CD Souffle
Podniosłam głowę i zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu wołającej mnie osoby. Mój wzrok niemal natychmiast natrafił na rosłego, wyższego ode mnie ogiera. Zmierzał do mnie, uśmiechając się przyjaźnie.
-Och, cześć Souffle!-odkrzyknęłam, również się do niego zbliżając.
Na powitanie, jak to miałam w zwyczaju, uścisnęłam go w sposób niemalże matczyny. Co tu dużo mówić, właściwie był on moim synem... Więzy krwi w tym przypadku nie stanowiły o niczym.
Souffle delikatnie wyswobodził się z mojego uścisku i uśmiechnął ciepło.
-Co u ciebie słychać?-spytałam.
Mimo upływu czasu jakoś nie potrafiłam przywyknąć do tego, że ten wielki ogier nie jest już moim malutkim źrebaczkiem i nie mieszka z nami. Bez niego wszystko nagle stało się tak przerażająco puste...
Souffle? Tak dawno mnie tu nie było... ;D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz