CD Rossy
Tym razem mój wzrok skierował się w stronę horyzontu. O tej porze dnia, nawet jezioro wyglądało niesamowicie. Słońce wyglądało tak jakby zatapiało się powoli, od niechcenia w głębiny wody i tylko promienie wesoło tańcowały na tafli. Przypomniało mi się jak kiedyś uwielbiałem patrzeć na zachodzące słońce i kolory nieba wieczorem. Uwielbiałem gdy wiał wiatr i gdy bezlitośnie zwierzmiał mi włosy, plątając w nie wszystko co napotkał i co mógł unieść. Dzisiaj natomiast był bezwietrzny dzień. Pamiętam jak mówiłem sobie żeby nie zatracać się w wspomnieniach ani przeszłości, widzieć i czuć co się dzieje teraz, tutaj. Jednak teraz wydawało mi się to jeszcze bardziej trudniejsze niż dotychczas. Spojrzałem na Rossę, która uważnie wpatrywała się we mnie, ze spokojem, który rzadko u niej widziałem. Zmieniła się i to bardzo. Nie zostawiłem tego bez uwagi i zadałem pytanie.
-Zmieniłaś się. Nie tylko z zewnątrz, ale i w wewnątrz- stwierdziłem ze smutną miną- A i gratuluje partnera. Mówiłem ci, że znajdziesz swoja miłość- dodałem i postarałem się o uśmiech.
Klacz uśmiechnęła się i aż zarumieniła słysząc gratulacje z mojej strony.
-Tak... Dużo przez ten czas się stało- powiedziała.
-Dobrze, że się ustatkowałaś, jeśli mogę to tak nazwać- odparłem.
-Ustatkować to zbyt poważne słowo- odpowiedziała- Inaczej bym to nazwała.
Pokiwałem głową i znów wróciłem do patrzenia w horyzont.
Rossa? A u mnie wręcz jej dużo jest...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz