niedziela, 7 czerwca 2015

Od Tancred`a

CD. Filjan

Szczerze powiedziawszy dawno już spodziewałem się tego pytania, a mimo to byłem szczerze zaskoczony, gdy ono padło. Może to dziwne, ale tak właśnie było...
-Od razu muszę zastrzec, że moja historia nie należy do tych najlepszych.- uprzedziłem na początek.
-Nie szkodzi, moja też nie zawsze była usłana różami. Opowiadaj, więc.- zachęciła klacz, ruszając na południowy-wschód.
Ruszyłem w jej ślady i zacząłem snuć opowieść mego życia;
-Otóż moje serce zaczęło tłoczyć krew do wszystkich komórek ciała w jednym z mniejszych stad jednego z piękniejszych amerykańskich krajów, czyli tym o nazwie Argentyna. Spędziłem w nim spokojnie dwa pierwsze lata swego życia.
-Mogę wiedzieć jak się ono nazywało?- przerwała mi Filjan.
-Jasne, nosiło ono miano Stada Szkarłatnych Dusz.
-Ładna nazwa.- stwierdziła.- A teraz kontynuuj.
-Właśnie wtedy moja matka została zabita dzidą przez jakiegoś mężczyznę.
-Przykro mi.
-Na całe szczęście nie musiałem tego oglądać, bo przebywałem akurat w innej części naszych terenów. Po tym wydarzeniu został mi jedynie ojciec, kary, dobrze zbudowany ogier o imieniu Lysander. Niestety nim również nie mogłem cieszyć się długo, gdyż pół roku później został on złapany przez handlarzy wierzchowcami wraz z większością SSzD. Nie mając innego wyjścia, zacząłem wędrować w poszukiwaniu nowego miejsca do życia. po paru miesiącach znowu natrafiłem jednak na ludzi, którzy pochwycili mnie i zaprowadzili na ranczo, gdzie przez około miesiąc próbowali podporządkować mnie swoim regułom, stosując rozmaite metody, o których nie będę tutaj wspominał. Pewnego dnia, uciekłem im z treningu, na co nie byli na całe szczęście przygotowani, więc kiedy się wreszcie pozbierali, byłem już daleko i nie byli w stanie mnie złapać. Po paru latach zaś dotarłem tutaj i zostałem członkiem Waszego stada.- zakończyłem.
-Rzeczywiście nie jest za wesoła.- podsumowała moja towarzyszka i dodała.- Miałam wielkie szczęście, że nie miałam bezpośredniego kontaktu z ludźmi.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak duże.
-Pewnie masz rację, a teraz jesteśmy już na miejscu.- oświadczyła, wskazując na dość dużą, otoczoną licznymi drzewami, jaskinię.
- W takim razie do zobaczenia może jutrzejszego ranka?- zaproponowałem.

< Filjan, co Ty na to?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz