Stałem w miejscu, w którym niegdyś spotkałem złotookiego wilka - Gerathona.
Tej nocy miałem sen, w którym pojawił się między innymi właśnie on. Dobrze wiedziałem, że nie był to zwykły sen. Bóg wyraźnie kazał mi stawić się w tym wyjątkowym miejscu.
Pokryte gęstymi, ciemnymi chmurami niebo rozdarł gwałtowny, lecz głuchy grzmot. Wszystko jakby poszarzało, gdy Bóg Północy schodził na Ziemię.
Na mój pysk wszedł nieco bezczelny, złośliwy uśmieszek.
Przede mną stał w całej swej okazałości czarny basior o złotych oczach, które przeszywały mnie na wylot. Tak, jak kiedyś przeszedł mnie dreszcz. Wzroku Garetha nie dało się wytrzymać dłużej niż parę chwil.
- A więc jesteś, Rébellion'ie. - głos wilka ponownie zadudnił w mojej głowie.
- Jestem - potwierdziłem i spojrzałem na niego wyczekująco.
- Zapewne oczekujesz wskazówek, co robić dalej.
Basior ewidentnie się ze mną drażnił. Bogowie Północy byli specyficzni, a stojący przede mną Gerathon..ech, długa historia.
Gareth milczał chwile, jakby chcąc sprawdzić moją cierpliwość. Niewątpliwie czerpał z tego satysfakcje. W końcu jednak przemówił:
- Obawiam się, że muszę cię rozczarować. Wiele wody jeszcze w Norviere upłynie, zanim dane ci będzie zobaczyć ziemie Północy.
- Co znaczy wiele czasu? - wycedziłem przez zaciśnięte zęby. - Ile mam czekać?! Południowcy robią co chcą, a ja bezczynnie czekam, aż Bogowie łaskawie się zastanowią, co mam robić!
Niebo przeszył grzmot. Gerathon skulił uszy i rzucił mi surowe spojrzenie.
- Jestem mądrzejszy, doroślejszy i silniejszy niż kiedyś. Na cóż więc czekać? - spytałem znacznie grzeczniej. Nie jedna legenda opowiadana w moim rodzinnym stadzie mówiła o śmiałkach, którzy podpadali Bogom. Nie chciałem stać się jednym z nich.
- Nadmierna pewność siebie to cecha, która zgubiła niejednego wspaniałego wojownika. Nie popełniaj błędów przodków, Rébellion'ie.
Cicho wypuściłem powietrze. Słowa Garetha zdawały mi się żartem: Północ upada, o ile już nie upadła. Południowcy są bezkarni, robią co chcą i - o ile nie nastąpiło to już - zaraz zabiorą się za podboje Wschodu i Zachodu. Zbyt wiele czasu straciłem na bezczynności, tymczasem Bogowie każą mi wciąż czekać.
- Jak mówiłem: wiele jeszcze musisz się nauczyć, aby stawić czoło Południowcom. Czas, który ci dajemy nie będzie zmarnowany. Wykorzystaj go najlepiej, jak możesz. Trenuj, ucz się, doskonal, a kiedy wybije godzina zemsty, będziesz gotów.
Wilk dał mi chwilę na przeanalizowanie usłyszanych słów. Jestem pewien, że nie mówi mi wszystkiego, jednak...jest w końcu bogiem, może wie, co robi...
- Skoro taka jest wola bogów, zostanę w Misterous Valley - słowa, które z trudem przeszły mi przez gardło najwyraźniej ucieszyły basiora.
- Nie jest to ostatnie nasze spotkanie, młody wojowniku. - tu zrobił pauzę- Dostałeś - podobnie, jak szamani Północy - niezwykły dar. Jesteś jeszcze zbyt młody, aby odkryć w całości swoją moc, jednak myślę, że wiesz, o czym mówię.
- Eter... - mruknąłem.
Garteh kiwnął głową. W istocie, byłem zbyt młody, aby opanować tak potężny żywioł, jednak niedawno zacząłem dostrzegać niezwykłe moce, nad którymi zapewne kiedyś zapanuję.
- Żywioł... ćwicz go, doskonal, a pomnisz moje słowa: czas spędzony tutaj nie pójdzie na marne.
Wbiłem wzrok w ziemię i przemilczałem wypowiedź wilka.
- Gdzie cię znajdę, gdy będę potrzebował wskazówek...? - mruknąłem w końcu.
- Dusur Il'extrémité di sharden...- wyszeptał z tajemniczym, łobuzerskim uśmiechem na pysku i zniknął, rozwiany przez wiatr.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz