy, jak będę chciała sama to odkryję - dodałam. Przez krótką chwilę spojrzałam Jasperowi w oczy. Dlaczego? A skąd mam wiedzieć? Coś mi kazało. Jednakże, szybko odwróciłam wzrok.
-Nawet mi nie zależy na pokazywaniu Ci kolejno terenów - rzucił szybko
-I dobrze - powiedziałam zdecydowanie

Jasper?

Od Jennifer

C.D Damaskusa.

Spojrzałam na niego. Przymrużyłam oczy.
- No nie patrz się tak na mnie. - powiedział.
- Ponieważ? - spytałam.
- Bo ee.. Tak mi się podoba abyś na mnie nie patrzyła. - odparł.
Zarzuciłam grzywę na oczy i popatrzyłam na niego. W sumie nic nie widziałam.
- Nie patrzę na Ciebie i nic nie widzę. - rzekłam.
Zaczęłam iść... Nagle wpadłam na drzewo. Rzuciłam grzywkę na bok i się cofnęłam. Znowu zarzuciłam grzywę znowu na oczy i szłam dalej. Wpadłam ponownie na drzewo i się wywaliłam. Damaskus podbiegł.
- Żyjesz?! - spytał zdenerwowany.
- Nie wiesz nie żyję...

<Damaskus?Gadasz z trupem xDD >

Od Nevady

CD Qerida

Qerido opadł na ziemię tuż obok mnie i znów zaczął mnie całować. Uśmiechnęłam się i oderwałam od niego na chwilę, żeby tylko móc spojrzeć mu w oczy.
-Nie wierzę, że w końcu jesteś mój...-westchnęłam, przymrużając powieki.
-Twój i nikogo więcej.-przytaknął, znów poprawiając mi grzywkę.
-Nikogo więcej...-powtórzyłam szeptem.
Nie miałam pojęcia, jakim cudem wcześniej szukałam miłości na siłę i nie zauważyłam, że ona jest tak blisko mnie? Szukałam ideału, podczas gdy ten właśnie ideał siedział cicho w kącie, nie odzywając się i pragnąc tylko mojego szczęścia... Historia jak z przeciętnej komedii romantycznej, aczkolwiek jedna rzecz w dalszym ciągu nie dawała mi spokoju...
-Qerido?-uniosłam głowę znad ziemi i spojrzałam na ukochanego z góry.
Uśmiechnął się, nie podnosząc nawet powiek.
-Hm?
Nie wiedziałam jak powiedzieć to delikatnie, więc zdecydowałam się na wyrzucenie prosto z mostu tego, co mi leży na sercu.
-Co z Rossą?-spytałam rzeczowym tonem.
Na dźwięk tego imienia mój partner również uniósł głowę i spojrzał na mnie nieco zaniepokojony.
-A co ma być?
Przewróciłam oczami, po raz kolejny nie mogąc się nadziwić jego nieporadności.
-Ona cię kocha!-spojrzałam na niego z wyrzutem. -Nie widzisz tego? Nienawidzi mnie, ale to już mniejsza z tym. Nie uważasz, że jesteś jej coś winien?
Znów opadł na ziemię i westchnął z rezygnacją.
-Niby co?-popatrzył na mnie, jakbym kazała mu polecieć na księżyc.
-Chociażby jakąś rozmowę. No nie wiem, pozbądź ją złudzeń. Och, Qerido, na miłość boską! Przecież ona nadal ma nadzieję na to, że coś między wami będzie!

Qerido?

Od Damaskusa

CD Jennifer

-Przed siebie.-odparłem, idąc zawzięcie naprzód.
Parsknęła ze zniecierpliwieniem.
-A tak konkretniej?-spytała dosadnym tonem.
-A tak konkretniej to nie mam zielonego pojęcia.-oświadczyłem zgodnie z prawdą.
-Co to znaczy, że nie masz zielonego pojęcia?!-spytała, a w jej głosie dało się wyczuć narastający gniew.
-To znaczy, że nie mam zielonego pojęcia.-powtórzyłem z naciskiem, czekając tylko kiedy klacz wybuchnie, co raczej miało nastąpić już niedługo.
-Damaskus, nie denerwuj mnie, ja ciebie proszę...
-Wcale nie próbuję, to ty jakaś nerwowa jesteś.

Jenny?

Od Dęblina

Dziarskim krokiem ruszyłem w stronę swojej dawnej jaskini. Bałem się, ale jednocześnie z całego serca pragnąłem zobaczyć Havanę. Może niekoniecznie chciałem mówić jej o ciąży Miriam, ale po prostu musiałem ją zobaczyć. Wstyd i poczucie winy wypalały mnie od środka, ale jednocześnie serce wołało, że nie wytrzyma dłużej. Teraz już wiedziałem, że Miriam to była jedna wielka pomyłka i jedyne co mnie z nią teraz łączy to jeszcze nienarodzony źrebak. I nic więcej...
Serce omal nie wyrwało mi się z piersi, kiedy pod jakże znajomym drzewem, koło jakże znajomej jaskini dostrzegłem ciemnosiwą sylwetkę.
-Havana!-krzyknąłem, nie kryjąc radości na jej widok.
Klacz przez chwilę szukała wzrokiem tego, kto ją woła, a gdy zorientowała się, że to ja, błyskawicznie podniosła się z ziemi.
-Cześć.-uśmiechnąłem się lekko, będąc już koło niej.
Nie odpowiedziała, nawet na mnie nie popatrzyła.
-A ty nie u tej swojej?-syknęła ozięble.
Westchnąłem ciężko, wiedząc, że zapowiada się kolejna ciężka rozmowa.
-Havana...-zacząłem, nie wiedząc co mógłbym jej jeszcze powiedzieć. -Tak strasznie tego wszystkiego żałuję, gdybym tylko mógł cofnąć czas...
-Ale nie możesz.-przerwała mi lodowatym głosem i zmierzyła równie lodowatym spojrzeniem.
-Nie mogę.-przytaknąłem z goryczą, czując ogromny ucisk w krtani, którego nijak nie dało się rozluźnić. -Havana, oddałbym wszystko, żebyś tylko mi wybaczyła. Miriam i ja to była tylko przelotna znajomość, już tego nie ma. Skończyło się. To ty jesteś tą jedyną i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Kocham cię jak jeszcze nigdy nikogo i naprawdę nie mogę sobie wybaczyć tego, że niejeden dałby wiele, żeby być z kimś takim jak ty, a taki idiota jak ja nie potrafił tego docenić. Jesteś najpiękniejszą i najwspanialszą klaczą, jaką poznałem. Proszę, zrozum...

Havana?

Od Dęblina

CD Miriam

Wyraźnie widziałem obrazy, szalejące w mojej głowie: Havana, która ostatecznie odwraca się ode mnie i odchodzi z kimś innym, zbuntowane stado, chcące odsunąć mnie od władzy, rozwścieczonego Jaspera, który ostatecznie utwierdza się w przekonaniu, że jestem nic nie wartym śmieciem, Midnight, jak dziecko cieszącą się z mojej porażki, no i Miriam, która nawet nie będzie miała do kogo zwrócić się o pomoc...
Zawsze przecież mogę wyprzeć się tego źrebaka...
Nie, Dęblin, nie zrobisz tego! Masz wziąć odpowiedzialność za swoje czyny.
Ale dlaczego kosztem związku z Havaną?

Miriam?

Od Castiela

CD Laurel

Wpatrywałem się w nią z niedowierzaniem i tylko czekałem, kiedy wykrzyknie "Hahaha, żartowałam! Dałeś się nabrać!". A jednak długie sekundy mijały i nic takiego się nie działo. Cisza i jeszcze na dodatek to świdrujące spojrzenie klaczy nie dawało mi normalnie myśleć. Ciągle gryzło mnie tylko jedno pytanie: dlaczego Filjan mi o tym wszystkim nie powiedziała? O tym, że jest przybraną matką jakiegoś źrebaka? No i jakim cudem udało jej się ten fakt tak dobrze ukryć?
-Niby jak mam zostać twoim przybranym ojcem, skoro jesteśmy właściwie w tym samym wieku?-spytałem, krzywiąc się.

Laurel?

Od Jaspera

CD Faint

Zauważyłem, że klacz przygląda się powoli ciemniejącemu już niebu, więc podążyłem za jej spojrzeniem i również podniosłem wzrok ku górze. Istotnie, na zachodzie kłębiły się już pióropusze różnokolorowych chmur. Kiedy znów zerknąłem na Faint, zdałem sobie sprawę, że patrzy na mnie wyczekująco. Z jej oczu nie potrafiłem wyczytać kompletnie nic. Ma mnie dość i zaraz powie mi, że mam jej dać spokój, czy może aż tak bardzo jej nie przeszkadzam? Znając życie, stawiałbym na to pierwsze, chociaż klacze jej pokroju bywają aż zanadto nieprzewidywalne... Jedno jest pewne, ja jej spokoju nie dam. Dlaczego? Sam nie wiem, być może ze zwyczajnej dumy, no bo przecież nikt nie będzie mi mówił co mam robić...
-Widziałaś już tereny?-spytałem, siląc się na najwyższą obojętność. Niech sobie nie myśli, że mi zależy na oprowadzaniu jej, bo przecież wcale tak nie jest...

Faint?

Od Laurel

CD historii Jaspera
Uznałam, że spokojnym tłumaczeniem mu nic nie zdziałam, więc sobie odpuściłam.
Jeśli chce być taki, jaki jest to przykro mi, ale ja mu nie mogę pomóc. Poza tym ta kłótnia
z nim nie miała żadnego sensu. On odbiegł w swoją stronę, ja w swoją i pewnie już nigdy
się nie zobaczymy. Chociaż nie powiem, że nie był przystojny...
( Jasper?)

Od Laurel


CD historii Castiela
- Od kiedy jestem w Mysterious.- odparłam.
- Acha...- westchnął.
- A wracając do początku naszej rozmowy to jaka odpowiedź. Chcesz być moim przybranym tatą?
Zapadło między nami milczenie. On patrzył na mnie, ja na niego i nic więcej. No może było coś jeszcze. Szum wiatru w oddali...
(Castiel?)



Od Faint

CD Jaspera

Prychnęłam tylko na to. Kogoś mu przypominam? Ciekawe... Takie ciekawe, że mało mnie to interesuje. A co do tamtego, komplementu, lub tego co powiedział. Jak zwał tak zwał. Było mi jakoś milej? Niespecjalnie. Zazwyczaj takie rzeczy mi wiszą, jak na drzewie gałęzie.
-Bardzo to ciekawe - znowuż to prychnęłam, tym razem nieco bardziej zrozumiałymi słowami - Tylko ciekawe kogo.
Na odpowiedź trochę czekałam. W sumie, ja, czekałam? Ja? To mi na kimś zależy? Właściwie nie, ale w sumie dobrze jest porozmawiać z koniem, który nie jest sztucznie miły ani za bardzo przesadny. Z takim, który rozumie co się do niego mówi ale i potrafi się odgryźć. Co jak co, Jasper zdobył u mnie szacunek. Co jest nie łatwe...
-A, jakąś tam - odpowiedział tak od niechcenia. Może coś powiedział jeszcze, nie wiem. Wsłuchałam się w krakanie wron, które chciały przekrzyczeć słodko śpiewające ptaki. Po chwili takiego krakania na zmianę z ładnym śpiewem ptaki przestały śpiewać. Tylko wrony krakały. Tak więc to one wygrały ten spór.
Potem wpatrzyłam się w niebo. Było dosyć czyste, a słońce chyliło się ku zachodowi. Nie do wiary. Sterczę tu jakieś parę godzin. Gdy tu się pojawiłam okrutnie prażyło słońce. Coś czas szybko leci mi...

Jasper? Przepraszam, że takie słabe opowiadanie, ale wena mi gdzieś zwiała.

środa, 21 maja 2014

Od Miriam

CD historii Dęblina

Spojrzałam tylko na niego poważnym spojrzeniem i odwróciłam się, patrząc w ciemny punkt na ścianie.
-To nie moje dziecko? Prawda?- spytał idiotycznie.
Myślałam, że zaraz wybuchnę. Co on wyprawia!? Udaje głupiego czy nim jest?
-Myślisz, że jestem puszczalska? Że niby zabawiałam się z innym ogierem?- przesunęłam powoli mój ostry wzrok na niego.
Teraz wpatrywaliśmy sobie w oczy. Ja zawzięcie, on jakby mówił: ,,To nie możliwe".
-Ja was zostawię- usłyszałam cichy głos medyczki.
Nawet jej nie spostrzegłam, że stoi tuż obok. Kiwnęłam niewidocznie głową, spuszczając wzrok.
-Boże... co oni pomyślą. Co pomyśli Havana...- usłyszałam wyraźną lekko panikę w głosie Dęblina.
-Co inni!?- krzyknęłam zdenerwowana- Czyli mną się już nie przejmujesz? Totalnie cię nie obchodzi NASZE dziecko!? Pragnę zauważyć, że ono również jest twoje. A jeśli chcesz mieć to gdzieś to...- poczułam jak napływają mi do oczu łzy- To wynoś się stąd.
Wiedziałam, że zareagowałam dosyć chłodno, wręcz chamsko, lecz nie miałam na to sił. Żadnych... Myśl, że zostanę sama, nie wiedząc czy urodzę i czy przeżyję narodziny, a o źrebaku nie mówiąc. Chciałam zostać sama, a zarazem mieć wsparcie u kogoś, lecz wiedziałam, że to niemożliwe.
-Co teraz?- zapytał cicho ogier, patrząc na mnie i odpowiadając już bardziej spokojnie.
Nie odezwałam się tylko pokręciłam głową z niewiedzą i z bezradnością.

<Dęblin?>

Od Dęblina

 CD Miriam

Nie potrafiłem ruszyć się z miejsca. Coś po prostu przykuło mnie do ziemi i nie pozwalało odejść ani na krok... Byłem pewien, że szczęka zaraz wypadnie mi z zawiasów i uderzy o ziemię.
Miriam w ciąży?!
No ale chyba nie ze mną... Nie, na pewno nie ze mną. Na bank szukała pocieszenia u innego i... I tak to się właśnie stało. No przecież nie mogę być ojcem.
-Zamierzasz tak stać?-syknęła, patrząc na mnie nienawistnym spojrzeniem, w którym jednak dostrzegłem wyraźne ślady bólu i niedowierzania. -Wejdź, albo idź stąd... Najlepiej to drugie.
Niepewnie przestąpiłem próg jaskini i wszedłem do środka, a każdy krok zdawał się trwać wieczność...

Miriam?

Od Jaspera

CD Faint

-Ładnie.-skwitowałem dość lakonicznie.
Odpowiedziało mi pełne zażenowania parsknięcie klaczy. I oto właśnie zacznie się teatr sztucznej skromności... Jak ja tego nie znoszę.
-Jak mówię, że ładnie, to znaczy ładnie.-powtórzyłem z naciskiem.
Nie to, żebym robił jakąś wielką łaskę, ale powinna się cieszyć z takiego komplementu, bo jeszcze nikt nigdy nie usłyszał ode mnie czegoś podobnego.
No może za wyjątkiem Viery...
Nie, Jasper! Viery nie ma, to już przeszłość. Pogódź się z tym!
Poczułem na sobie zniecierpliwione spojrzenie klaczy. Ona oczekuje odpowiedzi na wcześniejsze pytanie...
-Dlaczego tak mi zależało na poznaniu twojego imienia?-podniosłem wzrok i przeniosłem go na jej oczy. Speszyła się i szybko spojrzała gdzie indziej. -Przypominasz mi kogoś...-stwierdziłem, nie mogąc powstrzymać się od tego, by nie porównywać Faint z Vierą. Niby każdy jest indywidualnością, ale te dwie klacze były do siebie wyjątkowo podobne...

Faint?

Od Jennifer

 CD Damaskusa

Oderwałam wzrok od nieba. Spojrzałam na ogiera.
- Nie wiem ty coś wybierz. - powiedziałam.
Ogier spojrzał spod łba na mnie.
- No dobrze.. - odparł.
Wstał i ruszyliśmy równym krokiem obok siebie. Szliśmy dość długo rozmawiając ze sobą.
- Gdzie idziemy? - spytałam nagle.

<Damaskus?>

Od Faint


 CD Jaspera
 
Jasper...
Całkiem porządne imię jak na ogiera. Nie należę do oceniających po imieniu, jednak imię ma nawet niezłe. Stokroć lepsze i lepiej brzmiące od mojego. Dlaczego moi rodzice musieli mnie tak nazwać? Faint... Oznacza coś słabego. Czy rodzice mnie nienawidzi, skoro mnie tak nazwali? Wydawało mi się, że mnie kochali.
Faint, co ty właściwie robisz. Wracasz do tego co było? To nie byłaś Ty... Byłaś inna. Zresztą, to było dawno. Czas zapomnieć. Tym samym oderwałam się od rozmyślań i spojrzałam na ogiera. I zdałam sobie sprawę, że stoję tak bite pięć minut od tego, gdy się odezwał. Jaki on cierpliwy, no proszę. Kto by pomyślał, że ogiery takie są.
-Dlaczego Ci na tym tak zależy? - spytałam, teraz już ze zwykłej ciekawości. Głos miałam jakby trochę zmęczony.
Ale nie byłam zmęczona tym całym gadaniem. Nie lubię zazwyczaj innych koni. Inni są słodcy, pełni optymizmu... Fuu! Jak ja nienawidzę tego słowa. Optymizm. Okropne słowo. Są też bezpośredni, słodcy, przymilni i przyjaźni. To mnie zniechęca do nich. Jak mam z kimś gadać to z takim jak Jasper... Potrafi się odgryźć, nie wyciąga tak natrętnie wszystkim informacji jakbym była na przesłuchaniu.
-Na imię mi Faint - westchnęłam, jakbym czyniła mu wielką łaskę. Potem wbiłam ponownie wzrok w ziemie. No to poczekamy co się teraz stanie...

Jasper?

Od Miriam

CD historii Dęblina

Czułam mój nierównomierny oddech i pocenie się. Serce waliło mi jak oszalałe, a i ja całą się trzęsłam. Teraz tylko musiałam czekać na Dęblina. Normalnie idealny moment. Byle żeby się pospieszył, bo nie wyrobię z bólu. Oparłam się o ścianę jaskini wraz z głową. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy, byleby nie myśleć o bólu. Wtem ktoś wpadł do jaskini. Otworzyłam lekko oczy, widząc zdyszanego Dęblina i przy nim medyka. O czymś rozmawiali, lecz nie rozumiałam o czym. Mój słuch zanikł i powoli zamykałam oczy. Usłyszałam tylko ciche:
-Miriam... patrz na mnie.

***
Powoli otworzyłam oczy, co chwila je mrużąc narastającym światłem. Ból kompletnie minął, czułam tylko poszczególne skurcze brzucha. Przekręciłam głowę na bok. Nikogo nie było w pobliżu. Przełknęłam głośno ślinę, chciałam coś powiedzieć, lecz ktoś mi przerwał.
-Nic nie mów- podszedł a jakaś klacz, zapewne medyczka- I gratuluję- prawie, że szepnęła.
-Co?- zdziwiłam się, podnosząc głowę.
Spojrzała na mnie lekko zdziwiona, jakby z niedowierzaniem. W wpatrywałam się w nią uważnie. Do jaskini wszedł Dęblin, stając przy wyjściu i słuchając uważnie wszystkiego.
-No... jesteś w ciąży. Urodzisz, nie wiem jak inaczej jeszcze to nazwać- uśmiechnęła się lekko.
Otworzyłam szeroko buzię, kierując wzrok na Dęblina, który również stał i wpatrywał się jak niedowiarek.
-Co proszę?- spytałam, nadal nie przyjmując informacji, że jestem w ciąży.
Klacz tylko odwróciła się, lecz nic nie odpowiedziała.
-A te bóle? Raczej gdy jest ktoś... no... w ciąży... to nie miewa takich bóli- odparłam, starając się utrzymać powagę.
-To sprawa złego ułożenia źrebaka, lecz gdy będziesz o siebie dbała to myślę, że na...- zacięła się.
-Że na?- powtórzyłam.
-Że na 75% będzie zdrowe- medyczka posmutniała.
Aż mnie zatkało. Do tego, że jestem w ciąży to jeszcze ona mi mówi, że może się coś stać.

<Dęblin?>


Od Qerida

CD historii Nevady

Podniosłem jedną brew do góry, uśmiechnąwszy się jednym kącikiem ust. Nevada tylko posłała mi przelotne spojrzenie i dalej pokłusowała przed siebie.
-Ha! Za niewinność! Patrzcie państwo! Znalazła się!- krzyknąłem, wiedząc, że i tak nadaremnie- Oj, jak cię złapię...- szepnąwszy, pogalopowałem do klaczy.
Gdy tylko usłyszała, że za nią biegnę, odwróciła się gwałtownie i zaczęła uciekać, co chwila odwracając się i patrząc czy oby nie jestem zbyt blisko.
-Nie, Qerido proszę. Nie łap!- zawołała się głośno.
-Nie nie, moja księżniczko. Z Qeridem się nie droczy- posłałem jej oczko.
-Ale ty mnie gdzieś wrzucisz albo przewrócisz...- patrzyła to na moje kopyta, to na twarz.
-O tak. Jak ty mnie dobrze rozumiesz- zachichotałem i złapałem ja w pasie, przewracając w łąkę kwitnących maków.
-Wiedziałam- zdmuchnęła opadającą grzywkę z czoła, po czym położyła głowę w makach.
Zwiesiłem nad nią swoje czoło i wpatrzyłem się w jej twarz.
-Wiesz co chce zrobić?- spytałem cicho.
Otworzyła jedno oko, uśmiechając się podejrzliwie. Odwzajemniłem uśmiech i pocałowałem ją.

<Nevada? Z Qeridem się nie droczy xd>

Od Damaskusa

CD Jennifer

Przewróciłem oczami, po raz kolejny łapiąc się na tym jak bardzo nie rozumiem klaczy... I nigdy nie zrozumiem, to nierealne.
-Więc skoro nic ci nie jest- wyjątkowo zaakcentowałem słowo "nic" -to korzystając z tak pięknego zachodu słońca, chciałbym zabrać cię na spacer, co ty na to?-uśmiechnąłem się szarmancko.
Wydęła usta.
-To jeszcze zależy dokąd...-odparła, nie odrywając wzroku od nieba, jakby jakimś magicznym sposobem ją ono zahipnotyzowało.
Klacze, czy wy chociaż raz nie możecie dać jasno do zrozumienia czego chcecie?!
-Gdzie tylko sobie madame życzy.-zerwałem się na nogi i ukłoniłem lekko, jak na rasowego dżentelmena przystało.

Jenny? U mnie to samo ;d

Od Jennifer




CD.Damaskusa.

Spojrzałam na niego.
- Nie nic... - odparłam.
Westchnęłam i się odwróciłam.
- Jenny co jest? - zapytał ponownie.
Spojrzałam w jego oczy.
- Nic...

<Damaskus? Nie mam weny. >

Od Damaskusa

CD Jennifer

-Tylko tyle, że jesteś ładna.-zbagatelizowałem.
Kątem oka zauważyłem, że klacz poruszyła się niespokojnie na piasku, w dalszym ciągu nie odrywając wzroku od nieba. Sprawiała wrażenie jakby nieobecnej...
-Coś się stało?-spytałem, unosząc głowę i patrząc na nią nieco podejrzliwie.
O cóż jej u licha chodzi?

Jennifer?