CD Roxette
Popatrzyłem z niedowierzaniem na klacz. Ona ma takie fajne moce! A ja swoich się już zaczynam bać. Trudno, wreszcie kiedyś przez nie używanie ich stracę je i po kłopocie.
- Nie strasz mnie więcej, Roxette.
Przełknąłem ślinę i popatrzyłem na klacz.
- To ty mnie nie strasz. To taki odruch, kiedy czegoś się przestraszę.
Uspokoiła mnie Roxanne.
- Masz niesamowite moce! Na serio, odjazd. Sam chciałbym płonąć. Ale wiesz co? Ja chcę zachować tylko jedną z moich mocy a mianowicie...stawanie się niewidzialnym.
Zmieniłem się w niewidzialnego, Roxi nie mogła mnie dostrzec. Tak jak nikt, nawet ja sam siebie nie widziałem.
- Gdzie jesteś?
Spytała zdezorientowana klacz.
- Za tobą. Dotknąłem Twojej tylnej nogi, czujesz?
Położyłem się i delikatnie trąciłem jej kopyto.
- Łaskocze, przestań.
Tupnęła klacz z udawaną złością.
- Oj, nie bądź już taka. Lepiej się śmiać niż płakać.
Zaśmiałem się pod nosem. Nagle przypomniało mi się coś, o czym miałem pamiętać. Ale zapomniałem. To znaczy teraz mi się przypomniało, ach, nie ważne.
- Chodź za mną, zaprowadzę Cię gdzieś.
Udałem się powoli przed siebie.
- Gdzie teraz?
Spytała nie widząc mnie.
- W lewo i prosto.
Stanąłem na chwilkę. Wyłączyłem niewidzialność. Przed nami rozciągała się najpiękniejsza część Alei Róż.
- Ładnie, no nie? Ostatnio jak tu spacerowałem zauważyłem to miejsce...tu pachnie jeszcze bardziej różami.
Wdychałem zapach tych kwiatów.
<Roxette?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz