- Choć, szybko!- krzyknęłam do Nirvany
- Nie, mogę!- krzyczała klacz
- Dasz radę! Proszę wstań!- krzyknęłam
Przecież, nie dam rady sobie sama...- myślałam
- Nie dam rady!- krzyczała
Stanęłam przed klaczą, leżącą na ziemi. Tupnęłam mocno i rzuciłam się na watahę ogromnych wilków... rzecz jasne, że nie wyjdę z tego cało, ale muszę bronic słabszych od siebie (słabszych w danym momencie- mam na myśli)! Wilki wbijały pazury w moje boki. Krew lała mi się z nóg. Zadrapanie leżało jedno na drugim. W tej walce straciłam połowę kopyta i prawie życie, gdyby nie Nirvana. Jak po stracie tej połowy kopyta upadłam na siemię, wilk chciał mnie zaatakować, ale Nirwana wstała jakimś cudem i z całej siły kopnęła wilka w pysk.
- Dziękuję! Uratowałaś mi życie! Jak mam się odwdzięczyć?!- zapytałam
<Nirwana? Przepraszam, że tak długo czekałaś :C>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz