Pierwszym miejscem w stadzie po dołączeniu do niego był Woskowy Las. Już w dali czułem zapach spalenizny i światło, które unosiło się ponad wszystkie tereny. Ciekawy zjawiska i tego czym na prawdę jest las, pogalopowałem w jego stronę. Wszędzie był ogień, a drzewa były zrobione z wosku. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego. Wszystko się paliło, lecz nigdy spalić się nie mogło. Woda tutaj nie miała dostępu. Nawet spróbowałem polać nią mały płomyczek, lecz momentalnie zmienił się on w ogromny pożar. Odsunąłem się idąc wąską ścieżką, jedyną rzeczą, która tutaj nie płonęła. Szybko jednak wyszedłem z lasu, gdy poczułem mocne szczypanie w nodze. Jeden z płomieni przeszedł na moje ciało. Kolejnym punktem wycieczki było Wdowie Wzgórze. Gdy tam dotarłem o mało nie spadłem, patrząc w dół. Chmury przysłaniały wszystko, a słońce ledwie co dosięgało swoimi promieniami do podłoża. Z góry było widać wiele innych terenów. Zaciekawiło mnie szczególnie jedno, mroczne miejsce. Nazywał się Mglisty Bluszczolas. Powoli i dyskretnie wszedłem do niego, rozglądając się dookoła. Niby nic, zwykły las tylko ciemność go bardziej spowija, ale czułem, że przez moje ciało przechodzą ciarki. Słyszałem cos jakby głosy i szmery, ale to chyba tylko moja wyobraźnia płata mi figle. W dali jednak zobaczyłem brązowy punkcik, który pasł się nieopodal. To chyba był koń. Spokojnie ruszyłem w jego kierunku. Nie omyliłem się. Już po kilku krokach śmiało mogłem stwierdzić, że była to kasztanowata klacz. Moje oczy zrobiły się jak ogniki. Nie znałem tutaj ani jednego konia, więc pomyślałem, że spróbuję poznać pierwszego członka. Jeszcze nie wiedziałem, że to mój błąd.
-Witaj. Nazywam się Silver- podszedłem bliżej z uśmiechem.
Klacz podniosła głowę. Jej wzrok początkowo był spokojny gdy patrzyła kto do niej przyszedł, lecz z jednej chwili zrobił się mroźny i ostrzegający. Jej ciemne oczy lśniły w świetle, którego mało tutaj dochodziło.
-A ja nazywam się twoja zguba- rzuciła obojętnie w moją stronę i spuściła głowę by skubnąć kawałek zeschniętej i chyba niedobrej trawy.
-Nigdy nie słyszałem takiego imienia- zażartowałem.
Klacz wzięła głęboki oddech i odwróciła się. Jej mięśnie były spięte, jakby hamowała się przed czymś.
-A tak na prawdę nazywasz się?- podszedłem bliżej, omijając czarną dziurę, która widniała tuż obok niewielkich krzewów.
Sharee?
WYGRAŁAM 🏆
OdpowiedzUsuńMówiłam ci, Sharee. Napisał do Ciebie.
~Filjan
Tak mówiłaś, a teraz ja się biorę do swojego dzieła, huehue :D
OdpowiedzUsuńBać się zacząć mam?
OdpowiedzUsuńNie, na początku nie będzie tak brutalnie. Niech zna moją łaskawość na początku, potem będzie małe piekiełko xd A na końcu... szykuj zakład pogrzebowy...
OdpowiedzUsuńNaturalnie, wybór nagrobka proszę dokonać na naszej stronie filjanmeggieitrumny.pl
OdpowiedzUsuń