niedziela, 27 kwietnia 2014

Od Souffle

Z dnia na dzień rosłem jak na drożdżach pod czujnym okiem Tamizy i Jack'a. Pokochałem ich jak prawdziwych rodziców, których w gruncie rzeczy prawie nie miałem. Uwielbiałem zabawy z przybraną siostrą, Rossą. Wydawała się być takim jak ja, wiecznym źrebięciem pełnym energii.
Jednak w końcu wyrosłem nie do poznania. Wprawdzie sierść nadal mieniła się miedzią w słońcu, jednak byłem wysoki i już nie taki chudy, jaki tu dotarłem. Urosłem zdrowo, na dosyć poważnego konia, ale pełnego energii w gruncie rzeczy.
Przechadzałem się w poszukiwaniu kogoś z kim mógłbym spędzić swój wolny czas. Gdy ujrzałem znaną mi sylwetkę klaczy, aż podskoczyłem z radości. Wprawdzie nie była to Rossa, której szukałem lecz Tamiza. Dotąd nie za bardzo wiem jak się do niej zwracać. Mamo? Tak mi jakoś dziwnie. Zawsze zwracam się do niej Tamizo.
-Cześć Tamizo! - zawołałem tonem pełnym radości.

Tamiza? Nie mam za bardzo pomysłu na opowiadanie, ale chciałam do Ciebie napisać ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz