Qerido wyszedł z jaskini. Ja poczułam coś dziwnego... Nagle wybiegłam z jaskini w poszukiwaniu przyjaciela. Znalazłam go na moście donikąd... Obok niego stała jakaś klacz... Rozmawiał z nią. Poczułam ukłucie w sercu. A nawet nienawiść. Odwróciłam się i odeszłam gdzieś... Nie chciałam nic już robić poszłam mianowicie do tej jaskini w której przeniosłam sie do nich. Do źrebaków. Od razu gdy tylko się pojawiłam stado maluchów na mnie napadło. Nie które już dorosły. Nagle jedna klacz która była niegdyś maluszkiem... Jej imię brzmiało Pola...
- Hej Ross gdzie twój przyjaciel? -spytała. - Hej Pola... Qerido jest z pewną klaczą i rozmawiają. - rzekłam. Nagle odwróciłam sie i ujrzałam Qerida... - Pola chodźmy gdzieś. - No dobra. Ruszyłyśmy przed siebie... *2 godziny później* Ja i Pola wróciłyśmy tam gdzie się spotkałyśmy. Qerido stał i patrzył. - Rossa... - zaczął Qerido. - Hm? - spytałam. -Chodźmy do stada... - No dobra. Pożlgnałam Polę i resztę po czym wyszłam z ogierem do stada. - Nic już nie robisz? - spytał. - Nie muszę. - odparłam. Spojrzeliśmy na siebie. Pocałowałam go w policzek. - Chciałam coś zrobić ale wolę nie. - powiedziałam. - A no ok... - Chodźmy na spacer proszę... - powiedziałam błagalnie do niego. (Qerido?) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz