CD opowiadania Javier'a
Spacerowałam w ciszy. Tereny stada, już nie były tymi samymi do których kiedyś należałam. Miałam wrażenie, jakbym właśnie znalazła się na terenach stada błękitnego księżyca tuż przed upadkiem, bo chociaż jeszcze ktoś tam był, to miejsce już było smutne, ponure, bez cienia miłości. Teraz już niczego z tych rzeczy to nie ma. Posępne drzewa wyglądają na jeszcze bardziej przerażające, a widok jak każdy jest zajęty własnymi sprawami powoduje kłucie w sercu. Wtedy jakby znikąd w moich uszach zadźwięczał głos wspomnień "Mysterious Valley - miejsce gdzie można być szczęśliwym.". To było wtedy, gdy staliśmy się parą z Castielem. Potem, o tym zapomniałam, bo przecież myślałam, że cały świat jest szary i zły chociaż... Ja nadal tak uważam. I zawsze będę tak uważała, bo przybycie tu, do Mysterious Valley było najlepszą rzeczą którą zrobiłam. Każde stado przechodzi trudne chwile, myślę, i idę dalej z głową w chmurach, gdy nagle... A, nie, w sumie niemalże na każdego poznanego konia muszę wpaść, więc to normalka. To, że czasem spotykam konie od których chce się rzygać tęczą, bo ciągle opowiadają "jakie to szczęście Cię poznać", to też oznacza, że z niektórymi trzeba się trochę pokłócić, by osiągnąć cel. I ten właśnie tak wygląda. Kasztanowata sylwetka, ciemne oczy i jasna grzywa. Przyjrzałam mu się przelotnie
- Wybacz, to moja wina. - zaczęłam ostrożnie
(Javier? Wiem, że słabe, ale chciałam Ci odpisać...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz