CD Vendeli von Meteorite
-Ja bym jednak to sprawdził- popatrzyłem na nogę.
-Mystic...- zrobiła błagające spojrzenie- Nic mi nie jest. Muszę tylko ją schłodzić i już- uśmiechnęła się.
-Dobrze, dobrze... ja tam się już nie odzywam, ty wiesz lepiej- szedłem obok niej w kierunku wody- Ale i tak bym sprawdził.
-Nie odpuścisz- westchnęła rozbawiona.
-Nie, będę cię męczył przez cały dzień, powtarzając co zdanie, że musisz i tak to zobaczyć czy oby na pewno nie jest złamana, a jak tego nie sprawdzisz tego dnia to będę cię męczył następnego i tak w kółko. Jestem bardzo natrętny, bo potrafię i łatwo nie odpuszczam- uśmiechnąłem się szeroko.
Klacz pokręciła głową i roześmiała się cicho, widząc moje chwilowe zadowolenie.
-Więc dobrze, pójdę i sprawdzę, ale mnie już nie mecz, skoro mówisz, że będziesz dopóki nie zobaczę czy oby na pewno wszystko w porządku. Lecz i tak najpierw pójdziemy do jeziora, dobrze?- postawiła na swoim.
-Skoro potem pójdziemy zobaczyć czy z nogą w porządku to zgadzam się, ale wiec, że będę cię pilnował- pomogłem jej pójść.
-Tak, tak... rzeczywiście nie odpuścisz- powiedziała pod nosem.
-Co takiego?- nasiliłem swój ton rozbawiony.
-Nic, czy ja coś mówiłam... uparciuch- znów coś szepnęła do siebie.
-Słyszałem- przekręciłem głową w bok.
-Co niby takiego?- zrobiła dumną minę.
-A dużo...
-Na przykład?
-Nie wiem, słowo takie jak uparciuch, że ci tego nie odpuszczę. Ale w pewnym sęsie masz racje- zaśmiałem się.
Dostałem kuksańca w bok od Vendeli. Wkrótce dotarliśmy do jeziora.
Vendela? Może być opowiadanko? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz