W stadzie byłam zaledwie kilka dni do tej pory nikogo nie poznałam. Właściwie to nie jest prawdą, bo poznałam kilka koni, ale na zasadzie:
- Cześć, jesteś tu nowa, prawda? - Tak, zgadza się. - To witaj w Mysterious Valley!
I na tym koniec. Inna sprawa, że nie zachowywałam się specjalnie... towarzysko? Innymi słowy - z nikim nie próbowałam nawiązać znajomości. Starałam się (przynajmniej) udawać szczęśliwego konia, ale chyba muszę poćwiczyć. Odkąd stało się to, co się stało nie tętnie życiem tak, jak kiedyś. Może lepiej trzymać się ode mnie z daleka, jak na razie, ale co to da? Dalej będę samotnie włóczyć się tam i z powrotem. Trzeba by kogoś poznać, ale kogo? Nieważne... Zresztą już nic nie jest ważne. Odkąd Evil zabił ogiera Dark, mojego dziadka, wszystko straciło sens. Dobrze, że spotkałam tamtą szamankę, inaczej pewnie nadal mieszkałabym w domu tego okropnego Evil'a i jego partnerki, Darkness. Chociaż, czego by o niej nie mówić, była całkiem dobrą matką zastępczą nie to, co jej partner. Szłam tak, myśląc o swojej przeszłości przez Jesienną ścieżkę. Wokół te piękne kolory i gromadka radosnych koni, które bawią się w stertach liści. Szłam powoli rozglądając się w prawo i w lewo, ale nie przed siebie. To był duży błąd... Nie zorientowałam się, że z naprzeciwka dumnie kroczy siwa klacz i nie ma zamiaru mnie ominąć. I kolizja gotowa!
- Wybacz, nie zauważyłam Cię... - przeprosiłam niepewnie, ale szczerze.
(Lady?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz