CD Snowflake
Kiedy się przewróciła, klacz przez chwile walczyła z sennością, która ją ogarnęła. Zapewne wygrałaby tę walkę, gdyby nie to, że była osłabiona. Jedna z jej przednich nóg wyginała się w nienaturalny sposób, a niewielki obszar klatki piersiowej pokrywała sierść zlepiona ropą.
Wyglądało na to, że dawno nie jadła. Nie wiem, ile leżała pod tym drzewem, lecz sama jej reakcja na mój widok podsuwała pewne wnioski.
***
Ogniste języki lizały mokry jeszcze chrust tak, że ten co chwile trzaskał, co odbijało się echem w grocie.
Ogień znajdujący się w centralnej części jaskini rozjaśniał ją i dawał przyjemne ciepło.
Srokata klacz leżała oparta bokiem o ścianę. Jej ranę obłożyłem liśćmi babki oraz krwawnikiem, co spowodowało, że rana chodź trochę się oczyściła.
Stałem nad ogniem ze zwieszoną głową i wpatrywałem się w taniec płomieni, kiedy z głębi groty dobiegł mnie szmer. Niechętnie odwróciłem głowę w stronę, z której dochodził dźwięk.
Klacz podniosła głowę i chwile zaciskała oczy, najwyraźniej czując nagły ból.
Kiedy już się z tym uporała, rozejrzała sie po jaskini.
- Mm...gdzie ja jestem? - mruknęła wciąż jeszcze sennym głosem - to ty mnie tu przyprowadziłeś?
Skinąłem głową.
Ciszę, która zapadła mąciło jedynie trzaskanie gałązek pożeranych przez ogień.
- Jestem Snowflake, a ty...chyba cię już widziałam. Należysz do tego stada?
Ponownie skinąłem głową.
Kątem oka widziałem, że Snowflake zmarszczyła brwi. Przez cały ten monolog nie patrzyłem na nią. Jedynie na początku zwróciłem ku niej wzrok, aby sprawdzić, czy wszystko w porządku.
- Nie umiesz mówić?
Ton jej głosu wypełniała ciekawość, chodź wydaje mi się, że miał na celu raczej prowokacje.
- Umiem. - powiedziałem, lecz nie zabrzmiało to tak, jak bym chciał.
- Mogłabym wiedzieć, kim w ogóle jesteś?
Tym razem była ewidentnie poirytowana. Uśmiechnąłem się pod nosem, chodź rozumiałem jej reakcje.
- Rébellion Qui Insorto - to mówiąc potrząsnąłem głową i powlokłem się w głąb jaskini.
Kiedy się położyłem, wyprzedzając pytanie klaczy powiedziałem:
- Zemdlałaś, więc przyniosłem cię tu. Jutro pokażę ci drogę do medyka. Odkaziłem twoją ranę, ale pozostaje jeszcze noga. Jesteś tu bezpieczna.
Kładąc głowę w stronę przeciwną do klaczy dałem do zrozumienia, że rozmowa skończona.
Snowflake cicho westchnęła, lecz nic więcej nie mówiła.
Nie umiałem spać jak inne konie. Ostatni raz spałem tak, gdy jeszcze byłem naprawdę małym źrebakiem. Mój sen był raczej rodzajem hibernacji, podczas której stale czuwałem. Tak było i tym razem.
Zmęczona klacz dość szybko zasnęła, lub udawała, że śpi. Ogień powoli dogasał, co sprawiało, że jaskinie zaczęła wypełniać ciemność i chłód nocy.
< Snowflake? Nie miałam weny >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz