CD Jaspera
Prychnęłam tylko na to. Kogoś mu przypominam? Ciekawe... Takie ciekawe,
że mało mnie to interesuje. A co do tamtego, komplementu, lub tego co
powiedział. Jak zwał tak zwał. Było mi jakoś milej? Niespecjalnie.
Zazwyczaj takie rzeczy mi wiszą, jak na drzewie gałęzie.
-Bardzo to ciekawe - znowuż to prychnęłam, tym razem nieco bardziej zrozumiałymi słowami - Tylko ciekawe kogo.
Na odpowiedź trochę czekałam. W sumie, ja, czekałam? Ja? To mi na kimś
zależy? Właściwie nie, ale w sumie dobrze jest porozmawiać z koniem,
który nie jest sztucznie miły ani za bardzo przesadny. Z takim, który
rozumie co się do niego mówi ale i potrafi się odgryźć. Co jak co,
Jasper zdobył u mnie szacunek. Co jest nie łatwe...
-A, jakąś tam - odpowiedział tak od niechcenia. Może coś powiedział
jeszcze, nie wiem. Wsłuchałam się w krakanie wron, które chciały
przekrzyczeć słodko śpiewające ptaki. Po chwili takiego krakania na
zmianę z ładnym śpiewem ptaki przestały śpiewać. Tylko wrony krakały.
Tak więc to one wygrały ten spór.
Potem wpatrzyłam się w niebo. Było dosyć czyste, a słońce chyliło się ku
zachodowi. Nie do wiary. Sterczę tu jakieś parę godzin. Gdy tu się
pojawiłam okrutnie prażyło słońce. Coś czas szybko leci mi...
Jasper? Przepraszam, że takie słabe opowiadanie, ale wena mi gdzieś zwiała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz