CD Ikaleta
Gdy pożegnałam się z Ikaletem zaczęłam gorączkowo myśleć. Miał rację. Nie znałam go więc nie powinnam go osądzać. Na dodatek było w nim coś co mnie intrygowało... Nie wiedziałam co to ale wydawało się to dziwne a za razem bardzo interesujące. Chętnie bym go bliżej poznała. Postanowiłam że następnego dnia znowu się z nim spotkam bo prawdę powiedziawszy nie był w cale takim nudziarzem, jak wydawało mi się za pierwszym razem... Może jednak kiedyś się zaprzyjaźnię z nim? Co ja wygaduję!? Ja i przyjaźń!? To chyba nie możliwe... Z resztą kto by chciał się ze mną przyjaźnić? Ech... Przez moją bolesną przeszłość miałam teraz bardzo duże problemy w życiu. Niestety gdy dołączałam do MV nie powiedziałam całej prawdy o mojej bolesnej historii. Nie mogłam tego zrobić...
To było dla mnie zbyt bolesne. Po za tym. Kto by chciał wysłuchiwać o czyjś przeżyciach skoro inni majom własne problemy życiowe... Tak! Teraz pamiętam! Mianowicie jak kiedyś walcząc z wrogim stadem zostałam zaatakowana ogniem. To nie był zwyczajny płomień... Wszyscy moi koledzy doszczętnie w nim spłonęli i tylko ja zdołałam się uratować. To się stało gdy byłam jeszcze w innym stadzie. Nie wiedziałam w tedy o MV. Moja historii którą opowiedziałem Havanie była tak na prawdę tylko wierzchołkiem góry lodowej... Tyle bólu i cierpienia mnie spotkało w życiu że raczej nikt tego nie zrozumie... To przez mój bolesny los stałam się taka dziwna. Mianowicie stałam się zamkniętą w sobie klaczą która boi się nawiązywać relacji z innymi, mimo iż tego w głębi duszy pragnę.
Dlaczego mnie spotkał taki los? Pytałam samom siebie. Ikalet i jego bracia zapewne nie mieli takiej przeszłości jak ja... Mimo wszystko nawet powoli zaczęłam go lubić. Czy jestem już gotowa na zawieranie znajomości i przyjaźni? A może jednak to tylko mrzonka.... Sama tego nie wiedziałam. Od kąt Ikalet i jego bracia pojawili się w MV zauważyłam że bardzo dużo klaczy zaczęło się kręcić wokoło Ikaleta i jego braci.
Dziwiło mnie to szczerze mówiąc. Nie rozumiałam jak inne klacze mogą się trochę podkochiwać skoro ich nawet nie znały. A może to ja jestem dziwna? Może nie potrafię dostrzec tego co inni... Mimo iż podobał mi się na początku Green to raczej to nie była miłość... Raczej bym powiedziała że chwilowe zauroczenie. Teraz już więcej nie popełnię takich błędów. Jeśli kiedyś będę chciała być z kimś to będzie musiał sobie na to porządnie zasłużyć... Nie czułam urazy do Greena. Tak na prawdę to go nawet trochę rozumiałam...Ech... koniec tych rozmyśleń! Muszę już wracać do domu bo jest już późno.
Spojrzałam w nocne niebo i uświadomiłam sobie że tak stoję od paru godzin w jednym miejscu. Byłam już zmęczona więc poszłam spokojnie do mojej jaskini i choć trochę wypocząć. Miałam nadzieję że jeszcze trochę pobędę z Ikaletem. Chciałam go trochę bliżej poznać... A po za tym był jedynym koniem z MV który w miarę normalnie ze mną porozmawiał. Może trochę dostrzegł że jestem w miarę w porządku. W końcu jako jedyny ze mną zagadał bo inni i ja sama zaczęłam unikać wszelkiego towarzystwa przez moją bolesną przeszłość.
Bardzo chciałam się zmienić. Chciałam w końcu mieć przyjaciół tak jak za dawnych czasów ale w głębi serca bałam się że znowu stracę bliskie mi osoby i że będę musiał kolejny raz przeżywać ból po stracie bliskich mi osób. Gdy doszłam do mojej jaskini nie mogłam uwierzyć że tak mało czasu mi to zajęło... Nieważne.
Położyłam się spać ale gdy zaczął mi się śnić koszmar że zabójcy z wrogiego stada mnie chcą zabić, obudziłam się z przerażeniem. Szybko oddychałam a po skórze leciały mi strugi potu ze strachu. Nie mogłam w to uwierzyć.
Przyjdą po mnie! I to już niedługo! Znowu zaczęłam sobie przypominać dawne dzieje mojego byłego stada do którego kiedyś dołączyłam.... Gdy byłam w innym stadzie napadło na nas wrogie stado które zwało się " stadem przeznaczenia ". Mieli dziwną nazwę ale byli oni tak okrutni że żadne inne stado nie mogło się z nimi równać. Wyróżniali się wielkim okrucieństwem jak i że każdy z ich stada miało żywioł śmierci....
Jednak nie to było dziwne! Wszyscy członkowie tamtego stada mieli czarną sierść! Konie z tamtego stada nie czuły bólu i uwielbiały przeważnie zabijać. Gdy na nas napadli zabili wszystkich... Gdy uciekałam w żałosnej próbie uratowania swego życia, przewróciłam się i boleśnie się przy tym w tedy zraniłam. W tedy zza krzaków wyszedł jeden z karych koni.
Ku mojemu zdziwieniu mnie nie zabił! Tylko pozwolił mi uciec... Niestety przez to iż pozwolił mi uciec sam został zabity przez swoich towarzyszy. Oczywiście moja historia jest dużo dłuższa ale nie będę zanudzać... W każdym razie od dawna śniły mi się koszmary że właśnie konie z tego stada mnie szukają i chcą zabić. Bałam się że to może niedługo nastąpić.... Bałam się jednak o bezpieczeństwo stada... Byłam dla nich zagrożeniem! Bałam się że jeśli konie z MV dowiedzą się o mojej całej historii będą chciały mnie wyrzucić albo coś znacznie gorszego!
***
Następnego dnia wyszłam z jaskini po czym poszłam na łąkę i zaczęłam jeść. Nagle koło mnie znalazł się Ikalet.I chyba coś chciał mi powiedzieć:
< Ikalet? Sorki że takie długie ale wena mnie trochę poniosła... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz