CD Figaro
Gdy przybyłam na miejsce byłam zachwycona. Ogień...ciepły i łagodny. Palił się, a podmuch wiatru zakłócał go nieco. Później te wszystkie smakołyki, mniam! Ale jestem głodna.
- To jest wspaniałe! Dziękuję kochanie.
Całowałam go namiętnie po szyi i polikach.
- Nie ma za co...
Zarumienił się trochę.
- Właśnie, że jest!
Zaczęłam się z nim droczyć.
- Nie ma!
Zaśmiał się łobuzersko.
- Jest!
Krzyknęłam i przewróciłam ogiera na plecy. Wycałowałam i wróciłam do jedzenia smakołyków.
- Co do jedzenia to nie mam zastrzeżeń.
Powiedziałam marszcząc brwi.
- Owszem krytyku kuchenny.
On nie miał dość żartów.
- Ach, to taki jest mój Figaro? Ja Ci zaraz pokażę!
Zarżałam udając obrażoną.
<Figaro? Wena ma dziś pogrzeb...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz