czwartek, 1 stycznia 2015

Od Rossy

C.D Qerida

Do boksu obok wprowadzili Qerida. Od razu podeszłam do krat, które nas dzieliły. Ogier zrobił to samo.
- Jutro spróbują ponownie. - powiedział. - Najpierw będą chcieli nas przyzwyczaić do otoczenia.
Westchnęłam cicho. Odsunęłam się od krat i spojrzałam na drzwi od boksu. Wystawiłam łeb. Szedł jeden z tych facetów. Podszedł do mojego boksu.
- No to idziemy młoda na pastwisko. - powiedział.
Założył mi na głowę kantar. Znaczy próbował. Bo co chwilę albo się cofałam albo próbowałam go ugryźć. Jednak w końcu udało mu się i wyciągnął z boksu siłą. Kiedy wyprowadził mnie na pastwisko, każdy koń tam się znajdował. Stałam w bezruchu i tylko przyglądałam się każdemu z koni. W pewnym momencie poczułam lekkie pchnięcie ku przodowi. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Qerida. Uśmiechnęłam się lekko. Poszłam w kierunku tego jakże cudownego płotu... Wysoki nie jest, łatwo przeskoczyć, ale jednak był tam jakiś taki metalowy "sznur" z takimi dziwnymi kolcami. No jakbym to próbowała przeskoczyć coś by mi się stało... Zaczęłam chodzić przy płocie, od prawej do lewej i od lewej do prawej. Qerido obserwował każdy mój ruch. W pewnym momencie się zatrzymałam. Płot w jednym miejscu był uszkodzony, a ten metalowy pręt (przypomniało mi się) był przerwany. Podbiegłam do Qerida. Spojrzałam na niego i zaczęłam lekko go ciągnąć za grzywę.
- Rossa... - burknął.
- No chodź szybkooo...
Zaczęłam skakać z nogi na nogę. W końcu ogier ruszył a ja od razu zaczęłam robić to co wcześniej. Ludzie nic nie podejrzewali. Kiedy dotarłam do tego miejsca gdzie było to uszkodzone wskazałam to miejsce łbem i pobiegłam dalej. Odwróciłam głowę w stronę ogiera, który stał i patrzył na to miejsce. Podbiegłam do niego.
- Trzeba coś wymyślić... - powiedziałam.
W pewnym momencie przyszedł jeden z facetów. Brał każdego konia z powrotem do stajni. Podszedł do mnie, odsunęłam się w bok. On zrobił to samo. No praktycznie zaczęłam się z nim "bawić" w kotka i myszkę. Zaczęłam biegać po całym pastwisku. W pewnym momencie poczułam jakby takie uderzenie w zad... Odwróciłam głowę i ujrzałam czerwoną kreskę na zadzie. Facet złapał za kantar i zaprowadził mnie do stajni.

Qerido? Szalejemy *O*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz