sobota, 17 stycznia 2015

Od Sharee

Od jakiegoś czasu doznawałam chęć zobaczenia co się dzieje pomiędzy granicą lasów Willi Mrocznej Damy. Ciągła biel i odbijająca się czerwień rzeki aż raziła mnie w oczy. Co prawda nie przebywałam tam ciągle, jednak nie ukrywam, że tylko tam była w miarę spokojnie, nie licząc wielu kruków, sów i innych drapieżnych zwierząt. Myślałam nad wyjściem z jaskini i popatrzenia sobie na niezdarnych członków stada, chodzących po terenach i nudzących się. Jeśliby chcieli mogę im dostarczyć pełno rozrywki. Na tą myśl uśmiechnęłam się złowrogo. Promienie, odbijające się od śniegu zaślepiły moje oczy na chwile, lecz i to nie dało rady mnie. Śnieg przyjemnie zazgrzytał, zarazem wyczułam w nim ból, jakby krzyczał, że stąpnięcie po nim boli. Wzięłam głęboki oddech, a w płucach poczułam z chłodne powietrze idące z Zdradliwej Przystani, przepasane nutką morskiej bryzy, chociaż jest to jezioro, a jakikolwiek słony zbiornik znajduje się daleko od tamtego miejsca. Nie zawracając sobie głowy tym, poszłam pierwszy raz od niecałego roku w kierunku Alei Niebios. Raz na jakiś czas można zrobić wyjątek, nawet jeśli chodziło o mnie. Stanęłam na granicy terenu, po kilkuminutowym marszu. Wyglądało nietknięte; nikogo nie było słychać, wiatr mierzwił ośnieżone gałązki drzewek, a podłoże idealnie oddawało cały rzeczywisty świat, tak jakby zazdrościło, że znajduje się na nim tylko piasek. Widocznie jestem pierwsza w tym dniu na tym terenie, choć nie ukrywałam zdziwienia. Wiele koni się tu kręci z powodu ich nadmiernej ciekawości. Ruszyłam wzdłuż rzędu drzew z czarną korą. Wnet usłyszałam szelest liści i ruch zza krzakami. Spojrzałam w tamtym kierunku. Ktoś widocznie nie chciał bym go zauważyła, lecz najwyraźniej nie umie się kamuflować, nawet jeśli się ma białą maść. Co prawda zima zimą, ale mnie nie łatwo oszukać. Postanowiłam się pobawić z tym kimś w kotka i myszkę. Nie dawałam żadnej oznaki, że zobaczyłam tajemniczego kogoś, odwróciłam się tylko i szłam dalej. Zatrzymałam się przy wielkim dębie, otoczonym wieloma krzakami, które były przykryte grubą warstwą śniegu. Ten ktoś nadal mnie śledził i widocznie bardzo dobrze wiedział kim jestem skoro tak bardzo próbował zachować tajemnice tego, że tu jest. Uśmiechnęłam się pod nosem i weszłam w zarośla, oczekując aż ktoś nie podejrzewając, że się ukryłam, wyjdzie. Moje podejrzenia sprawdziły się, ponieważ po chwili zza krzewów wyszła siwa klacz, wręcz jej maść była śnieżnobiała, lecz nawet taki kamuflaż na nic jej się nie zdał. Czekałam na odpowiedni moment. Zaczęła się rozglądać, poszukując wzrokiem mnie, lecz nikogo nie zauważyła. Próbowała nawet nadsłuchiwać, ale i to nie wykazało mojej obecności. Byłam mistrzem kamuflażu i jeśli chodzi o takie rzeczy jak szpiegostwo umiałam znakomicie wtopić się w krajobraz, nawet z moją kasztanowatą maścią. Gdy klacz się odwróciła, wyskoczyłam zza drzewa i przewróciłam ją na ziemię. Nic nie spodziewająca się tajemnicza, upadła na śnieg, lecz nim zdążyła się podnieść, przydusiłam ją swoim kopytem, stojąc nad nią i wpatrując się z zaciekawieniem, zarazem bez oznaki żadnego uczucia. Mój oddech był spokojny, a w oczach klaczy widziałam minimalny lęk, który za chwilę i tak się powiększy. Przynajmniej miałam taki zamiar. Spięła swoje mięśnie, początkowo próbując oswobodzić się z mocnego uścisku, lecz nie pozwoliłam jej na to.
-Chyba ktoś tu nie zjadł śniadanka, skoro jest taki słabiutki i kompletnie nie ma głowy do szpiegostwa- powiedziałam słodkim głosem dziecka, lecz po chwili jego ton zmienił się w bardziej zimniejszy i podejrzliwy- Czemu mnie śledziłaś, gadaj natychmiast albo cię tak przydusze, że nie będziesz się mogła wydostać ze skarpy śniegu- dałam wyraźny znak kopytem, przyduszając jeszcze mocniej jej klatkę piersiową.
Widziałam, że trudno jej zaczerpnąć tchu, jednak uważałam na swoją siłę. Jeśli zabiję ją od razu to jaka będzie z tego zabawa. Zresztą jeśli chciałam się dowiedzieć czemu mnie szpiegowała, musiałam dać jej coś powiedzieć, a na odpowiedź potrzebuje powietrza, które tak trudno i świszcząco przechodziło przez jej gardło. Zatem po chwili zmniejszyłam ucisk, lecz nadal mocno trzymając ją w pozycji leżącej.

Heaven? Udusić cię mogę? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz