Szlibyśmy tak jeszcze długo i długo, gdy nagle z krzaków wyszła młoda wilczyca. Dobrze wiedziałam, że jest zwinna i nawet jak zaczniemy uciekać ona nas dogoni. W końcu się odezwałam. Szybko i odważnie...
- Czego chcesz?!- parsknęłam
- Ło, ło, ło... co tak agresywnie młoda!?- krzyknęła
- Przepraszam, ale nie będziesz się do mnie tak odzywała!- powiedziałam
- Amber, to jest wilk... zwinny i szybki, to się może źle skończyć!- pszestrzegł mnie Ikalet
- Dobrze mówi twój kolega, a może ktoś więcej?- zaśmiała się
Tego było już za wiele! Podbiegłam do wadery i przygniotłam jej ogon kopytem. Ta głośno pisnęła i powiedziała błagalnym głosem:
- Dobrze, dobrze... proszę nie zabijaj mnie!- załkała
Popatrzyłam na nią jak na głupią. Co, ja? Zabić?
- Mam na imię Amber, to jest Ikalet, a ta jasna klacz to Sunny, jak ty się nazywasz? Możemy się zaprzyjaźnić, prawda?- popatrzyłam na Ikaleta i Sunny, a onie twierdząco pokiwali łbem
- Jestem Mashta...- powiedziała nieśmiało
*Następnego dnia*
- Czy my jesteśmy przyjaciółmni?- zapytałam Ikaleta i Sunny
(Ikalet? Sunny?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz