C.D Qerida.
Spojrzałam na niego. Westchnęłam. Spojrzał w moje oczy.
- Mam nadzieję ,że nie popełnię kolejnego kroku w złą stronę... - powiedziałam.
Ogier tylko posłał mi uśmiech. Westchnęłam i patrząc na niego.
- Myślę nad jedną rzeczą... - powiedziałam niemal szeptem.
- Jaką? - spytał.
- Nad odejściem. - odparłam smutno.
- Ale ... Ale czemu?! - niemal się wydarł.
Widziałam w jego oczach zdenerwowanie i niepokój.
- Nie powinnam należeć do żadnego stada... Bo to nie wolność to tortury.
Kocham Souffle,Jack'a,Tamizę i Ciebie... - powiedziałam. - Ale nie
umiem żyć normalnie. Prawdziwa wolność jest tam. - wskazałam głową na
granicę stada. - To jest przygoda. Nie stado.. Nigdy to nie będzie to
samo. Jesteś moim przyjacielem i powinieneś mnie zrozumieć.
Po tych słowach go pocałowałam i odwróciłam się. Ruszyłam w stronę
granicy stada. Biegłam ile miałam sił w swych kończynach. Kiedy już
miałam przejść i nie wrócić Qerido jakimś cudem stał przede mną...
<Qerido?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz