C.D Qerida
Przytaknęłam twierdząco głową i zawróciliśmy.
***
Pytaliśmy tyle członków, że aż głowa mała... No cóż nikt nie wiedział. Jednak kiedy mieliśmy zrezygnować ujrzałam Havanę. Sobie hacała (czy jak to tam się pisze) po łące z lekkim uśmiechem.
- Co ty tam ta... Aaaaa... - taka cudowna reakcja Qerida.
Ogier patrzył przed siebie. Obserwował każdy krok klaczy. Szturchnęłam go.
- Chodź. - powiedziałam i nie czekając na odpowiedź poszłam przed siebie.
Po chwili dogonił mnie Qerido, co prawda lekko utykał i pokazywał że nie czuje bólu ale dało się zauważyć że cierpi. Odwróciłam od niego wzrok i spojrzałam przed siebie. Momentalnie znaleźliśmy się przy Havanie. Klacz na nas patrzyła z lekkim uśmiechem.
- Havano... No jest mały problem... - zaczęłam.
Patrzyła na mnie wyczekująco a jej mina nabrała powagi. Przytaknęła głową abym kontynuowała swoją wypowiedź. Nie wiedziałam czy powiedzieć, ale jednak to też chodzi o inne konie. Złapali nas a nam się udało uciec. Jednak jak złapią jakiegoś innego konia samego? Co wtedy?
No i się zamyśliłam. Brawa dla mnie. Potrząsnęłam łbem i spojrzałam na Havane i Qerida.
- Już wszystko wiem. - powiedziała.
Qerido jej powiedział? Kiedy? Eeeej... Zamuliłam aż tak? Yh... Najwidoczniej tak... Havana powiedziała że musi coś zrobić i odeszła. Spojrzałam na ogiera.
- Zamuliłam? - spytałam.
- Tak. - odparł z uśmiechem na chrapach.
Wywróciłam oczami i spojrzałam przed siebie.
- Mam talent do zamulania... - pomyślałam na głos.
Qerido się zaśmiał, a ja na niego spojrzałam.
- Idziemy na Mglistą Polanę? - spytałam.
< Qerido?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz