CD historii Dęblina
Spojrzałam tylko na niego poważnym spojrzeniem i odwróciłam się, patrząc w ciemny punkt na ścianie.
-To nie moje dziecko? Prawda?- spytał idiotycznie.
Myślałam, że zaraz wybuchnę. Co on wyprawia!? Udaje głupiego czy nim jest?
-Myślisz, że jestem puszczalska? Że niby zabawiałam się z innym ogierem?- przesunęłam powoli mój ostry wzrok na niego.
Teraz wpatrywaliśmy sobie w oczy. Ja zawzięcie, on jakby mówił: ,,To nie możliwe".
-Ja was zostawię- usłyszałam cichy głos medyczki.
Nawet jej nie spostrzegłam, że stoi tuż obok. Kiwnęłam niewidocznie głową, spuszczając wzrok.
-Boże... co oni pomyślą. Co pomyśli Havana...- usłyszałam wyraźną lekko panikę w głosie Dęblina.
-Co inni!?- krzyknęłam zdenerwowana- Czyli mną się już nie przejmujesz? Totalnie cię nie obchodzi NASZE dziecko!? Pragnę zauważyć, że ono również jest twoje. A jeśli chcesz mieć to gdzieś to...- poczułam jak napływają mi do oczu łzy- To wynoś się stąd.
Wiedziałam, że zareagowałam dosyć chłodno, wręcz chamsko, lecz nie miałam na to sił. Żadnych... Myśl, że zostanę sama, nie wiedząc czy urodzę i czy przeżyję narodziny, a o źrebaku nie mówiąc. Chciałam zostać sama, a zarazem mieć wsparcie u kogoś, lecz wiedziałam, że to niemożliwe.
-Co teraz?- zapytał cicho ogier, patrząc na mnie i odpowiadając już bardziej spokojnie.
Nie odezwałam się tylko pokręciłam głową z niewiedzą i z bezradnością.
<Dęblin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz