piątek, 30 stycznia 2015

Od Lavory

CD Hermoso De Ereno

Gdy spotkaliśmy się w umówionym miejscu , zaczęłam rozmowę.
- Hermoso , dziękuję że przyszedłeś! Jesteś sam , bez innych?
Zapytałam , przekonana że zabrał koleżanki.
- Nie tym razem. To nie jest dobra okazja.
Uśmiechnął się tajemniczo.
- To dobrze , co będziemy robić?
Zapytałam szczęśliwym głosem.
- Co tylko zechcesz. Możemy zacząć od pokazu swojej magii.
Zaproponował.
- Świetny pomysł , ja zaczynam.
Pokazałam mu mój wiatr. Kazałam mu mnie rozśmieszyć , wtedy wiatr powiał lekko parę liści. Potem pokazałam mu rozwścieczony huragan i wesoły letni wietrzyk. Był pod wrażeniem.
- A teraz ty pokaż swoją magię!
Powiedziałam.
- Nie mogę nic nią przy tobie zrobić , może być niebezpieczna!
Odparł z mądrą miną.
- A jaki jest twój żywioł?
- Ehm... miłość.
Powiedział nieśmiało. Zrozumiałam. Ale nagle stało się coś co najmniej dziwnego... coś zabłysło mu w oczach i...

< Hermoso De Ereno?>

czwartek, 29 stycznia 2015

Od Tancred`a

CD Heaven

Znalezienie odpowiedzi na jej pytanie zajęło mi kilka długich minut. W końcu jednak udało mi się ją uformować:
-Kiedy ludzie chcą podporządkować Cię swoim bzdurnym regułom, a Ty walcząc o wolność, musisz stawiać im twardy opór. Wtedy potrzebne jest zamknięcie w sobie i dążenie do celu nawet po trupach...
-Możliwe, ja na całe szczęście ich nigdy nie spotkałam, więc znam ten gatunek tylko z opowieści innych.- odparła.
-W takim razie miałaś wielkie szczęście, bo w rzeczywistości są jeszcze gorsi.- zapewniłem i stwierdziłem.- Ja i tak nie doświadczyłem z ich strony najgorszego, do czego są zdolni.
-Przecież wspomniałeś, że zabrali Ci rodzinę!- wykrzyknęła wyraźnie zdziwiona klacz, zaglądając mi prosto w oczy.
-Owszem, ale to mnie tylko zahartowało na dalsze lata. Najważniejsze, że wciąż żyję i mogę cieszyć się słonecznym światłem. Przecież równie dobrze, mogłem zostać przerobiony na kawałek mięsa.- odrzekłem z oburzeniem.
-To raczej nie możliwe, aby do miejsca zagłady trafiały konie jeszcze w pełni sił!
-Niestety tak się dzieje wiele razy, kiedy są nieposłuszne albo przynoszą zbyt małe zyski. Dla mnie na całe szczęście w odpowiednim momencie udało się uciec.- powiedziałem dumnie.

< Heaven?>

Od Alestrii von Meteorite

CD Mystic'a

,,Dziwne, że wezwała akurat jego/"- pomyślałam, a głośno powiedział tylko:
-Jasne, w końcu pełnimy to samo stanowisko.
-Właśnie, może wpadnę do Ciebie jutro o tej samej porze?- zaproponował, ale po jego tonie wyczułam, że tak na prawdę myśli o czym zupełnie innym.
-Zgoda.- to mówiąc, weszłam do jaskini, w której czekali już na mnie córka i brat.
-Widzę, że znowu byłaś na randce z Mystic'em.- stwierdziła Vendela, patrząc mi głęboko w oczy.
-Owszem, ale nie sądzę, abyś mogła to zrozumieć.- potwierdziłam i przeniosłam rozmarzone spojrzenie na Cloud'a.- A Tobie udało już się nawiązać bliższe stosunki z którąś z tutejszych klaczy?
-Niedawno spotkałem Chiarę i powiem szczerze, że szczególnie dobrze mi się z nią rozmawiało. Doszedłem nawet do wniosku, iż ma ciekawe poglądy na ten świat, ale jeszcze za wcześnie, aby mówić o czymś takim jak pomiędzy Tobą i tym ogierem...- westchnął.
-Pamiętaj, że nie jest to jak na razie oficjalnie nic szczególnego.- przywołałam go na ziemię.
-A ja jestem niewidomy i nie potrafię rozróżnić zwykłej przyjaźni od miłości.- stwierdził rozbawiony.
-Przecież wszystkie ogiery na widok klaczy zachowują się jakby nagle opanował ich duch zesłany przez Amora!- sprzeciwiłam się.
-A czy każdy z nich patrzyłby na Ciebie niczym na boginię, która przez przypadek zeszłą na ziemię i zgodziła się zostać panią jego życia?
-O czym Ty w ogóle mówisz?!- wykrzyknęłam, nie chcąc się przyznać, że jego słowa dały mi nadzieję, że Mystic odwzajemnia moje uczucia.
-Dokładnie zdajesz sobie z tego sprawę, więc nie będę Ci tego wyjaśniał.- odrzekł triumfująco.
-Być może masz rację, a teraz jeżeli pozwolicie chciałaby to przemyśleć w samotności.- to mówiąc, skierowałam się do wyjścia.
-Poczekaj!- usłyszałam jeszcze krzyk Vendeli, która szybko do mnie podbiegła.
-O co chodzi?
-Ktoś czeka na Ciebie w Alei Róż.- wyjaśniła.
-..Ktoś" czyli kto dokładnie?- zapytałam, czując że moje serce zaczyna bić jak szalone.
Moja córka w odpowiedzi zrobiła tylko tajemniczą minę i puściła oczko do Cloud'a.
Ja zaś wybiegłam z pomieszczenia i jak strzałą ruszyłam w stronę miejsca spotkania.

< Mystic?>

Od Vendeli von Meteorite

CD Mystic'a

-Zgoda, ale będę musiała chyba wtajemniczyć w to swojego wujka.- odparłam w końcu.
-A co ma do tego Cloud?- zaciekawił się Mystic.
-Tylko on będzie w stanie ją długo zatrzymać w jaskini. W końcu ma z nią wiele wspólnych tematów do rozmowy, a ostatnio doszedł im jeszcze jeden- poszukiwanie miłości.- mówiąc to, wywróciłam lekko oczami.
-Czyli on także jest na tropie swojej drugiej połówki?- bardziej stwierdził, niż zapytał.
-Owszem, i wydaje mi się, że nawet jedna z tutejszych klaczy przypadła mu szczególnie do gustu.- potwierdziłam, nie wdając się w szczegóły.
-Mogę zapytać która?- dociekał ogier.
-Niestety, to tylko moje domysły, więc wolę jeszcze tego nie zdradzać.
-Rozumiem i mam nadzieję, że mu się powiedzie.
-Nie tylko Ty, a teraz... idę go poszukać.- to mówiąc, zaczęłam się powoli oddalać w stronę ulubionego miejsca jedynego spokrewnionego ze mną, przynajmniej na razie, samca w Mysterious Valley.

< Mystic? Wysyłam list gończy za złodziejem weny na miłosne opowiadania.>

Od Rossy

C.D Qerida

Spojrzałam na Qerida. Co on mógł znowu wykombinować? Szliśmy w stronę lasu, jednak w połowie drogi się zatrzymaliśmy.
- Czekaj, czekaj... - mruknął.
Zacisnął mocno powieki, a po chwili otworzył oczy i zwrócił się ku wodospadowi?
- Tędy. - usłyszałam.
Od razu ruszyłam do niego i zrównałam z nim kroku. Szliśmy obok siebie. Kiedy naszym oczom ujawnił się piękny krajobraz jakieś nie wiem krainy? Wszędzie zieleń, świeciło słońce. Nikogo tu nie było.
- Chodź.- powiedział.
Ruszył przede mną, a ja szłam tuż za nim.
- No gdzie idziemy? - dopytywałam się.
- Zobaczysz. - odparł z nutką tajemniczości w głosie.

Qerido?

Od Silver`a

CD Sharee

Uśmiechnąłem się uradowany propozycja klaczy. Także myślałem o bardziej pozytywnie nastawionym miejscu, a klacz nie wydawała się być taką złą jaką mi się wydawała na początku. Mógłbym jej nawet zaufać. Ruszyłem z miejsca.
-Tylko przykro mi, ale nie znam tutejszych żadnych okolic- spuściłem wzrok. Pewnie pomyślała sobie o mnie jak o idiocie- Może ty coś zaproponujesz?
-Hm... Może Aleja Niebios? Jest tam całkiem ładnie i nie za słodko zarazem- powiedziała to z uśmiechem, lecz usłyszałem w jej głosie coś jakby obrzydzenie.
-Może być. Skoro ty sobie tego życzysz. Daleko ona jest od nas?- zapytałem.
-Nie, tu zaraz niedaleko. Myślę, że nie powinniśmy natrafić na żadne przeszkody- odparła i odwróciła głowę.
 -To fajnie się składa. Chce być tam jak najszybciej- odpowiedziałem optymistycznie.
Ona nie była taka jak o niej mówiono. Pierwsze co gdy przybyłem i spotkałem Alfe stada, a także różnych członków to ostrzegali mnie przed kasztanowatą klaczą. Właśnie... nawet mi się nie przedstawiła.
-Nie wiem jeszcze jak się nazywasz. Może zdradzisz mi swoje piękne imię?- uśmiechnąłem się szarmancko.

Sharee?

Od Javier`a

Niechętnie wszedłem do jaskini, jednak ból dawał się we znaki coraz mocniej. Jeszcze bardziej osłupiałem jak usłyszałem, że Meggie jest matką Filjan. Kompletnie mnie to zbiło z tropu, ale zapytam się jej o to później. Siwka kazała nam stanąć obok niewielkiej pułki, na której stało wiele flakoników z cieczami, a w niektórych były nawet gazy. Mogłem się spodziewać, że prawie połowa z nich było silnie trująca.
-Spokojnie, moja mama umie leczyć jak niejeden medyk- uśmiechnęła się klacz i zaczęła rozmawiać z Meggie.
Kiwnąłem głową, lecz sam nie byłem do końca przekonany. W życiu nie byłem u medyka, a tym bardziej u szamana. Nie, że się boję, ale bardziej przestraszyło mnie spojrzenie siwki.
-Proszę... to uśmierzy Wam ból i stopniowo sprawi, że rany zaczną się goić- podała nam lekarstwo.
Łyknąłem dawkę, moja mina zrobiła się kwaśną i zniesmaczona. Usłyszałem chichot Filjan, która po chwili miała taka samą minę jak ja. Teraz ja uśmiechnąłem się złośliwie do niej.
-I jak? Smakuje?- zaśmiała się mama mojej znajomej.
-Pyszne- odparła z sarkazmem Fil i szturchnęła mnie w bok.
-Tak, bardzo- odparłem poważnym tonem., próbując pozbyć się posmaku napoju.
Gdy klacz odeszła by zrobić maść, miałem okazję podpytać się co nieco Filjan.
-To twoja mama?- zapytałem zdziwionym tonem.
-Przybrana- jej mina posmutniała- Ale zastępuje mi prawdziwą matkę. Kocham ją, a ona kocha mnie jak własne dziecko, do tego... Mam korzyść, że jest szamanką i ty również- uśmiechnęła się klacz.
Wypuściłem głośno powietrze z płuc, robiąc zgorzkniała minę co jeszcze bardziej rozśmieszyło Filjan.
-I jak tam? Boli jeszcze czy nie?- weszła niespodziewanie Meggie.

Filjan? Meggie?

Od Qerida

CD Rossy

Gdy ludzie odeszli, a raczej uciekli, krzycząc coś o niespotykanym diable, który wstąpił w konia i wiatry, aż miałem ochotę się roześmiać. Szybko teraz tutaj nie wrócą. Odwróciłem się w kierunku Rossy, patrząc na nią łagodnie.
-Chodź za mną. Muszę ci coś pokazać- powiedziałem tajemniczym głosem i ruszyłem w kierunku wyznaczonego przeze mnie kierunku, gdzie zamierzałem zaprowadzić klacz. Ta kiwnęła głową i ruszyła za mną.
W trakcie drogi wyczułem jej wahania nastroju i uczuć.
-Rossa, wszystko w porządku już?- spytałem troskliwie.
-Tak, już jest wszystko dobrze- odpowiedziała i postarała się o delikatny uśmiech.
-Skoro tak twierdzisz... To dobrze, bo tam gdzie idziemy musisz być chociaż w połowie wesoła. Wiem, że trudno ci to przyjdzie, ale proszę cię o to- uśmiechnąłem się do niej by poprawić jej humor.
-Co ty znowuż kombinujesz?- spojrzała na mnie pytająco, pociągając nosem.
-Zobaczysz, ale na razie nie mogę ci tego zdradzić, bo jak widzisz, można się domyślić, że to wielka niespodzianka. Pewnie nie tak wielka jaką dotąd miałaś, ale... mam nadzieję, że ci się spodoba- popatrzyłem przed siebie, stając na chwilę.
-Co jest?- zapytała, patrząc na mnie.
-Przypominam sobie tylko drogę- rzekłem, zastanawiając się którędy teraz iść- Nie pamiętam do końca w którą stronę, ale jeśli mnie intuicja nie myli... to w tą- wskazałem ruchem głowy.
-A gdzie tak w ogóle mnie prowadzisz?- spytała zaciekawiona klacz.
-Niespodzianka- zaśpiewałem i trąciłem ją lekko pyskiem.

Rossa?

Od Rossy

C.D Qerida

Podeszłam do Qerida. Lekko oparłam się o ogiera. Cicho westchnęłam. Jednak teraz było mi o wiele cieplej niż wcześniej. Czułam, że jest już inaczej niż wcześniej. Mam nadzieję, że będzie lepiej. Jednak te szanse mogą być nikłe, ale trzeba mieć nadzieję. Zamknęłam oczy na chwilę, a po chwili usłyszałam jak wszystko cichnie. A kiedy była kompletna cisza otworzyłam oczy. Obok mnie stał Qerido, nikogo tu nie było oprócz nas. Odsunęłam się od niego. Spojrzałam w stronę ogiera. Uśmiechnęłam się lekko. Przymknęłam oczy, spuściłam głowę. Chłód przeszedł po moim ciele. Kiedy otworzyłam oczy, obok mnie stał przyjaciel. A może ktoś więcej? Ja... Ja nie wiem. Nie wiem co myśleć.
- Rossa... - usłyszałam głos ogiera.
Podniosłam głowę i na niego spojrzałam. Milczałam. Nie chciałam nic palnąć głupiego, więc podeszłam do niego i od razu się przytuliłam.
- Rossa...- usłyszałam ponownie jego głos.
Ten wspaniały głos, który towarzyszy mi przez pół życia. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w Qerida oczy.
- Co? - spytałam cicho.

< Qerido?>

Od Ixaci i Black Angel`a

Przyszliśmy na świat w małym ośrodku agroturystycznym, w Kraju Kwitnącej Wiśni. Spędziliśmy w nim szczęśliwie trzy pierwsze miesiące u boku obojga rodziców. Wtedy właśnie nasz ojciec zmarł na torze wyścigowym, a my zostaliśmy półsierotami. Klacz, która wydała nas na świat, po stracie partnera bardzo posmutniała, a dwa tygodnie później została gdzieś wywieziona. Od tej pory już jej nie widzieliśmy i musieliśmy nauczyć radzić sobie jedynie we dwoje. Kiedy oboje osiągnęliśmy rok, sprzedano nas mężczyźnie, który wypożyczał konie na zawody. Przez następny rok każdy dzień wypełniał nam treningami prawie do upadłego. Dopiero wtedy uznał, że może je ograniczyć i wystawić nas na pierwszą próbę, w której to mieliśmy startować w zawodach dla początkujących koni.
 ***Punkt widzenia Ixacy***
Ku niewyobrażalnemu szczęściu naszego właściciela od razu zajęłam drugie miejsce, dzięki czemu zyskałam tydzień wolnego. Wtedy też zostałam po raz pierwszy pokryta, bo mężczyzna ów pragnął przekazać moje wspaniałe geny mistrzyni dalej.
***Punkt widzenia Black Angel'a***
Wróciłem z nich bez nagrody, więc zostałem znowu zmuszony do wielogodzinnych treningów, których szczerze nie znosiłem. Wolałbym w tym czasie biegać wolny po nieskończonych zielonych łan traw.
Tak było przez kolejne dwa lata, kiedy to oboje przestaliśmy stawać na podium. Wtedy mężczyzna, jako, że nie daliśmy mu już spodziewanych pieniędzy, postanowił nas sprzedać pewnemu rolnikowi.
***Punkt widzenia Ixacy***
Przez cały czas byłam dla niego tylko maszynką do rozrodu, przez co czułam się wycieńczona.
***Punkt widzenia Black Angel'a***
Każdego dnia zaprzęgał mnie do pługa i zmuszał do niewolniczej pracy, a kiedy stawałem, by trochę odpocząć- bił batem. Wtedy zupełnie straciłem wiarę w gatunek ludzki.
Spędziliśmy u niego półtora roku. Kolejnym naszym właścicielem stał się stary dorożkarz, który codziennie zaprzęgał nas do swojego powozu i zmuszał do ciężkiej pracy. Na całe szczęście w weekend dawał nam spokój, ale wtedy przychodziły z kolei jego wnuki, które koniecznie chciały się z nami bawić.
***Punkt widzenia Ixacy***
Mimo ogromnego zmęczenia, przyjmowałam to z wielką radością, ponieważ dzięki temu mogłam znów poczuć się dla kogoś, oprócz Black Angel'a, ważna.
***Punkt widzenia Black Angel'a***
Zawsze trzymał się od nich z daleka, ponieważ mimo, iż były małe- należały do tego samego gatunku, co starzec.
Spędzili w ten sposób prawie dwa lata. Po tym okresie staliśmy się zbyt wyczerpani, aby dalej wykonywać swą pracę. Wtedy to dorożkarz postanowił wywieźć nas do rzeźni. Podróż do niej trwała prawie cały dzień.
***Punkt widzenia Ixacy***
Całkowicie zdałam się na swój los i przespałam całą podróż. Po jakimś czasie, który wydawał mi się chwilą, poczułam lekkie szturchnięcie. Niechętnie otworzyłam oczy i spostrzegłam swojego brata, który wskazywał mi otwarte drzwi. Zrozumiałam go bez słów i zaczęłam kierować się w ich stronę.
***Punkt widzenia Black Angel'a***
W czasie je trwania zastanawiałem się tylko jak uciec. W końcu wymyśliłem- kiedy tylko otworzyły się drzwi naszego więzienia, szturchnąłem Ixacę i wskazałem jej je. Na całe szczęście zrozumiała mnie bez słów.
Opuściliśmy wóz zgodnym galopem, zaś ludzie, którzy mieli nas przejąć, nawet nie próbowali za nim biec. Po paru dniach, prawie skrajnie wyczerpani, dotarliśmy do dziwnie szarego lasu pełnego bluszczu. Nie mając drogi odwrotu wkroczyliśmy do niego. Po przejściu paru metrów natrafiliśmy na ogiera o umaszczeniu taki samym jak wszystko dookoła.

< Spartan, kontynuuj, proszę.>

Od Qerida

CD Rossy

~Nie powtórzymy...~ te słowa nadal dźwięczały mi w uszach jak kiepska melodia, którą musiałem słuchać pomimo swojego sprzeciwu. Czułem się jak ptak w klatce, związany, nic nie mogący zrobić. Ludzie, nie tacy sami jak poprzednio, ale człowiek- nie ważne czy inaczej ubrany z innymi oznaczeniami- wszyscy byli tacy sami. Wybrali sobie doskonały moment.
-Nie pozwolę by to się powtórzyło tak samo by coś ci się stało. Nie pozwolę by ktoś po raz kolejny zrobił ci krzywdę- powiedziałem stanowczo i tym razem zamiast uciekać, stanąłem hardo przed nimi, osłaniając klacz swoim ciałem. Ta stała za mną z opuszczoną głową, lecz przyglądała się wszystkiemu, a z jej oczu nadal ciekły łzy.
~Nie pozwolę...~ coś szepnęło mi w głowie, coś co sprawiło, że stanąłem jeszcze bardziej pewny.
Gdy ludzie byli tuż obok nas, już wyciągali swoje liny i przeróżne rzeczy, które służyły do łapania koni, przede mną pojawił się mur z wiatru. South, bo tego spodziewałem się na samym początku, pomimo jego kapryśnego charakteru, dmuchnął ciepłym podmuchem, tak, że ludzie odsunęli się raptownie zdziwieni co to było. Potem przybył North i zmienił temperaturę. Stało się jeszcze bardziej zimno. Rozkazałem East`owi, który także miał w sobie dużo ciepła, ogrzać Rosse, która dygotała cała z zimna. Ten, zrobiwszy to co mu poleciłem, wstawił się u boku West`a. Chyba pierwszy raz od paru lat widziałem jak złośliwy i wredny wiatr północny stawia się u boku wiatru wschodniego. Potem stworzyły potężne tornado. Ludzie zaczęli się cofać. Południowy i północny wiatr, dołożyli do tego ogromne ciepło i chłód, łącząc siłę z resztą ferajny. Wszystko kontrolowałem. Uważałem to za jakiś swój wyczyn. Chciałem zobaczyć jak tam u Rossy, ale gdybym odwrócił uwagę, ludzie wykorzystają okazję i złapią nas. Jednak w głowie miałem wciąż zapłakane oczy klaczy i ból w sercu.
-Nie pozwolę...- szepnąłem sam do siebie i w tym momencie poczułem ciepły dotyk w bok ciała.

Rossa?

Od Rossy

C.D Qerida

 Nie wiedziałam co myśleć, przez chwilę nie byłam świadoma tego co się dzieje. Jednak kiedy Qerido ode mnie odsunął, całe ciepło uciekło, a moje serce biło jak oszalałe. Zamrugałam kilka razy, a po chwilo znalazłam się ponownie obok ogiera i się wtuliłam w jego bok. Położyłam swoją głowę pod jego. Zrozumiałam, że bym nie była w stanie odejść, nie bez Qerida. Nie mogę go zostawić, nie mogę go zawieść. W końcu przyjaźń jest najważniejsza i nie można jej nadużywać... Staliśmy w głuchej ciszy, jednak coś zakłóciło ten moment. Był to jakiś strzał. Odwróciłam sie w stronę dźwięku, a po chwili z lasu niedaleko wyszli ludzie. Spojrzałam na ogiera.
- Nie chcę tego powtórzyć. - szepnęłam.
- Nie powtórzysz. - usłyszałam stanowczy głos przyjaciela.
Spojrzał w moją stronę, w jego oczach dało się dojrzeć radość a zarazem wściekłość. Nie chciałam, żeby gdzieś poszedł beze mnie. Nie może mnie teraz zostawić.
- Nie zostawiaj mnie, tylko ty mi zostałeś. - szepnęłam a kilka słonych łez spłynęło po moich policzkach.

Qerido?

Od Hermoso De Ereno

CD Lavory

- Nie mam nic na wieczór. Dlaczego pytasz?
Zapytałem z lekkim uśmiechem. Nie wiedziałem czego się spodziewać.
- Tak... sobie.
Czekała na odpowiedź.
- Oczywiście, że mam i chęcią pójdę z tobą wieczorem do alei róż.
- To muszę lecieć do domu się przygotować.
Powiedziała.
- Ja też!
O matko! Gdzie ja się z nią umówiłem... w najpiękniejszym miejscu na terenie stada. Chociaż teraz podobają mi się wszystkie tereny gdzie ona stała...

 (Lavora?)

środa, 28 stycznia 2015

Od Lavory

Poszłam udając obrażoną od Javiera. Spotkałam za to innego konia. Puszczał ostre teksty do ogierów typu " Spadaj, bo zamiast laski dostaniesz kopytem!" , a do klaczy " Hej chcesz tu się ze mną położyć na trawce?" Podeszłam do niego żeby jeszcze coś powiedział.
- Cześć.
Powiedziałam słodkim głosem. Nic nie odpowiedział. Gapił się na mnie co zachęciło mnie do dalszej rozmowy.
- Masz coś w planach na wieczór?
Zapytałam.
- Como te llamas , belleza? Tu eres hermossa.
Zaczął gadać po hiszpańsku te i podobne rzeczy. Nie wiedziałam co to znaczy.
- Co?
Zapytałam .
- Ełh, zawsze jak wyrażam uczucia gadam w moim pierwszym języku. To znaczy: Jak masz na imię , piękna? A to drugie to coś w stylu : Podobasz mi się , no trochę inaczej.
Otrząsnął się lekko.
- A więc masz trochę czasu na przykład wieczorem?

< Hermoso De Ereno?>

Od Filjan

CD Javiera

Ruszyliśmy starając się iść jak najszybciej, jednak z każdym kolejnym krokiem wyraźnie opadaliśmy z sił. Po kilku chwilach wędrówki dotarliśmy do jaskini medyków. Jednak w niej zastaliśmy jedynie podmuch chłodnego wiatru. Przez nasze twarze przebiegł cień zawodu.
- Jej, ja słyszałam że medyków nam ostatnio ubyło, ale żeby aż tylu? Było ich z ośmiu najmniej. - spojrzałam na Javiera, który stał tylko z grobową miną. Nie wiedziałam co mam robić... Ktoś powinien opatrzyć bok Javierowi, a ja tego nie potrafię zrobić. Chyba że... Zrobi to Meg. Takie rzeczy dla niej to nie wyczyn, choć jest tylko szamanką. Poza tym, Meggie mieszka niedaleko, niespełna pięć minut drogi.
- Posłuchaj, znam kogoś kto mógłby Ci pomóc. Chodź, to nie daleko.
Ogier z wielką niechęcią ruszył za mną. Widać jak ociężale stawiał bolesne dla niego kroki. W końcu stanęliśmy przed jamą Meg.
- Halo? Mamo, jesteś? - zawołałam, a już po momencie wyłoniła się z mroku śnieżnobiała sylwetka Meggie.
- Och, witaj Filjaaaa... - urwała, gdy zbliżyła się na tyle blisko, by dojrzeć nasze rany. - O matko, Filjan, gdzie ty się szlajasz? - wyglądała na bardziej zdziwioną niż przerażoną, co mnie wielce zdziwiło. - No już,- nagle jej ton głosu się zmienił - chcecie mi się wykrwawić? Chodźcie tu, obejrzę te wasze rany.

(Javier? Również brakus Wenus, poza tym sorry ze błędy ale na telefonie pisane...)

Od Mystic`a

CD Sahary

Spuściłem głowę. Strasznie chciało mi się spać, oczy zamykały się same, a ja powoli i coraz szybciej traciłem siły. Moja orientacja w terenie kompletnie znikła, a nogi miałem jak z waty. W końcu dotarliśmy do jaskini medyka, a właściwie do groty Silver`a. Ten jak strzała wybiegł z jednego z pomieszczeń i kazał Saharze położyć mnie na posłaniu.
-Co mu się stało?- zapytał,
-Upadł, ale właściwie ta rana była już wcześniej, podobno. Nie wiem co sobie zrobił- wytłumaczyła zmęczona klacz.
Ogier podszedł i obejrzał ją.
-No stary... to sobie narobiłeś problemów. Nie wygląda ona zbyt dobrze, a i wyleczyć ją będzie trudno. Zostanie ślad. Jest nasączona magią, strasznie silną magią. Była już kiedyś szyta, ale chyba nie dokładnie. Kto to był za medyk?- roześmiał się Silver, jednak jego mina stała się od razu poważniejsza.
-Pomożesz mu?- spytała zatroskana Sahara.
-To należy do mojej roboty, ale muszę wiedzieć jaka magią została stworzona i przez kogo. Nie mogę jej nawet dotknąć- widziałem lekki strach w oczach medyka.
-Mystic... kto ci to zrobił?- spytała klacz.
-Nie ważne- odparłem ledwie przytomnym głosem.
-Mystic, do medyk. Jeśli nie będzie wiedział co i jak nie będzie mógł cię wyleczyć, a wtedy możesz nawet umrzeć- podniosła ton głosu.
-Dobrze, dobrze- moja twarz przybrała kwaśną minę- Sharee- odparłem i oparłem głowę o ścianę skały, zamykając oczy by uśmierzyć ból.

Sahara?

Od Mystic`a

CD Alestrii

Zastanawiałem się co jej powiedzieć. Nie mogłem wyjawić prawdy, bo nie jest wszystko jeszcze gotowe, a jak będzie wiedziała to nie będzie takiej niespodzianki jaką zaplanowałem. Spuściłem wzrok, myśląc jak tu wybrnąć z tej sytuacji. Nie chciałem jej kłamać, ale nie chciałem także zrobić przykrości.
-Wiesz... podoba mi się teren. Ostatnio byłem tutaj i... i zachwyciła mnie ten kolor i zapach jaki dobywa się tej okolicy- zakłopotałem się.
Alestria przymrużyła oczy, patrząc na mnie jakby oczekiwała całej prawdy. I miała racje, ale ja nie mogłem jej powiedzieć. Jeszcze nie teraz. Nie wszystko gotowe.
-Piękny... kolor?- spytała, chyba widocznie rozśmieszona moim zachowaniem.
-Tak... i zapach- wziąłem głęboki wdech, nasycając się zapachem. Co prawda nic nie było czuć o tej porze roku, ale już trudno. Ona chyba widocznie to zauważyła, bo patrzyła na mnie jak na wariata. Przyzwyczaiłem się do tego, bo większość osób patrzy na mnie jak na idiotę.
-Już późno... Odprowadzę cię do jaskini. Pewnie Vendela się o ciebie martwi. Jeszcze pójdzie po Cloud`a i będę miał hece. A nie chce mieć problemów- posłałem jej szeroki uśmiech.
-Musimy iść?- zapytała, nadal nie przekonana do moich zamiarów i słów.
-Nie chcę byś była przeziębiona. Noce bywają teraz chłodne, a jutro wstaje nowy dzień- ruszyłem z nią w kierunku jej jaskini.
-Może pójdziesz razem ze mną, co?- uśmiechnęła się, licząc na moja pozytywną odpowiedź.
-Wybacz, ale nie mogę. Mam jeszcze... kilka spraw, które muszę załatwić samemu. Znaczy nie przyjmij tego mi za złe Alestrio- chciałem się wytłumaczyć.
-W nocy o tej godzinie?- zdziwiła się, patrząc, że jej jaskinia już nie daleko.
-Tak, Havana prosiła mnie o przybycie, a wiesz jak to jest. Praca czeka- popatrzyłem na nią.

Alestria? ^^

Od Mystic`a

CD Vendeli von Meteorite

Kiwnąłem głową, na znak twierdzenia i zgodności z jej pytaniem.
-Tak. Nawet ogier taki jak ja zmienia się przez całe życie, zauważa to czego nie zauważał nigdy dotąd, codziennie dokłada kolejny mały puzel do ogromnej układanki. Nie raz puzel się nie zgadza i trzeba długo myśleć by znaleźć odpowiednie miejsce dla niego. Czasem nawet się nie udaje i wtedy się bierze innego puzla, ale wtedy rani się tego drugiego, odkładając go na miejsce- odparłem.
-Ale przecież w końcu i tak znajdzie się dla niego miejsca- dodała, zastanawiając się nad aluzją tego co mówiłem.
-Tak, ale przecież ile razy się zdarza, że puzle się gubią? W tym życiu jest wiele zagubionych puzli, nie które już nie da się nawet odszukać. Nie możesz pozwolić byś stała się jednym z nich. Ja już pozwoliłem na to, jednak cudem odnaleziono mnie. I to nie raz- uśmiechnąłem się do niej- Vendelo?
-Tak?- zapytała, nadal jakby w transie.
-Mam prośbę to ciebie- spojrzałem na nią uważnie.
-Słucham- na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-Jest taka sprawa. Zabrałem twoją mamę do Łąki Pragnień, ale nie jest wszystko gotowe i nie tak jak obmyślałem. Gdy wrócisz do domu, proszę, zatrzymaj ją najdłużej jak potrafisz, ja tymczasem przygotuję wszystko. Gdy będzie chciała wyjść, przekaż jej, żeby szła w kierunku Alei Róż, ale nie mów jej, że ta wiadomość jest ode mnie. Zrobisz to?- spytałem się jej, oczekując na odpowiedź.
Vendela popatrzyła na mnie przez chwilę, myśląc chyba gdzie teraz może znajdować się jej mama.

Vendela?

Od Sharee

CD Silver`a

Spojrzałam na ogiera jak na jakiegoś zbędnego robaka w tych stronach, jak na glizdę, która żyje w ziemi. Zawsze traktowałam wszystkich z pogardą, a on nie robił wyjątków. Nie cierpiałam tego typu koni. Przesłodzone oczka, szczery uśmieszek na twarzyczce, optymistyczna postawa i próba poznania drugiego konia. Po prostu rzygam tęczą, aż się nie dobrze robi. Przypomniałam sobie momentalnie incydent z tamtym ogierem, no... jak mu tam? A, Mystic. Taki sam, nawet maści mają takie same.
Uniosłam wysoko głowę, uśmiechając się tajemniczo. Widocznie ogier to odebrał pozytywnie, bo podszedł jeszcze bliżej. Miałam niezły ubaw. W mojej głowie już ułożył się plan. Mam nadzieję, że wybrał już sobie teren, w którym jego nędzne ciało będzie mogło w spokoju spoczywać. Stanęłam dumnie na nogach, teraz równając wzrostu ogierowi.
-Nie podaję swojego imienia nieznajomym- odparłam słodko, mrugając rzęsami.
-Jestem Silver, teraz już chyba znajomy- uśmiechnął się szerzej.
-Może...- odparłam, przyglądając i odwracając się, idąc kilka kroków w drugą stronę- Skąd jesteś?- spytałam cicho.
-Z daleka. Nie dawno dołączyłem. Macie fascynujące tereny, ale ten jest za ciemny dla takiej pięknej damy jak ty- schlebił mi, wyprzedzając o kilka kroków.
Stanęłam, w moich oczach pokazał się mylący płomyk, co ogiera chyba zadowoliło. Poczułam jak moja moc, wyrywa się do ataku. Trudem ją powstrzymywałam, miałam o wiele lepszy plan działania. Mój rozum aż palił się do wykonania go jak szybciej, szczególnie wtedy gdy patrzyłam na jego przesłodzony uśmiech.
-Chyba masz racje. Powinniśmy iść w bardziej...- zacięłam się na samą myśl o tym co muszę zrobić, gdzie muszę iść by się go pozbyć, zdobyć zaufanie, które i tak już chyba w pełni dostałam i raz na zawsze go wykończyć- ... w bardziej miłe miejsce- powiedziałam to z trudem jednak, po chwili gdy ten zaczął wygłaszać swoja wielce ,,ciekawą" mowę, uśmiechnęłam się szyderczo.
~*Byleby nikt nie zauważył. Szybko i dyskretnie... Albo nie! Wolno i dyskretnie*~ pomyślałam i poszłam za ogierem.

Silver?

Od Javier`a

CD Lavory

Rozśmieszyła mnie ta sytuacja. Podeszła tylko dlatego, że przypominałem jakiegoś jej dawnego przyjaciela? To śmieszne, aż chciało mi się płakać ze wzruszenia- mówiąc sarkastycznie.
-Mówię co to po raz kolejny. Nie należę raczej do typu koni towarzyskich i rozgadanych. Nie obchodzi mnie twój przyjaciel ani to, że przypominam ci go. Nie znam gościa. A tą wichurę spróbuj opanować, bo niedługo zrobi się śnieżyca, a ja nie mam humoru na zmienię pogody. Już mi kopyta marzną- fuknąłem w jej stronę.
-Przecież ci wytłumaczyłam, że mi wstyd i przeprosiłam- powiedziała to wyłudzającym tonem głosu.
Nie odpowiedziałem na to. Takich typu koni nie lubię, szczególnie jeśli chodzi o klacze. Nie chciała sobie pójść i ślęczała tu jakby do niej nie dochodziło słowo ,,nara". Natrętna nie była, może trochę, ale wolałbym teraz pobyć sam, czy to takie trudne do zrozumienia?
-Jeśli chcesz poszukać ,,oprowadzacza" po terenach, bo chyba jesteś tu nowa, mogę ci doradzić, że na pewno nie znajdziesz go tutaj- parsknąłem.
Klacz nie odpowiedziała, spuściła wzrok, nie wiedząc chyba co odpowiedzieć.

Lavora?

Od Lavory

CD Javier

- Już ci wszystko tłumaczę. Podeszłam do ciebie i chciałam lepiej poznać , bo przypominasz mi mojego przyjaciela , który umarł. Po prostu jesteś identyczny! Wichura była , już jej nie ma bo? Bo się uspokoiłam. To naprawdę od moich uczuć zależy moc wichury. Byłam wściekła na siebie , o tą całą aferę... przepraszam.
Powiedziałam ze łzami w oczach.
Wichura zrobiła się trochę mocniejsza i nieprzyjemna.
Nic nie odpowiedział. Stał i jakby czekał.
Popatrzyłam na niego i wyglądał jakby zaraz miał coś zrobić.

< Javier?>

Nowa klacz- Ixaca

Nowa klacz w naszym stadzie :D(chyba jakiś nabór jest xD). Życzymy dużo weny i powodzenia w życiu na blogu ;)(tak nie mam pomysłu na powitania)
 
Biały, Wodospad, Pragnienie, Las, Koń
Imię: Ixaca (czyt. Iksaka)
Płeć: Klacz
Wiek: 7 lat 5 mies.
Cechy charakteru: Oczywiście zostały one wykształcone przez to, co do tej pory przeżyła i wciąż się zmieniają. Sama uważa siebie za trochę marzycielską, wyrozumiałą, w stosunku do obcych nieufną i podejrzliwą optymistkę z poczuciem humoru. Brat z kolei określa ją jako twardą, upartą, troskliwą, samodzielną i trochę szaloną dobrą strategiczką. Ale czy czasami trochę nie przesadza? Ocenicie to sami, gdy tylko ją lepiej poznacie. Stara się wywrzeć na wszystkich, a zwłaszcza na płci przeciwnej wrażenie lekko tajemniczej, samodzielnej istoty, która czasami potrzebuje duchowego wsparcia. Nie oznacza to jednak, że będzie łatwo zdobyć jej serce. Jest na to zwyczajnie za bardzo doświadczona.
Stanowisko: Opiekunka źrebaków
Żywioł: Przyroda
Moce: Przyroda jest zbyt potężna, aby można było wymienić wszystkie jej właściwości.
Partner: Poszukuje tego jedynego na całe życie.
Rodzina: brat/Black Angel, matka/Chryse (jeśli wciąż żyje, to poza stadem) oraz córki i synowie (poza stadem)
Historia: Przyszła na świat chwilę po swoim bracie w małym ośrodku agroturystycznym w Kraju Kwitnącej Wiśni. Spędziła w nim szczęśliwie trzy pierwsze miesiące u boku obojga rodziców i Black Angel'a. Wtedy właśnie jej ojciec zmarł na torze wyścigowym, a ona została półsierotą. Chryse po stracie partnera bardzo posmutniała, a dwa tygodnie później została gdzieś wywieziona. Od tej pory już jej nie widziała i musiała nauczyć radzić sobie jedynie z pomocą brata. Kiedy oboje osiągnęli rok, sprzedano ich pewnemu mężczyźnie, który wypożyczał konie na zawody. Prze następny rok każdy dzień wypełniał im treningami prawie do upadłego. Dopiero wtedy uznał, że może je ograniczyć i wystawić ich na pierwszą próbę, w której to mieli startować w zawodach dla początkujących koni. Black Angel wrócił bez nagrody, ale ona zajęła drugie miejsce, dzięki czemu zyskała tydzień wolnego. W tym czasie jej brat dalej trenował. Tak było przez kolejne dwa lata, kiedy to oboje przestali stawać na podium. Wtedy mężczyzna postanowił ich sprzedać. Tym razem trafili do rolnika, który wykorzystywał ogiera do ciągnięcia pługa, a ją-do rozrodu. Spędzili u niego półtora roku. Kolejnym ich właścicielem stał się stary dorożkarz, który codziennie zaprzęgał ich do swojego powozu i zmuszał do ciężkiej pracy. Na całe szczęście w weekend dawał im spokój, ale wtedy przychodziły z kolei jego wnuki, które koniecznie chciały się z nim bawić. Ixaca, mimo ogromnego zmęczenia, przyjmowała to z wielką radością, ale Black Angel trzymał się od nich z daleka. Spędzili w ten sposób prawie dwa lata. W tym czasie klacz zdążyła urodzić jeszcze kilka źrebaków. Niektóre z nich zastąpiły ich, gdy rodzeństwo stało się zbyt wyczerpane, aby dalej wykonywać swą pracę. Wtedy to dorożkarz postanowił wywieźć ich do rzeźni. Podróż do niej trwała prawie cały dzień. Kiedy tylko otworzyły się drzwi ich więzienia, poczuła szturchnięcie i ujrzała swego brata, który wskazał jej je głową. Natychmiast go zrozumiała i wybiegli przez nie zgodnym galopem, zaś ludzie, którzy mieli ich przejąć, nawet nie próbowali za nim biec. Po paru dniach udało im się dotrzeć na tereny Mysterious Valley.
Właściciel: WTSW

Nowy ogier- Black Angel

Powitajmy w stadzie kolejnego ogier- ładny karusek x3. Życzymy dużo weny i mile spędzonego czasu :D
 
Czarny, Koń
Imię: Black Angel (czyt. Blak Endżel)
Płeć: ogier
Wiek: 7 lat 5 mies.
Cechy charakteru: Zmieniły się one przez całe jego dotychczasowe życie, do tego stopnia, że istoty, które znały go dawnej- nie mogą się temu nadziwić. Właściwie stał się zupełnie innym ogierem, niż był za młodu. Wtedy jeszcze nie musiał nakładać maski chłodno nastawionego do całego świata, nieufnego i podejrzliwego samotnika. Teraz niestety- tak jest. Ponadto stara się wyrobić na wszystkich wrażenie zimnego, twardego i nie wtrącającego się w sprawy innych upartego ogiera, który nie zna uczuć i nie oczekuje ich od innych. Kto go jednak lepiej pozna i postara się zrozumieć, odkryje jego drugie oblicze, a jest w nim wielkim optymistą z poczuciem humoru i troskliwą, honorową, gotową do największych poświęceń, lekko zwariowaną duszą.
Stanowisko: Morderca
Żywioł: Ciemność
Moce: Wszystko, co z nią związane
Partner: Czy jakaś klacz będzie potrafiła przypomnieć mu co znaczy zaufanie i miłość?
Rodzina: siostra/Ixaca, matka/Chryse (jeśli wciąż żyje, to poza stadem) i siostrzeńcy oraz siostrzenice (poza stadem)
Historia: Przyszedł na świat chwilę przed swoją siostrą w małym ośrodku agroturystycznym w Kraju Kwitnącej Wiśni. Spędził w nim szczęśliwie trzy pierwsze miesiące u boku obojga rodziców i Ixacy. Wtedy właśnie jego ojciec zmarł na torze wyścigowym, a on został półsierotą. Chryse po stracie partnera bardzo posmutniała, a dwa tygodnie później została gdzieś wywieziona. Od tej pory już jej nie widział i musiał nauczyć radzić sobie jedynie z pomocą siostry. Kiedy oboje osiągnęli rok, sprzedano ich pewnemu mężczyźnie, który wypożyczał konie na zawody. Prze następny rok każdy dzień wypełniał im treningami prawie do upadłego. Dopiero wtedy uznał, że może je ograniczyć i wystawić ich na pierwszą próbę, w której to mieli startować w zawodach dla początkujących koni. BlackAngel wrócił bez nagrody, ale Ixaca zajęła drugie miejsce, dzięki czemu zyskała tydzień wolnego. W tym czasie on dalej trenował. Tak było przez kolejne dwa lata, kiedy to oboje przestali stawać na podium. Wtedy mężczyzna postanowił ich sprzedać. Tym razem trafili do rolnika, który wykorzystywał go do ciągnięcia pługa, a jego siostrę-do rozrodu. Spędzili u niego półtora roku. Kolejnym ich właścicielem stał się stary dorożkarz, który codziennie zaprzęgał ich do swojego powozu i zmuszał do ciężkiej pracy. Na całe szczęście w weekend dawał im spokój, ale wtedy przychodziły z kolei jego wnuki, które koniecznie chciały się z nim bawić. Ixaca, mimo ogromnego zmęczenia, przyjmowała to z wielką radością, ale on zawsze trzymał się od nich z daleka. Spędzili w ten sposób prawie dwa lata. W tym czasie jego siostra zdążyła urodzić jeszcze kilka źrebaków. Niektóre z nich zastąpiły ich, gdy rodzeństwo stało się zbyt wyczerpane, aby dalej wykonywać swą pracę. Wtedy to dorożkarz postanowił wywieźć ich do rzeźni. Podróż do niej trwała prawie cały dzień, w czasie którego BlackAngel zastanawiał się tylko jak uciec. W końcu wymyślił- kiedy tylko otworzyły się drzwi ich więzienia, szturchnął Ixacę i opuścili je zgodnym galopem, zaś ludzie, którzy mieli ich przejąć, nawet nie próbowali za nim biec. Po paru dniach udało im się dotrzeć na tereny Mysterious Valley.
Właściciel: WTSW

Od Silver`a

Pierwszym miejscem w stadzie po dołączeniu do niego był Woskowy Las. Już w dali czułem zapach spalenizny i światło, które unosiło się ponad wszystkie tereny. Ciekawy zjawiska i tego czym na prawdę jest las, pogalopowałem w jego stronę. Wszędzie był ogień, a drzewa były zrobione z wosku. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego. Wszystko się paliło, lecz nigdy spalić się nie mogło. Woda tutaj nie miała dostępu. Nawet spróbowałem polać nią mały płomyczek, lecz momentalnie zmienił się on w ogromny pożar. Odsunąłem się idąc wąską ścieżką, jedyną rzeczą, która tutaj nie płonęła. Szybko jednak wyszedłem z lasu, gdy poczułem mocne szczypanie w nodze. Jeden z płomieni przeszedł na moje ciało. Kolejnym punktem wycieczki było Wdowie Wzgórze. Gdy tam dotarłem o mało nie spadłem, patrząc w dół. Chmury przysłaniały wszystko, a słońce ledwie co dosięgało swoimi promieniami do podłoża. Z góry było widać wiele innych terenów. Zaciekawiło mnie szczególnie jedno, mroczne miejsce. Nazywał się Mglisty Bluszczolas. Powoli i dyskretnie wszedłem do niego, rozglądając się dookoła. Niby nic, zwykły las tylko ciemność go bardziej spowija, ale czułem, że przez moje ciało przechodzą ciarki. Słyszałem cos jakby głosy i szmery, ale to chyba tylko moja wyobraźnia płata mi figle. W dali jednak zobaczyłem brązowy punkcik, który pasł się nieopodal. To chyba był koń. Spokojnie ruszyłem w jego kierunku. Nie omyliłem się. Już po kilku krokach śmiało mogłem stwierdzić, że była to kasztanowata klacz. Moje oczy zrobiły się jak ogniki. Nie znałem tutaj ani jednego konia, więc pomyślałem, że spróbuję poznać pierwszego członka. Jeszcze nie wiedziałem, że to mój błąd.
-Witaj. Nazywam się Silver- podszedłem bliżej z uśmiechem.
Klacz podniosła głowę. Jej wzrok początkowo był spokojny gdy patrzyła kto do niej przyszedł, lecz z jednej chwili zrobił się mroźny i ostrzegający. Jej ciemne oczy lśniły w świetle, którego mało tutaj dochodziło.
-A ja nazywam się twoja zguba- rzuciła obojętnie w moją stronę i spuściła głowę by skubnąć kawałek zeschniętej i chyba niedobrej trawy.
-Nigdy nie słyszałem takiego imienia- zażartowałem.
Klacz wzięła głęboki oddech i odwróciła się. Jej mięśnie były spięte, jakby hamowała się przed czymś.
-A tak na prawdę nazywasz się?- podszedłem bliżej, omijając czarną dziurę, która widniała tuż obok niewielkich krzewów.

Sharee?

Od Heaven

CD Tancred`a

Po raz kolejny spojrzałam na ogiera przeszywającym wzrokiem. To co powiedział miało jednak sens. Nigdy nie pokazywałam uczuć, trzymająca się swojego normalnego trybu życia klacz. A przecież żeby żyć trzeba zrobić jakieś zmiany.
,,...jesteś jak skała"- jego słowa nadal słyszałam, jednak ich ton z każdą chwilą się zmieniał.
Zamrugałam oczami by wybudzić się z transu myśli.
-Nie przesadzajmy. Jak skała to nie...- uśmiechnęłam się, lecz tak na prawdę w środku czułam wir, która stale się powiększał.
-To nie jest taka zła cecha, zależy jeszcze od sytuacji- przekręcił lekko głowę w bok.
-Zazwyczaj sytuacje wymagają otwartości drugiej osoby. Nie wiem czy byłam tego uczona czy nie, a może poprzez wydarzenia z życia o tym zapomniałam- to była moja myśl, jednak nawet nie zauważyłam kiedy powiedziałam ją na głos.
Tancred chyba także nic nie wiedział, bo od razu znalazł odpowiedź.
-Nie zawsze...
-Przykład sytuacji?- popatrzyłam na niego oczekująco.
Ogier z lekkim uśmiechem spojrzał na mnie, potem odwrócił głowę i podniósł wzrok, przypominając sobie wszystkie zdarzenia ze swojego życia, jak i przykłady innych sytuacji, które napotkał. Ja w tym czasie rozejrzałam się by stwierdzić jak daleko jeszcze musimy iść bo dojść do Skalnego Jeziora.

Tancred? Moja chyba wyjechała na Antarktydę...

Od Sahary

CD Sahara

Patrzyłam na niego... coraz gorzej się z nim działo. Zaczął się chwiać i opuścił głowę. Podeszłam do niego i go pod trzymałam
- Dobra idziemy do lekarza, opatrzy ci tą ranę i da ci jakieś zioła - powiedziałam, a on pokiwał z przymrużonymi oczami, ruszyłam powoli. Czułam jak trzęsą mu się nogi... nie dziwiłam mu się stracił dużo krwi, ale trochę się na nim zawiodłam, że nic nie powiedział. Byłam na niego zła ale teraz nie to było najważniejsze, potrzebował pomocy lekarza, na szczęście jaskinia Silvera - medyka, który niedawno dołączył do stada i zamieszkał dość blisko tego miejsca
- Nie wiem gdzie to sobie zrobiłeś, ale to musiało być nasączone jakąś magią może nie potężna ale wystarczy by zabić jak jest się nieostrożnym - spojrzałam na niego wymownie, a on lekko się zmieszał - no ale cóż ty bez ryzyka to tak naprawdę nie... ty - uśmiechnęłam się lekko, wydawało mi się, że u Mystica też pojawił się jego blady ślad, ogier był coraz słabszy. Do lekarza zostało nam jeszcze około sto metrów, już widziałam zarys szarej jaskini.

Mystic? brak pomysłu

wtorek, 27 stycznia 2015

Od Tancred`a

CD Heaven

-Wydaje mi się, że tak, ale czasami nawet ja mam problemy ze znalezieniem swoich różowych okularów.- odparłem z lekkim uśmiechem.
-Nie dziwię się, w końcu życie lubi nam płatać różne figle, ale Ty z tego, co mi opowiadałeś, dobrze o tym wiesz.- stwierdziła klacz.
-Niestety, mam tylko nadzieję, że jeszcze kiedyś ujrzę swojego ojca. ..- westchnąłem, cofając się na chwilę myślami do przeszłości.
-Ale póki, co musisz nauczyć się żyć bez niego.- przywołała mnie z powrotem na ziemię moja nowa znajoma.
-Wiem, robię to od ponad trzech lat, a mimo tego, i tak nie potrafię się pogodzić z rozstaniem z nim...- powiedziałem smutno.
-Ty przynajmniej zdążyłeś go poznać, a nie tak jak ja- od początku skazana jedynie na siebie.
-Przykro mi.- tylko tyle mogłem powiedzieć w tej sytuacji, której i tak pewnie do końca nie mogłem pojąć, bo inaczej musiałbym się w nią wcielić.
-Nie ma o czy mówić. Ta rana oczywiście zawsze będzie krwawić, ale powoli się do tego przyzwyczajam.- zapewniła z hardym uśmiechem
-W takim razie jesteś bardzo twarda, jak skała.

< Heaven, Pani Wena chyba udała się na spacer po nocnym mieście.>

Od Sode No Shirayuki

CD Pride

- Jak tu dotarłam pytasz? - powtórzyłam - Cóż... to raczej... niezbyt ciekawa historia - skrzywiłam się
- Ja mam czas. - uśmiechnęła się Pride. Westchnęłam
- Kiedy moje rodzinne stado przestało istnieć i ocalałam jako jedyna przygarnęła mnie pewna klacz. Lecz po kilku latach musiałam uciec. Zresztą wcale nie czułam się tam dobrze. Zaczęłam wędrować po świecie i... zawędrowałam tutaj. No i oczywiście po drodze poznałam Lily - uśmiechnęłam się. Na dźwięk swojego imienia mała motylka wyleciała z mojej grzywy i sfrunęła na mój grzbiet.
- Więc to jest Lily. Miło mi cię poznać - uśmiechnęła się Pride
- Mi także - odparła Lily. Przetłumaczyłam jej słowa klaczy i kontynuowałam
- Lily to moja jedyna rodzina. Jedyna jaka mi została...

< Pride? długo czekałaś xd i znów wątek mi się urwał -.- >

Od Alestrii von Meteorite

CD Mystic'a

,,Właściwie czemu mam nie zaryzykować? W końcu całe życie to jedne wielkie ryzyko."- pomyślałam z dreszczykiem emocji i zamknęłam oczy.
-Nie podglądaj, bo zepsujesz sobie niespodziankę.- szepnął Mystic i obrócił mnie parę razy dookoła.
-Co Ty wyprawiasz?- zapytałam roześmiana.
-Trochę Cię dezorientuję.- wyjaśnił, po czym musnął mój bok i zaczął się posuwać do przodu cały czas w takiej samej odległości. Szliśmy tak przez dobre kilkanaście minut, gdy nagle Mystic ogłosił.- Możesz otworzyć.
Parę razy mrugnęłam oczami, aby znów przystosować wzrok do światła i zaczęłam rozglądać się ciekawie po nieznanym mi dotąd terenie.
-Gdzie my jesteśmy?- zapytałam w końcu.
-Na Łące Pragnień.- wyjaśnił mój towarzysz.
-Słyszałam już o tym miejscu, ale nigdy tutaj nie przychodziłam. Podobno zwykle aż roi się tutaj od zakochanych par.
-Owszem, ale dzisiaj jesteśmy tu chyba jedyni.- stwierdził ogier z nieskrywaną nutką czułości w głosie.
-Dla mnie to jakoś nie przeszkadza...-zapewniłam i zaindagowałam szybko.- Możesz mi tylko łaskawie wyjaśnić dlaczego wybrałeś akurat ten teren?

< Mystic, ciekawa jestem jak uda Ci się z tego wybrnąć.>

Od Vendeli von Meteorite

CD Mystic'a

Po tych słowach poczułam się głupio. Jak mogłam oceniać konia, nie znając jego historii i powodów dla których się tak zachowuje? Miał rację, jeśli uważał mnie teraz za młodą niedoświadczoną uczuciowo klacz, która zbyt pochopnie ocenia innych i nie potrafi zachować swojej opinii dla siebie. Bo czyż nie tak się właśnie przed chwilą zachowałam? Ale z drugiej strony od kogo miałam się nauczyć postępowania z ogierami, skoro on był pierwszym, z którym byłam dłużej? Kto miał mi wytłumaczyć, że każdy z nich okazuje swoje uczucia inaczej, a czasami nawet zaskakująco? Odpowiedź na większość z tych pytań była jednakowa: nikt. Właśnie, brak mi było w całym dotychczasowym życiu wzorca męskiego, bo swojego ojca nie poznałam, a Cloud... No cóż ten z kolei większość czasu przebywał we własnym świecie, wciąż poszukując swego dopełnienia.Nigdy nie potrafiłam z tego powodu do niego dotrzeć....Ale dość rozczulania się nad sobą! Teraz trzeba za wszelką cenę, postarać się załagodzić choć trochę całą sytuację.
-To raczej ja powinnam się nauczyć wyrabiać opinię o drugiej istocie, dopiero wtedy, gdy ją dobrze poznam.- stwierdziłam, dając mu lekkiego kuksańca w bok.
-Ale czy można poznać ją do końca?- zastanawiał się Mystic.
-Co masz na myśli?- zaciekawiłam się.
-Tylko to, że nawet sami siebie nie jesteśmy w stanie nigdy zgłębić do końca.- wyjaśnił.
-Bo cały czas się zmieniamy?

< Mystic?>

Nowy ogier- Hermoso De Ereno

Kolejny członek w stadzie, kolejny ogier w Mysterious Valley. Czyżby blog zaczął rozkwitać? :3 Mam nadzieję, że tak. Życzymy ci dużo weny i mile spędzonego czasu na blogu.
 
Imię: Hermoso De Ereno ( skrót :Heroso)
Płeć: ogier
Wiek: 3 lata
Cechy charakteru: Hermoso szybko przywiązuje się do otoczenia. Uwielbia odpoczywać na trawie, ale lepiej jest gdy leży obok niego klacz. Podlizuje się klaczom, jeśli któraś ma być jego musi zgadzać się na podryw. Jest miły i lubi dokuczać komuś kto stoi sam opuszczony. Jednak cierpi na wieloraką osobowość. Ma je dwie nie licząc siebie. Osobowość nazywana przez niego Gongerou(czytaj Dżindżeru) jest wredny i złośliwy. Jest niczym buldożer. Niszczy wszystko, nawet uczucia. Druga osobowość to Alter. Uważa się za władcę światów i wszyscy mają się go słuchać, bo inaczej może nawet zrzucić innego konia z urwiska! To tyran o wielkiej sile.
Stanowisko: Wypatrujący
Żywioł: miłość
Moce: Umie pogodzić magią pokłócone pary, zauroczyć w sobie dwa inne wilki na parę minut, lub jakąś klacz w sobie. Zawsze używa ich aby polepszyć sytuację, ale nigdy nie wie czy Gongerou i Alter nie czarują by zrobić coś złego.
Partner: Uuuu... podkochuje się w którejś. ( Sekret wkrótce się ujawni)
Rodzina: Żyje tylko siostra - Seniorita
Historia: Błąkałem się z rodziną po świecie. Chcieliśmy dołączyć do stada, ale umarł mój ojciec i siostra zachorowała na śmiertelną chorobę. Później odeszła też matka i Seniorita została sama. Nie wiem czy jeszcze żyje, oby tak.
Właściciel: Ksawier8


Od Heaven

CD Tancred`a

Spojrzałam na ogiera, uśmiechając się delikatnie. Był całkiem spoko, fajnie się z nim rozmawiało. Przynajmniej z jednym koniem. Zazwyczaj wszyscy mnie olewali, ale cóż... takie życie. Zawróciłam i ruszyłam w kierunku Skalnego Jeziora. Sama lubiłam to miejsce, często tam chodziłam, lecz najbardziej odpowiada mi tam przebywanie w zimę. Zawsze jest tam przyjemnie chłodno.
-Nie przeszkadza mi to. Szczerze mówiąc nie myślałam, że nadaję się na pracę ,,oprowadzaczki"- zaśmiałam się pod nosem.
-Mam nadzieję, bo jeśli ci nie pasuje to oczywiście to zrozumiem- szybko chciał się upewnić.
-Skądże... przyjemnie się z tobą rozmawia tylko masz strasznie wahania decyzji- powiedziałam lekko rozbawiona.
-Wydaje ci się- odparł przyjaźnie.
-Wiesz, mi to tam nie przeszkadza, sama mam czasem kłopoty z odpowiednia decyzją do podjęcia. Jak będzie ci coś nie odpowiadało w związku z jaskinią to śmiało mów- odważyłam się po raz pierwszy jego obecności śmielej coś powiedzieć.
-Spokojnie, myślę, że z tego co mi opowiadasz o tym miejscu to będzie mi odpowiadało- odpowiedział radośnie.
-Zawsze jesteś taki optymistyczny?- spytałam z czystej ciekawości.

Tancred?

Od Mystic`a

CD Alestrii von Meteorite

Spojrzałem na nią, potem odwróciłem wzrok i rozejrzałem się dookoła. Głosy przyrody zdawały się coraz bardziej niepokojące, a ptaki wzbiły się wysoko w powietrze, spłoszone.
-Coraz bardziej mi się to nie podoba. Chyba znam pewne miejsce, do którego nawet wilk się nie zapuszcza- posłałem jej ciepły uśmiech.
-Mianowicie?- jej oczy zabłysły księżycowym blaskiem.
-Chodź za mną to się dowiesz- szepnąłem by dodać cienia tajemniczości i ruszyłem w przeciwną stronę.
Widać było, że klacz jest zmęczona po długim dystansie wyścigu, dlatego szedłem wolno. Droga, pomimo iż była dosyć trudno i długa by dojść do miejsca, w które prowadziłem Alestrie, okazała się przyjemna. Klacz miała bardzo ciekawe poglądy na świat, wiele także wiedziała o przyrodzie, lecz temat, który ją wciągnął najbardziej to lato. Dosyć dziwny, ale opowiadała mi o tej porze roku rozmaite rzeczy. Chyba dlatego, że miała żywioł światła, a przecież w lecie słońce najbardziej daje się we znaki. ja niestety nie wiele wiedziałem jak się włączyć do rozmowy, toteż zaczęliśmy rozmawiać o żywiołach.
Po pewnym czasie wspólnej wędrówki i uspokojeniu się przyrody- chociaż nadal było słychać niepokojące głosy w dali, która jak cień chodziły za nami- stanąłem przy drzewach rosnących nieopodal.
-Dobra, jesteśmy już nie daleko- powiedziałem rozpromieniony do klaczy.
-Nie przypominam sobie bym kiedykolwiek tu było- rozejrzała się zaciekawiona.
-A teraz... zamknij oczu- odparłem.
-Co?- spojrzała na mnie zaskoczona.
-Nie bój się. Zaufaj mi, proszę- spojrzałem jej w oczy.
Alestria chwile jeszcze rozglądała się po okolicy.

Alestria?

Od Mystic`a

CD Vendeli von Meteorite

Zdziwiłem się reakcji klaczy, ale miałem ku temu swoje powody. Alestria coś do mnie czuła i ja dobrze wiedziałem, że ona jest cudowną klaczą, a zarazem matką Vendeli. Pewnie pomyślała najgorsze.
-A jeśli ja mam ku temu swoje powody!?- krzyknąłem, stając w miejscu.
Klacz pomimo ogromnego żalu i podenerwowania, stanęła w miejscu, chwile się nie odwracając. Głowę miała opuszczoną. Jednak po chwili odwróciła się cała patrząc na mnie poważnym wzrokiem. Widziałem jej szkliste oczy, z których w każdym momencie mogły polecieć łzy.
-Niby jakie!- krzyknęła w odpowiedzi wkurzona.
-Mało to opowiedziałem ci o moich przeżyciach, o historii, którą nadal trzymam głęboko w sercu, próbując zapomnieć o dawnym bólu???- podszedłem bliżej, by mogła mnie wyraźnie słyszeć i zapytałem desperacko- Nie dawno się dowiedziałem, że mój syn dołączył do stada co jeszcze bardziej mnie przybiło. A co jeśli ja czuję, pomimo, że wydaję ci się chamskim flirciarzem, który tylko i wyłącznie ma zamiar przelecieć klacz i ją zostawić. Co jeśli coś czuję do... Zresztą nie ważne- wycofałem się z odpowiedzi i spuściłem głowę- Mogę ci to powiedzieć prosto w twarz. Skoro już o mnie tak sądzisz, więc proszę bardzo. Początkowo byłem zwykłym koniem, który liczył na szczęście w życiu. Spotykałem po drodze wiele pięknych klaczy, aż w końcu po nieudanych związkach spotkałem Luisane. Zakochałem się w niej, wręcz mogłem się dla niej poświęcić. Gdy umarła... to było najgorsze w moim życiu. Dalej już wiesz co się wydarzyło. Potem gdy tu dołączyłem spotkałem pewną klacz, mianowicie nazywała się Nevada. Kolejna zasługująca na ogromną miłość klacz, zastąpiła mi Luisiane, którą tak bardzo opłakiwałem. A teraz? Teraz spotkałem kolejną klacz, która stała się dla mnie ważna, którą nawet bym nie myślał o zostawieniu na lodzie. Tak, to prawda jestem kompletnym idiotą i flirciarzem, nie zasługuję na serce żadnej z nich. Spotkałaś kiedyś kogoś kto wydawał się bliski twojemu sercu, kogoś kto mógłby ciebie odmienić całkowicie?- spojrzałem jej szczerze w oczy.
Klacz nie odpowiedziała tylko patrzyła na mnie jakby chciała odszukać prawdę. Odezwała się dopiero o chwili.
-A kim jest ta klacz niby? Kolejna naiwna, pierwsza lepsza!?- wybuchnęła Vendela.
-Nie... jest kolejnym aniołem zesłanym na ziemie- odparłem.
-Jak się nazywa, może zdążę ją ostrzec- zaśmiała się z pogardą.
-Alestria...- powiedziałem cicho- Nazywa się Alestria. Możesz zareagować jak chcesz, ale ja i tak czuję, że ona coś we mnie zmienia. Masz racje, Vendelo. Nie zasługuje na nią ani trochę- powiedziałem ze smutkiem w głosie- Masz do wszystkiego rację. Jestem flirciarzem, który powinien gnić w piekle.

Vendela?

Od Tancred`a

CD. Filjan

-Jakie miejsca podobają Ci się najbardziej?- zapytała klacz, gdy tylko dowiedziała się, że zostałem oficjalnie przyjęty.
Zastanowiłem się dłuższą chwilę, po czym odparłem:
-Tajemnicze, pełne harmonii i ciszy, w której można puścić wodze fantazji oraz wsłuchać się w swoje wnętrze, a także porozmawiać z przodkami, którzy już dawno zostali powołani przez Czarnego Anioła Śmierci i przekroczyli w jego towarzystwie Niebieskie Bramy.
-To jedna z Twoich mocy?- zaciekawiła się moja nowa, podobna do nieziemskiej istoty, znajoma.
-Owszem.- potwierdziłem, a widząc jej minę, dodałem szybko.- Spokojnie, nie władam życiem pozagrobowym, tylko magią.
Filjan odetchnęła z wyraźną ulgą i stwierdziła:
-W takim razie mam dla Ciebie kilka odpowiednich terenów.
-W takim razie zaczynajmy naszą wędrówkę po tym rajskim świecie.
-Nie przesadzasz aby?- zaśmiała się.
Ten dźwięk natychmiast skojarzył mi się ze sznurem najpiękniejszych kamieni szlachetnych lub pereł.
-Zapewniam Cię, że nie. W końcu nigdzie indziej nie stąpają podobne boginiom klacze.

< Filjan, przepraszam, że musiałaś czekać.>

Od Tancred`a

CD. Heaven

Zastanowiłem się dłuższą chwilę, po czym zacząłem na głos budować obraz idealnej według mnie jaskini:
-Powinna być jeszcze nie przyozdobiona, posiadać wystarczająco miejsca dla jednego, lubiącego rozmyślać ogiera i otoczona jak największa ilością roślin. Nie zaszkodziłby także przypływający niedaleko niej strumyk, który w nocy opowiadałby mi różne historie.
-Potrafisz zrozumieć ich mowę?- zaciekawiła się moja przewodniczka, wyraźnie przeszukując w myślach wszystkie tutejsze groty.
-Owszem, ale raczej nie jestem jedyny- każdy, kto potrafi zachowywać się dostatecznie cicho i puścić wodze wyobraźni, to umie.- zapewniłem z rozmarzonym uśmiechem.
-Być może, ale teraz zejdź już na ziemię, bo nie wybiorę za Ciebie odpowiedniego dla Ciebie miejsca!- zaśmiała się.
-Wiem, ale od jakiegoś czasu prawie tego nie potrafię.- odparłem również rozbawiony.
-W takim razie będziesz musiał się postarać się choć przez parę minut.- stwierdziła Heaven i dodała szybko.- A co do jaskini, którą mi przed chwilą opisałeś, to sądzę, że najszybciej znajdziemy ją jednak nad Skalnym Jeziorem.
-W takim razie będziesz musiała mi jeszcze przez jakiś czas służyć za gwiazdę przewodnią.

< Heaven, przepraszam, że musiałaś czekać.>

Od Alestrii von Meteorite

CD. Mystic'a

Mimo, iż doskonale zdawałam sobie sprawę, że go nie dogonię, ponieważ on większość swojego życia spędził jako koń wyścigowy, a ja jako wykorzystywany do zawodów westernowych i parogodzinnych przejażdżek, ruszyłam za nim najszybciej jak było mnie stać.
Okazało się jednak, że nie jest to wcale tak wolno, ponieważ po kilkunastu minutach dzieliło nas zaledwie kilka metrów. Nagle ogier zatrzymał się raptownie, a ja zaczęłam ostro hamować. Mimo tego i tak na niego wpadłam.
-Przepraszam.- powiedziałam.
-Nie ma za co.- zapewnił z lekkim uśmiechem.
-Możesz mi wyjaśnić czemu stanąłeś?- zaindagowałam.
-Ponieważ będziemy musieli zmienić trasę.- wyjaśnił ogólnikowo.
-A to czemu?- dociekałam.
-Wsłuchaj się dokładnie w odgłosy, które wydaje otaczająca nas przyroda.
Zrobiłam co mi kazał i już po paru sekundach, stwierdziłam, iż rzeczywiście zachowuje się ona dość podejrzanie. Jakby gdzieś w pobliżu czaiło się jakieś niebezpieczeństwo.
-To dokąd idziemy?
-Na pewno jak najdalej stąd.
-A dokładniej?

< Mystic, dokąd ruszymy?>

Od Vendeli von Meteorite

CD Mystic'a

-Ale przecież każda z nas jest inna.- zauważyłam.
-Owszem, i to właśnie najbardziej mnie w Was pociąga.- odparł, nadając swemu głosowi nutkę aksamitności.
-Ale przecież kiedyś będziesz musiał wybrać jedną spośród miliardów innych! Nie możesz w końcu całe życie latać z jednego kwiatka na drugi!- zawołałam już lekko oburzona.
-A to niby dlaczego, przecież tak jest dużo zabawniej i daje to mi większe poczucie wolności.- zaśmiał się.
Mnie to jednak nie rozbawiło.
-Czy Ty na prawdę nie rozumiesz, że w ten sposób ranisz uczucia innych?!
-Na przykład Twoje?- zaciekawił się i spróbował zajrzeć mi w oczy, ale ja szybko obróciłam głowę.
-Prawdopodobnie Cię zaskoczę, ale nie. Nie mogłabym zakochać się w kimś, kto ma takie poglądy na temat miłości i traktuje płeć przeciwną tylko jako chwilową rozrywkę.
-Mogę wiedzieć w takim razie kogo masz na przykład na myśli?- dociekał dość natarczywie Mystic.
-Moją matkę, która po każdym spacerze w Twoim towarzystwie przychodzi do swojej jaskini z rozanielonym uśmiechem i jakby nie widzącymi oczyma, a później zamęcza mnie opowieściami, dotyczącymi jej uczuć!- zawołałam, czując jak łzy zaczynają torować sobie powoli drogę po moich policzkach i ruszyłam galopem przed siebie, sama nie wiedząc dokąd. Byle tylko jak najdalej od tego flirciarza!

< Mystic, jaka była Twoja reakcja?>

Nowy ogier- Silver

Powitajmy w naszych skromnych progach kolejnego, nowego członka w stadzie, mianowicie Silver`a(chyba srebrny członek widząc po imieniu :3). Cóż więcej pisać? Życzymy dużo weny podczas pisania opowiadań ;D
 
Imię: Silver
Płeć: Ogier
Wiek: 4 lata
Cechy charakteru: Silver jest towarzyskim koniem, czasem zbyt pewnym siebie, a czasem aż zanadto nieśmiałym. Bardzo żywiołowy, kocha biegać, za to nie lubi byś sam w ciszy i spokoju. Jego motto to: ,,Żyj pełnią życia i nie patrz co inni mówią", dlatego ogier niezbyt wtrąca się w życie stada, a także nie obchodzi go co inni o nim mówią czy myślą. Stara sobie wyrobić zdanie szalonego, nie przejmującego się niczym konia, lecz tak na prawdę pozostało mu wiele blizn, które do dzisiaj go bardzo bolą. Toteż można go zobaczyć chodzącego po terenie samotnym z pochmurną miną, zatroskaną. Silver jest uczuciowy, wie jak rozbawić i co w danej sytuacji zrobić. Z szacunkiem odnosi się do klaczy.
Stanowisko: Medyk, pomimo jego roztrzepania, zna się bardzo dobrze na lekarstwach i leczeniu.
Żywioł: Woda
Moce: Najbardziej lubi leczyć za pomocą wody, jednak nie zawsze w pobliżu jest jakaś. Potrafi wszystkie podstawowe rzeczy związane z tym żywiołem. Nie opanował go do końca, toteż czasem zdarzają mu się wpadki.
Partner: Wszystkie klacze są tu bez wyjątku piękne, ale Sharee to dopiero jest ogień. Podoba mu się także Chiara.
Rodzina: Nie poznał jej do końca, wie, że jego matka umarła z powodu powikłań poporodowych, a ojciec poległ w bitwie. Był jedynakiem.
Historia: Urodzony w odległej krainie, matka jego była Natasha, ojciec nazywał się Musico i poległ w bitwie. Matka natomiast zmarła z powodu powikłań poporodowych, dlatego ogier jest jedynakiem. Od zawsze chciał mieć młodszego brata, lecz nie udało się. Odszedł ze stada gdy miał rok, ale i tak tam nikt się nim nie interesował, toteż pewnie mało osób zauważyło, że w stadzie brakuje jednego konia. Wędrował, poznając świat, spotkał się kilkakrotnie z ludźmi, lecz wychodził zazwyczaj cało. W życiu miał tylko jedną przygodę, która wywarła na nim ogromny ból, który próbuje do dziś dzień zatuszować. W końcu dotarł tutaj po dwóch latach tułaczki samotnie.
Właściciel: batman32
Inne zdjęcia: 1

Od Havany

Słońce wstało dzisiaj wcześnie jak na tą porę roku. Śnieg sypał i odbijał promienie słońca od swojej białej powłoki. Przyroda dzisiaj była nader spokojna, tylko ptaki, które nie odleciały na zimę, grzebały coś w ziemi, poszukując jedzenia. Wstałam dziś dosyć wcześnie, jednak tej nocy nie mogłam wyjątkowo spać. Coś zakłócało spokojny sen, co chwila przekręcałam się z boku na bok, nie mogąc nawet zmrużyć oka. Siedziałam pod wejściem do mojej jaskini, wpatrując się w gwiazdy. Dopiero powiew cieplejszego powietrza położył mnie do snu. Pomimo tego, że byłam zmęczona, wstałam wraz ze słońcem. Pierwsze co poszłam zobaczyć co ciekawego dzieje się w stadzie. Ostatnie czasy dostałam niepokojące wieści, że w naszych okolicach zjawili się ludzie. Dodatkowe zmartwienie, ale jakoś gdy dołączyło dosyć sporo nowych członków mało się pokazywali. Ruszyłam w stronę Jesiennej Ścieżki. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że dawno tam nie byłam. Kłusem dotarłam na miejsce, a i nie daleko moim oczom ukazała się biała jak śnieg klacz. Podeszłam bliżej niej. Usłyszawszy moje kroki, odwróciła głowę w moim kierunku.
-Ładnie, prawda?- rozejrzałam się dookoła, przyglądając się drzewom, na których zawsze rosły różnokolorowe liście.
-Tak- odparła cicho klacz- Tu zawsze tak jest?
-Tak, o każdej porze roku. Tutaj zima, wiosna czy lato nigdy nie mają dostępu. W tym terenie królową jest jesień i to nie deszczowa, ale za to bardzo piękna. Niektóre konie mówią, że można ją nawet zobaczyć ,ale nie jestem do końca przekonana czy to nie bajeczki- uśmiechnęłam się pod nosem.
Zapadła cisza, którą przerywał tylko wiatr. Zamyśliłam się przez moment.
-Nazywam się Havana- po chwili rozmyślań przedstawiłam się klaczy.
-Sode No Shirayuki- powiedziała nie pewnie klacz.
Spojrzałam na nią i posłałam ciepły uśmiech, potem znowuż wróciłam do podziwiana miejsca.

Sode? Napisałam :3

Od Javier`a

CD Lavory

Popatrzyłem na nią krzywo. Co ona tak na prawdę wyprawia? Nie wiem czy chce się popisać czy to jest bezcelowe, ale wcale mi się to nie podoba. Klacz widząc moja zniesmaczoną minę i to co przed chwila zrobiła wycofała się parę kroków w tył, patrząc przestraszona. Odwróciłem się teraz cały w jej stronę.
-Co ty w ogóle chcesz udowodnić?- spytałem chamsko nie przyzwyczajony do takich spektakli.
-Ja... nic- odparła, próbując przybrać pewny siebie ton głosu.
-Posłuchaj... Nie chcę mieć z nikim na pieńku i domyślam się, że ty także toteż odstaw tą magię i idź- starałem się być delikatny w słowach, co niezbyt gładko mi przeszło przez usta, ale coś z tego wyszło.
-To nie było celowe- próbowała się wytłumaczyć- Mam tak gdy się zdenerwuję, na prawdę, mogę cię zapewnić- mówiła piszczącym głosem do mnie.
-Nie tłumacz się, ok? To wygląda jeszcze żałośniej- popatrzyłem na nią z niesmakiem i odwróciłem wzrok.
Poczułem jak klacz zaciska zęby, ale się nie odezwała. Spuściła tylko głowę, próbując pohamować kolejną falę wiatru.

Lavora?

Od Lavory

CD Javier`a

- No coś ty? Ja tu stać? Bez ruchu? Pewnie , że nie. Chodziło mi o coś innego , ale jeśli nie.... to cześć.
Powiedziałam dziwnym tonem. Nie wiem dlaczego - to chyba taki odruch - nagle rozpętałam wichurę. Była o wiele silniejsza niż zwykle. Byłam wściekła na siebie o tą całą aferę. I ostatnio zauważyłam , że kiedy jestem zła moc mojej wichury jest mocniejszy. To przez to wiatr stał się bardzo mocny i postanowiłam nazwać go wichurą forte.
Ogier popatrzył na mnie jak na dziwaczkę.
- No... co?
Powiedziałam ze strachem w głosie.Wycofałam się parę kroków do tyłu.

< Javier?>

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Od Qerida

CD Rossy

Podszedłem do niej szybko ze zmartwioną i przerażoną miną. Z jej oczu zaczęło spływać coraz więcej większych łez, które zostawiały liczne smugi na jej pięknych i delikatnych policzkach. Spuściła głowę, próbując się pohamować, lecz usłyszałem po chwili jej cichy płacz.
-Rossa... co ty mówisz?- spojrzałem na nią, nie przyswajając sobie to co ona przed chwilą powiedziała.
Jednak Rossa nic nie odpowiedziała tylko wybuchnęła płaczem. Teraz krople łez spadały ciężko na śnieg, który topił się pod wpływem ich ciepła. Pokręciłem niezauważalnie głową, dopiero teraz sobie zdając sprawę, że ona cierpi.
-Rossa...- podniosłem jej głowę do góry. Miała zamknięte oczy, lecz po chwili zobaczyłem jak je otwiera. Były szkliste i zapłakane, a jej mina jakby przed chwilą zjadła jakąś gorzką roślinę- Rossa...- powtórzyłem- Nie możesz odejść. Nie możesz mnie zostawić. Spójrz na mnie. Otwórz oczy- wpatrzyłem się w głębie jej wzroku- Nawet nie wiesz...- nie dokończyłem.
-Qerido... Ja dalej nie potrafię. Ilekroć kogoś pokochałam, ilekroć na kimś mi zależało zawsze to traciłam. Wszystko i wszyscy ode nie odeszli. Mama, tata, Tyrion, cała rodzina mnie pozostawiła. Nie mam już nic i nikogo. Po co mam tak dalej żyć!?- wybuchnęła ponownie płaczem.
Poczułem ukłucie w klatce piersiowej, jednak musiałem przyznać w pewnym sęsie rację klaczy. Musiała teraz bardzo dużo przeżywać. Spuściłem wzrok, stałem się przez moment nieobecny. Wszystko, całe życie przemknęło mi przed oczami. Po chwili jednak mój wyraz twarzy przybrał stanowczy ton. Spojrzałem na Rossę po raz kolejny.
-A ja?- spytałem się, szepcząc jej do ucha. Podniosła głowę i spojrzała na mnie wymownie. Nie odważyłem się powiedzieć czy zapytać o coś więcej. Podniosłem tylko jej podbródek, tym samym zmuszając ją do spojrzenia mi prosto w oczy- Nawet nie wiesz jaka jesteś dla mnie ważna- szepnąłem- Nie płacz, proszę. Nigdy nie zamierzałem cię opuścić. Wiem jak boli utracenie osoby, która kochała... a może i udawała, że jesteś dla niej ważna. Wiem jak to jest stracić cała rodzinę, być samemu, gdy wszyscy o tobie zapominają, ale proszę... błagam... nie odchodź. Nie zostawiaj mnie. Jesteś jedyną osobą, która była przy mnie w najgorszych chwilach życia- moje wdechy i wydechy były niespokojne i głębokie. Nabierałem powietrza do płuc z trudnością, czując, że się duszę- Nawet nie wiesz jaka jesteś dla mnie ważna- powtórzyłem- Błagam, nie odchodź...
Powoli i dyskretnie zbliżyłem swoja twarz do niej. Chwilę jeszcze wpatrywałem się w jej ciemne, piękne oczy, a potem pocałowałem delikatnie jakby była ósmym cudem świata, wielkim skarbem, szlachetnym złotem, diamentem, który lśni pośród mórz w noc w czasie pełni. Po raz pierwszy od utraty wszystkich po za nią, odważyłem się powiedzieć na głos co czuję, a nawet to zrobić.

Rossa?

Od Rossy

C.D Qerida

Spojrzałam z uśmiechem na Qerida.
- No to chodź!
On wywrócił oczami. Wstaliśmy i podążyliśmy ku naszemu celowi...
*
Gdy dotarliśmy na miejsce, uśmiechałam się jeszcze szerzej. Do pewnego momentu. Przed moimi oczami ukazał się Tyrion a uśmiech zniknął. Przypomniały mi się chwile z nim. Nie ma go, nie ma go... On nie istniał! Nigdy z nim nie byłam... Nie chcę go pamiętać. Nie chcę, ja nie chcę! Nigdy już nie zaufam nikomu, nie dam się wykorzystać, nie dam się bawić uczuciami...
Ciągle siedziałam cicho. W pewnym momencie Qerido znalazł się tuż obok mnie. Patrzył na mnie ze smutkiem w oczach.
- Nie chcę już tu być... - wyszeptałam a w kącikach moich oczu ukazały się malutkie łzy.

< Qerido?>

Od Javier`a

CD Lavory

Spojrzałem z kwaśną miną na klacz. Co ona sobie myślała? Że niby umówię się z nią na randkę czy co!? Chyba nie wie, że nie powinna być ufna do pewnych koni. Rozśmieszyła mnie ta cała sytuacja i ten niewinny uśmiech na jej twarzyczce. Zapytała tak beztrosko.
-Posłuchaj... nie umawiam się z byle kim, pierwszym lepszym poznanym koniem- odparłem dosyć ostro.
Spojrzała na mnie zdziwiona, chyba nadal oczekując odpowiedzi na to pytanie.
-Jeśli chcesz mnie poznać to to co dotychczas powiedziałem powinno ci dać do zrozumienia. Skoro oczekujesz odpowiedzi to powiem tak... nie- podkreśliłem ostatnie słowa i odwróciłem głową, nadal rozśmieszony sytuacją i postawą klaczy.
Stała chwile wpatrując się we mnie zdezorientowana, jednak nic nie powiedziała. Pochyliłem głowę na dół i skubnąłem zeschniętą trawę z wzeszłego roku, odgrzebując ją ze śniegu, który zalegał na polu tak samo jak na gałęziach drzew. Coraz bardziej wkurzała mnie ta cisza i obecność klaczy. Jeśli już tu stoi to niech się odezwie. Westchnąłem i popatrzyłem na nią zmrużonymi oczami.
-Coś jeszcze czy zamierzasz tu stać do rana i patrzyć jak jem?- powiedziałem zniecierpliwiony.
Tak bardzo chciała mnie poznać to niech wie, że raczej nie należę do przyjemnych koni do rozmowy.

Lavora?

Od Lavory

Przez mój pierwszy dzień w stadzie nie poznałam za wiele koni. Dlatego dziś idę na długi poranny spacerek galopem z przeszkodami. Kocham skakać przez przeszkody i wierzgać jakbym była jeszcze źrebakiem. Skoczyłam przez wielką kłodę i nagle zobaczyłam kogoś. Był gniady , czy może kasztanowaty i stał na uboczu nie przeszkadzając nikomu. Wyglądał na szczęśliwego w tej ciszy ale czułam , że muszę do niego coś powiedzieć.
- Cześć , jestem Lavora , a ty?
Zapytałam grzecznie.
- Nazywam się Javier. Czego chcesz?
Odpowiedział na moje pytanie.
- Lepiej cię poznać. Wydajesz się dość ciekawym koniem. Spotkamy się? Jak tak to gdzie i kiedy?

< Javier?>

Od Mystic`a

CD Sahary

Spuściłem wzrok lekko zawstydzony. Jej wzrok stał się poważny i wymowny. Nie chciałem by się zamartwiała mną ani niczym innym. Ten spacer miał być przyjemny, ale widocznie wyszło inaczej.
-Proszę, nie mów, że muszę iść do medyka- popatrzyłem na nią prosząco.
-I to koniecznie- odparła wzburzona.
Ból nasilał się z każdą chwilą, a jej wzrok stawał się coraz bardziej przestraszony.
-Gdzie ty to sobie zrobiłeś?- spytała.
-Długo by opowiadać, zresztą to nie jest zbyt ważne- nie chciałem wyjawić prawdy. Nie wiadomo jakby wtedy o mnie pomyślała.
-Mystic...- powiedziała moje imię stanowczo.
Wahałem się patrząc jej prosto w oczy. Sam nie wiedziałem co zrobić w tej sytuacji, ale domyśliłem się, że teraz klacz na pewno każe mi iść do lekarza lub chociaż do szamana.

Sahara? Brakus Wenus mnie dopadł x3

niedziela, 25 stycznia 2015

Nowa klacz- Lavora

Powitajmy nową klacz w naszym stadzie. Pierwszą członkinię w nowym roku naszego stada ^^ Życzymy ci dużo weny i oby ci się tutaj spodobało :3
 
Imię: Lavora
Płeć: Klacz
Wiek: 2,5 lat
Cechy charakteru: Jest to spokojna i wyrozumiała klacz. Lavora jest delikatna, ale odnajduje się w towarzystwie i uwielbia towarzystwo innych koni, najbardziej jednak ogierów. Lubi trochę romantyzmu w swoim życiu. Jest wytrzymała.
Stanowisko: Podróżnik
Żywioł: Powietrze
Moce: Umie wywołać nagły huragan, który może podłamywać gałęzie. Czasem ma z tego duże kłopoty...
Partner: Nie ma
Rodzina: Matka- Dileen , Ojciec- Aron , Młodsze siostry- Ritta i Maye. Ma też kilka kuzynów i ciotek.
Historia: Musiałam wyprowadzić się niedawno z mojego rodzinnego stad , przez zakaźną chorobę, na którą zachorował każdy oprócz mojej rodziny. Moje młodsze siostry poszły razem w inną stronę niż ja, a rodzice do jednej z moich ciotek. Byłam bardzo samotna przez te trzy dni, które do was szłam. Teraz jestem z wami i choć tęsknię za rodziną planuję założyć tu swoją.
Właściciel: oliwiaklima8

Od Spirita

CD opowiadania Pride

- To dobrze - odetchnąłem. Po chwili zobaczyłem rzekome miejsce - To tu?
- Tak - odparła.
- Ładnie tu nawet... - powiedziałem patrząc w taflę wody.
- I spokojnie.
- Zauważyłem... Brak tu żywego ducha...

< Pride? Przepraszam, że tak długo...>

Od Sahary

CD Mystic`a

Nadal bardzo niepokoiło mnie jego zachowanie, mocno po nim było widać, że coś jest nie tak. Szedł wolniej mniej energicznie (co do niego nie podobne) miał napięte mięśnie i się pocił, na dodatek jego stan był zachwiany, taki mają konie, które coś boli, źle się z nim działo nawet jego aura była dziwna. Przystanęłam
- Mystic... - powiedziałam łagodnie ale stanowczo, nie chciałam żeby zgrywał bohatera tym bardziej jeśli coś może zagrażać jego życiu - powiedz proszę, nie chcę by coś ci się stało
Spojrzał na mnie widziałam w jego oczach zaciętość, ale miałam nadzieję, że mi powie co się stało bo jego aura była coraz bledsza
- Naprawdę nic mi nie jest - odparł słabym głosem
Nagle moją uwagę przykuł jego brzuch, widziałam czerwone krople spływające najwyraźniej po jego drugim boku do podbrzusza, szybko by tego się tego nie spodziewał przeszłam na jego drugą stronę, próbował temu zapobiec ale nie zdążył bo już byłam po drugiej stronie, a tam zobaczyłam sporą ranę kłutą widać było, że została zadana kilkanaście dni wcześniej bo dookoła rozdarcia był strup. najwyraźniej otwarła się po jego wywrotce, popatrzyłam na niego przestraszona ale i rozgniewana

Mystic? <sorry, że tak długo ale przechodziłam małą (dobra dużą) "reaktywację", musiałam troszku odpocząć... ale już jestem :D >

sobota, 24 stycznia 2015

Od Javier`a

CD Filjan

Odprowadziłem klacz wzrokiem z poważną miną. Odwróciła głowę jeszcze raz, przyglądając się nam i uśmiechając złowrogo, potem zniknęła w cieniu drzew wtapiając się w ich krajobrazie, pomimo swojej kasztanowatej maści. Zamyśliłem się nad ostatnimi wydarzeniami, których było dość sporo. Z tego wyrwał mnie głos Filjan.
-Powinieneś iść do medyka- spojrzała na moje rany.
Odwróciłem głową w jej stronę, a mój wzrok spoczął na jej nodze. Klacz widząc, moje spojrzenie na jej kończynie, nie pozwoliła mi dojść do słowa. Co prawda nie lubiłem zbytnio gdy ktoś mi przerywa, ale chyba mogę uważać ją za jako taką dobra znajomą skoro razem przeżyliśmy spotkanie z demonem. Znałem ją już dość sporo czasu.
-Wiem, że też powinnam iść i wiem, że zaraz rzucisz mi kazanie jak odmówię- pokręciła oczami.
Kiwnąłem głową, nie odzywając się, sam uważając, że byłoby to bez sensu. Bok piekł jak cholera, a na śniegu było widać plamę krwi, lecz niezbyt się tym przejąłem. Podszedłem do klaczy.
-Pokaż to- poleciłem jej i obejrzałem nogę, po czym rozejrzałem się wokoło siebie w poszukiwaniu chociażby kałuży, lecz o tej porze roku raczej płynnej wody nie znajdę. Chyba, ze pójdę do morza oddalonego o kilka kilometrów stąd.
-Gdyby był tutaj jakaś woda mógłbym nas wyleczyć- odparłem patrząc w stronę klaczy.
-A śnieg?- zapytała.
-To nie to samo. Nie mam takiej mocy by uleczyć zamarzniętą wodą, musi być płynna, a morze jest położone daleko stąd- zrobiłem kwaśną minę.
-Czyli musimy się doczłapać do medyka- westchnęła.
-Na to wygląda- nie zostało mi nic innego do zrobienia niż przyznanie racji Filjan.

Filjan? Nic nie szkodzi ;)

Od Heaven

CD Tancred`a

Uśmiechnęłam się przelotnie, patrząc wprost przed siebie na daleki horyzont i zachodzące powoli słońce, które rzucało swoje ostatnie promienie na stado. To zawsze  robiła na mnie wielkie wrażenie.
-Skoro nie przeszkadzają ci zakochane pary... To ja nie mam nic przeciwko temu żebyś tam zamieszkał i żebym cię tam zaprowadziła- odparłam spokojnym tonem- A więc skoro chcesz to możemy od razu przejść do punktu ,,Jaskinia- nowy dom dla Tancred`a"- mówiąc to uśmiechnąłem się szerzej niż dotychczas.
-Heh... jeśli tak to bardzo mnie to cieszy- odparł ogier.
Skręciłam w lewo, omijając kilka skał rozrzuconych po ziemi. Jeśli dobrze pamiętam, Zatoka Gwiazd musiała być gdzieś w ta stronę. Nigdy nie chodziłam tam, ogólnie to byłam na tym terenie z dwa razy nie więcej i to do tego przypadkowo. Jednak moja pamięć i orientacja w terenie są niezawodne, toteż bardzo dobrze pamiętałam szczegóły drogi. Minęliśmy Skalne Jezioro i Wodospad Dusz, przy okazji opowiadając trochę o tych miejscach ogierowi. Wsłuchiwał się zaciekawiony. Po pewnym czasie drogi, zobaczyłam trzy ogromne, białe i świecące oświetlającym blaskiem księżyce. Dzień został przyćmiony przez noc, a gwiazdy, pomimo iż na innych terenach słońce jeszcze świeciło, pojawiły się ni stąd ni zowąd.
-Oto Zatoka Gwiazd. Teraz pokażę ci w miarę ciekawe jaskinie, które znajdują się bardziej po wschodniej stronie terenu. Ma być duża, mała, z wąskim przejściem czy z szerokim, a może przyozdobiona. Mamy tutaj do wyboru wiele grot do mieszkania- spojrzałam pytająco na Tancerd`a.

Tancred? Twoja kolej ^^

Od Mystic`a

CD Alestrii von Meteorite

Uśmiechnąłem się widząc jej dziecinny uśmiech i radość w oczach. Lubiłem Aleję Niebios, chociaż ostatnie czasy nie zapuszczałem się tam. Będzie trzeba to nadrobić. Klacz zaczęła prowadzić, nadal szczęśliwa tego, ze tam idziemy. Nawet mi było trudno dotrzymać jej kroku.
-Może byśmy zwolnili?- spytałem Alestrii, krocząc z tyłu.
-Nie ma mowy- pokręciła głową z uśmiechem.
-Aż tak ci prędko do tego terenu?- dogoniłem ją, kłusując.
-Nawet nie wiesz jak- posłała mi przyjazne spojrzenie.
-A jak nas ktoś złapie?- uśmiechnąłem się tajemniczo.
-Niby kto?- zdziwiła się, odpowiadając pytaniem na pytanie.
-Nie wiem, może ludzie albo wilki, albo coś innego- obejrzałem się by ja nastraszyć.
-Nie żartuj sobie-odparła, lecz zauważyłem, że się rozgląda.
-Skoro tak to... kto pierwszy na miejscu1- krzyknąłem jak źrebak i zacząłem galopować w stronę Alei Niebios.

Alestria? Wena chyba zwiała :/

Od Mystic`a

CD Vendeli von Meteorite

Uśmiechnąłem się tajemniczo, dodając sytuacji jeszcze większej tajemniczości. Vendela zmrużyła oczy, widząc, że nastąpiła głucha cisza i, że próbuję nadal utrzymać to w tajemnicy.
-Dobrze, już dobrze. Nie będę cię zamęczał... chociaż...
-Mystic!- zaczęła się śmiać.
-Ok, dobra. A więc... przypomniała mi się jaskinia obrośnięta bluszczem jak ta. A zresztą stąd jest charakterystyczny zapach pochodzący od mikstur i przeróżnych ziół, zresztą Meggie jest całkiem ładna- uśmiechnąłem się szarmancko.
Vendela otworzyła usta by cos powiedzieć, lecz dostałem tylko mocnego kuksańca w bok.
-Nie musisz od razu zarywać do każdej klaczy- udała obrażoną.
-Owszem, ale każda klacz jest piękna, a powstrzymanie się od komplementu jest bardzo trudne- spojrzałem na przeciwko siebie.
-Każda?- spytała, jakby się chciała upewnić.
-Tak, nawet ty- posłałem jej oczko i uśmiechnąłem się szeroko rozbawiony miną klaczy.
Pokręciła głową z uśmiechem i podeszła do mnie.

Vendela?

I rocznica Mysterious Valley

Pewnie jak wiecie lub dopiero co się dowiecie nasz blog obchodzi swoją rocznicę i właśnie wczoraj wzeszłego roku został założony. Nie wstydzę się mówić nasz blog, ponieważ razem go tworzymy nadal poprzez pisanie opowiadań, dołączaniem nowymi postaciami, a także propozycjami na ulepszenie bloga. Na pierwszy miejscu chciałabym bardzo serdecznie Wam podziękować za wytrwałość, za ciekawe opowiadania pomimo braku weny lub czasu. Wiem, że mogę na was liczyć. Blog przeszedł swoje próby, więc mogę uznać go stadem po przejściach x3, ale wytrwał do końca. Ja również miałam okres kiedy to mówiłam: ,,Nie ma sensu ciągnąć tego dłużej skoro i tak piszą zaledwie dwie osoby". Jednak gdy tylko weszłam na stronę, gdy ktoś przysłał mi opowiadanie nawet te pięciolinijkowe, od razu nabrałam chęci. Cóż jeszcze tu mówić? Jeszcze raz bardzo dziękuję tym, którzy angażują się i pomimo różnych sytuacji w życiu starają się pisać opowiadania nawet raz na miesiąc, informując mnie. Jeśli mam być z wami szczera, to nie raz byłam wkurzona na tych co nie pisali, nie raz mówiłam ,,Koniec. Miarka się przebrała", ale nie umiem gniewać się długo ^^. Także życzę blogowi następny ładny roczek, aby wytrzymał jak najdłużej, a Wam jeszcze raz dziękuję za wszystko i życzę dużo weny i aby ta szkoła nas nie zamęczyła :P A oto taki drobny obrazek na uczczenie rocznicy C: I zdrówko! :D

 


Od Szebry

CD Spartana

Zawstydziłam się ciutke tym gestem, dawno nie spotkałam tak miłego ogiera, ogólnie długo z nikim nie rozmawiałam, spojrzałam na konia i się uśmiechnęłam, odwzajemnił go
- To jak masz na imię? - zaczęłam rozmowę od najbardziej podstawowego pytania na początku znajomości. Śnieg chrupał pod naszymi kopytami gdy przestępowaliśmy z lewej na prawą nogę by się ogrzać, a śnieg leciutko zaczął prószyć
- Spartan, a ja z kim mam przyjemność? - znów się zawstydziłam, nie wiem czemu ale sposób jego bycia okropnie mnie onieśmielał
- Szebra - przedstawiłam się, zapanowała chwila ciszy, nie chcąc by trwała dłużej przerwałam ją - może się gdzieś przejdziemy?
Żywiołowo zaczęłam przebierać kopytami i się rozpromieniłam niczym źrebak. Spartan zgodziła się również uśmiechnięty i zanim ruszyliśmy zapytał się zaciekawiony
- Gdzie byś chciała się wybrać?
Dobrze się zastanowiłam... dawno mnie nie było w bardzo urokliwym miejscu. Uśmiechnęłam się do siebie i odpowiedziałam
- Wodospad Dusz... miło będzie tam się przebiegnąć... oczywiście jeśli chcesz
Spartan pogrążył się w swoich myślach na niecałą minutę po czym przytakną
- Co ty na to żeby się po ścigać - zdążyłam zapytać zanim on nie spodziewanie ruszyła galopem a ja zaśmiałam się i ruszyłam za nim. Długo nie biegałam więc za nim się z nim zrównałam już byłam trochę zmęczona... ale cóż to tylko moja wina przez co przestałam dbać o kondycję. Spartan miał nade mną przewagę, jak ten wyścig się skończy będę musiała go pochwalić, i zapytać czy nie mógł by ze mną biegać tak co rano bym powoli zaczęła odzyskiwać kondycję. W czasie moich rozmyślań dotarliśmy do naszego celu a ja byłam cała spocona i dyszałam

Spartan? <przepraszam, że mnie nie było, ale musiałam się "reaktywować" i nabrać sił do pisania :) więc oto jestem i na inne opowiadania postaram odpisać za niedługo>

Od Tancred`a

CD. Heaven

-Jeszcze nie udało mi się nic odpowiedniego znaleźć, ale w końcu jestem tu dopiero od kilku dni i nie zdążyłem obejść wszystkich terenów, a przy tym wolę spać pod gołym niebem,- odparłem.
-A w deszcz i chłodne dni oraz noce?- dociekała.
-To pierwsze mi nie przeszkadza, a wręcz jest lubianym przeze mnie zjawiskiem, bo gdy się w nie wsłucha, można usłyszeć wspaniałe opowieści, a co do drugiego, to tam, skąd pochodzę- ono nie istnieje.
-Czyli musiałeś poprzednią część życia spędzić w jakimś ciepłym kraju.
-Owszem, pochodzę z Argentyny.- wyjawiłem.
-Mieszkałeś, więc blisko oceanu.- stwierdziła i dodała.- W takim razie prawdopodobnie najbardziej pasowałaby Ci jaskinia położona... na Rajskiej Plaży lub Wdowim Wzgórzu (Oczywiście, o ile nie boisz się duchów.) albo w Zatoce Gwiazd (Ale tam często kręcą się zakochane konie.).
-Żadna z tych niedogodności mi nie przeszkadza.- zapewniłem.
-W takim razie od którego z nich chciałbyś zacząć?
-Może od ostatniego, oczywiście o ile Tobie to nie zrobi różnicy.- wybrałem szybko.

< Heaven, prowadź.>

Od Filjan

CD odpowiadania Tencred`a

Spojrzałam na ogiera, uśmiechnęłam się lekko, po czym powiedziałam:
- Filjan. Powiedz, a należysz już do stada?
Ogier wyglądał na nieco zdziwionego, ale moment później dał mi odpowiedź.
- Nie, z tego co mi wiadomo to raczej nie... A jest tu jakieś?
- Mysterious Valley. Może miałbyś ochotę dołączyć? - zapytałam. W sumie, to nie do końca wiem co mnie przywiało do Alei Róż. Chociaż... Ostatnio błąkam się bez celu po niemalże każdym terenie stada, nawet jeżeli za nim nie przepadam, więc to chyba normalne, że dzisiaj trafiło się to różane miejsce.
- Taaa... Czemu nie. - uśmiechnął się szeroko Tencred wyrywając mnie z zamyślenia.
- Jak chcesz, to później mogę Cię oprowadzić po terenach. - dorzuciłam
Ruszyliśmy w stronę jaskini Havany. W międzyczasie ogier prosił, bym opowiedziała mu coś o stadzie, ale zbytnio nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Nie wiedziałam nic o Havanie, a teraźniejsi członkowie stada wydają mi się obcy. Ale, żeby nie psuć mu krwi, zaczęłam zanudzać go opowieściami o początku stada, o jego poprzedniku, czyli stadzie Błękitnego Księżyca, i o różnych takich innych. Ku mojemu zdziwieniu, Tencred wcale nie wyglądał, jakby zaraz miał ochotę rzucić mnie jakimś przypadkowym przedmiotem, ale słuchał z uwagą. Kilka minut później dotarliśmy na miejsce, do jaskini alfy. Niedługo, wszystko było już załatwione, a ogier był oficjalnie członkiem stada. Następnie zgodnie z obietnicą zaczęłam oprowadzać go po terenach.

(Tencred? Sorry, że dopiero teraz, i brak weny...)

piątek, 23 stycznia 2015

Od Filjan

CD opowiadania Javiera

Od razu po zadaniu pytania zostałam przeszyta na wylot spojrzeniem kasztanowatej klaczy. Nikt nie odpowiedział, dlatego postanowiłam zrezygnować z zadawania jakichkolwiek pytań. Wokoło zapadła cisza. Do naszych uszu nie dochodziły żadne hałasy. Spojrzałam na Javiera, który miną niewzruszonego stał cały poobijany, z okropną raną w boku...
- Ymm... Javier? - spytałam po chwili milczenia - wiesz, ja nie chcę przerywać kółka modlitewnego, czy co my tu innego odprawiamy stojąc jak kołki, ale nie uważasz, że powinieneś pójść do medyka, lub chociażby do szamana?
Ogier spojrzał na mnie, a później na moją postrzępioną nogę. Następnie kiwnął lekko głową. To był sygnał dla nieznajomej mi klaczy, że może się oddalić, a przynajmniej tak go odczytała. Niemalże od razu powiedziała:
- Ja już będę iść. - po czym przemierzyła nas wzrokiem i dodała - Aha, a dla Ciebie - zwróciła się do mnie - Jestem Sharee.

(Javier? Sorry, że prawie miesiąc musiałeś czekać, ale miałam laptopa w serwisie, no i brak czasu)

Od Heaven

CD Tancred`a

Ogier upadł na śnieg. Chciałam go podtrzymać tak by nic mu się nie stało, lecz w tej chwili przypomniałam sobie o buzującej w moich żyłach mocy, która z każdą chwilą buzowała coraz bardziej, więcej niż adrenalina. Gdybym go teraz dotknęła lub zbytnio przyglądała mogłabym go nawet zabić. Wokoło nie było nikogo kto by mógł mi pomóc. Krzyknęłam nie raz nie dwa, ale nikt mi nie odpowiedział. Natomiast bardzo dobrze wiedziałam, że Sharee przygląda się mi z ukrycia. Wiedziałam, że ona jest nieustępliwa, że nie łatwo ja tak pokonać. Włada potężną mocą, a niektórzy mówią, że kręci z tym demonem Sangre. Nie wiem ile jest w tym prawdy ile nie, ale wiedziałam, że omdlenie Tancred`a nie było tylko powodem jego mocy. Poczułam nagle jak ktoś mnie obserwuje, uważnie mi się przyglądając i wiedziałam kto to, ale na razie przejmowałam się tym jak uchronić ogiera, któremu zawdzięczam życie. Wtem obok siebie usłyszałam cichy, ponury głos:
-I co? Zemdlał twój wybawiciel?- obejrzałam się i w tym samym momencie zobaczyłam szyderczo śmiejącą się kasztanowatą klacz.
-Zastaw mnie- warknęłam- I jego też- po chwili dodałam co wyraźnie jeszcze bardziej ją rozbawiło.
-Bo co mi zrobisz?- zadała podstawowe pytanie.
Mogłabym jej odpyskować lub pogrozić, ale to i tak by nic nie dało. Wtedy byłoby jeszcze gorzej. Nastała chwila ciszy. Bardzo krępująca.
-Pomożesz mi?- spytałam, nawet sama do końca nie wiedząc co robię. Przecież to kompletne bzdury, paplałam co popadnie. Klacz uśmiechnęła się szyderczo, udając, że mi współczuje.

Sharee? Tancred? Które z was dokończy? :3

Od Heaven

CD Tancerd`a

-To smutne...- odparłam, nie pokazując po sobie tego co sama czułam. Nie lubiłam pokazywać słabości, co uważałam za swoją wielką wadę, ale nigdy nie umiałam tego powstrzymać. Już nie raz próbowałam w pewnym sytuacjach okazać, chociaż cień uczuć, ale nigdy mi to nie wychodziło. Gdyby nie moja przeszłość... byłabym inna...
-Ja nigdy nie widziałam człowieka ani nie doświadczyłam spotkania z nim ,ale z opowieści innych koni, które doświadczyły z nimi coś jakoś słowo ,,ludzie" nie brzmi zbyt przyjaźnie, więc wolałabym się z nimi nie spotkać- zrobiłam kwaśną minę.
-Co prawda nie wszyscy ludzie są źli... ale nie których nie obchodzi życie drugiej istoty. Są bardzo zadufani w sobie i wygodniccy- ogier zrecenzował moją odpowiedź.
-Nie wiem sama co o nich myśleć. Ostatnio bardzo dużo znalazło się nich na naszych terenach, więc radzę nam uważać. Nie wiadomo kiedy się jacyś zjawią- ostrzegłam go, idąc dalej w wyznaczonym mi kierunku- Jakie miejsca lubisz najbardziej, w sęsie pola, łąki, lasy, jakieś wody?- spytałam.
-Musiałbym się porządnie zastanowić- zamyślił się.
-A masz już mieszkanie?- odskoczyłam od tematu.

Tancred?

Od Tancred`a

CD. Heaven

Od jakiegoś czasu nienawidziłem wtrącać się w sprawy innych, ale wystarczył jeden rzut oka na leżącą pod kopytami nieznanej mi klaczy, Heaven, abym stwierdził, że tym razem nie mam innego wyjścia. Westchnąłem, więc ciężko, spojrzałem prosto we wściekłe oczy samicy i odparłem twardo:
-Jak dla mnie próba zabicia innej istoty, nie jest najlepszym sposobem na załatwianie takich spraw.
-W takim razie mamy na ten temat odmienne zdanie.- odparła tym samy tonem, nie luzując uścisku.
-Być może, ale teraz ją puść, bo inaczej będę musiał załatwić to w inny sposób.
-Tanc, pospiesz się!- stęknęła Heaven, ale ja postanowiłem mimo tego dalej pertraktować.
-A mogę wiedzieć z jakiego powodu mam spełniać zachcianki jakiegoś przybłędy?- syknęła nieznajoma.
Tego już było za wiele. Poczułem, że coś we mnie zaczyna wrzeć i ostrzegłem, próbując to coś powstrzymać:
-Odwołaj to, bo zarz dowiesz się jak to jest być po drugiej stronie.
-Nie mam takiego zamiaru.
-Trudno, sama tego chciałaś...- westchnąłem i zacząłem uparcie wpatrywać się w jej źrenice, które po chwili zrobiły się szkliste, a ja bylem w jej umyśle. - A teraz powtarzam po raz drugi: puść ją natychmiast!- rozkazałem, a ona wykonała machinalnie moje polecenie,- I zacznij kontynuować swoją wycieczkę.
Po tych słowach klacz się oddaliła, a dla mnie zaczęło kręcić się w głowie, jak zwykle po użyciu mocy hipnozy, więc podszedłem z trudem do Heaven i szepnąłem:
-Wszystko dobrze?
Ostatnim, co usłyszałem nim ... chyba zemdlałem, była jej cicha odpowiedź. Niestety jej nie zrozumiałem....

< Heaven, kontynuuj, proszę.>

Od Tancred`a

CD. Heaven

-Owszem, zaprowadziła mnie do niej piękna klacz o imieniu Filjan.- odparłem rozmarzony jak zresztą w większości przypadków. Tyle, ze tym razem było to raczej spowodowane uczuciem, które poczułem po raz pierwszy, a zwie się ono...miłością.
-Mówisz jakbyś był zakochany, a musisz wiedzieć, że nie tylko Twoje serce zostało przez nią podbite.- odparła chłodno klacz.
-Domyślam się, w końcu jeśli ktoś ma urodę podobną do anielicy, musi posiadać też wielu adoratorów...-westchnąłem z zamglonym lekko wzrokiem.
-Po Twojej wypowiedzi wnioskuję, że wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia.- stwierdziła trochę potępieńczo moja nowa znajoma.
-Owszem, ale wcześniej nigdy nie doznałem, niestety, tego wspaniałego uczucia.
-Uważaj w takim razie, aby nie zakończyło się ono wielkim rozczarowaniem.- ostrzegła.
-Będzie to jedynie znaczyło, że ktoś taki jak ja jest dla niej zbyt pospolity.
-Być może, ja się na tym za dobrze nie znam. A teraz, jeśli łaska, chciałabym poznać Twoje imię, bo chyba nie jest nim Amor?- zapytała Heaven sarkastycznie.
-Oczywiście, że nie.- odrzekłem przez śmiech.- Jestem Tancred,a pochodzę z Argentyny, ze Stada Świetlistych Dusz.
-Czyli Ty również jesteś dzikim koniem.
-Zgadza się, ale kilka razy miałem do czynienia z ludźmi, którzy zabrali mi oboje rodziców i miesiąc życia.- potwierdziłem.

< Heaven, kontynuuj, proszę.>

Od Qerida

CD Rossy

Zacząłem się śmiać widząc radosną mine klaczy, rozkojarzona oczy i szczery uśmiech. Jej grzywa zatopiła się w śniegu.
-Chora będziesz- uśmiechnąłem się.
-Oj tam, od kiery jesteś taki drętwy- zamknęła oczy.
-Ja drętwy?- oburzyłem się i walnąłem się w śnieg tuż obok niej.
Biały puch osiadł na moim ciele, czułem jak platki śniegu roztapiają się pod wpływem gorąca. Parsknąłem radośnie.
-Nie wyobrażałbym aobie innego życia niż to. Byłoby zbyt nudno- spojrzałem w kierunku Rossy.
-A może teraz coś na ocieplenie i zbicie tego czasu w oczekiwaniu na czekanie?- jej oczy zabłysły.
-Masz na myśli zatoke?- spytałem.
Kiwnęła głową radośnie mówiąc przez to, że o to jej chodziło.

Rossa? Sorki, że dopiero teraz.

wtorek, 20 stycznia 2015

Od Rossy

C.D Qerida

Spojrzałam na ogiera.
- A skąd mam mieć tą pewność?! - fuknęłam.
Spojrzał na mnie i wywrócił tylko tymi swoimi brązowymi oczami. Niewinny uśmiech wszedł na jego chrapy. Obserwowałam go cały czas, nie miałam ochoty go spuścić z oka. Jednak nie udało mi się, bo kichnęłam. Qerido wybuchł śmiechem. A ja stałam jeszcze chwilę i potrząsnęłam tylko łbem i na niego spojrzałam.
- Ja chce wieczór!
- Rossa spokojnie, jeszcze tylko kilka godzin. - powiedział.
Wywróciłam oczami. Nagle z nieba zaczęły spadać białe płaty śniegu, no w sumie wolę jednak lato, ale zimą też nie pogardzę. Zaczęłam biegać w kółko i pobiegłam do lasu. Qerido wbiegł tuż za mną i mnie zatrzymał. Od razu wyszliśmy z lasu.
- Nie robię powtórki z rozrywki. - fuknął.
- No dobrze, dobrze panie bobrze! - zaczęłam się śmiać.
W pewnym momencie położyłam się na białym puchu i zaczęłam tarzać na śniegu...

< Qerido? Brak laptopa, ale już mam ^^>

Od Heaven

CD Sharee

Próbowałam się oswobodzić z ucisku kopyta klaczy, lecz nie dawałam rady. Nie chciałam jej śledzić, po prostu teraz nie za wiele widziałam koni, a w dali nie rozpoznałam jej. Poczułam coraz silniejsze ukłucie w szyi, a mój oddech słabł z każdą minutą. Chciałam powiedzieć jej żeby mnie puściła lub krzyknąć pomocy, lecz z mojego gardła wydobył się tylko cichy pisk. Wtem obok mnie jakby z ziemi znalazła się obca sylwetka jakiegoś innego konia. Kasztanowata klacz odwróciła głowę w jego kierunku i spojrzała na niego lodowatym spojrzeniem, pełnym złości i pewności siebie.
-Czego tu chcesz?- syknęła- Nie widzisz, że załatwiam sprawy z drugą osobą?

Tancred? Dokończysz?