CD H. Tayar'a
Zamknąłem oczy nie chcąc uczestniczyć w tej rozmowie.
- Dobranoc - ziewnąłem zamykając oczy.
***
Wędrówka, którą odbyliśmy następnego dnia nie była długa.
Nie wiem, ile czasu minęło, zanim dotarliśmy do starego, spróchniałego płotu, zapewne pozostałości po ludziach.
- Tu są inne konie! - zawołałem entuzjastycznie, a wtedy, jakby na zawołanie, zza drzewa wynurzyła się gniada klacz.
Odruchowo zerknąłem na Siwego. Mój drogi brat stał z nogami wrośniętymi w podłoże, błyszczącymi oczyma i gdyby nie to, że trzeba się jakoś zachowywać jego szczęka leżałaby pewnie niedaleko ziemi.
Szturchnąłem go w bok, lecz Merkucjo ani myślał się otrząsnąć.
- Czego tu szukacie? - prychnęła klacz nie odrywając wzroku od Tayar'a. Ja chyba też bym tak zrobił: w końcu ani ja ani Siwy nie wyglądaliśmy tak, jakbyśmy byli zagrożenie. Co do Tay'a natomiast mógłby się zastanawiać...
- Nie jesteśmy wrogami - rzekł grobowym głosem Tayar. Tak, ten ton to dobrał naprawdę wspaniale! To tak, jakbym tratując jeźdźca radośnie podśpiewywał, że go uwielbiam! Przecież ktoś, kto go nie zna może nie zrozumieć naszych intencji.
Wysunąłem się na przód dając bracią jasny sygnał "ja to załatwię".
- Szukamy miejsca, w którym będzie można zamieszkać. Nie mamy złych zamiarów - powiedziałem łagodnie dodając w myślach końcówkę "...No, nie wszyscy"
- Jestem Kiara. Strażniczka z Misterious Valley, na które tereny właśnie chcecie wejść - oznajmiła z dumą.
- Skąd pewność, że chcemy? - rzucił Tayar z kąśliwym uśmiechem.
Klacz zmarszczyła brwi, lecz nie odpowiedziała.
- Zaprowadzę Was do alfy - mruknęła mrużąc oczy.
Na mój pysk wpłynął głupkowaty uśmiech. Kiedy Tay mnie minął, cofnąłem się do Merkucja dając mu tym razem solidniejszego kopa.
- Chłopie, wróć na ziemię! - syknąłem kuląc uszy.
- Przesadzasz...- skwitował nieprzytomnie, chodź po wyrazie jego pyska śmiem twierdzić, że nie bardzo wiedział, za co go skarciłem.
< Merkucjo, Tayar? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz