CD H. Kiary
Kiara obróciła się patrząc na mnie co najmniej tak, jakbym był duchem.
- Ikalet!? Śle...śledziłeś mnie?! - fuknęła.
- Ym...nie...Nawet nie wiedziałem, że tu mieszkasz. - ruchem głowy wskazałem na jaskinię Kiary.
Klacz była wyraźnie zła, że się tu kręcę. Nie rozumiem tylko, dlaczego. Najpierw sama proponuje mi spacer, później sama chce iść ze mną na plażę i nagle stwierdza, że w sumie to nie chce już ze mną przebywać wymawiając się w dziwny sposób.
- Ty nic nie rozumiesz - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Och...czy nie powinienem się teraz obrazić? Albo strzelić focha? Tak, foch to chyba dobre rozwiązanie.
- Rozumiem więcej, niż się wydaje - westchnąłem teatralnie - tylko Twoje zachowanie wydaje mi się trochę...
Kiara pokręciła głową z dezaprobatą i długim, głośnym westchnięciem przerwała moją wypowiedź.
- Nie rozumiesz. Jeśli tu zostaniesz...jeśli będziesz się mnie trzymał, to zginiesz!
Zamrugałem. Mówienie do mnie jak do miesięcznego źrebięcia zaczynało mnie irytować.
- Wiesz, Kiaro, jestem dużym chłopcem. Umiem o siebie zadbać. - mruknąłem grobowym głosem - jeśli nie chcesz mojego towarzystwa, wystarczy powiedzieć.
Zachowanie klaczy wydawało mi się dziecinne. Tak, dziecinne do dobre słowo. Rzuciłem jej ostatnie, pełne dezaprobaty spojrzenie i powlokłem się do lasu.
***
W nocy obudził mnie dziwny huk. Podniosłem głowę i zastrzygłem uszami chcąc wyłapać jego źródło, jednak jedyne, co usłyszałem to cisza.
Zamierzałem kontynuować sen, kiedy dźwięk się powtórzył, lecz tym razem znacznie ciszej.
Ostrożnie wstałem i wyszedłem przed jaskinie.
~Jeśli to ty, Merkucjo, to przysięgam, że zabije! ~ pomyślałem wspominając, jak to mój brat uwielbiał mnie budzić jeszcze w stajni czy starym stadzie.
Ku mojemu zdziwieniu na skraju lasu ujrzałem sylwetkę...gniadej klaczy?
- Kiara? - spytałem chyba bardziej siebie niż ją.
Klacz odwróciła głowę i zastygła w bezruchu.
Nie jestem typem konia, który długo chowa urazę, choć nigdy nie zapominam. Zdziwiło mnie zachowanie Kiary: niedaleko stąd są granice, a ona zdaje się robić wszystko, byle tylko nikt jej nie zauważył.
Ruszyłem do galopu chcąc jak najszybciej znaleźć się obok gniadej. Ona dobrze wiedziała, że wiem, kim jest, toteż nie starała się uciekać.
- Co ty tu robisz w środku nocy? - spytałem nie kryjąc zdziwienia, lecz jednocześnie z troską. - Coś...coś się stało?
< Kiarko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz