CD Ikalet
Zaśmiałam się na słowa wypowiedziane przez Ikaleta. Nie za bardzo zrozumiał, albo nie słuchał Merkucja w czasie gdy mówił, że dziś gorąco.
- Widzisz...jeśli ktoś tylko wypowie słowo 'gorąco', tak jak dziś to zrobił Merkucjo staram się mu pomóc. Nie chcę zostać wredną samotniczką do końca życia. Przepraszam, mogliście nie zrozumieć. Zaatakowałam Was cieniem, moje ofiary! Ale to powiedziałeś, Ikalet...
Zaśmiałam się na koniec. Ja, kogoś zaatakować. I do tego cieniem. Śmiesznie to brzmiało, tak nieprawdziwie i zarazem dziwnie znajomo, ach!
- Ach, o to chodziło. Tak w ogóle to na jakim jesteś stanowisku?
Ogier uśmiechnął się i popatrzył jakby porozumiewawczo na brata.
- Ja? Ten, no...obrońca.
Przyznałam trochę nieśmiało.
- A my jesteśmy medykami, Tayar to podróżnik.
Powiedział Merkucjo. Zdziwiło mnie to, bardzo.
- Wiecie, że moja babcia Lavora była podróżniczką, a moja matka jest medyczką? Trochę dziwne...
Powiedziałam przymrużając oczy.
- Rzeczywiście. Ale przynajmniej prawdziwe.
Potwierdził mag. med. (XD) Ikalet.
- Czekajcie, ciemno już, rozpalę ogień.
Poszłam po trochę patyków. Dużo ich tu w mojej okolicy.
- Może pomóc?
Zaproponował Merkujco.
- Nie, dziękuję, poradzę sobie.
Uśmiechnęłam się spokojnie. Wróciłam i położyłam patyki na środek jaskini. Potarłam kilka razy o dwa duże kamienie i ogień się rozpalił.
- Gotowe. No to co? Ktoś jest głodny?
Zapytałam wyjmując warzywa i jabłka.
< Ikalet? Wena mnie opuściła. Odeszła. Bez słowa...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz