CD. Amber
-Witaj o nieznajoma.- rzekłem na powitanie.- Na imię mi Wiadar.- dodałem szybko, jako że zgodnie z zasadami dobrego wychowania, powinien się najpierw przedstawić ogier.
-Miło mi poznać. Chyba jesteś tu od niedawna, bo jak do tej pory, nigdy Cię jeszcze nie zauważyłam. A tak, w ogóle to jestem Amber.
-Ładne imię.- pochwaliłem.
-Dziękuję.- powiedziała moja nowa znajoma z lekkim uśmiechem.
-Miałaś rację, rzeczywiście przybyłem na te tereny niedawno, bo dopiero trzy dni temu. Moim rodzinnym miejscem jest Meksyk, a dokładniej jedna z tamtejszych wiosek Majów.
-Czyli to stąd te pióra....
-Owszem, należałem do samego syna wodza.
-W takim razie musisz mieć jakieś nadzwyczajne umiejętności.- stwierdziła klacz i po chwili dorzuciła.- Wiadar to też nie jest Twoja prawdziwe imię. Mam rację?
-Widzę, że znasz się trochę na tamtejszych obyczajach. Przez Indian byłem nazywany Szalonym Wiatrem.
-Domyślam się, w takim razie, że Twoim żywiołem jest właśnie wiatr.
-Masz racje. Toki Kava, który mnie zawsze dosiadał, miewał czasami przez to problemy. Zwłaszcza, gdy byłem młody i nie potrafiłem go w pełni kontrolować. Nie raz zdarzało mi się wywołać cyklon, który zmiatał go dosłownie z siodła.
Amber roześmiała się, wyobrażając sobie najwidoczniej tę scenę i oświadczyła:
-Ja sama steruję wodą.
-A jakie stanowisko piastujesz?- zaindagowałem, chcąc ją lepiej poznać.
-Opiekunki źrebiąt. Ty zaś jesteś...
-Obrońcą Alf.- odrzekłem z lekką dumą.
-Musisz być bardzo silny, odważny i waleczny.
-Jeśli tak rzeczywiście jest, zawdzięczam to tylko solidnej indiańskiej tresurze.- odrzekłem skromnie.
< Amber?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz