CD. Akcenta
Z trudem utrzymywałam ogiera za jedną z tylnych nóg. Nie chciałam, aby się zabił... A jeśli już ma to robić to ja skaczę zaraz za Nim! O, rany... coś ze mną nie tak... bardzo nie tak... Mniejsza z tym, to nieodpowiednia pora na takie rozmyślanie!
- Teraz lepiej uważaj, to może trochę boleć... mnie, Ciebie nawet nie sparzy. - rzuciłam w stronę ledwie wiszącego Akcenta i użyłam jednej ze swych umiejętności, tarczy feniksa. Jedynym minusem tego jest ból, który mi towarzyszy przy użyciu każdej mocy. Musiałam skoncentrować się na celu użycia tarczy, inaczej nie zadziała. Wszystko przez feniksa kryjącego się w moim końskim ciele, on się nie zgodzi używać mocy z byle powodu i za każdym razem pyta się: dlaczego? Zapytał i teraz w myślach wyjaśniłam mu, że ten ogier jest moim przyjacielem i... ciepło o Nim myślę... Wyraził zgodę natychmiast, a ból nie był mniejszy, niż zwykle, a nawet przeciwnie. Był okropny, ale warto pocierpieć dla drugiego konia. Z mojej osoby wydobył się ogromny, płonący feniks, który otoczył swoimi skrzydłami Akcenta i wciągnął Go na górę. Od razu mi ulżyło... Feniks wrócił do swej pani, mnie, ale osłabienie nie ustało. Postanowiłam jednak funkcjonować w miarę normalnie.
- Mówiłam, że nie będzie bolało. - odezwałam się.
- A ja, że chcę się zabić. - zauważył ogier.
- A ja Ci nie pozwolę! - bum, riposta. po chwili dodałam - Jeśli będzie trzeba to rzucę się zaraz za Tobą. Widzę, że to prawda, co mówiłeś. Wierzyłam Ci, ale nie przypuszczałam, że do tego stopnia... Mi też psychika wysiada, więc nieważne czy zginę, czy przeżyję.
(Akcent? Wena mi uciekła i muszę jej poszukać :/)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz