Kilka dni po tym, jak dołączyłam do
Mysterious Valley, uznałam, że trzeba by pozwiedzać okolicę.
Postanowiłam, że pójdę tam, gdzie źrebakowi chodzić nie wolno. Podeszłam
do Fajum (czyli Filjan, ja ją tak nazywam) i spytałam:
- Gdzie nie można chodzić źrebakom?
- Na przykład do Woskowego Lasu.
- Acha... A mogę tam iść?
- NIE!
- A na łąkę?- spytałam zrezygnowana.
- Tak, tam możesz.
- To idę, pa...
Wyszłam z "domu", ale poszłam w zupełnie inną stronę- do Woskowego Lasu. Kiedy tam dotarłam otulił mnie ciepły powiew wiatru. Troszkę się przestraszyłam, ale szłam odważnie dalej wgłąb lasu. Nagle poczułam, że moje kopyta trochę się zapadają w tym podłożu, najprawdopodobniej "zrobionym" z wosku lub czegoś podobnego.
- Przecież to Woskowy Las, mogłam się tego spodziewać....- powiedziałam sama do siebie.
Wtem usłyszałam jakiś głos. Był przerażający. Po chwili usłyszałam jeszcze wybuch, coś ala eksplozję... To wszystko dobiegało z niezbyt daleka. Pobiegłam kawałek w tamtą stronę. Zobaczyłam jedno obalone i płonące drzewo. Obok niego jeszcze dwa się paliły, ledwo stojąc. Po chwili zza tych dwóch wyszła dorosła klacz. Utykała na prawą przednią nogę.
- Pomóc?- spytałam.
- Jakbyś mogła...
- Mogę to pomogę. Najpierw trzeba Cię stąd wyprowadzić. Spróbuj nie wdychać dymu. Idź za mną!- powiedziałam i zaczęłam iść.
-IJO...IJO...IJO...- byłam karetką.
"Dojechałyśmy" do domu Filjan.
- Mamo! Przyprowadziłam chorego! Uratuj ją!
- Mamo?- nie mogła uwierzyć w to co mówię ja, a ona słyszy.
- Tak. Ratuj ją!
- Gdzie ona była?
- W Woskowym Lesie, a co?
- Przecież mówiłam, że nie wolno Ci tam chodzić!
- Ale poszłam i byłam karetką!- podkreśliłam ostatnie słowo i zrobiłam minę obrażonego dziecka.
- No dobrze, już dobrze...
- Powinnaś być dumna, że masz takie dziecko.
- Dziecko?
- Tak, dziecko. A co? Przecież nie dorosły. A tak w ogóle to: Mamo! Zrób coś z tą klaczą! Pomóż jej! - w ogóle nie zwróciłam uwagi na pytania Fajum typu: "Mamo?" lub "Dziecko?".
- Dobrze. Jak się nazywasz?
- Laurel.- odpowiedziałam.
- Zwracam się z tym pytaniem do tej klaczy, a nie do Ciebie.
- Acha...
- Jestem Unical.- powiedziała klacz.
- Ja jestem z zawodu szpiegiem, więc nie wiele mogę pomóc, ale możemy pójść do jakiegoś medyka i...- nie dokończyła, bo tamta klacz jej się wtrąciła.
- Ja jestem medykiem, ale sama sobie nogi nie wyleczę, więc chodźmy do kogoś innego.
- To może pójdziemy do... do Arhuka?
- Może być...- powiedziała bez większego entuzjazmu.
- Idę z wami.- powiedziałam bez większego zawahania.
( Filjan?)
- Gdzie nie można chodzić źrebakom?
- Na przykład do Woskowego Lasu.
- Acha... A mogę tam iść?
- NIE!
- A na łąkę?- spytałam zrezygnowana.
- Tak, tam możesz.
- To idę, pa...
Wyszłam z "domu", ale poszłam w zupełnie inną stronę- do Woskowego Lasu. Kiedy tam dotarłam otulił mnie ciepły powiew wiatru. Troszkę się przestraszyłam, ale szłam odważnie dalej wgłąb lasu. Nagle poczułam, że moje kopyta trochę się zapadają w tym podłożu, najprawdopodobniej "zrobionym" z wosku lub czegoś podobnego.
- Przecież to Woskowy Las, mogłam się tego spodziewać....- powiedziałam sama do siebie.
Wtem usłyszałam jakiś głos. Był przerażający. Po chwili usłyszałam jeszcze wybuch, coś ala eksplozję... To wszystko dobiegało z niezbyt daleka. Pobiegłam kawałek w tamtą stronę. Zobaczyłam jedno obalone i płonące drzewo. Obok niego jeszcze dwa się paliły, ledwo stojąc. Po chwili zza tych dwóch wyszła dorosła klacz. Utykała na prawą przednią nogę.
- Pomóc?- spytałam.
- Jakbyś mogła...
- Mogę to pomogę. Najpierw trzeba Cię stąd wyprowadzić. Spróbuj nie wdychać dymu. Idź za mną!- powiedziałam i zaczęłam iść.
-IJO...IJO...IJO...- byłam karetką.
"Dojechałyśmy" do domu Filjan.
- Mamo! Przyprowadziłam chorego! Uratuj ją!
- Mamo?- nie mogła uwierzyć w to co mówię ja, a ona słyszy.
- Tak. Ratuj ją!
- Gdzie ona była?
- W Woskowym Lesie, a co?
- Przecież mówiłam, że nie wolno Ci tam chodzić!
- Ale poszłam i byłam karetką!- podkreśliłam ostatnie słowo i zrobiłam minę obrażonego dziecka.
- No dobrze, już dobrze...
- Powinnaś być dumna, że masz takie dziecko.
- Dziecko?
- Tak, dziecko. A co? Przecież nie dorosły. A tak w ogóle to: Mamo! Zrób coś z tą klaczą! Pomóż jej! - w ogóle nie zwróciłam uwagi na pytania Fajum typu: "Mamo?" lub "Dziecko?".
- Dobrze. Jak się nazywasz?
- Laurel.- odpowiedziałam.
- Zwracam się z tym pytaniem do tej klaczy, a nie do Ciebie.
- Acha...
- Jestem Unical.- powiedziała klacz.
- Ja jestem z zawodu szpiegiem, więc nie wiele mogę pomóc, ale możemy pójść do jakiegoś medyka i...- nie dokończyła, bo tamta klacz jej się wtrąciła.
- Ja jestem medykiem, ale sama sobie nogi nie wyleczę, więc chodźmy do kogoś innego.
- To może pójdziemy do... do Arhuka?
- Może być...- powiedziała bez większego entuzjazmu.
- Idę z wami.- powiedziałam bez większego zawahania.
( Filjan?)
Ta. Nie ma to, jak być przybraną mamą Laurel...
OdpowiedzUsuń~Fajum, Filjan lub ketchup. Nazywaj mnie jak chcesz...