CD Oranii
Przystanąłem. Usłyszałem za sobą ciężki oddychające stworzenie w tym
przypadku Oranię która coraz ciężej uderza kopytami o ziemie. Czekałem
na nią. Gdy dobiegła do mnie zdyszana powiedziałem, przyglądając się jej
zaniepokojony.
-Wszystko dobrze?
Kiwnęła głową bez przekonania. Tak pusto, obojętnie, bez pewności. A mnie to tylko zaniepokoiło.
-Na pewno? Chyba trochę przesadziłem.... - znalazłem w tym swoją winę i poczułem się z tym źle - Za szybko biegłem....
-Nie obwiniaj się - siliła się na uśmiech
-To moja wina! - krzyknąłem
-Ale nic się przecież nie stało - rzekła, rozbawiona. Chyba zaczęły jej wracać siły.
-Na pewno? - spytałem jeszcze
Orania? Niestety i moja wena uciekła ode mnie. Moje opowiadanie jest tragiczne ;_;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz