piątek, 4 kwietnia 2014

Od Jack'a

C.D. Souffle

Uśmiechnąłem się do wyczerpanego malucha. Miał w sobie masę energii. Spojrzałem w bok - na Tamizę, która uśmiechała się pobłażliwie. Ten malec ja oczarował. Widać to było po jej oczach. Choćby tylko dla niej, muszę się z nim dogadywać.
- No. Brawo - przerwałem ciszę - To co? Mamy cię teraz tachać z powrotem? - zaśmiałem się.
Souffle odpowiedział tym samym, a jego pysk wykrzywił zmęczony uśmiech.
- Jeszcze się zrobisz wytrzymalszy.
- Przy tobie nie będzie miał z tym problemu - szturchnęła mnie Tamiza.
- Nie śmiej się ze mnie - zadarłem pysk "urażony".
Ona trzepnęła mnie po nim ogonem i pomogła źrebakowi wstać. Nim się obejrzałem szli w stronę jaskini. Podskoczyłem w miejscu i potruchtałem do nich.
- Czekajcie.
Myślę, że gdyby ktoś obserwował nas z boku, zobaczyłby klacz z dwójką źrebaków....

Tamiza? Souffle? Wena poszła się przewietrzyć xP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz