Byłam bardzo zadowolona, że spotkało nas takie szczęście. Po pierwsze udało nam się wydostać, po drugie ludzie nas docenili i dali nam pyszne jedzenie. Odeszli.
- Mniam! Ale pyszne rzeczy!
Oblizałam się i przystąpiłam z Amber do jedzenia warzyw.
- Prawda...pycha.
Uśmiechnęłam się klacz w moją stronę.
- Wracajmy do jaskiń. Robi się już ciemno.
Powiedziałam po kilku minutach jedzenia.
- Tak, poza tym może na nas czyhać tu kolejne niebezpieczeństwo.
Zauważyła Amber. I słusznie, poszłyśmy do swoich jaskiń. Przed pójściem spać zaśpiewałam tylko piosenkę i zasnęłam.
Następnego dnia wstałam bardzo wypoczęta, nie wiem tylko dlaczego. Przecież zasnęłam dość późno jak na mnie, a mimo to wyspałam się. Ale już od rana czułam, że sucho mi w gardle i muszę się czegoś napić. Tym czymś musiała być woda, bo cóż by tutaj innego? Z mleka już chyba każdy dawno wyrósł, a rosa mnie nie napoi. Gdy poszłam po trochę wody zauważyłam, że ktoś za mną idzie. Usłyszałam jakiś znajomy głos i od razu przypuściłam, że to moja mama, lub tata. Ale jednak nie. Oni nie zachowują się tak głośno, nawet jak mnie szukają, czy czegoś ode mnie potrzebują. A więc musiał być to ktoś inny. Nagle zobaczyłam wyłaniającą się z krzewów Amber. Kiwnęłam jej głową na powitanie, ale ona jakby za kimś patrzyła. Zastanawiałam się, kto to mógłby być. Przecież chyba z nikim się nie spotyka, ale mogę się mylić.
- Za kim tak patrzysz, siostra, ha?
Powiedziałam dość cicho, żeby inni nie usłyszeli.
<Amber? Nie wiem Havano, czy mogę tutaj wstawić piosenkę z Youtube, jakby co skasuj :3. Jeszcze z takim przypadkiem jak moim się nie spotkałam, a więc pytam. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz