CD Oranii
-Nie miałaś złego życia - stwierdziłem wesoło - A dlaczego rozsta....
W tym miejscu Orania mi przerwała, uśmiechając się do mnie nerwowo.
-Nie, nieważne... - zmieszała się trochę. Widać, że nie chciała drążyć tego tematu. Dobra, nic na siłę.
-A więc chcesz teraz usłyszeć coś o mnie, co? - spytałem ponurym głosem.
Ton głosu zdziwił Oranię i spojrzała na mnie zdziwiona. Jednak nim coś
powiedziała zacząłem mówić:
-A wiec tak... Urodziłem się daleko stąd. W mojej kochanej Hiszpanii.
Jestem więc zżyty z tym miejscem. Co do rodziny, miałem ją. Pełną
rodzinę. I mamę i tatę i nawet siostrę. Ale to i tak nic nie znaczyło.
Dla rodziców nic nie znaczyłem. Zawsze zwracali uwagę na moją siostrę.
Bo była młodsza, miała gwałtowniejszy charakter i tak dalej... Mimo
obecności rodziców dorastałem sam. Stawałem się samodzielny i
wytrzymały, bez względu na okoliczności. Jednak zachowałem w sobie
optymizm. Jednak w pewnym momencie miałem dość samotności. Każdemu
należy się coś innego, niż rodzime miejsce, prawda? A więc wymknąłem się
z domu. Pewnie i tak nie zauważyli. Wędrowałem długo, długi czas.
Zatrzymywałem się w różnych stadach. Jednak żadne mi nie pasowało. Aż
dotarłem tutaj... I to miejsce mnie zaczarowało. No a dalej, to już sama
wiesz - zaśmiałem się przyjaźnie. Może nie miałem cudownej historii ale
miałem coś innego. Optymizm, który dawał mi siłę do życia.
Orania? Przepraszam, że tak długo czekałaś na opowiadanie :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz