Obudziłam się około godziny 5:00, bo właśnie o tej godzinie kosy i mój ptaszek najładniej śpiewają. Nie mogłam doczekać się dzisiejszego dnia. Z nowu zaczynam życie... no dobra przesadziłam. Byłam pewna, że spotkam kogoś nowego. I proszę bardzo oto idąc drogą zobaczyłam konia. Miał jakieś liście... nie, nie, piura wplecione w grzywę. Kto by pomyślał. Szybko podeszłam do konia. On gwałtownie się odwrócił. Gdy zobaczył, że to tylko jakaś niska klacz pewnie się uspokoił. Szybko się wyprostował i powiedział:
<Wiadar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz