CD Rébellion Qui Insorto
Próbowałam chociaż na małą chwilę zasnąć, ale ból nie dawał mi za wygraną. Moja noga zdrętwiała, musiałam gdzieś ją złamać. Za niedługo powinniśmy iść do medyka, ale ja nie znam żadnego. Może Rébellion mnie do niego zaprowadzi, znaczy na pewno. Sam przecież mówił. Cisza i samotność, która trwała od tak dawna nie pozwalała mi na milczenie i cierpienie w samotności. Pocieszał mnie tylko wesoło pląsający ogień. Jego światło było tak ciepłe i magiczne, że można by przysiąc, że sam został wytworzony w sposób magiczny. Może nie przez żywioł, bo ogier nie wygląda jakby jego żywiołem był ogień. Moim na pewno nie jest, bo jest nim lód.
- A...jakie masz stanowisko?
Zapytałam nieśmiałym głosem. Ogier odwrócił wzrok i chyba wahał się i myślał. Po chwili raczył odpowiedzieć.
- Jestem szpiegiem.
Odpowiedział mi krótko.
- A ja strażnikiem.
Podniosłam głowę, aby zobaczyć ciepły ogień.
- Masz coś do jedzenia? Bo zaraz zamiast z bólu umrę z głodu.
< Rébellion Qui Insorto? Opłakujmy pogrzeb mojej Weny (*)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz