niedziela, 7 czerwca 2015

Od Alestrii von Meteorite

CD. Mystic'a

Przez całą drogę, którą przebyliśmy raźnym galopem, zastanawiałam się, co mogło tym razem przyciągnąć ludzi na tereny naszego stada. Pozostawało mieć tylko nadzieję, że nie chodzi o schwytanie niektórych z jego członków i wywiezienie na koński targ lub zajęcie terenów pod osiedla mieszkalne, czy też miejsce wypoczynkowe. Wolałam jednak nie wypowiadać tych przypuszczeń na głos, aby nie martwić dodatkowo mojej córki i partnera. W końcu bez tego byli już dostatecznie zdenerwowani. Dobrze chociaż, że Cloud był bezpieczny. Oczywiście pod warunkiem, że również nie natrafił na przedstawicieli gatunku ludzkiego.
Po około piętnastu minutach dotarliśmy na miejsce, które było otoczone przez szarą, gęstą, unosząca się w powietrzu, gryzącą w chrapy oraz nos sadzę oraz dogasające, pomarańczowo-żółte języczki ognia. Wszystko to wskazywało na to, że ci nikczemnicy pod naszą nieobecność spalili mi mieszkanie. Zostałam, więc, przynajmniej chwilowo bez dachu nad głową. Ale nie to wydawało mi się w tej chwili najważniejsze. W końcu nie wiadomo, czego dokonali lub jeszcze dokonują na pozostałych terenach. Naszym obowiązkiem było to sprawdzić. Westchnęłam, wiec tylko ciężko i zwróciłam się do moich towarzyszy:
-Co się stało, to się nie odstanie. Musimy zorientować się co dzieje się z resztą.
-Sądzisz, że ja także mogę się Wam przydać?- zaindagowała Vendela, zwracając oczy w moją stronę.
-Oczywiście, w końcu gdzieś może być potrzebna pomoc medyczna.- odparłam poważnie, chociaż tak na prawdę chodziło mi o to, aby mieć ją na oku.
-W takim razie ruszajmy.- odrzekła krótko.

<Mystic, przepraszam, że musiałeś tak długo czekać.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz