-Wiesz, nie musisz mi niczego ''załatwiać'', wystarczy, że po prostu będziesz. -uśmiechnąłem się patrząc na dobrze zbudowaną, w miarę wysoką, niesamowicie ładną i przyjacielską klacz, którą właśnie poznałem.
Desert lekko się zarumieniła i powiedziała:
-Ale wiedz, że gdy tylko będziesz czegoś potrzebował, zawsze możesz mnie o to poprosić.
-Dzięki!
-A może... -zaczęła nieśmiało.
Mi zaświeciły się oczy. Natychmiast dodałem z zaciekawieniem:
-A może cooo?!
-A może przejdziemy się na spacer? -zaproponowała.
-Nie ma sprawy, chodźmy!
-A gdzie chcesz?
-Do lasu?
-Może być!
Ruszyliśmy w stronę najbliższego lasku. Właściwie lasu, potężnego boru, o którym wiedziałem tylko ja. Prowadziłem. Po drodze minęliśmy kilka koni, które znów nie zwróciły na mnie uwagi. Zwolniłem kroku.
-A może ja jestem po prostu za mały i mnie nie zauważają? -zapytałem bardziej retorycznie.
-Wiesz, może są zajęci i po prostu cię ignorują. Masz trochę racji, nie są zbyt sympatyczni.
-Eh...
[...]Biegliśmy szerokim, błotnistym wąwozem[...] |
Znów przyśpieszyłem. Biegliśmy szerokim, błotnistym wąwozem, który prowadził wprost na leśną polankę gdzie spędziłem kilka minionych nocy. Nagle usłyszałem głośny tupot kopyt. Początkowo myślałem, że to Flower się wygłupia i biegnie niczym słoń. Odwróciłem głowę. Klacz podążała za mną spokojnym krokiem, a z naprzeciwka wybiegł szary koń.
-O! Cześć Havano! -wykrzyknęła moja towarzyszka.
-Witaj Flower.
-Gdzie tak pędzisz? -zapytała ciekawska Desert
-Na spotkanie z alfą zaprzyjaźnionego stada, muszę pędzić! Pa! -pożegnała się ruszając z kopyta.
Zakaszlałem wdychając pył z chmury, którą pozostawiła po sobie Havana.
-Któż to? -zapytałem
-Nasza alfa!
-Nawet nie spytała kto ja jestem. Widzisz? Mówiłem, że już mnie zna.
Nim się spostrzegłem byliśmy na polance, o którą mi chodziło. Rozejrzałem się dookoła. Trawa niesamowicie urosła, potok znacznie się powiększył, a drzewo, pod którym spałem nagle upadło. Na środku leśnej łąki widniał krąg, a w kręgu ciemna, spalona plama.
-Widać, piorun tu uderzył. Zniszczył strasznie to miejsce. -powiedziałem smutny.
-Spokojnie, czasem dobrze jest jak coś się zapali, później odrasta większe i bujniejsze.
-Serio?
-No jasne!
Uspokoiłem się i powiedziałem:
-Tutaj spałem. Teraz nie ma zacienionego miejsca, które dawały spalone już krzaki. Zasypiając tu mógłbym być łakomym kąskiem dla watahy wilków. Pomożesz znaleźć mi jaskinię?
<Flowerku? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz